Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48635.61 kilometrów w tym 8056.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 58.76km
  • Teren 4.50km
  • Czas 03:20
  • VAVG 17.63km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lajcik przedupalny po skrzynkę

Niedziela, 3 lipca 2016 · dodano: 03.07.2016 | Komentarze 2

Tomi z rana namówił mnie na wycieczkę, przy czym "namówił" oznaczało propozycję nie do odrzucenia, jako że na próbę zostania w domu zareagował takim milczeniem, że już na wszelki wypadek od razu zaczęłam szukać polaru i w panice szykować herbatę, a nuż zdążę przed wyjściem? Zdążyłam, bo Tomi łaskawie tym razem nie poganiał. Nawet kocyk wzięłam.

Droga lajtowa, raczej asfalt, bo w lesie błoto po nocnych deszczach, to sobie nie skracaliśmy. Zresztą rano było przyjemnie chłodno, nie trzeba było chować się wśród drzew. 

Po okazjonalnym cyklogrobbingu wpadliśmy na kawę do Radziwiłłowa (tym razem w ostatniej chwili przypomniałam sobie o smsie do Huanna) i pojechaliśmy po quiz Meteora, który rozwiązałam nawet dość samodzielnie (z jednym bykiem, który w porę został mi wytknięty). Pan Marian wsiadł do złego pociągu i były z tego powodu różne problemy. Ale w końcu trafił do domu. ;)


Od skrzynki dalej poserwisować inne kesze na SŁce, niestety słońce wylazło i zatęskniłam do domu z lodem w zamrażalniku, tym bardziej że skończyła się mrożona kawa. Na jednym postoju podżarłam na w poły zdziczałe śliwki, ale za to "prawie słodkie". A może to były czereśnie? No a na koniec dłuższy postój pod wiaduktem SŁki nad CMK i udany trainspotting, choć z początku się nie zapowiadało. Jeden towarowy, dwa pasażerskie, w tym przepędziło Sredndolino, ale nie za szybko, bo tam w okolicy remonty i remonty.

Powrót do domu opłotkami Mszczonowa. Wszystkie fotki w albumie lato 2016

p.s. - cały tekst z tablicy:

Opis wydarzeń z 2 lipca 1943 r.
(na podstawie wspomnień Kazimierza Leśniewskiego)


"Życie mieszkańców wsi Franciszków, pow. Skierniewice, położonej pomiędzy lasem puszczańskim i bolimowskim, upływało w pierwszych latach okupacji na ogół spokojnie. Tylko po torach kolejowych, prowadzących przez sam środek wsi, przejeżdżały liczne pociągi w stronę Warszawy i z powrotem, wioząc wojsko i sprzęt wojenny.Pierwsze nieszczęście przyszło dopiero w pierwszych dniach lipca 1943 r.
Pewnego wczesnego poranka zjechali do wsi żandarmi z Żyrardowa i wyciągnęli z łóżek kilku mężczyzn, posądzonych o przynależność do organizacji podziemnej i o posiadanie broni. Jak się później okazało, wydani zostali przez miejscowego volksdojcza, Karola Kranycha.
Żandarmi zebrali aresztowanych w szkole, gdzie zaraz przeprowadzili śledztwo, przy czym dwóch tak strasznie skatowali kijami, że nie mogli iść o własnych siłach. Następnie wyprowadzono wszystkich na pole i rozstrzelano. Od kul żandarmów zginęło sześciu mieszkańców Franciszkowa. Kierownika miejscowej szkoły, Stanisława Czepielińskiego, i jego dwóch synów, po torturach – rozstrze-
lano pod Międzyborowem. Dwa dni potem hitlerowcy przyszli po 18-letniego żołnierza AK Kazimierza Leśniewskiego, ps. „Mały” oraz po
jego ojca Jana Leśniewskiego, ps. „Cietrzew”. Był świt. Wszyscy domownicy spali jeszcze twardymsnem, gdy nagle zbudziło ich ujadanie psów. Kazik wyskoczył z łóżka, wyjrzał oknem na podwórko i zobaczył żandarmów. Było już za późno, żeby uciec do lasu. Po chwili Niemcy wkroczyli do mieszkania i kazali natychmiast ubierać się Kazikowi i jego ojcu. Gdy ojciec chciał ze zdenerwowania zapalić papierosa, jeden z żandarmów uderzył go trzciną po rękach. Następnie zrewidowali obu i przywiązali sznurkiem rękę Kazika do ręki ojca. Ojciec miał złe przeczucie i nie zważając na Niemców powiedział do syna:
– Już po nas.
– Może jeszcze nie – odezwał się Kazik.
Wyprowadzili ich na podwórko i ustawili pod płotem. Jeden z żandarmów stanął naprzeciw z karabinem maszynowym gotowym do strzału, a pozostali przeprowadzali rewizję w domu. Kazik w tym czasie zaczął myśleć o ucieczce i korzystając z chwilowej nieuwagi żandarma, próbował rozluźnić sznur krępujący ręce. Popędzili ich zaraz przez wioskę wstępując po drodze po innych, lecz – ku radości
obydwu – nikogo już nie znaleźli. Kiedy szli przez wieś Kazik spojrzał na pobliski las i szepnął do ojca:
– Tato, ja ucieknę.
– Rób, jak uważasz – odparł po cichu ojciec. – Myśl o sobie, ja już jestem stary.
Przyprowadzili ich do szkoły i rozwiązali. Czekało tam już trzech innych mieszkańców: Kazimierz Kaczorowski, Henryk Kowalski i Tadeusz Markuszewski, których żandarmi sprowadzili z drugiego końca wsi. Nie badano ich, lecz po pewnym czasie wyprowadzono
wszystkich nadrogę ipopędzono wstronę toru kolejowego. Żandarmów również było pięciu, więc każdy – jadąc z tyłu na rowerze – wziął jednego aresztowanego przed siebie. Po dojściu do toru kazali iść ścieżką przy szynach w kie-
runku stacji Radziwiłłów Mazowiecki. Kazik wciąż myślał o ucieczce – znał przecież w okolicy każdą ścieżkę, każdy
bo rozkazali zawrócić. Pognali ich znowu nad torem, jednak w przeciwnym kierunku – w stronę Żyrardowa. Kazik w dalszym ciągu myślał tylko o ucieczce. Powoli zbliżali się do lasku gdzie znajdował się rosyjski cmentarz z czasów pierwszej wojny. Pierwszy żandarm zatrzymał swego konwojowanego w pobliżu cmentarza, tuż przy torze. Inni dołączali ze swoimi. Kazik wiedział, że oto nadchodzi
ostatnia chwila, bo zaczęli odbierać im dowody osobiste. Gdy więc dwaj pierwsi oddali swoje dowody, a z trzeciego spisywano nazwisko, Kazik – sięgając do kieszeni rzekomo po dowód – wszedł na nasyp i w jednej chwili wykonał błyskawiczny skok. Zanim usłyszał: „Halt! Halt!” był już w rowie po drugiej stronie toru. Nie zważając na wołania, rzucił się w stronę lasku. Do pokonania miał około 150 metrów. Gdy dopadł do pierwszych drzew i zmienił kierunek biegu, usłyszał pojedynczy strzał i jakby ciężki tupot. Jedna z odtrąconych gałęzi uderzyła go w twarz i skaleczyła pod okiem. Skok Kazika tak zaskoczył oprawców, iż nie zdążyli posłać za nim więcej kul. Prawdopodobnie jeden z żandarmów przygotowując broń do strzału pobiegł za nim, ale po zmianie przez uciekiniera kieruku, zasłonił pozostałym żandarmom pole strzału. Po dobiegnięciu do lasu Kazik poczuł się już bezpieczniej. Las był jednak rzadki i – co gorsza – poprzecinany ścieżkami. Postanowił więc przedostać się na pole, w żyto. Jego siły były już na wyczerpaniu. Ostrożnie wyjrzał zza drzewa. Niemców nie było widać. Uczynił jeszcze jeden wysiłek i długim skokiem wpadł w żyto, żeby nie zrobić śladu przy brzegu,
a następnie odczołgał się jakieś 10 m i rozłożył na ziemi. Był cały spocony i umazany krwią. Początkowo myślał nawet, że jest ranny, ale było to tylko skaleczenie gałęzią. Leżąc, rozważał co robić dalej. Ponieważ żyto było jeszcze małe, postanowił nigdzie się nie ruszać, by nie zdradzić, gdzie się znajduje. Po chwili usłyszał szelest jadących rowerów. Wiedział, że to żandarmi go poszukiwali. Po kilkunastu minutach usłyszał dwie serie z automatów; gdzieś dalej krzyk kobiet... Tamci czterej już przestali się bać...Pomyślał w tym momencie o ojcu, który na pewno cały czas wierzył, że chociaż jemu jednemu się udało... Kazik przeleżał w swojej kryjówce do zmroku. Klucząc
po polach dotarł do wsi, do domu wujka, prosząc, by powiadomił matkę, że udało mu się ocalić życie. Następnie ciemnym puszczańskim lasem doszedł do wiosek położonych po jego drugiej stronie, do dobrych ludzi, którzy udzielili mu schronienia.
* * *
W tym miejscu od kul hitlerowskich oprawców zginęli:
• Leśniewski Jan, ps. „Cietrzew” (ojciec Kazika)
• Kaczorowski Kazimierz, ps. „Konar”
• Kowalski Henryk, ps. „Pakosław”
• Markuszewski Tadeusz, ps. „Sokół”
* * *
Kazimierz Leśniewski szczęśliwie doczekał wyzwolenia i choć ciała rozstrzelanych po wojnie zostały ekshumowane – zbudował tę mogiłę jako Pomnik Pamięci Narodowej.
Odznaczony Krzyżem Partyzanckim, Złotym Krzyżem
Zasługi oraz Odznaką Grunwaldzką zmarł 12 sierpnia 1999
roku, w wieku 74 lat."





Komentarze
lavinka
| 21:43 poniedziałek, 4 lipca 2016 | linkuj To takie średnio rozpędzone, na pół gwizdka, nawet więcej niż dwa zdjęcia zrobiłam. Jak się mocno rozpędzi, to jest ziuuuu i w kadrze z bliska rozmazane. Tu jechał z prędkością zwykłego pociągu, może ciut szybciej, ale na pewno nie 200.
huann
| 16:26 poniedziałek, 4 lipca 2016 | linkuj Czy Średniolino to takie Pendolino na polskich torach? Za sms dziękuję, poproszę o jeszcze (z jedzeniem;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa epatr
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]