Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48635.61 kilometrów w tym 8056.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2017

Dystans całkowity:271.74 km (w terenie 19.10 km; 7.03%)
Czas w ruchu:16:27
Średnia prędkość:16.52 km/h
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:18.12 km i 1h 05m
Więcej statystyk
  • DST 4.15km
  • Czas 00:14
  • VAVG 17.79km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Po Klu na dworzec

Poniedziałek, 31 lipca 2017 · dodano: 01.08.2017 | Komentarze 0

Uff, nawet wieczorem gorąco.

  • DST 32.90km
  • Teren 3.50km
  • Czas 02:19
  • VAVG 14.20km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krótka wycieczka po Milanówku

Sobota, 29 lipca 2017 · dodano: 29.07.2017 | Komentarze 4

Tomi poleciał na grzyby, a ja miałam pojechać na zachód w celach wypoczynkowo hamakowych. Ale jak z balkonu mnie zachodnim mordewindem zawiało, zmieniłam spontanicznie plany. Postanowiłam pojechać z wiatrem. Ale jakoś się długo zbierałam i w końcu do Milanówka podjechałam pociągiem. I tam kręciłam się focąc zaznaczone na mojej giepsmapie wille z nazwami. Mapa nie była do końca aktualna, nie było też na niej wszystkich (niektóre odkryłam przypadkiem, zamiast innych stał nowy budynek lub ziała ciemnością dziura w ziemi - od razu widać, że konserwator zabytków nie jest specjalnie wredny i jak tak dalej pójdzie, to za 30 lat w Milanówku będą same nowe budynki). Niektórych willi nie dałam rady sfocić ze względu na gęste i wysokie żywopłoty lub ogólną roślinność.

Jako że w okolicę sprowadzili się moi znajomi, po znalezieniu właściwej ulicy (ale już nie byłam pewna budynku, bo zapomniałam numeru), zadzwoniłam do nich, czy są. Otóż byli, ale w Grodzisku. Zgadaliśmy się, że jeśli za godzinę będę jeszcze w okolicy, to się złapiemy. Zostało mi jeszcze kilka przecznic do przejechania, więc skorzystałam z okazji i pokrążyłam przez ten czas tu i tam. Bez gps nie dałabym rady, straszny labirynt uliczek. Złapali mnie po drodze i trochę sobie u nich posiedziałam podżerając ziarna słonecznika i fasolkę szparagową. 

Miałam wracać z Grodziska pociągiem, ale okazało się, że do pociągu jeszcze dużo czasu  i pognałam do Jaktorowa "skrótem lavinki". Czyli już po kilometrze skończyła się droga i jechałam ścieżką szerokości 10cm przez jakieś pole, potem znów jakieś wertepy, potem kilka asfaltów i kolejne wertepy... na dodatek padła mi mapa w telefonie nr 2 (a tel 1 się na gps momentalnie wyładowuje, więc nawet nie włączałam), więc jechałam na czuja i na czuja dotarłam do Jaktorowa na 8 minut przed odjazdem mego pociągu. Czyli plan wykonano. :)

Cały album pod  linkiem.














  • DST 4.10km
  • Czas 00:15
  • VAVG 16.40km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na dworzec i z powrotem

Piątek, 28 lipca 2017 · dodano: 29.07.2017 | Komentarze 0



  • DST 11.25km
  • Teren 4.50km
  • Czas 00:50
  • VAVG 13.50km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do lasu w Międzyborowie

Czwartek, 27 lipca 2017 · dodano: 27.07.2017 | Komentarze 6

Miałam pomysł udać się dziś rowerowo do Radziejowic, ale to jakieś pechowe miejsce. Zanim się obudziliśmy, zazakupowaliśmy i ogarnęliśmy, słońce stało w zenicie. A wieczorkiem miało popadywać. W efekcie Tomi zastrajkował, a ja spakowałam siebie i Klu do sakw i wyskoczyłyśmy niedaleko od domu do lasku w Międzyborowie. Przy okazji zwiedziłyśmy okoliczne nowe asfalty. Ruch zerowy w tygodniu, najeździłyśmy się. 

W lesie jak to w lesie, natura atakuje. Obyło się bez komarów i kleszczy, za to stada much. Mimo wszystko wolę muchy, a że obie miałyśmy okulary, nie bardzo nam przeszkadzały.

Na miejscu (rejon ścieżki dydaktycznej, przystanek okopy, na górce wydmowej) odpaliłyśmy piknik z kawą, hamak i fabrykę lodów czekoladowych (z ziemi rozkopanej przez dziki). Pogoda dopisała, ale na krótko, nad nami zaczęła powstawać ciemna chmura pachnąca ulewą. To się nieśpiesznie spakowałyśmy i na okrętkę pojechałyśmy do domu. A tu chmury zaraz się rozeszły. Trzeba było jednak zostać.

Kluska koniecznie chciała dotknąć drewna, ale najpierw się spytała, czy one są "dotykalne". :)


Po lewej za drzewem okop (w terenie lepiej widać).










  • DST 5.30km
  • Czas 00:20
  • VAVG 15.90km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do urzędów

Poniedziałek, 24 lipca 2017 · dodano: 26.07.2017 | Komentarze 0

W Zusie znów poknocili. Spodziewałam się. Tym razem pozmieniały im się druki, bo zapomnieli, że istnieją osoby, które opłacają zdrowotne bez społecznego. :)

  • DST 4.20km
  • Czas 00:20
  • VAVG 12.60km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Po Klu na dworzec

Niedziela, 23 lipca 2017 · dodano: 23.07.2017 | Komentarze 0

Dziś bez Tomiego, bo nie zdążył grzybków podsmażyć/gotować. Koniec laby, dziecię w dom. ;)

  • DST 3.72km
  • Teren 0.40km
  • Czas 00:13
  • VAVG 17.17km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Myk do Werrony po mobilniaki i owny

Środa, 19 lipca 2017 · dodano: 19.07.2017 | Komentarze 0

Się naszukaliśmy w ogródku skrzynek. Dom i ogród Werrony jest stworzony do geocachingu.

  • DST 91.77km
  • Teren 7.00km
  • Czas 05:09
  • VAVG 17.82km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Leszno, Zaborów, Płochocin czyli myk pod Kampinos

Poniedziałek, 17 lipca 2017 · dodano: 17.07.2017 | Komentarze 11

Piękne i nie za gorące lato. Uwielbiam. Przez ponad połowę dnia nad głową ciężkie, ołowiane chmury i wiatr, który częściej pomaga niż przeszkadza. Wokół kukurydza wzrostu człowieka i łany pszenicy oraz innych zbóż. Tak sobie jechaliśmy w kierunku Leszna zygzakiem i nieco dookoła, żeby nie przebijać się przez Błonie. Ostało się kilka skrzynek do znalezienia w okolicy (geocaching), więc korzystając z chwili wolnego oraz śpiesząc się przed nadchodzącą falą upałów - trza zad z domu ruszyć. Jedziemy na lekko, z kocykiem, kanapkami i piciem. 

Sprzed Domu Kultury w Lesznie zniknął wiklinowy łoś. Bu. Strasznie łyso tam bez niego. Za to jest gong z kawałka blachy. W Lesznie po małym popasie zwiedzanie kościoła. Jedziemy dalej do Zaborowa, gdzie dla odmiany też kościół, ale i cmentarz i pałacyk za płotem i komary i łabędzie i... przed szkołą zbudował się Park&Ride dla osób chcących przesiąść się do autobusu linii podmiejskiej. Który jeździ raz na godzinę, no czasem dwa razy. Już widzę, jak się ludzie do niego pchają. ;)

Po keszowaniu wracamy między innymi przez Płochocin, gdzie odkryłam Biedronkę a zaraz za nią fajną poczekalnię na dworcu. Niestety długo tam nie zagrzaliśmy miejsca, akurat przyszedł ochroniarz zamykać, bo ona do 15.30 (i tak była otwarta ciut dłużej). Dalej Rokitno i kościół drewniany w Żukowie, gdzie często się zatrzymujemy. Zaczyna już ciemnieć. Za Żukowem zaczynają się porządne dziurdzioły i mocny wiatr, który męczy. Jakoś docieramy do domu, ale jestem zmęczona. Kawa stawia mnie na nogi, a zaraz Tomi podrzuca pod nos talerz z obiadem (młode ziemniaki, pomidor i duszone kurki) i już jestem jak nowo narodzona. Fajnie było!








I mostek na Pisi Tucznej z widokiem na dziurawą kładkę.

Trainspotting na linii Warszawa - Sochaczew



Niektóre rzeki wylały po ostatnich opadach. Utrata przeciwnie do nazwy nieco zyskała w objętości.



Ziemniaki pod prądem. W sam raz na bimberek.




No dobra. Leszno i gong zamiast łosia.

Kościół w Lesznie. Jest jeszcze mariawitów, ale nie znaleźliśmy go na mapie. Była tam swojego czasu  niezła heca.

Mieliśmy do wyboru podjechać kawałek szlakiem rowerowym i pieszym. Wybraliśmy pieszy, który był ciut zarzucony konarami drzew. Na szczęście większość uprzątnięto. Tu zaczęło nieco kropić, ale przestało zanim wyjechaliśmy z lasu.


Zaborów i dużo keszowania. Pod Madonną liczyliśmy kordy multaka. To znaczy Tomi liczył, a ja mu przeszkadzałam. ;)





Kwatera '39

Park&Ride 

Rodzina łabędzi spotkana przy bajorku




Płochocin i stacyjka. Dach trochę zniszczyły drzewa.




I Żuków



  • DST 11.89km
  • Teren 1.00km
  • Czas 00:47
  • VAVG 15.18km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do zusu, na dworzec i do sklepu

Piątek, 14 lipca 2017 · dodano: 14.07.2017 | Komentarze 0



  • DST 3.35km
  • Teren 0.60km
  • Czas 00:14
  • VAVG 14.36km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po baterię

Wtorek, 11 lipca 2017 · dodano: 12.07.2017 | Komentarze 0

Do sklepu