Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 49148.53 kilometrów w tym 8211.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2025

Dystans całkowity:117.13 km (w terenie 34.80 km; 29.71%)
Czas w ruchu:07:44
Średnia prędkość:15.15 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:39.04 km i 2h 34m
Więcej statystyk
  • DST 31.97km
  • Teren 11.00km
  • Czas 02:05
  • VAVG 15.35km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

15: Do Cmentarza na Białym Błocie

Wtorek, 5 sierpnia 2025 · dodano: 05.08.2025 | Komentarze 0

Okazało się finalnie, że też reaktywacja. Niby nieznalezień nie było, ale tak coś długo nie było także znalezień. Przy okazji na trasie odkryłam kolejny nowy asfalt, więc dojechałam ciut szybciej. Niestety ostro wiało z zachodu, więc trochę się umęczyłam, ale za to powrót był szybszy. Powrót przez Sokule i tunelik, żeby nie było nudno. :)






Kapliczka z papieżem


  • DST 31.67km
  • Teren 9.80km
  • Czas 02:08
  • VAVG 14.85km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

14: Wycieczka reaktywacyjna ze słupem

Poniedziałek, 4 sierpnia 2025 · dodano: 05.08.2025 | Komentarze 1

Pod wieczór się na tyle ochłodziło, że postanowiłam podjechać z kolejną reaktywacją, tym razem reperu wodowskazowego. Trasa niemal na autopilocie, to postanowiłam w drodze powrotnej poćwiczyć boczne drogi i dziurdzioły a także sprawdzić, czy istnieje pewien drewniany mostek. Istnieje. :)








Kozy w Hipolitowie zajęły całą drogę w poprzek, więc je obeszłam łąką. :)


  • DST 53.49km
  • Teren 14.00km
  • Czas 03:31
  • VAVG 15.21km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

13: Wycieczka reaktywacyjna przeddeszczowa

Niedziela, 3 sierpnia 2025 · dodano: 03.08.2025 | Komentarze 3

Robotnicy nie pracują w niedzielę, więc ten właśnie dzień wybrałam na reaktywację, żeby mi nikt nie przeszkadzał. Spodziewałam się co najwyżej spacerowiczów, ale okoliczni mieszkańcy chyba postanowili wstrzymać się ze spacerami z powodu chmury deszczu, z którą się ścigałam w drodze powrotnej (i przegrałam, bo mnie dogoniła jednak). W ogóle to plan był taki, że wstanę o 6 i pojadę koło 7-8 żeby zdążyć przed deszczami. O 6 zobaczyłam, że chmura jest o wiele bliżej niż myślałam i odwołałam wycieczkę. Położyłam się znowu spać i około 10 spojrzałam gdzie te deszcze.... a chmura się prawie nie przesunęła. No to krótka piłka, jadę! Tylko muszę się śpieszyć. Niestety było upiornie gorąco, ale na szczęście większość trasy jechałam w cieniu drzew i jakoś poszło. Prawie się nie zatrzymywałam po drodze, tyle co napić się wody albo zrobić zdjęcie gęsiom. Jeszcze na chwilę wpadłam poszukać skrzynki Meteora w Aleksandrii (była, choć straszne chaszcze po drodze) i drugiej w dworku w Lisowoli (tam niestety nie znalazłam, może jest za dobrze schowana). No i w końcu Gacna, gdzie wypiłam kompot z lubaszek własnej roboty (nieco dosłodzony, bo wyszedł strasznie kwaśny) i zjadłam kanapki z żółtym serem. Kompot postawił mnie na nogi, a może to że słońce wreszcie zaszło za deszczową chmurę. To mnie wygoniło do domu i jechałam jak najszybciej patrząc na układ chmur. Doszłam do wniosku, że na północy jakby bardziej pada i wybrałam wariant trasy częściowo południowy. Tym bardziej że po drodze była jedna moja skrzynka, którą podejrzewałam o zaginięcie. Cóż, okazało się, że nie tyle skrzynka zginęła, co zawaliła się cała stodoła... no i po miejscówce. Bywa, taki los ruder. 
Deszcz złapał mnie niedługo potem, ale nie była to mocna ulewa, więc tylko włożyłam pelerynkę i sobie spokojnie jechałam do przodu. Po przejechaniu Esełki doszłam do wniosku, że chyba jadę razem z chmurą i trzeba ją puścić przodem. Zaległam w lesie, gdzie drzewa nieco osłaniały od deszczu i zrobiłam sobie postój na 10 minut. Tyle wystarczyło, by przestało padać zupełnie. No i dalej jechałam już bezdeszczowo za chmurą. Niestety zaczęła przyśpieszać i wyszło słońce, a z nim pojawił się znowu skwar, jeszcze parno... eee. No ale na szczęście to już było ostatnie kilkanaście kilometrów. Skróciłam trasę podjeżdżając główną szosą do Żyrardowa licząc na mniejszy ruch z okazji niedzieli (no owszem, nie było tirów, ale ruch taki sam jak zwykle). A i tak dystans wyszedł dłuższy niż poprzednim razem (tym razem nie jechałam pociągiem).

Gęsi.

Kombajn

Zabawa na asfalcie, zrobiłam zdjęcie do późniejszej analizy.

Kapliczka powojenna

Kuń.

Zawalony ganek dworku w Lisowoli

Znowu Gacna

Mrowisko około 80cm wysokości. 

Kapliczka w drodze powrotnej.

Pejzaże z chmurą.


Akacjowa aleja.

Drugi przejazd


Wszędzie piochy...

Tym razem na cmentarzu sfociłam mogiłę.

I po żniwach