Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48635.61 kilometrów w tym 8056.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2013

Dystans całkowity:69.08 km (w terenie 3.50 km; 5.07%)
Czas w ruchu:04:54
Średnia prędkość:14.10 km/h
Maksymalna prędkość:25.50 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:23.03 km i 1h 38m
Więcej statystyk
  • DST 30.57km
  • Teren 1.50km
  • Czas 01:50
  • VAVG 16.67km/h
  • VMAX 25.50km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wycieczka mazowiecka kombinowana

Środa, 6 marca 2013 · dodano: 06.03.2013 | Komentarze 8

Kombinowana, bo składała się z dwóch etapów rowerowych i jednego środkowego kolejowego. Najpierw pojechałam założyć skrzynkę w Wiskitkach (zbierałam się dwa lata), potem zajrzeć do skrzynki w Sokulach. Zabrałam ją, bo teren ukrycia podejrzanie ogrodzony. Potem asfaltami i częściowo terenem przez Tomaszew i Jesionkę. Do Radziwiłłowa. Dlaczego tam? Ano Tomi był rano, ale zapomniał aparatu i miałam przy okazji dofocić stojaki rowerowe. Dworzec robi wrażenie, ale byłam tam krótko. Dojechałam tam dość późno, nadal nie zamontowałam przedniego oświetlenia, musiałam wrócić przed zmrokiem i bałam się, że nie zdążę.

Postanowiłam podjechać pociągiem, tak jak mi doradził Tomi. Ale nie do Żyrardowa, a do Suchej, dwie stacje dalej. Tam podjechałam do szybszej trasy i pognałam z wiatrem do domu.

Sesja szafiarska, ekhm, dziś byłam ubrana w rodzaj rowerowergo mundurku, klasyczna tunika i te same spodenki, żadnych dziwactw. Kolory bardzo maskujące :)

p.s. Zegar w Radziwiłłowie źle pokazuje godziny.











/1308122


/1308122

  • DST 25.50km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:09
  • VAVG 11.86km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Keszobranie w promykach słońca

Wtorek, 5 marca 2013 · dodano: 05.03.2013 | Komentarze 8

Pretekstem do wycieczki miały być skrzynki, poza tym trzeba było przewietrzyć Pradziadka, odkurzyć mu hamulce, oj przydałby mu się serwis. Na szczęście Tomi go nasmarował i nieco oczyścił, to nie narzekał i nawet jedną skrzynkę znalazł ;)

Co do samej wycieczki, pogoda iście wiosenna, jeszcze nie ma pąków na drzewach ani kwiatów, ale ciepło było i przyjemnie. Poza tym dzięki obwodnicy moja trasa wiodła już nie chodnikiem przy tirach ale zwykłym, nieco koleinowym asfaltem, ale i tak jechało się dużo szybciej (weźmy choćby tunel). Najpierw podjechałam do skrzynki z pomnikiem (miejsce śmierci syna leśniczego Tymoteusza Tatara) i szukałam, szukałam, szukałam skrzynki i w końcu nie znalazłam. Albo zginęła, albo jestem ślepa (bardzo prawdopodobne).

Druga skrzynka przy Hamerni, zakopana, nie znalazłam, bo ostatnio Meteor chyba za dobrze zakopał, a ja zapomniałam łopatki i nie mogłam ryć. Albo też zginęła, ale tu akurat mam spore wątpliwości. Podjazd pod górę i kolejna skrzynka. Musiałam zrobić mikropiknik, żeby zwracać uwagę na siebie a nie na kryjówkę. Na szczęście skrzynka była. Jeszcze ;) Ale pech dał znać o sobie, tu zorientowałam się, że nie posłodziłam herbaty...



Ostatnia skrzynka na słupie, trzeba było się wspiąć dwa razy, bo mogła być w dwóch miejscach. Pradziadek stanął przy jednej nodze, ja przy drugiej i on wygrał ;) Niby lajtowo, ale szłam do niej przez krzaki, a mogłam drogą. Wracajac za to omal nie zaliczyłam gleby (zaliczył tylko Pradziadek), leśna okolica, jeszcze pełno śniegu i lodu na drodze. A Pradzaidek ma teraz opony do asfaltu i łatwo się ślizga. Ale przynajmniej nie zgubiłam okularów!
Powrót szybki, bo z górki i z wiatrem.



/1308122

  • DST 13.01km
  • Teren 1.00km
  • Czas 00:55
  • VAVG 14.19km/h
  • VMAX 22.00km/h
  • Sprzęt Bauhaus
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wycieczka do Wiskitek z trupami

Sobota, 2 marca 2013 · dodano: 02.03.2013 | Komentarze 14

Spontaniczny wypad za miasto, początek podobną trasą jak poprzednio, ale zaraz za mostkiem na Pisi skręciłam do Wiskitek. Przed mostkiem jednak kolejna sesja szafiarska, tym razem kiecka ciążowa, która bardzo się nie wypchała z racji ciąży wklęsłej. Pięć minut wychłodziło mnie konkretnie, ale co tam, zimno konserwuje ;)


Potem jeszcze krótki postój na mostku i mozolne pedałowanie bocznym mordewindem do miasteczka z żółtym kościołem.















































Myślałam, że jeśli nie pojadę na cmentarz, to żadnych trupów nie spotkam, otóż nie, tradycja to tradycja, na placu wystawa poświęcona Żołnierzom Wyklętym, a tam fotki trupów... takich prawdziwych trupów, nie tylko stare zdjęcia ludzi, którzy zginęli. Jestem mało odporna na takie widoki, wystawa jest dość wstrząsająca. To okropne, z jakich durnych powodów ludzie się mordują (inna sprawa, czy może być jakiś mądry powód?)


























































W Wiskitkach krótki postój na herbatę i herbatniki. No i do domu, krótszą trasą, obwodnica wymiotła Tiry, więc lajtowo poboczem a nie kostką Bauma. Chyba tam jest na pewnym odcinku zakaz jazdy rowerem, ale znaku nie widziałam, więc olałam. Teraz tam jeden samochód na pięć minut przejeżdża.
Wróciłam do domu, a tu Tomi pyta, co tak szybko. No szybko, bo jednak jazda bez przerzutek daje w kość. Ale mam obiecane, że Pradziadek niedługo zostanie wyszykowany do jazdy, może nareszcie będą dłuższe dystanse. ;)

Jeśli chodzi o zdjęcia wystawy to wrzuciłam je TUTAJ. Nie ma wszystkich, bo się w trakcie zorientowałam z tymi trupami i mnie odrzuciło.

I mapka z trasą (jak zwykle gieps trochę mulił zanim złapał fixa)
/1308122