Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 49718.80 kilometrów w tym 8359.66 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Dalsze wycieczki po klopoty

Dystans całkowity:27249.41 km (w terenie 5415.28 km; 19.87%)
Czas w ruchu:1751:02
Średnia prędkość:15.56 km/h
Maksymalna prędkość:41.70 km/h
Suma kalorii:56985 kcal
Liczba aktywności:637
Średnio na aktywność:42.78 km i 2h 44m
Więcej statystyk
  • DST 27.28km
  • Teren 12.50km
  • Czas 01:41
  • VAVG 16.21km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

32: Czyżby ostatnia wycieczka tej jesieni?

Piątek, 7 listopada 2025 · dodano: 08.11.2025 | Komentarze 4

Trochę mi w drodze powrotnej zaczęły marznąć paluszki. Oj chyba powoli kończą się długie dystanse i będę jeździć tylko blisko domu. W lesie rdzawo i pięknie.











  • DST 26.19km
  • Teren 18.00km
  • Czas 01:50
  • VAVG 14.29km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

31: Jesiennie do lasu

Czwartek, 23 października 2025 · dodano: 24.10.2025 | Komentarze 5

Termos z kawą i kółeczko po lesie żyrardowskim przed kolejną falą deszczy. Chyba ostatnie hamakowanie w tym roku, bo potem już korzonki może zawiać. W lesie grzybiarzy więcej niż dzików. ;)










  • DST 17.51km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:15
  • VAVG 14.01km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

29: Do lasu żyrardowskiego

Czwartek, 9 października 2025 · dodano: 09.10.2025 | Komentarze 2

Takie sobie kółko po lesie dla przewietrzenia, przy okazji zajrzałam pod moste na Pisi, czy moja skrzynka siedzi na miejscu i jest ok. Po prostu od 3 lat nikomu się nie chciało wejść pod most. ;)








  • DST 36.30km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:16
  • VAVG 16.01km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

27: Do Grodziska po książki

Czwartek, 25 września 2025 · dodano: 25.09.2025 | Komentarze 2

Ostatnio trafiłam na cda na stary serial z lat 70/80 o Szerlocku Holmsie i postanowiłam sobie odświeżyć dawno czytane kryminały. Biblioteka w Grodzisku okazała się dobrze wyposażona, więc wzięłam na poczatek dwa tomy (postanowiłam przeczytać serię od nowa, ale tym razem chronologicznie w kolejności pisania). Droga wiodła mordewindem i nieźle mnie ściachało, aż musiałam chwilę posiedzieć w bibliotece, a potem w parku na słoneczku, by odsapnąć i przegryźć małe co nie co. Za to powrót bajkowy, wiatr wręcz pchał mnie do domu. Trasa nudna i szybka wzdłuż Jaktorowskiej, to nawet nie robiłam zdjęć. W parku udało się znaleźć jednego mikrusa, na którego polowałam od dawna, ale zawsze ktoś się kręcił w okolicy. Tym razem chłód wygonił fanów ławek i stolików - mogłam zatem bez strachu zająć się poszukiwaniami.





  • DST 27.92km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:39
  • VAVG 16.92km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

26: Szybki myk do torów kolejowych i z powrotem

Środa, 24 września 2025 · dodano: 24.09.2025 | Komentarze 4

Sprawdzenie czy dwie skrzynki są na miejscu. Jedna była, druga niestety chyba padła ofiarą jakiegoś buldożera. Wrzuciłam jakąś reaktywację, ale że Tomi chce ją reaktywować porządnie, stanowi tylko coś w rodzaju zastępczego pojemnika. Na wiadukcie wypiłam herbatkę i zjadłam serek waniliowy. Wtedy trochę jakby zaczęło się robić chłodniej i postanowiłam wrócić do domu przed zachodem słońca. Cieplej zrobiło mi się dopiero w granicach miasta. 






  • DST 18.05km
  • Teren 1.20km
  • Czas 01:09
  • VAVG 15.70km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

24: Do lasu międzyborowskiego

Niedziela, 7 września 2025 · dodano: 07.09.2025 | Komentarze 3

Meteorowi pękło koło w rowerze, więc wrócił wcześniej niż planował... biedny rowerek, czeka go pobyt w rowerowym szpitalu. Meteoru nic nie jest, a ja zostałam namówiona, bym pojechała gdzie bądź. Chcieć mi się nie chciało po wczorajszych wojażach, ale w końcu się zebrałam. Wzięłam ze sobą podwieczorek i podjechałam do resztek szałasu Mariana podrzucić jakiegoś fanta do skrzynki Kluski. Trochę była ścinka w okolicy, ale brzoza keszowa przetrwała tak samo jak drzewo dobrych pomysłów. Głaz też na miejscu. Okolica wyglądała jednak dość przygnębiająco i postanowiłam podjechać na pobliską łączkę z widokiem na wał cmk z pendolino. Nawet rzeczywiście kilka przejechało. Rozbiłam sobie hamak i odpoczywałam, aż wyszło słońce i po 15 minutach przewiesiłam się do cienia. Mimo września i godziny 17+ nadal było za gorące. No a potem do domu na kolację. Poza tym w okolicy zaczął jeździć quad i irytująco bzykał. Za to nie bzykała ważka, która mi usiadła na dłoni. Niestety jedną ręką nie umiem robić zdjęć telefonem, więc musicie mi uwierzyć na słowo. Malutka. :)



Łączka





  • DST 60.67km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:44
  • VAVG 16.25km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

23: Cyklogrobbing keszowy

Sobota, 6 września 2025 · dodano: 07.09.2025 | Komentarze 1

Tym razem postanowiłam pojechać do Kurdwanowa i okolic, by odwiedzić kilka dawno nie odwiedzanych cmentarzy wojennych. A przy okazji luknąć na kościół i sprawdzić skrzynkę przy nim, bo coś ostatnio było parę nieznalezień. Z planu mi wyszło, że powinno mi to zająć 60km, ale postanowiłam jechac na skróty przez Czerwoną Niwę. Finalnie wyszło własnie tyle, ile miało być, czyli tamta trasa chyba by wyszła dłuższa. Skracałam jak się dało, ponieważ wyruszyłam późno, o 15. Robiłam też mało postojów, właściwie tylko przy cmentarzach i kościele, przez co trochę mi dokuczał kręgosłup, a w drodze powrotnej jeszcze brzuch... na szczęście wszystko minęło. Po drodze zajrzałam też do Guzowa, ale już nie podjechałam pod pałac od frontu, za mało czasu. Kultowy sklep w Czerwonej Niwie nadal działa, jakby ktoś był zainteresowany. ;)
Za Czerwoną Niwą zaczęło się robić jakby mokrzej, ale jeszcze nie padało. Widziałam jednak, że im jadę bardziej na zachód, tym bliżej są ciemne ołowiane chmury. Z cukru nie jestem, więc jechałam dalej. Najpierw podjechałam na cmentarz w Kurdwanowie by sprawdzić jak się miewa skrzynka Meteora. Miewa się dobrze. Te słoiki oklejone izolacją są jednak wieczne. Cmentarz trochę zarasta trawą, ale dodaje mu to uroku, o ile można tak powiedzieć. Kościół też zarasta, drzewkami. Kiedyś tu rosły śliczne topole, lecz niestety je wycięto. Dziś rosną inne gatunki. Nawet wydaje się, że już rzucają cień. Skrzynka kościelna niestety zaginęła, wrzuciłam reaktywację i pojechałam dalej reaktywować jedną swoją skrzynkę, co była zawieszona od łohoho wielu lat. Miejscówka się była rozpadła, a nowej nie bardzo było. Postanowiłam podjechac, żeby sprawdzić jak tam drzewa, może jakaś dziupla się pojawiła. I owszem, powstała jedna idealna w drzewie za cmentarzem. Tu już padało konkretnie, wilgotność 400%, taka gruba mżawa. Ale też wiało, więc jak się schowałam za drzewem i wałem od cmentarza, to nie było najgorzej. Podjechałam na pobliski przystanek, zjadłam trochę prowiantu i postanowiłam wracać. Ale inną trasą, przez dwa inne cmentarze ze skrzynkami Meteora. W jednej była reaktywacja. Reaktywację znalazłam. Być może skrzynka Meteora gdzieś tam jest, ale nie udało mi się jej wygrzebać. Może za głęboko wpadła w próchno? Tu jeszcze sporo mżyło, ale liczyłam na mniej wody po wykręceniu na wschód. I rzeczywiście, przy kolejnym cmentarzu było już zupełnie sucho, jakby w ogóle tu nic nie padało. Trochę się wystraszyłam, że porządki na cmentarzu wycięły skrzynkę, ale nie, wszystko w porządku. Zaczynało się powoli ściemniać, więc znowu nie zrobiłam dłuższego postoju i zaczęłam rypać do domu. Tu właśnie się na mnie to zemściło, bo rozbolał mnie brzuch. Jechałam więc wolniej, ale licząc, że może przestanie. I faktycznie, po 20 minutach przeszło i już na luzie, choć po ciemaku, dojechałam do domu. Bateria w lampce solarnej trochę osłabła, trzyma niewiele ponad godzinę.

Koniki w Sokulach, bo oczywiscie zapomniałam skręcić przed Sokulami i nadrobiłam to dopiero za dworkiem.


Pałac w Guzowie

Cmentarz na przeciwko pałacu. On jest chyba nawet okeszowany, ale jakoś multakowo? Nie pamiętałam kryjówki, więc nie szukałam.

Kapliczki i krzyże w Woli Miedniewskiej, bo znowu źle skręciłam i za późno się zorientowałam. ;)


A to już Czerwona Niwa

Cmentarz i kościół w Kurdwanowie


Papa

Trochę wyglądała jak tirówka przy szosie ;)

Mogiła wojenna w Gradowie

To chyba Sucha albo któryjś z jej dopływów i mostek z chmielem.


Cmentarz, który kiedyś wspólnie ze znajomymi odkrzaczaliśmy, a raczej prowadziliśmy nierówną walkę z tarniną.



I drugi odkrzaczony cmentarz, ale to już bez mojego udziału.




Pradziadek :)

Ładny krzyż w drodze powrotnej, gdzieś za Kurdwanowem i przed Czerwoną Niwą. Dalej nie robiłam zdjęć, bo było za ciemno.

  • DST 52.70km
  • Teren 9.00km
  • Czas 03:16
  • VAVG 16.13km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

22: Reaktywacyjna cmentarna ewangelicka

Niedziela, 31 sierpnia 2025 · dodano: 31.08.2025 | Komentarze 3

Dziś miałam jakiś fartowny dzień. Szukając kesza znalazłam działającą latarkę, kesza zresztą też znalazłam. Pojechałam zreaktywować skrzynkę po 11 latach od archiwizacji. Trochę był wcześniej problem z ukryciem, na sąsiedniej posesji chyba ktoś zamieszkiwał, trzeba było skradać się jak złodziej. Tym razem okazało się, że budynek za cmentrzem w międzyczasie zmienił się w ruinę (zresztą przyjemny urbexik), a na samym cmentarzu przeprowadzono drobne prace naprawcze i postawiono drewniane krzyże. Bardzo się cieszę, że ktoś o niego chociaż prowizorycznie dba.
Trasa nudna do bólu, wzdłuż Jaktorowskiej, bo to najszybciej. Odbiłam w Grodzisku w kierunku wukadki i tam się miotałam po różnych bocznych dróżkach i ścieżkach, żeby trochę skrócić trasę. Ale że nie było aż tak gorąco jak na poprzedniej wycieczce, to wracałam już na luzie zygzakami. Wpadłam też do Dworku Chełmońskiego i nowego parku wokół. Całkiem ładnie to wygląda i mimo niedzieli nie było tłumu. I tak w sumie dotarłam do domu koło 17, mimo że wyjechałam dużo później niż na wycieczce brwinowskiej. Postoje były krótsze.


Kucyki gdzieś między Jaktorowem a Grodziskiem


Kapliczka pod wukadką


Cmentarz


Urbeksik


Koparka na sąsiedniej działce.

Dworek Chełmońskiego




Dąb okeszowany, znalazłam przyzwoitą reaktywację i dorzuciłam drobny fant.


  • DST 30.52km
  • Teren 20.50km
  • Czas 02:10
  • VAVG 14.09km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

20: Keszowa wycieczka do lasu

Poniedziałek, 25 sierpnia 2025 · dodano: 25.08.2025 | Komentarze 5

W trakcje jazdy pomajtały mi się kilometry w terenie i doszłam do wniosku, że łatwiej będzie policzyć ile było asfaltów, bo zdecydowanie mniej. ;)

Postanowiłam podjechać w jedno miejsce z bajorkiem, które od lat mi wisi na mapie i jakoś nie ma okazji tam podjechać, bo nigdy nie jest po drodze. A chciałam sprawdzić, czy da się tam założyć skrzynkę, bo okolica wydaje się być mało ruchliwa i może w bajorku nawet jest woda. Okazało się, że w bajorku jest wody o wiele więcej niż na zdjęciu lotniczym, co było dla mnie miłą niespodzianką. Trawa trochę mokra po deszczach, ale za to wyszło słońce, więc mam nawet dobre zdjęcia. W ogóle jak wychodziłam z domu, to padał lekki kapuśniaczek i byłam psychicznie nastawiona raczej na jazdę w mżawce. Nawet nie wzięłam okularów od słońca, bo po co. Okazało się, że słońce wyszło 20 minut później... no szlag. Na szczęście większość trasy biegła lasem i jakoś moje biedne oczy nielubiące światła przeżyły. Potem znowu pojawiło się więcej chmur i już było ok, a poza tym wracałam tyłem do słońca i już mi tak nie wadziło.

Trasa klasyczna przez las żyrardowski i Sokule a potem na wprost i w lewo. Jako że przy bajorku mi stuknęło koło 11km, uznałam, że to trochę mało i postanowiłam się wybrać przez piochy i dziurdzioły do mogiłkowej skrzynki Meteora, by sprawdzić, czy skrzynka nie potrzebuje serwisu (od ponad roku nie było znalezień). Słusznie, że pojechałam, bo logbook był mocno wilgotny. Podsuszyłam go w resztkach słońca, dopiłam owocową herbatę z termosu, posiedziałam chwilę przy mogile i do domu. Ponoć daaawno temu jeszcze zanim tu była mogiła wojenna, na górce stała pustelnia. Ciekawe miejsce.





Skrzyżowanie tabliczkowe

Bajorko i uciekające kaczki.








Mogiłka





  • DST 43.03km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:34
  • VAVG 16.76km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

19: Serwisowa wycieczka kapliczkowa

Piątek, 22 sierpnia 2025 · dodano: 22.08.2025 | Komentarze 6

Rok temu znalazcy skrzynki stwierdzili, że znaleźli ją rozwaloną i niewiele po niej zostało. Zdziwiłam się, bo skrzynka była głęboko, ale uwierzyłam na słowo i nadeszła kolej na reperację. Na miejscu okazało się, że skrzynce nic nie jest, cała i zdrowa, tylko logbook wilgotny, więc w sumie dobrze, że przyjechałam, to podmieniłam na suchy, a stary poszedł do suszenia lub archiwizacji (jeszcze nie zdecydowałam).
Trasa nudna, na skróty poleciałam szosami i wiejskimi DDRami obok Suntago, bo mimo niższych temperatur lampa była konkretna i do tego silny boczny wiatr. Po drodze do kapliczki nie zrobiłam ani jednego zdjęcia, jadąc głównie pod słońce, ale coś tam fotnęłam w drodze powrotnej, która tylko na paru odcinkach różniła się od trasy "do". Oprócz skrzynki kapliczkowej sprawdziłam też jedną esełkową po drodze, ale tej nic nie dolega, tylko zarosła drzewami, więc jest lepiej ukryta niż gdy ją zakładałam.






Po drodze robiłam sobie krótkie postoje na bananka i picie, raz nawet w ładnym młodniku brzozowym. :)

Jadąc szosą podjechałam i pod pomnik, przy okazji sprawdzając, czy może da się tam założyć skrzynkę... ale nadal nie bardzo jest gdzie, a okolica zaśmiecona nieco odstrasza. Za to gratis pogryzły mnie czerwone mrówki przeciwpancerne, które są tam wielkie jak słonie i niemożliwie żarłoczne.