Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48635.61 kilometrów w tym 8056.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2013

Dystans całkowity:438.28 km (w terenie 72.45 km; 16.53%)
Czas w ruchu:25:43
Średnia prędkość:17.04 km/h
Maksymalna prędkość:31.20 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:39.84 km i 2h 20m
Więcej statystyk
  • DST 66.41km
  • Teren 19.00km
  • Czas 03:56
  • VAVG 16.88km/h
  • VMAX 31.20km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Jak te dwa łosie po sajgonkach

Sobota, 7 września 2013 · dodano: 07.09.2013 | Komentarze 3

Celem trasy było dojechanie do Grodziska i pokręcenie się po okolicy. Odwiedziliśmy kilka miłych miejsc pt. krzaki ze starymi samochodami, krzaki z żabami i ptakami (no i pokaźny trawniczek oraz kanie), krzaki z kładką, krzaki z ruiną perfumerii, krzaki z rowem przeciwczołgowym (dla odmiany te ostatnie bez skrzynki) i piaskownica na wydemce ze skrzynką. I jeszcze zajefajne przedszkole z pajacykami. A ja cały czas głodna. Co prawda mieliśmy placki z jabłkami, ale chyba ostatnio jestem jakas niedożarta, bo mi było mało. I tu dochodzimy do historii z łosiami.
Pół drogi mędziłam Meteorowi, że jestem głodna i zjadłabym jakąś chińszczyznę, najlepiej sajgonki z takiego super pysznego baru pod naszym domem. Żeby nie latać tam i nazad - miałam podjechać do baru, złożyć zamówienie i podjechać do domu zostawić rower i potem na spokojnie odebrać żarcie (dostawa 2zł, a bar blisko, to co będę się wygłupiać i płacić). Zatem gdy podjechaliśmy do budynku z barem, ja skręciłam doń a Meteor prosto pojechał przez skrzyżowanie i do bloku. Zostawiłam rower przed barem i zajęłam się zamawianiem. Trochę czekałam, bo jakieś duże zamówienie było i wszyscy byli zajęci. W końcu zamówiłam i podjechałam pod dom. Wniosłam rower na trzecie piętro i zdziwko. Jak to nie ma Meteora? To gdzie do cholery jest? Ostatni raz widziałam go 200m od bloku! Gdzie on pojechał? Nic mi nie mówił... wtem dzwoni komórka. Rzucam się do sakwy, odbieram, a tu się okazuje, że Meteor zapomniał o moich sajgonkach i opcji z barem, nie zapamiętał gdzie mnie ostatni raz widział i pojechał po trasie mnie szukać, czy nie miałam jakiegoś wypadku i tak dalej. Jeny, ale się bidol nadenerwował. Ja na szczęście krócej, bo tylko tyle ile grzebałam w sakwie.

Jak te dwa łosie, na prostej drodze się zgubimy ;)