Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48819.95 kilometrów w tym 8106.56 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 24.70km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:49
  • VAVG 13.60km/h
  • Kalorie 543kcal
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

125/365 Z Kluską i Meteorem spotkać babcię EL.

Niedziela, 4 maja 2014 · dodano: 05.05.2014 | Komentarze 12

Wyprawa była ambitna. Szykowaliśmy się na nią od tygodnia, ale mieliśmy problemy natury organizacyjnej. Pogoda też nie chciała współpracować. W końcu padło na ostatni dzień majówki. Prognozy pomyślne. Rano słońce, potem ziąb, ale bez deszczu. Zimna się nie boimy, to jedziemy. Plan był taki, że najpierw jedziemy pociągiem do Ursusa i stamtąd do mieszkania wujka we Włochach, na drugie śniadanie i drzemkę. A przy okazji ja na bagażniku wiozę składany wózek, który tam zostawimy (wszystko przez to, że Klusię nie umie samo zasnąć, tylko trzeba jej puścić bajkę). Po drodze złupiliśmy jeszcze jedną skrzynkę geocache.

Na miejscu okazało się, że do butelki nie zamontowaliśmy antykolkowej wkładki i niemal cała jej zawartość wylała się na suche ubrania na zmianę. No szlag. Na szczęście dobra pogoda, to podsuszyło się je na balkonie. Na szczęście najwięcej wilgoci przejęła sama torba. Dobra dobra, a tu trzeba spać. A guzik, Klusce spać się nie chciało. W końcu zdrzemnęła się na 10 minut i obudziła zaraz po tym, jak ją przełożyłam do łóżka. Niebyło co ją usypiać drugi raz. Daliśmy jej obiad, sami z nią podjedliśmy tortellini i postanowiliśmy jechac dalej. Po drodze parę skrzynek, nawet minęliśmy paru geokeszerów, ale nie chcieli się przyznać, że szukają skrzynki. To podjęliśmy ją po chwili, gdy oni sobie poszli. Dojechaliśmy na umówione spotkanie na Polu Mokotowskim lekko spóźnieni.

Przy okazji babcia EL się zgubiła po drodze z metra do parku, bo parki wg niej były wszędzie i nie wiedziała, do którego iść. Ale ją w końcu namierzyliśmy. Klusię zaakceptowało babcię od razu (widziały się drugi raz w życiu Kluski, a pierwszy od 21miesięcy). Po pół godzinie zrobiło się zimniej i postanowiliśmy się zbierać, zwłaszcza że czekała nas reaktywacja skrzynki Meteora na Powiślu. No to w drogę. Mieliśmy 1 godzinę 20 minut. W sumie sporo, ale jak się policzy skok do tęczy na pl. Zbawiciela (nareszcie udało mi się ją sfocić niespaloną), potem dłuższy postój przy Schodach Odeskich, bo najpierw Meteor pogłębiał dziuplę, a potem Kluska ciągała nas po schodach 2x tam i z powrotem, i byłoby jeszcze ze 3x, gdybyśmy jej nie wcisnęli na fotelik i nie odjechali, a jeszcze potem okazało się, że kasy na górze na Powiślu są zamknięte, a biletomat nie działa. Na szczęście działał drugi, na peronie, ale przez to nadłożyliśmy drogi po schodach.

Ale to nie koniec.

Wsiadamy do pociągu, jedziemy, postanawiam w okolicy dworca zachodniego przewinąć Kluskę. Jestem w trakcie, a tu się okazuje, że zmieniamy pociąg, bo nasz się ponoć zepsuł i mamy się przesiąść do podstawionego na tym samym peronie. No szlag! Wyskoczyliśmy z pociągu, ja z Kluską pod pachą, z zużytą pieluchą w drugiej ręce (udało się zutylizować w koszu na peronie), Meteor poleciał z rowerem szukać przedziału (druga jednostka była zmodernizowana, więc tam trudniej o miejsce dla roweru), a potem jeszcze po mój rower, bo ja pilnowałam Kluski. 

No i ta cała akcja spowodowała, że spokojne dziecko się rozbudziło i zaczęło szaleć po pociągu i zwiedzać wszystko prócz toalety. Trochę nas przeczołgała i upiornie zmęczona usnęła nam tuż przed domem, można powiedzieć na ostatnim okrążeniu (ja w tym czasie pakowałam swój na półpiętro w klatce schodowej).




Komentarze
lavinka
| 21:51 wtorek, 6 maja 2014 | linkuj A czasem nawet wychodzą cechy sąsiadów ;)
oelka
| 21:19 wtorek, 6 maja 2014 | linkuj Od czasów Mendla wiadomo, że cechy dziadków wychodzą u wnuków, wobec tego wasz wygląd i wzrost jest prawidłowy.
lavinka
| 20:00 wtorek, 6 maja 2014 | linkuj Może jechaliście w drugim przedziale bagażowym :)
Gość | 19:59 wtorek, 6 maja 2014 | linkuj Ja też musiałam się przesiadać z pociągu do pociągu w niedzielę, na zachodnim, więc pewnie jechaliśmy tym samym:) szkoda, że się nie spotkaliśmy:)) pozdrawiam! Aneta
lavinka
| 16:22 wtorek, 6 maja 2014 | linkuj Po rodzinie taty i po pradziadku ze strony mamy. Tata miał 182cm, ja mam 178. Trochę za dużo, jak na samego tatę. Mój pradziadek miał 190cm wzrostu, przed wojną był wielkoludem. Jego córka, moja babcia - urosła malutka, ale ja i mój cioteczny brat porośliśmy wysocy. Ja to jeszcze mogłam się wykpić tatą, ale jego rodzice mieli 155 i 170cm, a on już w liceum się w drzwiach nie mieścił. Więc u niego to na pewno geny pradziadkowe. Zresztą oboje mamy długie nosy po pradziadku (nasi rodzice mieli krótkie). U mnie w rodzinie to norma, być podobnym do dalszej rodziny, a nie do rodziców. :)
Gość wariag | 15:48 wtorek, 6 maja 2014 | linkuj Lavinko a po kim Ty taka długa jesteś? Po mamie chyba nie ;)
lavinka
| 13:52 wtorek, 6 maja 2014 | linkuj @Yurek - tylko niecałą godzinę pociągiem, ale mama się gubi na dworcach, więc trzeba jej pomagać. No i broni się przed podróżą do nas rękami i nogami. Nie walczę z tym, pomaga nam na inne sposoby. Grunt, że się polubiły z małą. :)
yurek55
| 08:05 wtorek, 6 maja 2014 | linkuj Sądząc po częstotliwości spotkań, babcia za granicą mieszka, tak?
Gość wariag | 07:51 wtorek, 6 maja 2014 | linkuj Jak na drugi raz widzenia się z babcią EL komitywa "po byku'' jak widzę :) Widać że przypadły sobie do gustu.
lavinka
| 21:22 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj A te popsute pociągi to standard wycieczkowy Kluski, przynajmniej babcia tak twierdzi. Zawsze jak wracali z wujkiem i Kluską z Warszawy, to utykali na peronie, bo się psuł jakiś pociąg :)
meteor2017
| 21:19 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj No i w tym ostatnim pociągu Klusce już odwalało, bo była jednocześnie zmęczona i rozbudzona...
meteor2017
| 21:17 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj A zaczęło się pechowo dzień wcześniej, gdy Kluska wylała cały kompot (i musiałem na wyjazd gotować drugi) szczęśliwie nie tłukąc dzbanka, a Ty potłukłaś deskę do krojenia ;-)

Warto dodać, że z butelki wylał się kompot, przez co mieliśmy płynów na styk (na szczęście było chłodno i starczyło), a Kluska nie chciała jeść mleka z innych butelek, więc musieliśmy dać jej jeść w tej owijając ją w pieluszkę. Ponadto zapomnieliśmy płyty z Allo Allo który to serial wpływa na Kluskę usypiająca, a na Youtubie znaleźliśmy tylko jeden odcinek po angielsku i puściliśmy jej co innego (Potema) i przez to pewnie trudniej było ją uśpić, co się w końcu nie udało.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa yjest
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]