Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48635.61 kilometrów w tym 8056.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 69.52km
  • Teren 5.00km
  • Czas 05:01
  • VAVG 13.86km/h
  • VMAX 34.50km/h
  • Kalorie 1526kcal
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

206/365 Nocnyrower latający

Sobota, 26 lipca 2014 · dodano: 27.07.2014 | Komentarze 4

Latający, bo ciągle nad naszymi głowami coś latało. Głównie lądowało lub startowało. To dlatego, że krążyliśmy wieczorem i nocą w okolicy Okęcia. Najpierw pociągiem do Zachodniej (do Pruszkowa towarzyszył nam bardzo sympatyczny starszy pan ze składakiem Wigry 3), a potem już sami wędząc się w rozgrzanym wnętrzu wagonu. W ogóle wagon jakiś dziwny. Zamiast drzwi i siedzeń miał dwie poziome rurki, które przeszkadzały w manewrowaniu rowerami przy wsiadaniu i wysiadaniu tak prawie tak samo, jak robią to zazwyczaj drzwi. Nie wiem co za kretyn to wymyślił.

Jazda z 26/27 lipca ale wrzucam jako jedną wycieczkę, bo jechaliśmy bez spania.

Najpierw pokręciliśmy się po starych peronach Warszawy Zachodniej i podjechaliśmy do bunkra w krzakach. Potem przez peron ósmy (d. Warszawa Wola) dojechaliśmy na Odolany, potem przez tunel do Włoch i dalej w kierunku dworca Aleje Jerozolimskie. Po drodze spotkaliśmy pluszowego hipcia i Myszką Miki. Czas operacyjny szukania skrzynki na stacji:25 minut. Wszystko przez działania maskujące i ludzi, co usiedli nie na tej ławce co trzeba. Ale w końcu udało się podjąć i odłożyć. Następnie udaliśmy się do glinianki fajansowej, która okazała się być bardzo suchą glinianką. Zaorali ją. Wybierałam się tu milion razy i jakoś nie wyszło, a jak się wybrałam, to ani skrzynki (kiedyś chciałam ją założyć, ale ktoś mnie ubiegł), ani glinianki, w ogóle pechowe miejsce. Potem myknęliśmy do ciuchci za płotem i zaczęło się robić coraz ciemniej. Już o szarówce dojechaliśmy do podstawy działka przeciwlotniczego (szczegóły u Meteora), a tuż nad nami przeleciał chyba czwarty samolot tego dnia. Przez coroczny remont pasa startowego w tym okresie samoloty latają nad Włochami.

I w zasadzie od tej pory trafialiśmy głównie na kesze okołolotniskowe. Pod jednym z nich zaczepił nas pan o papierosa, lecz my, na granicy eko-sreko, nie używamy takich dopalaczy w życiu codziennym. Kawa z termosu doskonale je zastępuje ;) Byliśmy też na odnowionym pomniku katastrofy lotniczej z roku 1980 (ten lot, w którym zginęła Anna Jantar), kiedy to samolot nie zdołał wylądować i spadł na fort Okęcie. Do samego fortu ciężko się dostać, bo jest w rękach prywatnych. Jakieś parkingi i diabli wiedzą co. Dla odmiany sąsiedni fort Zbarż jest częściowo rozjechany przez trasę s79, ale dzięki temu można wejść na jego dach z wiaduktu. Gorzej z wchodzeniem do środka. Tylko zimą, jak wodę skuje lód, bo fosa całkowicie wdarła się do pomieszczeń koszarowych. Latem nawet wpłynąć kajakiem trudno, poziom wody jest bardzo wysoki. Byliśmy tego dnia w okolicy dwa razy, nocą za ciemno, ale o świcie dało się ciut go sfocić.

Krążyliśmy jeszcze trochę po Służewcu i Ursynowie, bo było blisko, ale w ten sposób nie zdążyliśmy na pierwszy pociąg do Żyrka. Ursynów, odkąd jest zarośnięty, sprawia bardzo przyjemne wrażenie. Niestety jest otoczony bardzo głośnymi i szerokimi ulicami. Kawa w nowym parczku przy Kopie Cwila (zlikwidowano menelskie ogródki działkowe), kilka nieznalezionych skrzynek i jedziemy znów do Włoch. Jakoś tak wyszło, że do Zachodniej będzie mniej wygodnie dojechać. Na dworcu we Włochach okazuje się, że do pociągu mamy godzinę. Jeeeeny, tyle czekania. Ale przyjeżdża pociąg do Grodziska i namawiam Meteora na przejażdżkę kawałek do przodu. A po drodze dochodzimy do wniosku, że nie ma co czekać na nasz pociąg do Żyrka, bo szybciej będziemy rowerami. Co prawda główną szosą, ale wcześnie rano i w niedzielę, ruch nie powinien być duży. Przy okazji odkrywamy kolejne donice z kwiatami w Grodzisku. Jak na poziom alzacki - jakieś pół kwiatka. Kwiatki powinny być jeszcze w każdym oknie i na każdej latarni w promieniu kilku km, żeby zarobić więcej niż jeden kwiatek.

Docieramy pod dom, a na trawniku pasą się poranne kawki ;)




Komentarze
lavinka
| 13:50 wtorek, 29 lipca 2014 | linkuj A racja. Zapomniałam, bo głównie przejeżdżaliśmy w poprzek. Gdzie by człowiek nie pojechał, tylko ta kolej i kolej. Grunt, że tym razem nie esełka ;)
meteor2017
| 13:32 wtorek, 29 lipca 2014 | linkuj I wąskotorówka z Sochaczewa do Wyszogrodu (stacyjka, tory i mostek), i jednotorówka do Sierpca i przejazd przez wąskotorówkę w Mławie...
lavinka
| 13:03 wtorek, 29 lipca 2014 | linkuj Kolei prawie już nie zauważam. BTW ostatnia wyprawa na północ miała mało akcentów kolejowych. Tylko jeden parowóz i osiedle przytorowe. No i dworzec w Mławie. I powrót pociągiem do domu. Ale poza tym same zadupia i bunkry ;)
meteor2017
| 12:41 wtorek, 29 lipca 2014 | linkuj W sumie nie tylko lotnicza, ale też mocno kolejowa wyszła nam wycieczka... ale kolejowych mamy sporo, więc ten akcent lotniczy wylądował w motywie przewodnim :-)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa miona
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]