Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48819.95 kilometrów w tym 8106.56 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 91.38km
  • Teren 18.50km
  • Czas 05:25
  • VAVG 16.87km/h
  • VMAX 36.20km/h
  • Kalorie 1891kcal
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pora na kanapiora

Sobota, 25 kwietnia 2015 · dodano: 26.04.2015 | Komentarze 15

Jak do tej pory najdłuższa wycieczka w tym roku. Zapowiadała się na krótszą, ale na początku jechaliśmy dookoła po parę keszy i jeszcze przed Kampinosem przebiliśmy 30km. A potem jeszcze długo zwiedzaliśmy bagna i wydmy, kadry atakowały przede wszystkim na tych pierwszych. Musiały nadrobić brak komarów. W wodzie natrafiłam nawet na pewne żyjątka udające patyczki. Co to?

Wpierw jednak odwiedziliśmy opuszczone gospodarstwo za torami linii sochaczewskiej, na ogrodowym ganku spożyliśmy pierwsze w tym dniu kanapiory, ale wcześniej zjadłam bułkę z jabłkiem. Jazda na dłuższe dystanse powoduje, że człowiek ma spore wydatki kaloryczne, zwłaszcza jak jest ciepło, więc na każdym postoju musieliśmy dożerać, co Tomi miał w sakwach. Kanapiory były z dżemorem lub serem. Dżemo r zdaje się brzoskwiniowy, żółty w każdym razie. Tu też znaleźliśmy świeżego kesza, ale byliśmy drudzy przy skrzynce. Ubiegła nas samochodowa ekipa Dombiego z synami i Werroną. Żeby złapać FTFa, chyba musielibyśmy wstaćo szóstej. Noł łej!

Po opuszczeniu gospodarstwa dowlekliśmy się do kościółka w Kampinosie i dalej do Granicy. Tu zostawiłam mobilniaka, który mi zalegał na biurku. I w las. Kwietniowe bagna są piękne, soczysta zieleń, woda, która jeszcze nie zaczęła pachnieć zgnilizną i wszędzie węże, które wpadają pod koła. A przynajmniej próbują. znaleźliśmy też reper (na trasie nieistniejącej kolejki wąskotorowej plus podkład kolejowy, plus obrośnięty mchem inny słupek geodezyjny) i parę wysiedlonych wsi, a raczej ich resztek w postaci piwnic i fundamentów. Lepiej zachowane piwnice zamieniono w hotele dla gacusiów i nie można do nich wejść.

Robiło się coraz cieplej i nawet pobyt nad kanałem Łasicą nas nie ochłodził. A mogłam włożyć sandałki!

Na odchodnym udało się jeszcze sfocić bocianka na słupie i pognaliśmy krótszą trasą do domu.  W rejonie 60 kilometra miałam mały kryzys, ale jak to kryzys, szybko minął i 10km dalej jechałam w miarę normalnie, choć pod wiatr, któremu się pomyliło, że miał zelżeć, a w zamian nas zelżył. 

Dotarłam do domu tak wygłodzona, że zamiast się kąpac zabrałam do kieszeni portfel i pognałam do wietnamskiego baru po michę ryżu. Bar zmienił nazwę z Sajgon  na Lili. Wzrusz, mój pierwszy, mangowy nick w internetach, który z czasem zmieniłam na bardziej rozpoznawalny. Za często byłam mylona z różnymi Lilithami, które z azjatyckim imieniem Lili nie mają wiele wspólnego (naprawdę takie imię istnieje). Poza tym obsługiwał mnie chyba syn (lub inny krewny) właściciela ze swoim synkiem, który gadał pół na pół po polsku i po wietnamsku. Azjatyckie języki zawierają bardzo mało spółgłosek, za to mają milion rodzajów samogłosek, więc jestem świadoma, że pewnie połowy nie usłyszałam. Ale mowa wietnamskiego chłopca bardzo mi przypominała język Kluski. Ona też rzadko używa spółgłosek ;)

Wszystkie zdjęcia w  albumie wiosennym pod odpowiednią datą.
Film z wycieczki:






















































Komentarze
Gość wariag | 17:28 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj Mam nadzieję, że nie na bazie tej jagody owa jagodzianka ;)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pokrzyk_wilcza_jagoda
meteor2017
| 16:48 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj Chruściel na deser się nie nadaje, ani na zagrychę...

A co do chrustu, to możemy się zrewanżować jagodzianką :-)
Gość wariag | 16:42 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj Ej, no, Kongresowiaki Wy mata swoje faworki więc ostawta galicyjski chrust w spokoju. Macie swojego Chruściela, powinno Wam wystarczyć ;)
http://www.powstanie.pl/?ktory=36
huann
| 15:51 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj No i chrusty są doskonale spalane jako paliwo na różnych rowerowych wyrybkach!
meteor2017
| 15:41 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj Myślę że na chrust ryby lepiej biorą... a na pewno większe
lavinka
| 15:39 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj Jak guglałam chruściki, to było pierwsze, co mi wyskoczyło. Edytnęłam wpis i dodałam film (na górze) czyli pokaz slajdów picasowy.
meteor2017
| 15:38 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj Na Ostatki koniecznie nie mizerne tyci tyci chruściki, ino wypasione i wytłuszczone chrusty
http://www.ciasta.net/faworki-chrust.php
huann
| 15:33 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj Rany Boskie ile chruścików! Odliczając weekendy i święta państwowo-kościelne - naq każdy dzień w roku przypada jeden chruścik! Trzeba koniecznie opracować roboczy kalendarz chruścikowy, z uwzględnieniem odmiany, której jest 4 razy mniej niż pozostałych. Będzie patronem 29 lutego ;)
meteor2017
| 14:49 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj A właśnie, chruściki... nie mogłem sobie przypomnieć ich nazwy. U nas najczęściej są domki z chrustu, ale widziałem też z kamyków, tudzież większych ziaren piasku

Pytanie jeszcze, które chruściki ;-)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Chruściki_Polski
meteor2017
| 14:47 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj Może nauczyła się od Wietnamczyków na placu zabaw
huann
| 14:39 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj Dokładnie - larwy chruścików, zwane przez wędkarzy w latach 80 XX wieku na środkowych Kaszubach kłódkami. Czy gdzie indziej i kiedy indziej - tego nie wiem. Wzruszyło mnie jajko z kawiorem i stara bułka, chlib.
lavinka
| 14:24 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj A już wiem, to mogły być larwy chruścików, one czasem żyją w domkach z patyków.
lavinka
| 14:23 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj p.s. Chruściki mogą pod wodą? Bo to były żyjątka ewidentnie mokre.
lavinka
| 14:22 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj Dziś na obiad mamy zupę pomidorową, a na śniadanie jedliśmy sałatkę warzywną z majonezem, polędwicę, jajka z kawiorem (to Kluska), ogórka lekko skiszonego i zagryzaliśmy starą bułką. Na rower niestety nie poszliśmy, miast od popołudnia, lało od rana. :/
huann
| 14:10 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj Te wodne żywiołki to mogą być chruściki! Bardzo dziękuję za wyczerpujący opis gastronomii - idę sobie zrobić kanapki z bułkami i chlebami oraz wszystkim.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa lupac
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]