Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48819.95 kilometrów w tym 8106.56 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 70.96km
  • Teren 14.00km
  • Czas 04:53
  • VAVG 14.53km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

W Krainie Kwitnącej Czeremchy - Podlasie 2015 - Dzień 4

Poniedziałek, 4 maja 2015 · dodano: 10.05.2015 | Komentarze 23

Tego dnia prognozy zapowiadały się pochmurne. Każdy na wakacjach marudzi, ale nie fotoamator, wiadomo, że w lekkim cieniu super wychodzi architektura i młoda zieleń, nie ma problemu ze zdjęciami pod słońce i inne takie. Między innymi dzięki pochmurnej pogodzie tak cudowne wyszły mi zdjęcia koni. Ale od początku.

Wstaliśmy rano, żeby złapać jeszcze trochę słonecznego ciepła, którego wcale się nie czuło, bo wiał chłodny wiatr. Pierwsze swe kroki, a raczej pedały skierowaliśmy w stronę sklepu z żywnością. Ale najpierw natrafiliśmy na uroczą cerkiewkę (zapewne przerobioną na kościół) z grobem secesyjnym na zapleczu. Ciekawostka. Niestety napis na kamieniu był słabo czytelny. Za to pod sklepikiem bytowała miejscowa ferajna i bohema, aż prawie dla nas, meneli podróżniczych, nie starczyło miejsca. Pozbyliśmy się śmieci, kupiliśmy wodę, bułki i jeszcze jakieś rzeczy do jedzenia, pognaliśmy dalej mijając co jakiś czas piękne, drewniane chałupiska.

Wreszcie dojechaliśmy do stadniny koni arabskich w Janowie Podlaskim. Za czasów dzieciństwa to była moja mekka, kochałam araby, fantazjowałam na temat ich fruwajacych i niepokornych dusz, no cuda wianki. Ale z tego wyrosłam i przez to nie miałam aż takiej frajdy, jaką mogłabym mieć. Ale i tak czułam się wspaniale, tym bardziej, że wypuścili część koni bliżej barierek i mogłam je lepiej sfocić. Z bliska głównie kuce, albo jakąś specjalną mniejszą beżową rasę (nie znam się, ale mi się bardzo podobała- edit: po zasięgnięciu jezyka w sieci doszłam do wniosku, że to mogły być konie biłgorajskie, ale stu procent pewności nie mam, po stadnina tych koni owszem jest, ale zupełnie gdzie indziej, może były z wizytą). Po drobnym błądzeniu znaleźliśmy też cmentarz koni.

A potem znów nadbużańskimi klimatami, wzdłuż falujących wzgórz, bo byliśmy już na Podlasiu północnym w południowej części, dotarliśmy do prawdziwych gór w Mielniku. Najpierw jednak dotarliśmy do przegrody o wilgotności 100%, na szczęście był prom kursujący do 18tej, więc mieliśmy trochę czasu. Myknęliśmy więc na punkt widokowy na styku trzech województw, podlaskiego, lubelskiego i mazowieckiego. Miłe miejsce. Przeprawa promowa tuż przy granicy z Białorusią, w Niemirowie, ale żadnego pogranicznika nie spotkaliśmy. Wioski wyglądały na wymarłe, albo leciała akurat wtedy jakiś serial. ;) Zanim wjechaliśmy do Mielnika, udaliśmy sie do małego bukra w iglastym zagajniku. Co ciekawe, jego konstrukcja nie była typowo żelbetowa, ale składała się z kamieni - rzecznych otoczaków. Ogromnych!

Czułam się tutaj, jakbym wyjechała za granicę, przyzwyczajona do płaskiego Mazowsza. W Mielniku odwiedziliśmy odkrywkową kopalnię kredy (naprawdę można nią rysować, tylko trochę się kruszy) i przypadkiem pozostałość starego cmentarza, sądząc po charakterystycznych krzyżach - prawosławnego. Byliśmy też przy ruinach kościoła na górze zamkowej i wdrapaliśmy się na zarośnięty punkt widokowy (tylko ze schodów widać rzekę). Na koniec wjechaliśmy, a raczej wpełznęliśmy przez wał morenowy na nieco wyżej położony punkt widokowy, z którego dla odmiany widok był taki sobie, ale sama drewniana konstrukcja ze schodami - bajeczna. Jak się lubi konstrukcje drewniane i potrafi docenić kunszt autora ;)

Nocleg odbył się niedaleko świętego źródełka bijącego u stóp kilku krzyży i niedaleko od pierwowzorru góry Grabarki. Mało znane miejsce i dobrze, bo nikt się nie kręcił i mogliśmy w spokoju zjeść kolację. Przy krzyżach i źródełku (które wyglądało trochę jak dół na deszczówkę) rośnie sobie cudownej urody drzewo kubeczkowe.





















































































Komentarze
lavinka
| 17:04 wtorek, 12 maja 2015 | linkuj Liski też nie, bo pożerają gąski na przedstawieniu ;)
meteor2017
| 17:02 wtorek, 12 maja 2015 | linkuj No więc, Kluska ostatnio umie machać rączkami pokazując że ptaszki latają. Na pytanie "jak robią ptaszki" Kluska macha rękami... można też ją zapytać "czy ptaszki latają" i też macha.

Ale jak ją zapytać "czy słonie latają", też macha (w sumie logiczne - Dunbo), ale na pytanie czy koniki latają też macha. Jedynie na pytanie "czy pieski latają" kręci paluszkiem "pieski nie"... ale ona tak na każda wzmiankę o pieskach i gdy widzi pieski. To po wizycie u drugiej babci, gdy piesek próbował wyżerać to co Kluska zgubiła.
huann
| 21:28 poniedziałek, 11 maja 2015 | linkuj Kraina Latającej Fikcji :D
lavinka
| 21:09 poniedziałek, 11 maja 2015 | linkuj Poza tym my tu gadu gadu, a jutro będzie coś fikcyjnego latać nad Żyrardowem :) http://zyrardow.info/news,345-12-maja-ogloszony-zostanie-alarm
lavinka
| 21:08 poniedziałek, 11 maja 2015 | linkuj Czy latają? Wszystko lata, jak się je wyrzuci z samolotu.
huann
| 20:41 poniedziałek, 11 maja 2015 | linkuj Chodzi o Klu,czy dzikie gęsi?
lavinka
| 20:27 poniedziałek, 11 maja 2015 | linkuj Domyśli się, inteligentne zwierzę je.
meteor2017
| 20:22 poniedziałek, 11 maja 2015 | linkuj Kluski obowiązkowo... tylko trzeba zawołać tatę, żeby te Kluski pofruwał. Eee, może by wyjaśnić huannowi o co chodzi? ;-)
lavinka
| 20:11 poniedziałek, 11 maja 2015 | linkuj I Teletubisie. I oczywiście Kluski też fruwają. :)
meteor2017
| 20:05 poniedziałek, 11 maja 2015 | linkuj Otóż Kluska twierdzi, że koniki fruwają... krówki też
meteor2017
| 19:48 poniedziałek, 11 maja 2015 | linkuj Spytaj Kluski czy koniki fruwają
lavinka
| 19:35 poniedziałek, 11 maja 2015 | linkuj Jak mocno zawiało z lodowca, to może i fruwali ;)
huann
| 19:22 poniedziałek, 11 maja 2015 | linkuj A wyglądali, jakby fruwali!
meteor2017
| 18:36 poniedziałek, 11 maja 2015 | linkuj I lodowiec :-)
lavinka
| 18:22 poniedziałek, 11 maja 2015 | linkuj Może faktycznie niefortunnie je nazwałam, chodziło mi nie o typowe rzeczne otoczaki, a o kamienie nieco obrobione przez wodę dawno temu. Nie wyciągnięto ich w końcu z rzeki.
meteor2017
| 11:50 poniedziałek, 11 maja 2015 | linkuj Przede wszystkim podróżowały z lodowcem i to je nieco obrobiło, woda pewnie trochę też przy topnieniu lądolodu... ale nie w rzece. Zresztą zwróć uwagę, że one często są kanciate - jedne mniej, drugie bardziej, choć nie tak jak świeżo odłupana skała (podróż setki kilometrów zrobiła swoje).

Po prostu mylisz pojęcia - rzeczne otoczaki to nie to samo co jakaś tam styczność z wodą. Samego słowa otoczaki bym się nie czepiał, ale epitetu rzeczne owszem, bo on sugeruje że były brane z Bugu lub jego doliny, a nie np, z pól na wzgórzach. To co piszesz nie sugeruje że podróżowały w różnych warunkach, tylko że podróżowały w rzece. Gdybyś napisała "kamienie polne", "głazy/kamienie narzutowe/polodowcowe" czy nawet "otoczaki polne" to by lepiej opisywało ich charakter z uniknięciem błędnych skojarzeń.
lavinka
| 21:48 niedziela, 10 maja 2015 | linkuj Nie fruwali!
huann
| 21:36 niedziela, 10 maja 2015 | linkuj Ci Biali Koniowie to nie Arabowie - to Pegazowie!!
lavinka
| 17:47 niedziela, 10 maja 2015 | linkuj No ale są okrągłe, więc jakąś styczność z wodą kiedyś miały, tu się będę upierać, inaczej miałyby ostre krawędzie. To co piszesz nie wyklucza tego co ja piszę, po prostu te kamyki dużo podróżowały w różnych warunkach. :)
meteor2017
| 17:45 niedziela, 10 maja 2015 | linkuj @lavinka - no nie do końca - morena czołowa to te wzgórza co to na nie się wdrapywaliśmy, co to na polach były takie ogromne ilości głazów i z tych pól na wzgórzach były zbierane te głazy, a nie z żadnej pradoliny.Podobnie jest na Wysoczyźnie Rawskiej, choć tych głazów jest tu nieco mniej i mniejsze.

@wariag - toteż właśnie dementuję to co lavinka pisze ;-) A co do lądolodu, to jeśli już to bardziej powódź niż rzeka... albo jakieś tsunami ;-P
Gość wariag | 14:49 niedziela, 10 maja 2015 | linkuj Całkiem przyzwoita secesja na drugiej fotce. Chyba pierwszy raz widzę takie ogrodzenie grobu.

@Meteor - ale morena czołowa też toczyła kamienie przecie, niekoniecznie muszą one być z rzeki. Zresztą lodowiec to też poniekąd rzeka tylko o innym stanie skupienia cieczy ;)
lavinka
| 14:48 niedziela, 10 maja 2015 | linkuj No ale kiedyś były rzeczne, bo leciały w prarzece z topniejącego lodowca. :)
meteor2017
| 14:37 niedziela, 10 maja 2015 | linkuj No, styk województw był jednak jakieś 200m dalej w lesie i do mazowieckiego nie dojechaliśmy.

A te głazy bukrowe, to nie żadne rzeczne otoczaki, tylko średniej wielkości polodowcowe kamienie polne z moreny czołowe (od niej też te górki), bo sporo dużo większych widzeliśmy, ale z nich się średnio muruje bukier.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ylisz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]