Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48635.61 kilometrów w tym 8056.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2009

Dystans całkowity:314.63 km (w terenie 68.00 km; 21.61%)
Czas w ruchu:23:48
Średnia prędkość:13.22 km/h
Maksymalna prędkość:28.00 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:26.22 km i 1h 59m
Więcej statystyk
  • DST 40.52km
  • Teren 8.00km
  • Czas 02:53
  • VAVG 14.05km/h
  • Sprzęt Dziuniek
  • Aktywność Jazda na rowerze

1st Warsaw Cycle Chic Ride

Niedziela, 5 kwietnia 2009 · dodano: 06.04.2009 | Komentarze 14

Trasa lavinki była nieco krótsza niż trasa Tomiego, bo do Bankowca z domu podjechała metrem, a stamtąd szybki myk na starówkę. meteor2017.bikestats.pl

Świat stanął na głowie



Było nas pięcioro,ale awaria opony wykluczyła w połowie trasy Maćka, to jechaliśmy dalej w czwórkę. Rowerzysto-nigdy nie jeździj na łysych oponach. Nigdy :)

Do tej pory mam zakwasy w środku dłoni z powodu zjeżdżania wybrukowaną Karową,a dokładniej serpentynowatym wiaduktem. A ja nie mam przedniego amora. Wicie rozumicie.

Potem był mini przystanek przy kultowym stojaku rowerowym(zdjęcie u Tomiego) a potem Wisa i syrenka. Chwilę dosłownie i myk na południe,bo jakowaś burza zaczęła się zbierać dziwo udało nam się jej uciec. Albo to ona uciekła nam.



W miedzyczasie spotkaliśmy ludzi, którzy serwowali... ale wcale nie po internecie



Potem pojechaliśmy do Portu Czerniakowskiego, okrążyliśmy go i dotarliśmy pod kultową barkę Herbatnik. Herbatnik tym razem by zupełni zamoczony w wodzie w funkcji herbaty. Myślałam,że zrobimy pinik nr 1,ale nie-pojechaliśmy przez Powiśle na gorę skarpy Wiślanej, dokładnie Agrykolą(udało mi się podjechać bez zatrzymywania się ha! Mały sukces a cieszy) i dalej wzdłuż Łazienek gdzie na chwilę zgubiliśmy Auditloga i Tomiego. Już w piecioro Traktem Królewskim dojechaliśmy do Wilanowa, a potem dalej w kierunku Powsina. I tu mała awaria owej opony, wymiana dętki i papa dla Maćka. Muszę wozić zapasowe opony, na wszelki wypadek, bo mi się przez moje zaniedbanie drużyna wykrusza :)



Dalej podjechaliśmy od tyłu do SGGW apdejt:
Aha, to nie był teren SGGW, tylko Kolegium Europejskie - Park_Natolinski
i dalej po terenowej dróżce dookoła ogrodzenia Pałacyku(za dobrze strzeżony). I w górę, na skarpę. Dalej krążenie po Ursynowie w poszukiwaniu lasu Kabackiego, który odnalazł się szybciej niż myśleliśmy, niestety bez nowych liści.

I tamże nareszcie piknik i żarcie, żarcie żarcie i picie.. herbaty oraz wybuchowego soku z granatem. A i jeszcze kawa Tomiego,ciut za mało sodka albo coś. Do jedzenia kanapki, pieczywko ryżowe, konfitury malinowe z wanilią i nieruszone w końcu herbatniki.

Po lesie jeździlismy bardziej wzdłuż niż w poprzek, atrakcja turystyczna miał być pomnik spadającego samolotu... a były nią księżniczki zaklęte w żaby, niestety nikt się z chłopaków nie dał skusić na pocałunek, widać nie lubią księżniczek ;)
puławskiej, narzekając na współczesna architekturę, brak wygodnej ścieżki rowerowej oraz moje sakwy, które chciały się uniezależnić i podróżować samodzielnie. Nie pozwoliliśmy im, więc sakwy chciały popełnić rytualne harakiri(czy jak to się pisze) wkręcając się w szprychy. Sakwom zrobiliśmy miniterapię i chyba zaakceptowały siebie,bo całe dojechały do domu grzecznie na bagażniku.



Przy Puławskiej odwiedziliśmy graffiti na murze toru Stegny,a potem przez Ursynów pomknęliśmy do metra. Ja i Auditlog bezposrednio do metra Ursynow a
Tomi z Erykiem pomknęli zwiedzić Kopę Cwila(czy jak to się pisze).

Prawie wszystkie zdjęcia w albumie na picasie. Może będzie więcej.

Na liczniku 1902km. Jeszcze 3 wycieczki i będzie 2tysiące od połowy 2007roku.

  • DST 12.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:03
  • VAVG 11.43km/h
  • VMAX 23.00km/h
  • Sprzęt Dziuniek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Syf poprzemysłowy w Warszawie

Sobota, 4 kwietnia 2009 · dodano: 04.04.2009 | Komentarze 4

Bylimy z wujkiem Tomim zza miedzy na terenach okołohutniczych na Młocinach. Sfocilimy to i owo oraz rekreacyjnie zjedli ciasto i wypili kawę na pikniku pod wiszącym alpinistą na hali przy hałdzie. My na mchu. Wcześniej szlajalimy się po wystawie graffiti w starych budynkach :)



Trochę zdjęć z rowerem w tle na picasie.

Na liczniku 1862km