Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48685.15 kilometrów w tym 8071.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:439.30 km (w terenie 58.55 km; 13.33%)
Czas w ruchu:26:33
Średnia prędkość:16.55 km/h
Maksymalna prędkość:38.00 km/h
Suma kalorii:8371 kcal
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:14.17 km i 0h 51m
Więcej statystyk
  • DST 26.86km
  • Teren 6.00km
  • Czas 01:53
  • VAVG 14.26km/h
  • VMAX 21.90km/h
  • Kalorie 560kcal
  • Sprzęt Bauhaus
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

60/365 Zajączek wielkanocny

Sobota, 1 marca 2014 · dodano: 01.03.2014 | Komentarze 13

Pierwsza wycieczka marcowa. Obiecałam sobie, że w marcu będę jeździć dłuższe dystanse niż 10km i zaczęłam bardzo fajnie. Co prawda na holendrze jeździ się dużo ciężej, zwłaszcza że nie mam na nim przerzutek, ale dziś prawie nie wiało, więc nie było najgorzej. Tylko trochę trzęsło na dziurawym asfalcie i grubym tłuczniu wysypanym w co bardziej błotniste rejony. A fe.

Tereny odludne, mazowieckie, jak lubię. Tradycyjny cyklogrobbing na cmentarzu wojennym i trochę dalej rozwałka za kapliczką w krzakach. Tak dożerałam resztki bułki z serkiem i popijałam herbatę. A tu jakiś lokals samochodem podjeżdża i zagaja rozmowę. Pozbyłam się go jak najprędzej i podziękowałam za opowiedzenie o interesującym obiekcie w okolicy (niestety go nie znalazłam, albo źle zrozumiałam). Potem jeszcze podjazd pod drewniany krzyż i hajda przed siebie na południe. Czasu dużo nie było, bo co prawda dzień długi, ale wyruszyliśmy około trzeciej i słońce pomału chyliło się ku zachodowi. Nie mogliśmy pojechać rano, bo padało, a poza tym ja miałam w planach odkurzanie i inne takie tam. Takie tam odpuściłam, bo mi się odechciało ;) Po drodze jeszcze minęliśmy stajnię Bałałajka (skj wesołe kopytko). Tak mi się spodobała nazwa, że aż się zatrzymałam sfocić.

Potem jeszcze podskoczyliśmy w jedno miejsce podrzucić fanty, które się nam przykleiły do geokreta i przy okazji odkryliśmy, że poprzedni znalazca skrzynki dokonał wymiany. To zabraliśmy geokreta z Łodzi i wrzuciliśmy coś w zamian dla następnego znalazcy. Krótki postój na herbatkę i sio do domu. Z powrotem pchał nas wiatr, więc było bardzo przyjemnie.

edit: Trasa w kształcie zajączka wielkanocnego złapanego na lasso :)