Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48819.95 kilometrów w tym 8106.56 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2017

Dystans całkowity:493.32 km (w terenie 82.80 km; 16.78%)
Czas w ruchu:31:40
Średnia prędkość:15.58 km/h
Maksymalna prędkość:38.50 km/h
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:15.91 km i 1h 01m
Więcej statystyk
  • DST 88.50km
  • Teren 13.00km
  • Czas 05:02
  • VAVG 17.58km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

A na Radom kury jadom (2)

Niedziela, 1 października 2017 · dodano: 03.10.2017 | Komentarze 2

Ledwo człowiek się obudzi, podje kaszki malinowej (błeh) i napije się kawy z mlekiem... a tu Tomi już garść grzybów znajdzie. Kto rano wstaje... ja wolę sobie pospać, ale Tomi rzadko mi pozwala. Wstawaj lavinka, bez gadania. Ech.





Dzień rozpoczęty terenowo, korzeniami, piochem i słodkimi jabłkami z opuszczonego, zarośniętego sadu. Dużo prowadzenia po drodze, bo jechać się nie dało. W  końcu docieramy po paru kilometrach do asfaltu i wcale mi nie przeszkadza, że miejscami dziurawy. :) Postój na drugie śniadanie na ławeczce przed drewnianym kościołem, kesz gratis. Dalej podjeżdżamy do Nowego Miasta nad Pilicą, głównie po zakupy żarciowe, ale przy okazji coś tam obejrzeć. Udaje się odnaleźć kapliczkę w krzakach (pozostałość po jednym z pierwszych nad Pilicą zakładu przyrodo-leczniczego). 





Pilica. Z miasta słabo widać, bo zarosło drzewami.





I miasto z gwoździem programu czyli Migiem.


Nie widać Tatr. ;)

Wyjeżdżamy z miasta na zachód i po drodze skręcamy na północ do Górki Zgody. No szlag, akurat trafiamy na mszę, ludzie się dopiero zjeżdżają. Na szczęście stoją przed kościołem i udaje się dorzucić nowy logbook. Dałabym głowę, że zakładałam wiekszą skrzynkę, a tu jednak mały klipsiak. Pamięć mnie zawodzi jak zwykle. ;)


Jedziemy na Górkę Zgody






Żwirownia, a raczej piaskarnia?


Jest zimniej niż dzień wcześniej, często zakładam nauszniki. Zabranie ich było świetnym pomysłem. Na słońcu jest ciepło, ale chłodny wiatr powoduje ból uszu.


Kierujemy się na Żyrardów, ale bocznymi drogami, więc trafiamy na różne atrakcje. A to kościółek, a to dwie wielkie dziury w ziemi z koparkami, a to klombik w kształcie jabłka. Wzdłuż jezdni złocą się jesiony, wycieczka zaliczona do zdecydowanie jesiennych. Fajnie nam we wrześniu się złożyło, tyle oddzielnych namiotówek w tak krótkim czasie chyba jeszcze nie mieliśmy. :)

A tak wygląda sad współczesny, 10x więcej jabłek, 10x mniej witamin. :(