Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48635.61 kilometrów w tym 8056.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 88.50km
  • Teren 13.00km
  • Czas 05:02
  • VAVG 17.58km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

A na Radom kury jadom (2)

Niedziela, 1 października 2017 · dodano: 03.10.2017 | Komentarze 2

Ledwo człowiek się obudzi, podje kaszki malinowej (błeh) i napije się kawy z mlekiem... a tu Tomi już garść grzybów znajdzie. Kto rano wstaje... ja wolę sobie pospać, ale Tomi rzadko mi pozwala. Wstawaj lavinka, bez gadania. Ech.





Dzień rozpoczęty terenowo, korzeniami, piochem i słodkimi jabłkami z opuszczonego, zarośniętego sadu. Dużo prowadzenia po drodze, bo jechać się nie dało. W  końcu docieramy po paru kilometrach do asfaltu i wcale mi nie przeszkadza, że miejscami dziurawy. :) Postój na drugie śniadanie na ławeczce przed drewnianym kościołem, kesz gratis. Dalej podjeżdżamy do Nowego Miasta nad Pilicą, głównie po zakupy żarciowe, ale przy okazji coś tam obejrzeć. Udaje się odnaleźć kapliczkę w krzakach (pozostałość po jednym z pierwszych nad Pilicą zakładu przyrodo-leczniczego). 





Pilica. Z miasta słabo widać, bo zarosło drzewami.





I miasto z gwoździem programu czyli Migiem.


Nie widać Tatr. ;)

Wyjeżdżamy z miasta na zachód i po drodze skręcamy na północ do Górki Zgody. No szlag, akurat trafiamy na mszę, ludzie się dopiero zjeżdżają. Na szczęście stoją przed kościołem i udaje się dorzucić nowy logbook. Dałabym głowę, że zakładałam wiekszą skrzynkę, a tu jednak mały klipsiak. Pamięć mnie zawodzi jak zwykle. ;)


Jedziemy na Górkę Zgody






Żwirownia, a raczej piaskarnia?


Jest zimniej niż dzień wcześniej, często zakładam nauszniki. Zabranie ich było świetnym pomysłem. Na słońcu jest ciepło, ale chłodny wiatr powoduje ból uszu.


Kierujemy się na Żyrardów, ale bocznymi drogami, więc trafiamy na różne atrakcje. A to kościółek, a to dwie wielkie dziury w ziemi z koparkami, a to klombik w kształcie jabłka. Wzdłuż jezdni złocą się jesiony, wycieczka zaliczona do zdecydowanie jesiennych. Fajnie nam we wrześniu się złożyło, tyle oddzielnych namiotówek w tak krótkim czasie chyba jeszcze nie mieliśmy. :)

A tak wygląda sad współczesny, 10x więcej jabłek, 10x mniej witamin. :(



Komentarze
meteor2017
| 13:10 piątek, 6 października 2017 | linkuj No, ale niestety za tym dziurawym asfaltem była potwornie dziurawa gruntówa (utwardzona żwirem, teraz z kompletem dziur).

Nad Pilicą, to ten zakład przyrodoleczniczy był pierwszy... ponoć pierwszy nawet w Królestwie Polskim, ale z takimi stwierdzeniami trzeba ostrożnie, bo już parę obiektów uważanych za naj- zweryfikowałem negatywnie, gdy postanowiłem sprawdzić.

Tatr nie widać zapewne przez te krzaki na horyzoncie.
malarz
| 18:45 wtorek, 3 października 2017 | linkuj Gdy pokonam rowerem (czasami również prowadząc rower) kilometry w cięższym terenie, to nawet dziurawy asfalt wydaje się jazdą z górki.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa przed
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]