Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 49708.51 kilometrów w tym 8354.66 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 49.83km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:35
  • VAVG 13.91km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wycieczka wzdłuż Esełki do Garwolina (2)

Niedziela, 15 października 2017 · dodano: 16.10.2017 | Komentarze 7

Poranek bladym świtem zastał nas cichym i spokojnym. Tylko ciemno upiornie, bo raz że pora nieludzka, pobudka przed 7, żeby zdążyć na pociąg ok. 16 z kawałkiem w Garwolinie, dwa chmury grube i ciężkie. Żal było rozstać się z wiatką, ale pora na nas. W drodze odleśnej spotkaliśmy też Maluszka. A zaraz potem samego Pana Mariana, tuż przy Esełce, obok wiaduktu. Zabraliśmy go ze sobą. ;)





Dziś dużo keszujemy, od skrzynki esełkowej do skrzynki, kilka zginęło, ale i tak sporo znaleźliśmy. Plus serwisy i szukanie mojej skrzynki pod wiaduktem i nietematycznej w wierzbowym portalu. Wszystko gra prócz pogody, która mży okazjonalnie. Bliżej południa zaczyna się rozjaśniać i ocieplać. W sumie jest i tak cieplej niż wczoraj, nie potrzebują nauszników.







Przy przejeździe na zadupiu #ileśtam Tomi znajduje olbrzumie stado kań. Kilka zabiera do domu. :)





Tego dnia mamy szczęście do pociągów, ciągle jakiś jedzie w tę lub we w tę. Porządny traispotting.













Prowadząc rower po błocie mam bliskie spotkanie z naturą.

Ja: Wonsz!
A Wonsz na to:
Człowiek!


I żeśmy się oboje minęli w bezpiecznej odległości. Tomi potem powiedział, że bardzo dobrze zrobiłam, bo Wonsz okazał się żmiją zygzakowatą. Żmijka na żmijce się poznała i rozstałyśmy się w zgodzie. ;)



Do jednej ze skrzynek droga wiodła przez bagna. Droga zamieniła się w rzekę. Po paru nieudolnych próbach dostania się na nasyp suchą stopą, postanowiliśmy zdjąć buty i przetuptać zimną wodą. Najgorzej było stanąć na zimnej ziemi, potem już gładko.



No to jedziemy do Garwolina, ale jeszcze chwilunia na peronie stacji Huta Czechy.  Nie żartuję. Tam naprawdę zajefajny kesz i ostatni piknik kanapkowy po drodze przed wtuptaniem się do pociągu. Żal opuszczać nie do końca pozwiedzaną okolicę, ale cóż, obowiązki wszelakie wołają. Mijamy jeszcze po drodze dworek z drzewem, które robi Am oraz cmentarz wojenny.



Drzewo, które mówi Am

I po starym peronie, z którego jeszcze tak niedawno jechaliśmy do domu. Dzisiaj jest tymczasowy.

Po przesiadce na Wschodniej jedziemy do Żyrardowa i tam pędem do domu, zrzucić sakwy, wbić fotelik i jazda po małą na dworzec. A i tak się spóźniliśmy dwie minuty.


  • DST 100.13km
  • Teren 9.70km
  • Czas 05:44
  • VAVG 17.46km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wycieczka wzdłuż Esełki do Garwolina (1)

Sobota, 14 października 2017 · dodano: 16.10.2017 | Komentarze 3

Pogoda niepewna i dżdżysta z prognoz wynikała. Wiatr zachodni spienione goni fale. A tu weekend się zaczyna. Walim Esełkę, jakoś to będzie. Z wiatrem, przynajmniej szybko do Tarczyna dojedziemy. I rzeczywiście. Pobudka skoro świt po siódmej (aua), w Tarczynie byliśmy przed 12, co jak na nas jest wyczynem. Do Mszczonowa jeszcze mieliśmy nieco chłodnego słońca, podczas postoju na pewnym zarośniętym cmentarzu bez krzyży, dogoniła nas gorsza pogoda. Ale przynajmniej zrobiło się cieplej, choć nadal używałam nauszników. 

Link do zdjęć z obu dni wycieczki. Trasy póki co jeszcze nie ma (nie wiem, czy Tomi będzie rysować).

Link do mapy https://www.bikemap.net/pl/route/4220095-wzdluz-eselki-na-wschod/








Docieramy do okolic, gdzie Esełka krzyżuje się z linią radomską (w remoncie). Czachówek Górny już przerobiony, nie załapaliśmy się na poprzednią wersję. Wiadukty już nowiutkie, ale peron nieczynnej stacji esełkowej na dole klimatycznie porośnięty zielskiem. Jaka by tu była wygodna stacja przesiadkowa do Warszawy (z Mszczonowa i okolicznych wiosek ludzie mieliby fajny dojazd do pracy na przykład). Ale po co. Szynobus do Hajnówki spoko, do Mszczonowa nie. 





Tuu zaczynamy keszować nieco, bo Mototramp nie mogąwszy doczekać się naszych skrzynek, pozakładał własne (i słusznie). Mała rozwałka na kanapki i dobrze, bo akurat pociąg przejeżdżał towarowy. Usłyszeliśmy go w ostatniej chwili. Tutejsze rozjazdy są naprawdę malownicze, zwłaszcza w jesiennej aurze. Widać też pociągi słoneczka Kolei Mazowieckich na odremontowanym odcinku trasy na południe. Dojeżdżamy też do Czachówka Wschodniego i tu niespodzianka, tu jeżdżą pociągi osobowe! Jakieś dziwnej relacji do Tłuszcza czy Mińska, ale zawsze. Brzmi egzotycznie i bardzo mi się chce ta trasą pojechać.








Cyklogrobbing oczywiście też się trafia, bo Tomi nie byłby sobą, gdyby nie wyhaczył kilku mogił zbiorowych z okresu wojny, ale i dla mnie się trafił kirkut (niestety za płotem) oraz cmentarz poniemiecki z 1925, ale to już w Górze Kalwarii. Tu także odwiedzamy rynek i kościoły, ale sytuacja menelska sprowadza postój dopiero pod most kolejowy. Wcześniej odwiedzamy koszary (w remoncie!) i oglądamy czołg oraz parę wozów bojowych.





Trafiamy też na stację kolejową w Górze Kalwarii. Bez dworca. Kiedyś musiał tu jakiś być, tylko gdzie?

Sanktuarium




Jabole jadą!

Koszary





Stare miasto




Most - przygoda, jak tylko dotarliśmy za pierwsze przęsło, nadjechał pociag, więc trza się było przytulić do barierki. Ledwo Tomi wrócił ze skrzynką spod mostu, nadjechał kolejny. Towarowe, ciężkie, cały most się trząsł. Lubię takie przeżycia, choć nie było mi do śmiechu. Za mostem zaczęło się powoli ściemniać, więc tylko dotarliśmy do kilku mogiłek, kościół w Osiecku i bach do lasu spać.  









Jedziemy, jedziemy, a tu... wiatka dla koni. A tu zaraz ma padać, postanowiliśmy rozbić namiot pod dachem. W okolicy grasował grzybiarz z samochodem i obawiałam się nieco wizyty leśnika. Moje myśli wykrakały, bo leśnik zjawił się w trakcie jego odjazdu, a przy okazji nakrył nas. Ale od słowa do słowa, bardzo miły człowiek poznał, że ma do czynienia z cywilizowanymi ludźmi i pozwolił zostać do rana za obietnicę nieśmiecenia.


Post factum prognozy deszczowe się nie sprawdziły, trzy krople spadły, ale dawno w tak cywilizowanych warunkach namiotowo nie spałam. Ławeczka, stolik, daszek... :)

  • DST 14.87km
  • Teren 0.80km
  • Czas 00:56
  • VAVG 15.93km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola 2x, do Zusu i na dworzec

Piątek, 13 października 2017 · dodano: 13.10.2017 | Komentarze 0



  • DST 10.20km
  • Teren 1.40km
  • Czas 00:40
  • VAVG 15.30km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola 1x i do wujka Wiesia

Czwartek, 12 października 2017 · dodano: 12.10.2017 | Komentarze 0

W ciągu dnia zadzwoniła ciocia, że majà z wujkiem dla nas winigrona i trochę innych wiktuałów. Przybyliśmy i przy okazji pomogliśmy tu i tam. Potem Tomi pojechał do domu, żeby zdążyć odebrać Kluskę z przedszkola, a ja zostałam na zupę keem z cukinii.

  • DST 5.41km
  • Teren 0.80km
  • Czas 00:23
  • VAVG 14.11km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola 2x

Środa, 11 października 2017 · dodano: 11.10.2017 | Komentarze 0

Meandrowanie między kałużami na pewnej dziurawej drodze zabiło prędkość średnią na amen. Grunt, że już nie padało. ;)

  • DST 2.73km
  • Teren 0.20km
  • Czas 00:10
  • VAVG 16.38km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola 1x

Wtorek, 10 października 2017 · dodano: 10.10.2017 | Komentarze 0

Tylko to, bo tata zabrał popołudniu, a na zumbę potuptałyśmy.

  • DST 2.70km
  • Teren 0.10km
  • Czas 00:10
  • VAVG 16.20km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola 1x

Poniedziałek, 9 października 2017 · dodano: 09.10.2017 | Komentarze 0



  • DST 4.20km
  • Czas 00:16
  • VAVG 15.75km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na dworzec po Klu

Niedziela, 8 października 2017 · dodano: 08.10.2017 | Komentarze 0



  • DST 48.91km
  • Teren 17.80km
  • Czas 03:09
  • VAVG 15.53km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Skierniewic (na cmentarz Strzelba)

Sobota, 7 października 2017 · dodano: 07.10.2017 | Komentarze 12

Wycieczki lavinki bez Meteora charakteryzują się tym, że niemal zawsze lavinka skręci nie tam gdzie trzeba, albo są przygody, bo przecież blisko. Miałam do odłożenia reaktywację skrzynki geocache w Skierniewicach, pogoda zapowiadała się bezdeczowa do 14, czyli trzeba było rano wyjść, żeby sobie pojeździć. Wybrałam trasę przez las przy torach, a powrót pociągiem. Już na wjeździe do lasu trafiłam na panów od ścinki ładujących drewno (ej, w sobotę?) i musiałam objechać lasem spory kawałek. Ze 2-3 kilometry na objazd straciłam. Dalej wydawało się spoko, tylko wolno się jechało z racji kałuż i innych nierówności.






W każdym razie do Rawki jakoś dojechałam i potem postanowiłam objechać Skierniewice od południa, żeby nie jechać przez centrum. I tu się zaczęły problemy, bo zamiast skręcić pojechałam prosto. Nie mogłam zawrócić, bo gonił mnie ciągnik i nie miałam gdzie zjechać na bok. A jak już ciągnik pojechał, to wylądowałam na szlaku grunwaldzkim w Samicach. Tych od młyna. Kurczę. Pojadłam herbatniki i wpadłam na pomysł, że pojadę dalej, tylko skręcę w polną drogę, która mnie doprowadzi do opłotek Skierniewic. Droga była bardzo polnaaaa, za to trafiłam dwa krzyże, w tym jeden z 1933 roku!






Ale za to źle skręciłam i zamiast opłotkami... wjechałam do centrum Skierniewic. Szlag. Straciłam kolejne 5 kilometrów, ale z racji zimna i rzadkich postojów czasowo miałam zapas. Przebijanie się przez centrum łatwe nie było, naćkali tych jednokierunkowych... i już myślałam, że wszystko co najgorsze mam za sobą, bo przecież do jechałam do Miga w garnizonie... wtem... droga do cmentarza rozkopana. Nie dało rady jechać, zapadałam się. Trza było wrócić i pojechać na okrętkę przy zalewie. Na szczęście znalazłam jakiś terenowy skrót do komunalnego i tak wylądowałam na warstwie "ostatniej" pod asfaltem, czyli już ładnej i czarnej. Tak dojechałam do Strzelby i podrzuciłam skrzynkę. Podnieśli bramę, która wcześniej była dużo niżej (z racji podniesienia poziomu ulicy), ale niestety już są nowe słupy i nie wygląda to już tak ładnie jak przedtem.







Powrót na dworzec bez większych problemów, bo już wiedziałam, którędy się nie pchać. Parę mikrusów znalazłam przy okazji. Ostatnia przygoda to brak kas. Yyyy, co? Ano tak, dworzec działa, kasy są w barakach na zewnątrz. Na szczęście ludzie z poczekalni powiedzieli, gdzie. Kiedy wysiadłam na dworcu w Żyrardowie, akurat zaczęło padać, ale tylko kropiło. Zdążyłam. A potem wyszło słońce i tęcza, ale to dopiero po 16. Do domu dotarłam ok. 14tej.



Pozdrawiam wszystkich znajomych ze Skierniewic i żałuję, że nie mogłam się spotkać, ale przy moim dzisiejszym szczęściu bałam się nawet szukać, bo bym do jutra nie wróciła. ;)

  • DST 9.48km
  • Teren 0.60km
  • Czas 00:39
  • VAVG 14.58km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola 2x i na dworzec

Piątek, 6 października 2017 · dodano: 06.10.2017 | Komentarze 0

Standardowo, bez deszczu, aura cieplutka odczuwalnie mimo niskich temperatur (w rejonie 9-11 stopni). Chyba się zaaklimatyzowałam. Kiedy jechałam po Kluskę do przedszkola, nawet ostro świeciło słońce. Niestety prosto mi w oczy. Przy trzeciej turze - na dworzec, już pod innym kątem. Żyrardów w "czasie letnim" stoi niemal dokładnie na godzinie 15. W praktyce między 14 a 15.