Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48819.95 kilometrów w tym 8106.56 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 39.71km
  • Teren 7.50km
  • Czas 02:40
  • VAVG 14.89km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Myk do Makowa i na przecięcie 52/20

Sobota, 28 marca 2015 · dodano: 28.03.2015 | Komentarze 5

Dnia poprzedniego wpadłam na pomysł zgarnięcia kilku skrzynek w Makowie za Skierniewicami i podjechania do pobliskiego przecięcia południka z równoleżnikiem. Ale że daleko i że pogoda zapowiadała się siąpiąca, postanowiłam skrócić sobie drogę pociągiem i podjechać do Skierniewic Kolejami Mazowieckimi. Tu przechytrzyłam kolejarzy, bo od razu poszłam na peron drugi i tylko patrzyłam, jak ludzie się śpieszą z jedynki, żeby zdążyć przed przyjazdem pociągu. Ostatnio coś mieszają. W sumie wyszło, że mogłam nie kupowac biletu, w obie strony nie trafiłam na konduktora.

Z chmurą deszczową minęłam się w Radziwiłłowie. Miałam się minąć już rowerowo, ale zaspałam na ciapąg o 11, w efekcie jechałam bardzo późno, o 14. Ale o dziwo zdążyłam wrócić do Skierniewic przed zmrokiem. Pewnie dlatego, że zamiast planowo pojechać dookoła do Makowa, jakoś mi się pomyliło i skręciłam w szosę przecinającą Zwierzyniec. Las miły, ale samochody lubią tu pruć. Na szczęście sobota i nie było ich za wiele. Do Makowa dojechałam akurat na końcówkę mszy pogrzebowej, rozwaliłam się pod kościołem na ławce, by przeczekać, aż dzwon skończy dudnić. W końcu odważyłam się pójść po skrzynkę, ale Dombie miał rację, nic tam już nie ma. Potem myk do kapliczki św. Rocha, do której miałam dojechać jako pierwszej, ale nie wyszło. Do kapliczki prócz jezdni prowadzi ciekawa droga dla rowerów, dwukierunkowa, po jednej stronie jezdni. Wąska. Tia. No ale dobre i to. Skrzynka znaleziona po dłuższej chwili, ale wiało i zimno, więc pognałam z powrotem, w kierunku cmentarza, licząc że uroczystości pogrzebowe przy grobie już się zakończyły. I rzeczywiście.

Kwatera wojenna z 1939 była w najdalszym rogu cmentarza, podzielonego sprytnie na pół (chyba grzebią ludzi na starych drogach komunikacyjnych i do mogiły trzeba wchodzić osobną bramą, od głównej się nie da, trochę sobie pospacerowałam). Piękny orzełek dla Wariaga :)

Tu zmarzły mi dłonie i dalsza wycieczka stała pod znakiem zapytania, ale przypomniało mi się, że w jednej z sakw ostały mi się chyba zimowe rękawiczki z jednym palcem. Uratowani! No to pojechałam dalej, głównie na północ, głównie afaltem. Raz tylko sobie skróciłam drogę gruntówą, bo zauważyłam, że od niej odbija droga na jakiś cmentarz. Ale był nowy, nie znalazłam młodszego grobu niż 2003. To pojechałm dalej, aż dobiłam do szosy poprzecznej i skręciłam na zachód. Jeny, jak tam jeżdżą, no wariaci zupełni. Na szczęście do pzrejechania miałam z kilometr, więc z ulgą wjechałam w piaszczystą drogę prowadzącą niemal pod kesza. Gieps mi pływał, więc idealnych kordów nie udało mi się złapać, ale skrzynka od razu wpadła mi w ręce. Stary dobry zakopek na odludziu ;)

Postanowiłam nie wracać szosą dla szaleńców, ale podjechać na południe do skośnej drogi prowadzącej skrótem do Skierniewic. Na mapniku wydawała się utwardzona. Jakież było moje zdziwienie, że okazała się leśnym zapiaszczonym duktem? Ojoj. No trudno, za daleko, by wracać, jedziemy, może za lasem się zrobi lepsza. A i owszem, była mniej z piachem, ale nadal gruntowa do najbliższej wsi (w sumie mały podjazd z rejonu 1,5km okazał się 5,5 km). Jak już wbiłam się w asfalt, w Skierniewicach znalazłam się momentalnie. Kusiło, by zajrzeć do parku, który wygląda na oddany do użytku, ale nie wiedziałam, kiedy mam pociąg i postanowiłam najpierw zajrzeć na dworzec. A tu odjazd do Żyrardowa za 10 minut. Ale mi się poszczęściło. 

Jak wróciłam, czekał mnie Tomi, który ze swojej wycieczki wrócił wcześniej (bo i wcześniej wyjechał), z pysznym spaghetti. <3




Komentarze
meteor2017
| 16:50 poniedziałek, 30 marca 2015 | linkuj Konduktorzy chyba boją się na tej trasie sprawdzać bilety, przynajmniej w osobówkach... to przez ciągnący się remont, przez który ludzie są źli na kolej - okrojony rozkład jazdy, notorycznie spóźniające się pociągi, brak od dawna zadaszenia na peronie w Żyrku (peron stoi od miesięcy... może już ponad rok, ale nic z tym nie robią), to pewnie nie raz im podróżni napyskowali.

A tych półpasów rowerowych nie lubię, jak się jedzie z prądem to jeszcze ok, ale jak się jedzie pod prąd i mija się o cemtymetry samochód pędzący z naprzeciwka (sama widziałaś jak tu zap...ają). A jeszcze gorzej jak się trzeba wyminąć z rowerzystą (prawo Murphyego mówi, że samochody będą wtedy jechać z obu stron nawet jeśli jeździ jeden samochód na kwadrans... i faktycznie tak zwykle jest).

Takie półpasy są jeszcze bodaj w którejś Mokrej (nie mylić z Suchą).
Gość wariag | 17:33 niedziela, 29 marca 2015 | linkuj O pardon, tu jest właściwy powstańczy biogram - Leszka Klimczaka urodzonego w Kołomyi.
http://www.1944.pl/historia/powstancze-biogramy/Leszek_Klimczak
Gość wariag | 17:28 niedziela, 29 marca 2015 | linkuj Mnie zastanawia jednak ta rodzinna mogiła koło grobu majora. Tu jest powstańczy biogram poległego K. Klimczaka :
http://www.1944.pl/historia/powstancze-biogramy/Kazimierz_Klimczak

Urodził się w Ciepłowie, prawdopodobnie w Wielkopolsce a pochowano go także w Makowie. Przypadek ? Wygląda na to, że miejsce pochówku majora poległego w 1939 upatrzyli sobie jego krewni pragnąc być też tam pochowani. Sam major raczej z Makowa i okolic nie pochodził bo z przebiegu jego służby wynika, że przeważnie służył w pułkach "kresowych". A przed wojną oficerom choć kilka lat pozwalano służyć w swoich rodzinnych stronach.
lavinka
| 21:58 sobota, 28 marca 2015 | linkuj To były ciężkie czasy. Zdziwiło mnie dokoptowanie rodziny, która zmarła później, a potem przeczytałam daty i mi się zrobiło głupio. Co za dramat, tylu ludzi zginęło w kilka lat walcząc o ojczyznę. Tak bardzo to była niepotrzebna śmierć. :(
Gość wariag | 20:55 sobota, 28 marca 2015 | linkuj Orzełek zacny że chapeau bas ... eee, to jest raczej korona z głowy ale nie wiem jak się to wykłada na francuski ;) No dobra, to za orzełka dzięki a tu informacja o samym poległym majorze Klimczaku :
http://www.bohaterowie1939.pl/polegly,klimczak,kazimierz,4423.html

A 82 Syberyjski pp kawał drogi przebył w tamte strony bo jego garnizon pokojowy był w Brześciu. No ale tak to już we Wrześniu było niestety :(
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa znieo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]