Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48635.61 kilometrów w tym 8056.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 68.40km
  • Teren 1.50km
  • Czas 04:17
  • VAVG 15.97km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Warszawska wycieczka

Sobota, 30 lipca 2016 · dodano: 31.07.2016 | Komentarze 5

Wyprawialiśmy mikro rodzinny event urodzinowy, ale przedtem zabraliśmy młodą do parku. Ja do Warszawy podjechałam pociągiem, Tomi przyjechał rowerem. Zapakowaliśmy dziecię i z wujkiem i babcią spotkaliśmy się na miejscu. Piknik urodzinowy z hamakiem zrobił się krótszy niż zakładaliśmy z powodu przelotnej burzy. Burza minęła szybko, ale trawa mokra i się rozdzieliliśmy. Kluska zabrała babcię i wujka na zakupy do Wola Parku, a my wróciliśmy do domu we Włochach, by tam chwilę odsapnąć. Potem tort, prezenty, siedmiokrotne dmuchanie świeczek i znów prezenty.

Koło 18tej zebraliśmy się do domu w Żyrardowie. Dziecię zostało u wujka, bo następnego dnia inne atrakcje, a my rowerowo na zachód, przez Ursus. Przy okazji chcieliśmy łupnąć jedną skrzynkę przy misiowym Zagłobie, ale tłum ludzi to uniemożliwił. To tylko cyknęłam misia i fontannę. Kolejna skrzynka i krzaki wzrostu człowieka. Skrzynki nie znaleźliśmy, za to po drodze ja zgubiłam Tomiego i ledwo odnalazłam z powrotem. 

Wreszcie dalej na zachód. Za Pruszkowem przymusowy postój, okazało się, że złapałam gumę. Kolec z krzaków na granicach Warszawy wbił się w oponę i przedziurawił dętkę. Powietrze schodziło kilka ładnych kilometrów, aż zwróciłam uwagę, że jadę na totalnym kapciu. Na szczęście Tomi miał zapasową dętkę i nie musiałam łatać na miejscu. Ja, hihi, Tomi by pewnie łatał, ale jakby co, sama też mam łatki i klej. Miałam kiedyś i zapasową dętkę, ale gdzieś posiałam.

Po drodze robiliśmy mało postojów, ale coś tam jedliśmy. Głównie kanapki i herbatniki. Za Grodziskiem zrobiło się chłodno i tylko dzięki jeździe nie zamarzłam. Ale polar i kurtkę musiałam włożyć. Dopiero, gdy wjeżdżaliśmy do Żyrardowa, zrobiło się cieplej. Ogromna różnica w nagrzanym betonem mieście, a wsią. Wróciłam strasznie złojona, nie wiedzieć czemu. To pewnie przez tort. ;)





Kluska jak zwykle w formie

I inne fotki z Warszawy
















I powrót





Komentarze
Gość wariag | 05:32 poniedziałek, 1 sierpnia 2016 | linkuj Mimozami jesień się zaczyna ....
lavinka
| 21:36 niedziela, 31 lipca 2016 | linkuj To musiałam się zagapić. Wszystko przez dwa kawałki zapasowego tortu cappuchino. Gdybym wiedziała, że Kluska nas poczęstuje własnym, nie brałabym drugiego kawałka. :)
meteor2017
| 20:48 niedziela, 31 lipca 2016 | linkuj Ja też ;-P Zapalałem kompletami po zgaszeniu wszystkich
lavinka
| 20:35 niedziela, 31 lipca 2016 | linkuj Miałam na myśli komplety po cztery, sporo było dmuchania na raty. :)
meteor2017
| 19:08 niedziela, 31 lipca 2016 | linkuj Dmuchania to było co najmniej 10 razy... wiem, bo zapalałem te świeczki
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa jezda
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]