Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48635.61 kilometrów w tym 8056.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 81.50km
  • Teren 7.60km
  • Czas 05:45
  • VAVG 14.17km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Kwietniówka lipcowa - Dzień 3

Poniedziałek, 30 kwietnia 2018 · dodano: 04.05.2018 | Komentarze 19

Tym razem się nie wyspałam. Burza przyszła w środku nocy i kapała, grzmiała i znów kapała dokładnie mi nad głową. Rano więc było mi ciężko, ale po prawdzie mi zawsze jest ciężko wstawać, Meteor to już nawet nie narzeka. Najważniejsze, że pobudka była już prawie na sucho, to znaczy epigaz w przedsionku, ale poza tym nie trzeba było biegać w mokrych kurtkach. Nawet się udało namiot trochę odkroplić za pomocą podrzutu.
(link do albumu z trzech dni)
(link do trasy z trzech dni).




Dzień upalny jak diabli, ale odczuwalnie lepszy od poprzedniego, bo wiał wiatr. Co prawda już po 1/2 trasy mieliśmy go bocznie w pysk lub bezpośrednio w pysk, ale co tam. Przeżyje się. Lipiec. A nie, kwiecień. Ale jak w lipcu. Ba, w lipcu potrafi być milej. Tu jeździliśmy zygzakiem i ścigaliśmy się z burzami. Z jedną minęliśmy się chyba dlatego, że po drodze przy cmentarzu ewangelickim spotkaliśmy keszerkę i zgadało się przez pół godziny z hakiem. Mieliśmy zapas do pociągu, więc nie był to problem, ale za to byliśmy w paru miejscach ze kwadrans później i dzięki temu tylko pojedyncze krople na nas padały, a nie totalna zlewa.

Zaczęliśmy zwiedzanie od kościoła w Sarnowie, ale to popularna nazwa miejscowości w okolicy, więc uściślam, że mam na myśli Sarnowo obok Nowej Wsi, na południowy zachód od Działdowa. Tego samego dnia byliśmy w innym Sarnowie, więc łatwo pomylić. W Sarnowie za kościołem jest hm, ciekawy pomnik z orłami.


W Niechłoninie z drewnianym kościółkiem mieliśmy postój zakupowy.

A dalej spotkaliśmy źle podpisaną rzekę! To nie Wkra! To Działdówka! Krzyczy Meteor. No faktycznie, na mapach jest inna nazwa. Dopiero Wikipedia wyjaśnia, że Wkra ma takie jakby pod-Wkry. Jej  środkowy bieg nazywa się Działdówką.


W Płośnicy znów jakieś tory i w oddali wypatruję stację. Jedziemy odwiedzić. Stacja jest zamieszkała i co chwila wali tu tir za tirem po dziurawej drodze... szybko opuszczamy to miejsce. W Płośnicy właściwej jest też odnowiony kościół z murem pruskim.



Robi się ewidentnie za ciepło i od tego momentu wiatr już nam wyłącznie przeszkadza. Część zakupionych wiktuałów pożeramy w lesie po drodze. Przejeżdżamy przez Rutkowice, gdzie znów na horyzoncie dostrzegamy wiatraki, a w pobliżu jest stara gorzelnia (pewnie były PGR swojego czasu). 





Niedługo za Rutkowicami trafiamy na drogowskaz do cmentarza wojennego. Skręcamy i chyba tam jest ze trzysta metrów, a nie dwieście, jak jest napisane. Na brzegu drogi trzeba uważać, rośnie tu barszcz sosnowskiego. Na cmentarzu pochowani są Niemcy i Polacy.Dopiero w domu odkrywam, że wokół cmentarza jest sporo kurhanów. Zdjęcia z lidaru pod  tym linkiem..

W Turzy Wielkiej Meteor znów rozgląda się za pociskami w ścianach kościołów, a później przejeżdżamy rowerowym tunelem pod nową stacją. Po remoncie pod Pendolino dotarła tu cywilizacja. Ale ruiny starej stacyjki jeszcze są. Idealne na hostel, ale po co sobie gmina ma robić kłopot, skoro można wsadzić tam lokalnych biedaków, co to na auto stać, ale na komorne już niekoniecznie? 



Dziwna wieża po drodze. Do czego służy?

Znalazłam miejsce z tła starego Windowsa :)


Ciągle jest nam za ciepło, więc przy sprzyjających okolicznościach robimy krótkie postoje. W Uzdowie przed kościołem trafiamy na dziwne coś w kapliczce. WTF? no tak, uzda. Po niemiecku Zaumzeug. Za to miasto nazywało się wcześniej Usdau i przerobili to na Uzdowo. ;)





Koronę na orle dorobiono później. ;)

Typowa zabudowa gospodarcza, którą ja nazywam warmińską, ale już się o to dziś solidnie z Meteorem pokłóciliśmy, więc powiedzmy, że prusko-poniemiecka, żeby być w zgodzie z granicami historycznymi Warmii. Ale dla mnie Warmia to tak naprawdę Warmia i przylegające okolice. W ogóle normalne rodziny kłócą się o pieniądze, o to kto pozmywa naczynia albo wyrzuci śmieci, a my na całe osiedle prowadzimy ożywione dyskusje inteligenckie. No wariaci. ;)



Dalej jedziemy do cmentarza ewangelickiego i tam spotykamy samochód z koleżanką keszerką, którą kojarzyliśmy z logów w skrzynkach. Następuje małe machniom krecio-geocoinowe (o właśnie, muszę pologować) i dłuzsze pogaduchy. W końcu rozstajemy się, my do skrzynki GC, a ona do Działdowa. My też w tę stronę, ale dookoła. 


Długa droga przez Wierzbowo, pod wiatr i w totalnym słońcu. Trochę zdychamy, na szczęście po drodze trafia się rzeczka, gdzie można ochłodzić dłonie i stopy. W oddali zaczynam dostrzegać cień na horyzoncie, coś jakby chmury? Fatamorgana? A jednak nie, chmury jednak przybywają obficie niosąc ze sobą dużo ulew i burz. Ale my w tym momencie jesteśmy ze 20km od nich. Zasłaniają nam słońce, ale nie dosięgają wodą. Mimo wiatru prosto w twarz jedzie się o wiele milej.






Tuż przed Sarnowem zaczyna kropić, dosięga nas brzeg ulewy, ale zaraz milknie. Ponownie zaczyna padać po opuszczeniu wioseczki, ale też niedługo i sporadycznie, tylko woda jest zimna i wkładam na siebie kurtkę już po dwóch minutach zimnych ogni na plecach. ;) 









Sarnowo


Trochę telepie.




Tak docieramy do lasu pod Działdowem i Wieży Bismarcka. Kesza nie znajdujemy, ale wieża robi wrażenie. Las wokoło jest piękny i kwitnący, zdjęcia nie chcą oddać klimatu zupełnie. Tu znów zaczyna jakby grzmieć i padać, ale liście i sama wieża chronią przed wodą. Ruszamy, gdy ustaje kropienie i bez problemu docieramy do Działdowa. Tu mijamy zamek i w ogóle raczej nie zwiedzamy. Pod dworcem Meteor zostawia mnie na ławce, a sam jeszcze podjeżdża w jedno miejsce w pobliżu. Wsiadamy do pociągu i... zaczyna lać. Znów się udało uciec burzy!






A potem już tylko dwie przesiadki i jesteśmy w domu. Tu znów widzimy kolejną burzę, ale zanim dociera do Żyrardowa, podjeżdżamy do domu. To burza chyba machnęła ręką i poszła bokiem. Chyba z 6:0 dla nas. Oj będzie odwet, coś czuję. ;)




Nie, nie jedziemy Pendolino. Po prostu tędy przejeżdżało, w tym samym momencie, gdy na peron telepał się nasz pociąg.





Komentarze
huann
| 19:30 niedziela, 13 maja 2018 | linkuj Oj, pamiętam ten biwak na Babie ;)
meteor2017
| 18:05 sobota, 12 maja 2018 | linkuj Nieduże, zintegrowane igloo z dwoma masztami rozkłada się bardzo szybko i sprawnie przez jedną osobę (choć oczywiście nie są to 2 sekundy). Ważne żeby podłoga była zintegrowana z sypialnia i tropikiem... a przynajmniej żeby można było złożyć i rozłożyć z przypiętym tropikiem (tak jak my mamy teraz, ale tropik można też odpiąć). Jak jest trzeci maszt do przedsionka, to oczywiście wydłuża i komplikuje proces składania, choć wtedy przedsionek jest większy.

Kółka jakoś nie brałem pod uwagę, po prostu gdy się pojawiło w sprzedaży byłem wystarczająco zadowolony z poprzedniego jeszcze chyba namiotu, żeby następny też kupić podobnego typu. Poza tym w środowiskach turystycznych, w których się obracam praktycznie nie jest używany - jak się przypina namiot do plecaka lub bagażnika, to musi być poręczny w formie złożonej. No i różne opinie słyszałem odnośnie składania. Owszem, na rajdach studenckich trafiają się różne osoby z różnym sprzętem i ktoś miał na trasie osobę z kółkiem (już nie pamiętam czy pieszej, czy rowerowej), a w czasie silnego wiatru ponoć było kłopotliwe, bo działało jak żagiel ;-) Raz tylko widziałem kółko w użyciu, ale było wożone busem.

Aha, dodam, że igloo nadaje się do składania w każdych warunkach - pamiętam jak nocowaliśmy z huannem na śniegu na szczycie Babiej Góry i rano była taka wichura, że jedna osoba musiała leżeć na płachcie by nie odleciała, a druga wyciągała maszty i szpilki. Udało się :-)

Przy okazji możemy potestować, jak będziesz w Żyrku, czy my w Wildze.
lavinka
| 17:30 piątek, 4 maja 2018 | linkuj Znalazłam na yt, Meteor raczej szybciej składa nasz. https://www.youtube.com/watch?v=VBmIynACFUM Ale rzeczywiście rozkłada się momentalnie, tylko mały strasznie. A te większe mają już spory promień, pamiętam na longinadzie Longon miał większy dla rodziny, ale on miał fi koło metra. My musimy mieć namiot trzyosobowy, a najlepiej cztero. Jak spaliśmy w naszym z Kluską, to było ciut za ciasno, a Meteor ten kupił specjalnie, bo się rodzina miała powiększyć. Tylko w końcu z Kluską praktycznie nie jeździmy.
mototramp
| 17:23 piątek, 4 maja 2018 | linkuj Tak właśnie myślałem że argumentem "przeciw" jest przewożenie (tak jak Wy to robicie).
Szkoda, że nie masz porównania. Jeśli rzeczywiście szybko się rozkłada (Wasz) to jestem za, trzeba będzie kiedyś przy okazji porównać.
W końcu dotrę do Żyro rowerkiem :-)
Kółko się składa bardzo łatwo - trza umić lub przeczytać instrukcję ;-)
Mnie to rybka, bo mam przyczepkę - więc przewożenie nie będzie stanowić problemu.
W najbliższej przyszłości przetestuję.
Stawianie to naprawdę 2-3 sekundy, można w sumie nie śledziować/szpilkować (ale lepiej).
Jedyny minus jaki widzę teraz to, że kółko musi stać obok torby, nie wejdzie do, dlatego pytanie o inny namiot. Jednak szybkorozstawiający. Mam malutki NSR, waga poniżej kg, jednak stawianie go - szlag mnie trafia, kółko wygrywa o kilka długości.
Pozdrawiam i do rowerowego zobaczenia!
lavinka
| 16:12 piątek, 4 maja 2018 | linkuj @Mototramp: Po co kółko, kółko (tak słyszeliśmy) się kiepsko składa, no i wielkie jak nieszczęście. Na rowerze wygodniej rulon. Igloo się rozkłada momentalnie, bo mamy dwie części razem szczepione, więc tylko włożyć rurki, pyk i w rogach przyszpilić.
mototramp
| 16:03 piątek, 4 maja 2018 | linkuj Hej! Jak ten namiot się szybko (wygodnie?) składa? W porównaniu z kółkiem z Decathlonu? Czemu nie używacie kółka? Pozdrawiam!
meteor2017
| 15:54 piątek, 4 maja 2018 | linkuj @wariag - my tam ledwie podjechaliśmy, jak będziemy bardziej w rejonie to bardziej pocyklogrobbingujemy... mam nawet parę miejscówek koniecznie do odwiedzenia. A poza tym, jak myślisz gdzie ja pojechałem zostawiając zdychającą lavinkę pod dworcem? Jakiś pomniczek dodatkowo u mnie się trafi :-) Teraz mamy i tak w miarę dobry dojazd w te okolice, bo tylko jeden remont jest na trasie i tylko jedna dodatkowa przesiadka na trasie (w sumie dwie, ale słabo skomunikowane)... wcześniej co i raz jakiś remont tu był.

@lavinka - ja rozumiem, że niektórzy mówią Bieszczady na Zalew Soliński, albo Mazowsze na Radom... ale litości!

@huann - no właśnie! (w obu tematach)
lavinka
| 15:31 piątek, 4 maja 2018 | linkuj @Malarz: Oooo, sobie zapisuję w zakładkach. :)
@Wariag: Namawiam na północne wycieczki Tomiego od lat, wreszcie się przekonał i będziemy się tu pchać częściej, bo tereny bardzo ciekawe historycznie. Byleby nam pociągów nie zabrali wygodnych. I tak wycieczka tutaj to minimum trzy dni, co wyklucza spontany niestety.
Gość wariag | 14:55 piątek, 4 maja 2018 | linkuj Łomatko, być pod Soldau i porzyndnego cyklogrobingu nie zrobić ? Tyle lat nauki na nic ;)
malarz
| 14:37 piątek, 4 maja 2018 | linkuj Bardzo ładna mapa, nawet ma swoją stronę w Wikipedii!
lavinka
| 14:23 piątek, 4 maja 2018 | linkuj Chyba tak, acz część wiatraków widzieliśmy podwójnie, to znaczy jechaliśmy dookoła jednej farmy. Zabudowa poniemiecka, solidna robota.

Jaka ładna mapa i podoba mi się podpis na dole "Gurken" ;) http://m.wm.pl/2013/08/orig/mapa-warmia1-159930.jpg
malarz
| 13:24 piątek, 4 maja 2018 | linkuj Chyba rekordowa ilość wiatraków na jednej wyprawie!

Ładna ta typowa zabudowa gospodarcza, bardzo solidna, dół z kamienia, góra z cegły, dach naczółkowy z pokryciem ceramicznym.

PS. Co do najdalej wysuniętego na południe zakątka Warmii: artykuł . Walczyli nawet o każdego węgorza ;)
huann
| 12:28 piątek, 4 maja 2018 | linkuj Fakt, mogłyby też zapłonąć Ognie Św. Elma. Ale w kontekście spaghetti - to nie może być Warmia, w żadnym zakresie! :>
lavinka
| 12:15 piątek, 4 maja 2018 | linkuj Warmia nie, ale okolica warmińska jak najbardziej. I nie zaczynaj od nowa. ;P
meteor2017
| 12:13 piątek, 4 maja 2018 | linkuj To nie Warmia, to Prusy Książęce!!! A jak będziesz się upierać że Warmia, to nie dostaniesz dziś spaghetti!

Oj, chyba nawet z 10:0 dla nas (a 8:0 to z pewnością), tam pod Działdowem to naraz chyba ze 4-5 burz można było naliczyć. A jak je omijaliśmy, to wyłaniały się następne.

@huann - a jakby się zapalił tankowiec?
lavinka
| 11:39 piątek, 4 maja 2018 | linkuj Aaa psik! Tam prawie wcale lasu nie było, stąd mi się spisek włączył. Malutki zagajnik na górce, nie ma czego wypatrywać. A wieża jest.
huann
| 11:36 piątek, 4 maja 2018 | linkuj Nie wietrz nadmiernie spisków, bo dostaną kataru!
lavinka
| 11:19 piątek, 4 maja 2018 | linkuj Meteor mówił to samo, ale ja zawsze wietrzę spiski. Obstawiam monitoring terenów wojskowych, tylko tych tajniejszych. ;)
huann
| 11:03 piątek, 4 maja 2018 | linkuj Wieża wygląda na typową pepoż. Bardzo niemal taka sama stoi w Orzechowie koło Ustki: http://eustka.com/atrakcje/szczegoly/wieza-orzechowo

Nawet kiedyś miałem w planach tam sezonowo popracować jako wypatrywacz pożarów - o tyle lepiej niż w tej poddziałdowskiej, że w Orzechowie połowa widnokręgu to morze, więc się raczej nie pali ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa obiep
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]