Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48635.61 kilometrów w tym 8056.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 87.13km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:30
  • VAVG 13.40km/h
  • VMAX 25.00km/h
  • Sprzęt Dziuniek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Modlina i z powrotem

Niedziela, 19 kwietnia 2009 · dodano: 20.04.2009 | Komentarze 4

Metro Wawrzyszew >>> Metro Dworzec Gdański Dalej do Mostu Gdańskiego z Dawidem spotkanym po drodze. Tamże czekamy na Tomiego chwil parę. Zimno jak diabi i wieje.
Już w trójkę "lecim na Szczecin i pędzim na Będzin"jak to wujek Tomi zwykł mawiać czyli Jagielońską do kładki, na którą wujek Tomi wszedł tylko połowicznie. Dalej prosto na północ pod wiatr jakimś diabelnym chodnikiem i kawałek asfaltem do Żerania i od Żerania wygodną ścieżką rowerowa do Bałołęki, gdzie wjechaliśmy na wał i wałem prosto do Modlina. Zrobiliśmy tylko mały postój w rezerwacie na wysokości pola golfowego w Rajszewie(bo zrobiło się cieplej i trzeba było odsapnąć i przegryźć małe co nie co).
Do Modlina(części Nowego Dworu Mazowieckiego)wjechaliśmy mostem nad Narwią. Wysoki poziom rzeki tak jak i Wisły. Potem króki myk na dworzec, któy okazał sie w remoncie i unemożliwił ludzki powró do Warszawy.
Pierwsze kroki a raczej pedałowania skierowaliśmy na Twierdzę. Tam piknik na punkcie widokowym i tu Dawid zrobił papa, bo musiał wracać do domku. My czyli ja i Tomi szlajaliśmy się po Twierdzy do 18 a może i dłużej. Wciąga cholera i uzależnia. Zdjęcia jak się zgrają na dysk z aparatu.
Wracaliśmy kawałek razem przez most na Wiśle i rozdzieliliśmy za Kazuniem. ja pomknęłam przez Czosnów i gminę Łomianki do Warszawy po asfalcie - Tomi przez Kampinos do Żyrardowa.




Na liczniku 2074. No proszę przegapiłam 2000.... zapomniałam spisać dane z licznika wieczorem, 87,13km pamiętam,ale czasu dokładnie już nie... z 6,5 godziny było i tyle wrzucam.


Komentarze
lavinka | 20:57 środa, 22 kwietnia 2009 | linkuj Nie jest źle, po prostu trzeba wiedzieć którędy się przedzierać. Na północy Warszawy gdzie mieszkam jest pod tym względem bardzo dobrze, da radę przejechać przez osiedla, jest sporo szlaków rowerowych. Najlepiej jednak jeździ się tam, gdzie samochód nie dociera czyli po lasach warszawskich i tuż za granicami np. po Kampinosie (ale góralem, bo bardzo piaszczyście)
El kondor | 20:48 środa, 22 kwietnia 2009 | linkuj Wiem, wiem, trasy wylotowe z Warszawy są potwornie zatłoczone i niestety większość dróg podwarszawskich taka jest. Jechałem z żoną autem taka niby podrzędną drogą przez las z Nadarzyna przez Magdalenke do Piaseczna, bo to skrót na Ursynów i byłem zszokowany jaki tam był ruch, w obydwie strony ciagnał sie sznur samochodów, droga była bardzo wąska bez pobocza i do tego w fatalnym stanie (tak samo fatalnie jest na trasie Piaseczno-Góra Kalwaria)- u nas pod Łodzią to nawet na głównych dogach krajowych w dni robocze nie jest aż tak źle, jak na drogach podwarszawskich. Szczerze mówiąc to każdemu miłośnikowi rowerów zalecałbym jak najszybciej wynieśc się ze stolicy.
lavinka
| 17:39 wtorek, 21 kwietnia 2009 | linkuj Zależy od definicji normalnej szosy ;) To jest trochę tak,że jest podział na drogi z Tirami i bez. Dlatego czasem jedzie się naokoło by jakoś te Tirówki objechać. Jazda obok to żadna przyjemność, zwłaszcza w grupie, bo raz że spaliny, dwa hałas zagłusza rozmowę, trzy że pejzaż żaden. Ale po asfalcie jak najbardziej, choć wolę ubite leśne trakty(tych na Mazowszu niewiele niestety). Najgorsze są wylotówki z Warszawy. Nie zawsze trafia się trasa alternatywna o przyjemnym wyglądzie i jakości(dla rowerów). Szuka się więc skrótów przez krzaki, jeździ jakimiś zakazanymi dróżkami przez parki(trasy rowerowe oficjalne za bardzo zatłoczone,bo zazwyczaj wspólne z pieszymi) albo ryzykuje życie wzdłuż drogi. Czasem jak jest szerokie pobocze, to kawałek się podjedzie-zazwyczaj do mostu(bo nie ma innego sposobu). Przy Zegrzu jest tak i przy Modlinie zresztą też.
El kondor | 17:32 wtorek, 21 kwietnia 2009 | linkuj Z tego co nie pierwszy raz piszesz wynika, że jak ognia unikasz jazdy zwykłą normalna szosą, ja z kolei jak ognia unikam dziurawych i zapiaszczonych gruntowych dróg z obowiązkową "pralką". Rozumiem jednak, że dla Warszawianki jazda rowerem szosą musi być bardzo stresująca ze względu na masakryczny ruch jaki tam macie.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa konag
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]