Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48635.61 kilometrów w tym 8056.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 23.23km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:37
  • VAVG 14.37km/h
  • VMAX 28.00km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa do Alzacji - Longinada 2011 - epilog

Poniedziałek, 18 lipca 2011 · dodano: 19.07.2011 | Komentarze 2

Czyli nocleg w domu w Warszawie i poranne przejecie rowerów wraz z bagażem na Białołęce. Powrót rowerami przez Żerań, uciekł nam bezpośredni pociąg na Wolę i zostały tylko SKMki, więc postanowiliśmy znaleźć jeszcze dwie (prócz jednej na Żeraniu) po drodze do Dworca Zachodniego. Trochę się zeszło i w efekcie w Żyrardowie byliśmy później, niż gdybyśmy pojechali tym późniejszym pociągiem z Żerania (który startował po 12). :)


Komentarze
lavinka
| 10:33 piątek, 30 grudnia 2011 | linkuj Kilka było trudniejszych. Tomi podjechał dzielnie wszystko, prócz ostatniego dnia, gdy na przełęcz bus kawałek podwiózł nas wszystkich (tylko Jarek uparł się podjechać sam). Ja skorzystałam z busa chyba ze dwa razy oprócz ostatniego dnia. Za pierwszym razem miały być już same zjazdy, ale że było ich zdecydowanie za dużo pod górkę, zdecydowałam się nie męczyć kolan. I dobrze zrobiłam, bo tego dnia był problem z miejscem noclegowym na koniec trzeba było podjechać do fortu Mutzig, całkiem ostro pod górę. Drugi raz odpuściłam sobie podjazd pod jeden zamek, głównie z powodu pogody, zrobiła się koło południa straszna lodówka a jak dojechaliśmy na miejsce, zamek stał we mgle. Nawet łażąc po zamku człowiek marzł. Przez co była śmieszna historia, bo czekałam na Tomiego w kawiarni, nikt mu nie przekazał i potem ktoś mi pożyczył na bilet do środka, a ktoś inny zawrócił Tomiego przy wyjściu, że ja dopiero weszłam. Idiotycznie się minęliśmy. Ale się znaleźliśmy w końcu. Zjeżdżałam z zamku już normalnie, czyli per pedales :)
staahoo
| 22:01 czwartek, 29 grudnia 2011 | linkuj Piękna była Longiniada. Jak było na podjazdach? Z wklejonych map wynika, że były i górskie odcinki.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa apang
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]