Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48635.61 kilometrów w tym 8056.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 68.35km
  • Teren 13.00km
  • Czas 03:47
  • VAVG 18.07km/h
  • VMAX 33.00km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Keszowanie z mrówkami

Niedziela, 9 czerwca 2013 · dodano: 09.06.2013 | Komentarze 1

Dziś obudzono mnie o nieludzkiej porze, bo popołudniem zapowiadali w ICM burze i zlewy. O 8:15 udało się wystartować spod domu. Dziecko, babcia i wujek jeszcze spali. Po 9 dotarlam do pierwszej skrzynki związanej z pszczołami. Pszczół nie było, mrówki tak. Wszędzie! Nie można było chwili stanąć gdziekolwiek w lesie, już człowieka obłaziły. Okolica skrzynki Formica geocache, jasna sprawa. Byłąm tu kilka razy, ale takiego nagromadzenia mrów w życiu nie widziałam. Co tam las, nawet na zwykłej drodze było zatrzęsienie. W końcu Tomi serwisował skrzynkę sam a ja uciekłam do altanki pół kilometra dalej. Siedzę sobie i patrzę, a tam pod dachem ślimaczej. Ale wlazł. No i sobie żuję żelki. Podjeżdża Meteor, patrzy na ślimaczka i mi tłumaczy, że to jest małe gniazdo os. Wychylam się, patrzę od spodu... Jeny one tam są! Zbite jak sardynki, ale się ruszają! Szybko wyleciałam z altanki i dalej w drogę.
Żeby nie było, zawsze muszą być jakieś trupy, więc jechaliśmy do mogiły. Ale najpierw zahaczyliśmy o grodzisko, które po ostatnich deszczach nawet miało znów fosę wypełnioną wodą. Malizna, pewnie strażnica jakaś tu była, albo niewielka osada. Ale mało kto o niej wie. No i potem mogiła i szukanie skrzynki z giepsem. A gieps pływał. Trza było się rozglądać po okolicy (zresztą przy grodzisku też zmarnowałam przez niego trochę czasu).
Pogoda wyglądała milusio, nic nie zapowiadało zlewy, więc na pierwszym biegu, wycieczkowo, zaczęliśmy pomalutku wracać, bez pośpiechu.
W okolicach Puszczy Mariańskiej spotkaliśmy przejazd rowerowy z okazji Święta Cyklicznego. Jechali od strony Mszczonowa, ale może byli z innej miejscowości, ciężko orzec. A trzeba było spytać. Ale jechaliśmy w przeciwnym kierunku. Mam nadzieję, że zlewa ich nie dorwała. Wyskoczyła nagle od południa, jak już byliśmy w domu :)
Po drodze do Żyrka spotkaliśmy nowy krzyż, ale taki, że nie idzie opisać. Jak wrzucę fotki, sami zobaczycie. Tak zwana wizja artystyczna. Wiem tyle, że artysta nazywa się Stanisław Głowacki. Chyba będziemy do niego pielgrzymować od czasu do czasu, zwłaszcza ze znajomymi (na przykład tymi z Łodzi) ;)
Było za ciepło, aże mi się dłonie odparzyły i mimo komarów i much musiałam sobie je schłodzić w rzeczce. Pomogło.











Komentarze
huann
| 19:53 niedziela, 9 czerwca 2013 | linkuj O, ślimaczej i Cykloświętownicy! My też dziś ślimaczej raczej ;) Krzyż ładny, ale wolimy krzyżówkę, a najchętniej kaćkę (po pekińćfu - czy jakoś tak - patrzać dzisiejszy mój bs).
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa dziki
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]