Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48635.61 kilometrów w tym 8056.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 88.61km
  • Teren 4.00km
  • Czas 05:37
  • VAVG 15.78km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Norwegowie wybudowaliby tu tunel - dzień drugi

Niedziela, 16 czerwca 2013 · dodano: 16.06.2013 | Komentarze 5

Miało być 55, ale Tomi się dziargnął podczas zliczania km na mapie i zaplanował nieco dłużej. Wypominałam mu to przez pół drogi, odkąd odkryłam jego pomyłkę. Upał był nieznośny, od samego rana, a wystartowaliśmy wcześnie, bo o 8:30. Średnio mi się spało w nowym namiocie, a to mi było za ciepło, a to za ciasno, a to na koniec za zimno. Tomiemu chyba też nie za bardzo, bo go kopałam przez sen. Sny miałam upiornie rzeczywiste, dużo się działo, nic już z tego nie pamiętam. Wrażenia dnia zatarły wspomnienia.
Drugi dzień wyprawy nie obfitował już w bardzo popularne atrakcje turystyczne, ale dla nas, wielbicieli turystyki alternatywnej, był bardzo ciekawy. Choć nie wszędzie dało się dojechać. Na przykład utopiliśmy się w bagnach leśnych otaczających jedną kopalnię. Nawet jeden z moich trampków ucierpiał bidulo.
Na początku podjechaliśmy do "Szklanego Domu" Żeromskiego, który wcale nie jest ze szkła tylko z betonu i jest zwykłym ośrodkiem kulturalnym przy odbudowanym drewnianym dworze. Potem to już głównie kapliczki i kościoły, niedziela, to się trzeba było przeciskać obok wiernych. Jeden pan omal na nas nie zaparkował, bo przecież do kościoła piechotą się nie chodzi ;)
Najbardziej podobał mi się zamek w Bodzentynie, a raczej jego nędzne resztki, ale za to bardzo malownicze. I tu chcę pozdrowić starszą panią mieszkającą przy hydrancie, która po pierwsze powiedziała nam jak go uruchomić (zimna woda!!!), a potem wskazała dojazd do delikatesów centrum. Gdzie kupiłam Klusce koparkę a sobie lemoniadę. Wracając z delikatesów natknęliśmy się na cmentarz z I wojny światowej, 1915. Czyli nie ma dnia bez trupów, nawet jeśli nieplanowanych. Cyklogrobbing wiecznie żywy, jakkolwiek dziwnie to brzmi.
Dłuższy postój nad zalewem pod Starachowicami wspominam średnio, hałasujące skutery wodne, motorówki na koniec paralotnia zagłuszały wszystko co naturalne, z żabami włącznie. W Starachowicach za to bardzo polecam Bar mleczny "Miś". Nie było czasu nic zjeść, tylko zajrzałam, ale mają tam po pierwsze prawdziwego słomianego misia z filmu (replika), oraz bardzo ładnie urządzone wnętrze. Potem wrzucę fotki.
Przejechaliśmy też przez Wąchock, a tam pomnik sołtysa (rozkopany dookoła) i uroczy wąwóz z bykiem, którego Tomi wziął za krowę. Mało brakowało a wylądowałby na jego rogach, bo chyba mu brakowało mleka do kawy ;) Ale na szczęście poszedł szukać skrzynki i wszystko dobrze się skończyło.
Do Skarżyska podjechałam z wywieszonym ozorem i ze zmęczenia bolącym brzuchem. Kazałam sobie kupić Coca-colę, bo w takich wypadkach tylko ona mnie ratuje, choć to sam cukier. Pociąg na stacji już na nas czekał, okazało się, że odjeżdża 10 minut później niż w internetowym rozkładzie. W Radomiu mieliśmy czekać godzinę na następny, ale akurat ogłaszali spóźniony przyśpieszony do Warszawy, więc w ostatniej chwili wsiedliśmy... i dzięki temu w Warszawie byliśmy przed 22. A w domu około 23.


Komentarze
meteor2017
| 14:39 wtorek, 18 czerwca 2013 | linkuj Jedenaście :-)
lavinka
| 22:01 poniedziałek, 17 czerwca 2013 | linkuj A nie, teraz jakoś spłynęło. Dużo bardziej błotniście było po drodze do resztek jakiejś kopalni pod Starachowicami. Nawet my odpuściliśmy tym razem.
huann
| 21:51 poniedziałek, 17 czerwca 2013 | linkuj W maju dróżka ta była na tyle błotnista, że jeszcze tydzień po powrocie miałem opony w bodzentyńskim błocie :)
lavinka
| 21:21 poniedziałek, 17 czerwca 2013 | linkuj A tak, na kirkucie też byliśmy. Tomi chciał ciąć na azymut przez pole, ale mu wytłumaczyłam, że tam z boku idzie droga :)
huann
| 21:19 poniedziałek, 17 czerwca 2013 | linkuj Ileż nowych gmin! W Bodzentynie co prawda ruiny i delikatesy poznane w majowy weekend, ale zamiast cmentarza z 1915 roku - żydowski kirkut na wylocie ku Świętej Katarzynie.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa sobot
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]