Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48635.61 kilometrów w tym 8056.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2013

Dystans całkowity:801.04 km (w terenie 90.50 km; 11.30%)
Czas w ruchu:52:40
Średnia prędkość:15.21 km/h
Maksymalna prędkość:56.20 km/h
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:53.40 km i 3h 30m
Więcej statystyk
  • DST 100.74km
  • Czas 06:24
  • VAVG 15.74km/h
  • VMAX 52.70km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Longinada 2013 - Norwegia - Dzień drugi

Sobota, 17 sierpnia 2013 · dodano: 02.09.2013 | Komentarze 2

Kiedy rano otworzyłam oczy, wszystkie znaki na niebie i ziemi dawały znać, że zła pogoda minęła. Piękne słońce, ciepło i owsianka na śniadanie. Niestety bardzo gęsta, bez mleka i z małą ilością owoców była średnio zjadliwa. Ale najwidoczniej byłam niedożarta po poprzednim dniu, bo zjadłam bez grymaszenia. Musiałam tylko trochę posłodzić.
Rowerowo ruszyliśmy na początku stawki, żeby już za chwilę zboczyć z trasy do starorzecza i pyknąć earth kesza.

Nie nastawiałam się na setkę tego dnia, po prostu jechałam do przodu. Ten dzień obfitował w atrakcje turystyczne. Obiad przyszło nam zjeść w okolicy najsławniejszego drewnianego kościoła w Norwegii, rzeczywiście piękny. Na obiad tym razem dostałam upragnione spaghetti i byłam przeszczęśliwa! Potem przejeżdżaliśmy drogą przez środek lotniska (miała szlabany jakby co), a potem zrobiło się nieco pagórkowato. Trochę się zmęczyłam i już myślałam, że trzeba będzie użyć busa, ale w mieście gdzie miał mnie złapać była impreza, a wyszło że chętna jestem tylko ja. Więc musiałabym czekać godzinę wśród podpitych Norwegów. No jednak nie, zwłaszcza że zostało z 20km. No to pomalutku pojechałam, góra dół, góra dół, g... pardon, tunel do objechania, a za tunelem dogonił nas bus. Tylko że stamtąd były 4km do noclegu to machnęłam ręką. I tak zrobiłam prawie 100km. Podjechaliśmy po rozbiciu namiotów po dwie skrzynki i tak dokręciliśmy do setki :)


  • DST 84.03km
  • Czas 04:58
  • VAVG 16.92km/h
  • VMAX 56.20km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Longinada 2013 - Norwegia - Dzień pierwszy

Piątek, 16 sierpnia 2013 · dodano: 02.09.2013 | Komentarze 0

Po noclegu kołchozowym ok. 24 osoby w trzech namiotach ruszyliśmy per pedales do przodu. Jeszcze nie dojechaliśmy do promu, a już raz zdążyliśmy się zgubić. Popadywało głównie przed wyruszeniem, potem przelotnie. Zlewa przyszła dopiero na promie. Potem trochę oddechu i znów leje. Jakoś dotrwaliśmy do obiadu, już się wydawało, że idzie na lepsze, gdy znów się rozpadało. A potem przeszło i znów mogliśmy jechać. Najbardziej lało na sam koniec dnia, dlatego Longin wynajął dla nas domki, żebyśmy nie moczyli namiotów. Prognozy na następny dzień były jakby lepsze.
Pierwszego dnia trochę się stresowałam, bo wyszło że prawie nikogo nie znam z uczestników Longinady, jakoś tak wyszło, że ludzie z którymi byłam w Alzacji 2 lata temu, tym razem się nie zabrali. Kilka osób znałam z opowieści, parę z innych wycieczek (nie tylko rowerowych), ale większość to były zupełnie obce twarze. Trzymałam się więc Tomiego i chodziłam za nim jak piesek ;)

I tu mala dygresja, nierowerowa. Pierwszy raz w życiu leciałam samolotem, wcześniej jakoś nie było okazji i trochę się obawiałam, jak to będzie. Zwłaszcza że leciałam z końcówką kataru, nieco przytkana. Rzeczywiście podczas startu, jak i samego lotu - trzeba było wydmuchiwać nos i od razu się polepszało z uszami. Sam start zniosłam w miarę dobrze, tylko jak samolot skręcał - robiło mi się gorzej. Jak na karuzeli, dużej i szybkiej, której nie znoszę. Lądowanie to przy tym była sielanka, bo nie krążył tylko spokojnie opuścił się na pas. Za to przechodzenie przez całą lotniskową biurokrację to coś okropnie stresującego, 2x bardziej niż lot. Sama się nie odważę polecieć nigdy ;)

Co do tras, miejscowości i tak dalej, odsyłam do Meteora2017, rozkoszowałam się widokami, kto by tam próbował zapamiętać nazwy, których nie da się przeczytać ani wymówić ;)



  • DST 6.51km
  • Teren 0.50km
  • Czas 00:29
  • VAVG 13.47km/h
  • Sprzęt Bauhaus
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do ZUSu i po deskę klozetową

Poniedziałek, 12 sierpnia 2013 · dodano: 12.08.2013 | Komentarze 2

Uważam, że to bardzo trafne połączenie tematów podróży. Najpierw standardowo ksero i Zus z ominięciem wpłatomatu, bo wyszło że większość gotówki i tak pochłonie mi wyjazd, a reszta zostanie na zakupy w Biedronce. Do której prędko nie dotrę, ale przynajmniej już nie trzeba będzie do bankołapu latać. Po Zusie myk do skrzynki przy Willi Zyskinda zobaczyć, czym to mi ją reaktywowali, niestety eppendorfka, może do środy wymienię na coś porządniejszego. Na koniec przez osiedle Żeromskiego do parku, drogą rowerową w parku na skuśkę i myk w lewo na Bielnik. Skrót do Patio Kolor, gdzie nabyłam rzeczoną deskę, nówka sztuka nieśmigana, na dodatek samoopadająca, jak wrócą wszyscy domownicy trzeba będzie wykonac coś na kształt szkolenia BHP. Deska pasuje jak ulał, aż dziwne, bo kupiłam w ciemno. Przy okazji nabyłam sznurek do przywiązania pudła z deską do roweru, na asfalt dał radę, na wertep muszę wymyślić inne wiązanie. Ale zawsze można trzymac jedną ręką z tyłu, w końcu to niecały kimometr ze sklepu do domu :)

I to wszystko w niecałe pół godziny jazdy! Chyba powinnam to zacząć przeliczać na benzynę, ciekawe ile oszczędzam w porównaniu do ludzi, którzy takie krótkie odcinki robią po mieście samochodem. Przydałby się jakiś "ficzer" na bajkstatsach. Coś jak spalone hamburgery na Endomondo ;)

  • DST 14.50km
  • Teren 0.50km
  • Czas 00:55
  • VAVG 15.82km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z serwisu

Środa, 7 sierpnia 2013 · dodano: 07.08.2013 | Komentarze 0

Pradziadek po serwisie śmiga jak młodziak, wymiana części dużo dała (zębatki i tylna przerzutka). Zebraliśmy z Meteorem ochrzan za złe zajmowanie się rowerami. Tak to jest jak się wozi do serwisu raz na dwa lata, a jeździ kilka tysięcy km rocznie :) Wróciłam do domu pociągiem, bo mam kaaataaar... ślurp, ślurp, a psik!

  • DST 5.66km
  • Czas 00:29
  • VAVG 11.71km/h
  • Sprzęt Veturilo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

V 1 i 2

Poniedziałek, 5 sierpnia 2013 · dodano: 05.08.2013 | Komentarze 5

Wycieczka z Veturilo z jedną przesiadką na inny model, niestety ten drugi miał rozklekotane zapięcie (ale działające) i rozklekotany koszyk. Poza tym raczej sprawne. Z placu Zbawiciela po Ochocie.


  • DST 8.65km
  • Teren 0.10km
  • Czas 00:43
  • VAVG 12.07km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pradziadek do serwisu

Poniedziałek, 5 sierpnia 2013 · dodano: 05.08.2013 | Komentarze 0

Trochę po Żyrku i na dworzec, potem od Zachodniej do placu Zbawiciela.

  • DST 63.98km
  • Teren 9.00km
  • Czas 03:55
  • VAVG 16.34km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Nocny rower po kilka keszy

Sobota, 3 sierpnia 2013 · dodano: 04.08.2013 | Komentarze 7

Miała być krótka wycieczka wieczorna pod Grodzisk i z powrotem, ale Tomi wymyślił powrót przez Milanówek w odwrotnym kierunku co dom i jeszcze małe kółko pod Błoniem. Oczywiście po to, by kilka skrzynek znaleźć. Po drodze w kółko grille i wesela, no co za ludzie, nic tylko by pili i śpiewali. A jak śpiewa statystyczny Polak, to wszyscy wiemy, nie to samo co Hiszpan czy Rosjanin, oj nie ;)

Wcześniej zwiedzaliśmy pieszo fabryke Stella i Tomi awansował na derechtora ;)


Apdejt, zupełnie mi wyleciało z głowy, że chciał mnie rozjechać pirat drogowy, kombajn! Mnie! ;)