Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 49708.51 kilometrów w tym 8354.66 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 58.51km
  • Teren 2.30km
  • Czas 04:19
  • VAVG 13.55km/h
  • VMAX 29.70km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Marcówka 2

Niedziela, 25 marca 2018 · dodano: 30.03.2018 | Komentarze 5

Dzień rozpoczęty nieco później, bo trzeba odespać przesunięcie godziny i wczorajsze rypanie po mieście (zwłaszcza wieczorne). Trasa lajtowa, dużo cieplej niż wczoraj, dzikie słońce od świtu. A ja bez kremu... taaa. Można się domyśleć, jak wyglądała po powrocie moja twarz. ;)

Jako pierwszy punkt programu (przed punktem zero, to znaczy fajnym keszem na zadupiu przy torach, którego znalezienie wymaga użycia roweru, a dokładniej jego koła) odwiedzamy galerię rzeźb na podwórku pewnego znajomego rowerzysty. Nie szukamy go sieciowo, na pewno i tak go nie ma w domu i pojechał gdzieś rowerem. My po krótkiej herbacie i kanapkach też ruszamy dalej. Znów się trzeba przebić przez miasto, bo wracamy do kładki żerańskiej, by ją porządnie obfocić za dnia. Po drodze wpadamy na "rondo Tybetu". Dawno mnie tu nie było, sporo zmian. Zniknęły bramy, są nowe murale, jakieś głazy, wijąca się ścieżka... 



I galeria prac przedszkola z okolicy (chyba)

Jadąc dalej trasą wolską w okolicy Koła trafiamy na Tobruki tu i ówdzie. I dziki tłum ludzi wszelakich. Bo giełda na Kole i bo remont torów, zamknięta ulica, mały lokalny Armagedon. Udaje się znaleźć bunkry, których do tej pory nie znaliśmy. Smutna wiadomość, mój ukochany "wiadukt przy rurze" wyzionął ducha. Dużo czasu spędzamy na tzw. "Rondzie Tybetu", bo dawno mnie tu nie było i zaszły tu duże zmiany przez ostatnie 7 lat?


To betonowe cuś po prawej wystające z piachu to Tobruk

A tu drugi wzdłuż torów.

I jeszcze jeden

I jeszcze jeden.

Dalej szybko podjeżdżamy po skrzynkę w Lasku na Kole. Tu krótki popas kanapkowy i zdziwienie, bo w oddali jeżdżą pociągi pasażerskie. Bocznicą? Tutaj? Sprawdzamy na mapie, bocznica wychodzi dopiero w Odolanach. Ciekawe. Zaraz potem słychać karetki, straże pożarne i momentalnie na S8 robi się korek. Wypadek? Potem okazało się, że wypadek był przy Górczewskiej, a trasa korkowała się niezależnie, najprawdopodobniej z winy rowerzystów, no bo czyjej. ;)

Lecimy dalej, przystanek Bielany i focenie parku, w którym mieszkają szczury. Idealne miejsce na świątynkę świętego szczura. Jest taka w Indiach. :)


Za parkiem wjeżdżamy na Żoliborz i znajdujemy pole z kwiatuszkami oraz ule z prawdziwymi pszczołami! W parku Kaskada.


I jeszcze dziurkacze z trasy na orientację. I jeszcze chwilę dalej pomnik rzezi wołyńskiej.

Potem przejeżdżamy znów na stronę bielańską, a tam na pochylni ogromny mural patriotyczny. Robi wrażenie.




No i wreszcie kładka, gdzie jeździ mnóstwo rowerzystów. Ile było o nią walki, błagań, tłumaczeń... ech. Cud, że się udało i że jest.



Tomiemu trochę słońce uderzyło do głowy i wpadł na pomysł, że wpadniemy do Parku Bródnowskiego. W niedzielę. Ciepłą... Zrozumiał, co zrobił, dopiero jak dotarliśmy. Dzikie tłumy, ale kilka rzeźb i napis 3d udało się sfocić. Uciekliśmy szybciej niż dojechaliśmy.


Zajrzeliśmy też na stację Praga i okolicę.



I wreszcie spełniło się moje marzenie, to znaczy dotarłam do kładki, pod którą wielokrotnie przejeżdżałam asfaltem wzdłuż bocznic.

O, Pendolino! Iiiiiiii... trochę piszczy. Hamuje. Zatrzymało się? Na takim zadupiu?




Nastąpiła też nieudana próba dotarcia do cmentarza cholerycznego. Pechowo nadjechała ochrona sąsiedniej posesji wraz z kupą innych aut i odpuściliśmy.

Przez Rondo Żaba dotarliśmy do Mostu Gdańskiego i Cytadeli. Dalej myk nad Wisłę. Ściemniało się i ochładzało, więc tłumek rzedł z minuty na minutę. Dotarliśmy do syrenki i trzeba było wracać. Tym razem pojechaliśmy przez centrum, wyprzedziliśmy korek na Tamce, na super wąskiej Świętokrzyskiej korek zelżał, a dalej to już nie pamiętam, bo nie zwracałam uwagi.


Cytadela



Bulwary




Nowy Mural

Ryby bez wody

Instalacja artystyczna pod syrenką, tylko tabliczki zapomnieli postawić.



  • DST 73.71km
  • Teren 6.50km
  • Czas 05:09
  • VAVG 14.31km/h
  • VMAX 28.90km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Marcówka Dzień 1

Sobota, 24 marca 2018 · dodano: 30.03.2018 | Komentarze 6

Pociągiem do Wołomina i dalej krążenie to tu to tam po opłotkach Kobyłkowo Markowych. Dalej do Warszawy w rejon kładki żerańskiej i już nocą właściwie do Włoch na nocleg. Albumowe foty z pierwszego dnia tutaj (resztę będę dogrywać sukcesywnie).

Jako że zwolniło się na parę dni lokalne rodzinne mieszkanie, postanowiliśmy "podlać kwiatki", a przy okazji wykorzystać maksymalnie krótkotrwałe ocieplenie klimatu przed nadchodzącą kolejną epoką lodowcową. ;)

W Wołominie i okolicach nie byliśmy za bardzo rowerowo (a jak byliśmy, to znaczy ja, to tak dawno temu, że nie pamiętam dokładnie i dlatego nie miałam ich na zaliczgmine). Trzeba było nadrobić. Przy okazji obejrzeliśmy perony i wiaty stacyjek po remoncie. Niczego sobie je odnowili, choć okoliczni mieszkańcy zdążyli już je zarzygać. No cóż, jak to na wschodzie.... 

Z ciekawych obiektów tego dnia:
1. Ruiny oczyszczalni, dziś porastający zielskiej żelbecik
2. Pomnik bolszewików w polu
3. Lokomotywka kolejki mareckiej
4. Drewniany kościółek
5. Drewniane ptaki na drzewach w parku obok fabryczki z duuużym kominem
6. Trainspotting na stacji Warszawa Praga
7. Kładka Żerańska

I wiele innych pomniejszych. 

Trochę zmarzłam, dopiero po wyjściu słońca nieco się rozgrzałam, ale bez przesady. Jakie są objawy hipotermii? ;)














Nadal ten sam urbeks. 

Tu się nie odważyłam wskoczyć, ale korciło. ;)




I dalej oczyszczalnia.

A to Pradziadek w swoim żywiole, czyli w krzakach. ;)

Jadąc do nowej oczyszczalni minęliśmy park linowy, a tam monocykl.

I pora na etap martyrologiczno-wojenny.





Fragment planowanego otoczenia Muzeum. Czołg jest w trakcie robienia i to chyba jedyny pewnik w tym projekcie. ;)


Droga na cmentarz



Barokowy kościół odwiedzony przy okazji skrzynki i poszukiwania przez Tomiego pocisków. Nie było. To znaczy skrzynka tak, pocisków nie.

Od tyłu ładna grota.


Jakaś bocznica z pułapką w postaci sieci na pociągi. Niestety nie biorą.



Lokomotywka przy okazji wspominek po kolejce mareckiej.

Pałacyk właściciela fabryki z kominem


A w parku obok ptactwo całoroczne.




Fabryczka



Domy dla robotników. Od frontu ulicy je brzydko otynkowano, więc wrzucam tylko oryginalne, ceglane.


I drewniany kościółek po drodze



Warszawa zabija cywilizacją i estakadami. Bez mapy trudno się przebić.





Mały trainspotting bocznicowy z mostu Grota


I zjeżdżamy nad Wisłę okołożerańską

Most z dołu

Urbklimaty

I kładkaaaaa, akurat jak podjechaliśmy, włączyło się oświetlenie.






  • DST 6.50km
  • Teren 0.20km
  • Czas 00:23
  • VAVG 16.96km/h
  • Sprzęt Bauhaus
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Jutro sobota urodziny kota

Piątek, 16 marca 2018 · dodano: 16.03.2018 | Komentarze 13

Rano normalna, ale popołudniu trasa do przedszkola i na dworzec w śnieżnej zadymce, która się chyba wzmagała z czasem. Klusce się podobało i cały czas wołała "jutlo sobota ulodziny kota". O na w ogóle lubi rymowanki. Niestety pociąg był 5 minut opóźniony, a w ogóle go kilka minut przesunęli do przodu i się dziecię na peronie sroże nudziło oraz marzło. No ale w końcu wsadzili z babcią do pociągu, pomachali i w drogę do domu. Za ciepło, więc śnieg na człowieku się topi. I buty mokre. Na szczęście blisko do domu, więc bardzo uciążliwa jazda to nie była, ale też nie należała do najprzyjemniejszych. To znaczy przede wszystkim powrót, bo było sporo pod wiatr.





  • DST 5.50km
  • Teren 0.40km
  • Czas 00:24
  • VAVG 13.75km/h
  • Sprzęt Bauhaus
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola 2x

Czwartek, 15 marca 2018 · dodano: 15.03.2018 | Komentarze 0



  • DST 5.50km
  • Teren 0.40km
  • Czas 00:24
  • VAVG 13.75km/h
  • Sprzęt Bauhaus
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola 2x

Środa, 14 marca 2018 · dodano: 14.03.2018 | Komentarze 0



  • DST 2.58km
  • Teren 0.20km
  • Czas 00:12
  • VAVG 12.90km/h
  • Sprzęt Bauhaus
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola 1x

Wtorek, 13 marca 2018 · dodano: 13.03.2018 | Komentarze 0



  • DST 7.80km
  • Teren 1.20km
  • Czas 00:30
  • VAVG 15.60km/h
  • Sprzęt Bauhaus
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola 2x i do Parku Procnera

Poniedziałek, 12 marca 2018 · dodano: 12.03.2018 | Komentarze 2

Dziś ładna pogoda, choć pod wieczór nie bardzo słoneczna, to spędziłyśmy godzinkę z hakiem w Parku Procnera. Głównie w zabawie była rura, ale był i orczyk i huśtawka i inne bajery. A nawet pies, który nie wiedzieć czemu na mnie szczekał (a Kluska się bała). Taki jakiś dupelek czy inna podrasa. ;)






Kluska zdobyła również lokalne ekstremum w stylu alpejskim. ;)





  • DST 4.20km
  • Czas 00:16
  • VAVG 15.75km/h
  • Sprzęt Bauhaus
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na dworzec i z powrotem

Niedziela, 11 marca 2018 · dodano: 11.03.2018 | Komentarze 0



  • DST 24.40km
  • Teren 3.60km
  • Czas 01:38
  • VAVG 14.94km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Cytrynowe Przedwiośnie

Niedziela, 11 marca 2018 · dodano: 11.03.2018 | Komentarze 3

Po czym się poznaje na Mazowszu, że nie trzeba topić Marzanny? Po fruwajacych cytrynkach. Spotkaliśmy ich parę po drodze. Oraz cytrynowego kota pod urbexem kolejowym. ;)






Reszta wycieczki to głównie dolina Pisi Gągoliny w kilku miejscach. Serwisy geokeszingowe, szukanie skrzynko-quizu (ja, bo Tomi już znalazł wcześniej), piknikowanie pod bobrzą tamą.



Dużo górek, bo wjazdy i zjazdy dolinowe (cmk też trzeba było wyminąć wiaduktem)


Bobrza tama


Gwoździem programu była gra w kości. Do tej pory nigdy nie grałam, to znaczy tylko w kościaną zręcznościówkę w szkole podstawowej, w prawdziwe nie. To się wreszcie doczekałam. A teraz nauczyć Kluskę. ;)



Pięć dwójek wyrzuciłam, to nie ustawka!

Wracamy


  • DST 20.35km
  • Teren 1.60km
  • Czas 01:16
  • VAVG 16.07km/h
  • VMAX 22.20km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wycieczka nad Suchszy dopływ Suchej

Sobota, 10 marca 2018 · dodano: 10.03.2018 | Komentarze 12

Skoro świt o 9.36 zadzwonił pan z serwisu i oznajmił, że rower gotowy. A miał być na przyszły tydzień! Aaa. No to się ubrałam i bez śniadania pognałam do bankomatu. Acz bez pomocy Tomiego by się nie udało. Uaktywnił mnie pomysłem wycieczkowym do lasu. Inaczej do południa bym się nie wyrobiła z odebraniem. A tak koło południa Pradziadek z działającymi hamulcami i nową bakterią w liczniku był gotowy już od dawna do jazdy. Trochę się odzwyczaiłam od "sportowej" pozycji po kilku miesiącach jazdy holendrem. Zapowiadał się upał koło 10 stopni, więc zabrałam ze sobą hamak. Podjechaliśmy do najnowszej skrzynki Tomiego z panem Marianem w tle, czyli koło ambony.

Przez jakiś czas atmosfera była iście piknikowa, nawet sobie partyjkę karcianą strzeliliśmy do kawy, herbaty i placków. Ale po jakimś czasie słońce zaszło za chmury, zrobiło się rześkawo i zebraliśmy się do domu. 

Link do albumu wiosennego.





Widok z hamaka