Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48819.95 kilometrów w tym 8106.56 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 58.56km
  • Teren 4.50km
  • Czas 04:15
  • VAVG 13.78km/h
  • VMAX 32.70km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zemsta kompotu zza grobu

Sobota, 4 stycznia 2014 · dodano: 05.01.2014 | Komentarze 3

Historia z kompotem (poprzedni wpis) ma swoją kontynuację. Dzisiejsza wycieczka, przemiła i jak dotąd moja najdłuższa styczniowa doprowadziła mnie do kataru. Było stosunkowo ciepło, więc to na pewno wina złego uczynku z niedawnej przeszłości. Kompot chyba nie lubi być rozcieńczany zawartością kanalizacji oraz okolicznych rzek i mi bruździ w czwartym wymiarze.

Podjechaliśmy najpierw na dworzec w Żyrardowie, tam wsiedliśmy do pociągu osobowego relacji Skierniewice-Warszawa Wschodnia i doczłapaliśmy się, nawet bez większych opóźnień, do Warszawy Zachodniej. I stamtąd już per pedales po starej Woli, aż po nową lokalizację Żyrafy na nowej Woli. Zwiedziliśmy ponownie Rondo Tybetu, które początkowo jorgnęło się nam o jedno skrzyżowanie. I jeszcze jeden Tobruk jako wisienka na torcie, bo z koronką wysprejowaną prawdopodobnie przez znaną warszawską artystkę - Nespoon. 

A potem przez park Moczydło do Obozowej i krótki postój przed bramą R.O.D Koło (nr 3) z 1935 roku, gdzie spotkaliśmy przemiłą starszą panią, która opowiedziała nam, że owe ogródki działkowe są tu dzięki żonie Piłsudskiego. Zakupiła ona tereny starego wysypiska śmieci i podarowała narodowi polskiemu na cel rekreacyjny. Potem myk nad linię kolejową obejrzeć drewniany wiadukt tramwajowy i jedziemy do Fortu Bema na Bemowie. A tam sielanka, oglądanie napisów wyskrobanych przez poborowych w latach 50tych przy wejściu do poterny, oglądanie armaty, oglądanie graffiti w jednym z koszar czołowych. Napisów więcej ponoć jest na prochowniach, ale nie mieliśmy czasu ich zwiedzić.

Było jeszcze dość widno, ale celem był Most Północny, a to kawałek stąd. No to szybko do przodu, skrótem przez Chomczówkę, Wawrzyszew i węzeł Młociny, gdzie dorzuciłam logbook do swojej skrzynki. Do mostu podjechaliśmy obok zajezdni tramwajowej i wreszcie Wisła. Nisko woda, bez problemu można było dojść do umocnień na brzegu. Na drodze rowerowej lecącej mostem spotkaliśmy dużo rowerzystów, jakby wiosna była. Zjechaliśmy z mostu po praskiej (a raczej białołęckiej) stronie i myk pchać się na wąski ciąg pieszy, żeby zobaczyć widok z południowej części mostu i po to by znaleźć skrzynkę. Skrzynki nie zaleźliśmy, a widok był na zakręcie mizerny. Pałac Kultury ledwo wystawał zza drzew. Ale to też wina mglistej pogody, pod wieczór zrobiło się nieciekawie.

Wróciliśmy na Bielany i podjechaliśmy do Lasu Bielańskiego od strony UKSW. I tu "nagle" zrobiło się ciemno. Miałam też okazję zobaczyć okropny chodnik zrobiony wzdłuż Dewajtisu i drewniane paliki wzdłuż ulicy. Tragedia!

Wreszcie podskoczyliśmy nad kanałek i tu dostałam kataru. Wilgotne zimno zrobiło swoje, albo w kanałku zjawiły się resztki wkurzonego kompoitu i to one mnie zaraziły bakteriami. Podjechaliśmy Podleśną do AWFu i dalej do domu na Wawrzyszewie, by podjeść małe co nie co "u mamy" by znów wrócić na Wolę, dorżnąć resztki skrzynek i podjechać do pociągu. Cały czas na zmianę kichałam albo smarkałam. Do pociągu mieliśmy pół godziny, więc ogrzaliśmy się trochę w poczekalni na zachodniej. Meteor dokarmiał mnie czekoladą, kanapkami i gorącą kawa oraz herbatą. Ciutkę chora dojechałam do domu, wbiłam się w kołdrę uprzednio napakowawszy aspiryną i jakoś dożyłam dnia następnego. Choróbsko chyba pokonane, ale nadal muszę na siebie uważać.

Zdjęcia będą kiedy indziej, relacji foto szukać u Meteora.







Komentarze
lavinka
| 22:38 niedziela, 5 stycznia 2014 | linkuj @Meteor: Tez mi to przeszło przez myśl. Albo żyrardowska kanalizacja ma jakiś tunel łączący się z kanalizacją warszawską ;)
Gość wariag | 19:58 niedziela, 5 stycznia 2014 | linkuj O kurczę, nie pomyślałem, że ten napis cyrylicą mógł być z lat 1945-56, hmm ... a teoretycznie chyba mógł.
meteor2017
| 18:59 niedziela, 5 stycznia 2014 | linkuj Może kompot spłynąwszy aż do Wisły, powiosłował w górę biegu do Warszawy i stamtąd kanałami do kanałku, gdzie Cię dopadł?
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa asiet
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]