Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48715.15 kilometrów w tym 8078.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 66.18km
  • Teren 5.00km
  • Czas 04:26
  • VAVG 14.93km/h
  • VMAX 27.00km/h
  • Kalorie 1449kcal
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

95/365 Wrześniówka w kwietniu (dzień 1)

Sobota, 5 kwietnia 2014 · dodano: 08.04.2014 | Komentarze 6

Link do trasy

Pomyśleć, że wiele nie brakowało do tego, żeby wyprawa się nie odbyła w ogóle. Pierwszy powód, mogłam nie powiedzieć Meteorowi, że Bobiko sprzedaje rower. Wśród moich znajomych w kółko ktoś sprzedaje albo kupuje rower, żadna nowina. Drugi powód, wirus toczył nas przez dwa tygodnie. To znaczy głównie mnie, co opóźniało wyjazd. Inna sprawa, że z pogodą też było różnie i zniechęcająco. Wreszcie udało się zgrać terminy mego wyzdrowienia, możliwości podrzucenia Kluski na trzy dni babci i na dwa dni wujkowi no i oczywiście w miarę sensownej pogody. W miarę, to znaczy przede wszystkim bezdeszczowej i w miarę bezwietrznej. Najtrudniej było z ostatnim, bo jak wiadomo wiosny w Polsce należą raczej do wietrznych. Pierwszy dzień zapowiadał się koszmarny, ale w końcu połowę przejechaliśmy pociągiem, więc nie było źle. Po drodze wreszcie mogłam na własne oczy obejrzeć odnowiony dworzec w Kutnie, nie powiem, całkiem do rzeczy. Choć nie rozumiem, dlaczego zostawiono starą wiatę nad schodami, a dorzucono nową z blachy samordzewiejącej, która schodów na perony nie zadasza. W końcu dotarliśmy na dworzec we Wrześni i musieliśmy trochę poczekać na Bobiko i rower dla Meteora (który jechał w samochodem taty Bobiko). Z rowerem trochę się zeszło, tu coś dokręcić, tu coś dostosować do wymiarów meteorowych, tu pogawędzić, tu poczekać. Na koniec dołączył do nas kolega Uziel, który założył kilka fajnych skrzynek geocache w okolicy. Za co jesteśmy bardzo wdzięczni, okolica Wrześni jest bardzo niedokeszowana i dobrze, że choć parę osób stara się to zmienić.

Kiedy ruszyliśmy w trasę, było już dobrze po trzynastej, chyba z godzinę później niż zakładaliśmy. Na szczęście wiatr jakby nieco zelżał i się wypogodziło. No nie do końca, po prostu w mieście od wiatru osłaniały budynki. Poczułam, że będzie średnio, tuż za miastem. Ale co tam, nogi jeszcze niezmęczone, droga prawie płaska, jakoś na początku dawało radę. Ale że jechałam w gronie wybitnie męskim, robiłam za najsłabsze ogniwo. Musiałam jechać ciut szybciej niż zwykle, co poczułam przed pójściem spać, trochę kolana rwały. Mimo że końcówkę jechałam za Meteorem. Ale jechałam ambitnie, mimo kaszlących przerzutek, co skończyło się małym upadkiem.
Upadek tradycyjnie na pustej drodze, z gatunku "nie wiem jak to się stało". To znaczy wiem. Przerzutka zmieniała się z dużym opóźnieniem, na luzie. To znaczy myślałam, że już przeskoczyła (przeskakiwała co druga), a nie przeskoczyła. A ja akurat goniłam Meteora stojąc na pedałach. No i bach, nagły luz, poleciałam do przodu, ratując siebie i rower spadłam z siodełka na kolana i dłonie. Bardziej zabolało niż się obtarło. W sumie nawet nie miałam siniaków, najadłam się tylko strachu. Kolejna geba w moim życiu, w której kask by mi guzik pomógł. Za to ochraniacze na kolana owszem, przydałyby się czasem ;) Potem jechaliśmy jeszcze wolniej, na dodatek na koniec ciut pomyliliśmy trasę i pojechaliśmy jakąś gruntówką, by w porę się machnąć, że to nie tam. Następna droga okazała się być asfaltowa i prowadziła niemal do samego lasu. W sumie namiot Meteor rozbijał już niemal po ciemku, tak szybko zmierzchało. Na kolację było pyszne spaghetti z sosem pomidorowym, gotowane już we wnętrzu namiotu, w miniprzedsionku na epigazie. A na podwieczorek po kolacji - budyń jak zupa czekoladowa, bo Meteorowi się za dużo wody nalało. Pychota.

Muszę powiedzieć, że podoba mi się Wielkopolska. Opuszczone dwory i zameczki jakoś tak mniej zaśmiecone niż na Mazowszu, często też w lepszym stanie technicznym. Kościółki urokliwe, dużo z mojej ukochanej cegły, często położone na niewielkich wzgórzach, dzięki czemu są widoczne z daleka. No i wiatraki, moja miłość. Mam do nich słabość (do czego ja nie mam słabości, hi hi).

A, no i chyba pierwszy raz w życiu jechałam z tyloma użytkownikami bikestatsta naraz. Co mi przypomina, że muszę poedytować dawne wycieczki z Huannem, wtedy jeszcze nie miał konta, a poza tym nie było technicznej możliwości dodawania uczestników. Inna sprawa, że na mojej obecnej skórce i tak tego nie widać. Chyba czas wrócić do zera i pomyśleć o nowej, bardziej kompatybilnej z obecnymi ficherami.

Fotki z pierwszego dnia do obejrzenia w albumie, a poniżej wybór.




Komentarze
lavinka
| 22:49 czwartek, 10 kwietnia 2014 | linkuj Pierwszy dworek w Młodziejewicach, pałac w Unii.
anks
| 22:34 czwartek, 10 kwietnia 2014 | linkuj ej, gdzie są te dworki 2 opuszczone?
lavinka
| 22:32 wtorek, 8 kwietnia 2014 | linkuj Serio? A zaraz wiem, pierwszego dnia też pomyliliśmy drogę, ale bez kościola. Tę przed lasem. Idę poprawić.
meteor2017
| 22:21 wtorek, 8 kwietnia 2014 | linkuj To ja też z małym sprostowaniem... ta pomylona droga z kościółkiem, to była dopiero drugiego dnia ;-)
lavinka
| 22:19 wtorek, 8 kwietnia 2014 | linkuj Coś takiego miałam napisać, ale chyba mi nie wyszło. :)
bobiko
| 22:08 wtorek, 8 kwietnia 2014 | linkuj lekkie prostowanie Lavinko ;) bobiko przyjechał na swoim rumaku a rower Meteora przywiózł papa ;)

Niemniej jestem rad, ze w koncu poznalismy się in real, po tylu latach wirtualnej znajomości! :) I to w jaki sposob! ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa sudoc
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]