Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48819.95 kilometrów w tym 8106.56 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 49.01km
  • Teren 2.00km
  • Czas 04:18
  • VAVG 11.40km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Kalorie 1024kcal
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

283/365 Nad pięknym mokrym Dunajem dzień 2

Niedziela, 9 listopada 2014 · dodano: 15.11.2014 | Komentarze 5

Budapeszt. Miasto sięgające historią czasów rzymskich, a może i wcześniejszych? Formalnie stworzono go z trzech miejscowości, Buda, Obuda i Peszt (Trochę jak Mlekota, Blekota i Pekota z Arabeli), wyrosłych wokół ruin rzymskiej osady Aquincum, którego ruiny można obejrzeć zza płota, bo do muzeum wchodzić się nam nie chciało. Poza tym nie wiedzieliśmy, czy w ogóle jest otwarte, wyglądało na opuszczone i wymarłe. 

W Budapeszcie nocowaliśmy na Dunaju. Dokładniej w hotelu - statku o wdzięcznej nazwie Aquamarina, która jednak okazała się nie być prawdziwą nazwą statku. Tak naprawdę statek podczas swojej długiej kariery miał wiele imion. Pierwsze to  Великий князь Александр Михайлович czyli Wielki książę Aleksander Michajłowicz. Car Aleksander znaczy. Pod rosyjską banderą służył do 1917 roku, kiedy to skomplikowała się sytuacja polityczna Europy do tego stopnia, że gładko wpłynął do Związku Radzieckiego, zwanego CCCP (Cep cepa cepem poganiał). Z oczywistych względów jego imię nie bardzo pasowało nowej władzy i przemianowano go na  Харьков czyli Charkow. Co tam z tym Charkowem było, to nie wiem, na pewno Tomi coś napisze, jak skończy relację z dnia w Budapeszcie. Koniec końców ta nazwa też okazała się śliska i wreszcie statek mianowano Память тов. Азина czyli pamięci towarzysza Azina. Średnia nazwa na hostel, prawda? No to go przemalowali, nawet udają, że to prawdziwa nazwa i go pa ruski pod nazwą alfabetem łacińskim piszą. Dałam się nabrać ;)

Pogoda tego dnia dopisywała, ale było mglisto i dzięki temu wychodziły piękne zdjęcia. Niestety popołudniu słońce schowało się za chmury i już nie było tak bajkowo. Za to w nocy główne budynki były tak dobrze oświetlone, że nawet moja maupa je w miarę dała radę uwiecznić. 

Na trasie wycieczki mieliśmy ruiny Aquincum, ruiny amfiteatru podobnego do Koloseum (i zbliżonego skalą przynajmniej jeśli chodzi o arenę), trafiliśmy też na fundamenty starej synagogi. Pewnie śladów Rzymian w mieście jest więcej (na pewno przegapiliśmy jeden mniejszy amfiteatr), ale jeździliśmy trochę na chybił trafił, za mało czasu na gruntowne zwiedzanie miasta. Na to by tygodnia nie starczyło, a my mieliśmy tylko jeden dzień. Więc trochę po łebkach dotarliśmy na wzgórze zamkowe, obejrzeliśmy co trzeba i polecieliśmy dalej. I tak rano straciliśmy trochę czasu szukając zjazdu z wyspy, na którą zwabił nas podstępnie most tramwajowy z nitowaną kratownicą pięknej urody. Naszą trasą jeździło takie "naziemne metro", miejska kolejka o numerze 5, która może i dowiozłaby nas do centrum (można wozić rowery), ale Tomi nie chciał kombinowania z biletami, bo się nie wywiedzieliśmy zawczasu co i jak. 

Bardzo miłym miejscem okazał się pomnik z parasolami i pan z rozwałką siedzący przy stole na placu. Przy pomnikach z parasolami spotkaliśmy panią, która co prawda nie mówiła po angielsku, ale że Tomi znów ujawnił swój talent lingwistyczny - dogadał się z nią w języku niemieckim, którego nie zna. Ale za to pani znała, więc przynajmniej ona się dogadała z nim. I dzięki temu dowiedzieliśmy się, że niedaleko od parasoli jest dom rzeźbiarza, w którym jest muzeum. Nawet tam pojechaliśmy i Tomi zapuścił do środka żurawia, ale uciekł i ja nie wiedziałam co zrobić, gdy za nim wyskoczył pan z muzeum sprawdzić, kto tam nurkuje przy bramie (brama dzwoniła metalowym dzwonkiem przy otwieraniu). Ale my jesteśmy aspołeczni. Uciekłam za Tomim przeklinając go w duchu ;)

Za to przy amfiteatrze odkryliśmy polski akcent, to znaczy pomnik Katynia. Bardzo ładny, w Polsce takich fajnych nie mamy. Prosty i czytelny w odbiorze, bez zbytniej fanfaronady, za to z szacunkiem dla ofiar. Polacy mogliby się niejednego od Węgrów nauczyć. Zresztą polskich akcentów było więcej. Trafiliśmy na pomnik poświęcony Twierdzy Przemyśl, a także inny, znanemu ziomalowi, generałowi Bemowi. Co do akcentów europejskich mogliśmy obejrzeć stację metra, ale tylko z zewnątrz, bo Tomi czegoś nie chciał złazić. No i Bebo, czyli budapesztańską wersję polskiego Veturilo firmy Next Bike. Nówka sztuka, w tym roku zaczęli. Nawet mi się udało zalogować do systemu, ale budka krzyczała, że chce 1500 ichniejszej waluty, a ja chyba miałam na koncie mniej i mi nie chciało wypożyczyć. Albo nie wiedziałam, jak to zrobić, bo panel był kolorowy i zupełnie inny niż warszawski w obsłudze.

W ogóle było bardzo przyjemnie i żal było, że szybko zapadał zmrok. A przecież i tak ze 45 minut później niż w Polsce. Po zmroku podjechaliśmy obejrzeć bardzo klimatyczny tunel pod torami kolejowymi, z zewnątrz obejrzeliśmy muzeum komunikacji z wbudowanym ciapągiem i samolotem na dachu... potem park, źródełko (zamknięte), pomachaliśmy termom, w których nie zamierzaliśmy się kąpać jak reszta grupy (no przecież już się kąpaliśmy w tym tygodniu), obejrzeliśmy nieco park (w środku jest miasteczko komunikacyjne dla dzieci) i podjechaliśmy w ostatniej chwili nabyć coś do jedzenia z budki. Węgrzy chodzą spać z kurami, ledwo zapadł zmrok, a była to godzina 19ta, a już wszystko zaczynało się zamykać. Zdążyliśmy w ostatniej chwili zamówić w zasadzie to samo co w hotelu dnia poprzedniego, bo wiedzieliśmy jak się nazywa to to po ichniemu. Wyszło taniej, ale równie smacznie. A placek tym razem był ciepły, więc smakował podwójnie. Tylko nie dałam rady zjeść więcej niż 1/4. Strasznie zapycha.

Na sam koniec wróciliśmy po wschodniej stronie Dunaju, obejrzeliśmy parlament z bliska (tu minęliśmy się z bardzo licznym kordonem policji, ciekawe po co szli do parlamentu) i pojechaliśmy dalej obejrzeć jeden z ładniejszych mostów. Który na dodatek ma odnogę na wyspę. Skorzystaliśmy z odnogi i pojechaliśmy wyspą do następnego mostu, na który nie bardzo umieliśmy wjechać trasą dla rowerów, więc wjechaliśmy trasą dla samochodów i musieliśmy się szybko z niej ewakuować na DDRkę. Tylko raz nas ktoś strąbił ;) Trasy rowerowe są dość dobrze oznakowane, ale bywają trudne momenty, gdzie człowiek bez dobrej mapy się gubi. 

Wróciliśmy do hotelu grubo po 20, ale Tomi już miał shakowaną grzałkę, więc byliśmy zupełnie niezależni od miejscowej kuchni i mogłam jak poprzedniego wieczoru na półlegalu wypić gorące ziółka, które mi dobrze robią na brzuszek. A i byłabym zapomniała, na zamku nareszcie pierwszy raz w życiu skosztowałam jadalnych kasztanów. Pyszne, ale trochę zapychają i nie zdołałam zjeść całej porcji.

Co do niespodzianek, na zamku trafiliśmy na rzeźby z Asterixem z czasów, gdy jeszcze nie był taki niski i Obeliksem z czasów, gdy jeszcze nie był taki gruby. Znów przydała się pompka, przy kracie z kłódkami zaczepił nas lokals z prośbą o napompowanie kółek w dziecięcym wózku. Mamy w tym temacie pewne doświadczenie, więc wspomogliśmy duuużą pompką.





Komentarze
lavinka
| 18:00 poniedziałek, 17 listopada 2014 | linkuj Na pewno nigdy w Polsce podobnej konstrukcji nie widziałam, ale też mało tak naprawdę widziałam starych stalowych mostów, więc nie mam rozeznania. Focę głównie na Mazowszu, pamiętam wiadukt kolejowy z Wałbrzycha i w sumie wszystko. W B. było dużo ciekawych konstrukcji, czuję niedosyt, bo trochę się śpieszyliśmy i nie przyglądałam się dokładnie. Oglądam zdjęcia i widzę, że nie mam wszystkiego. Zwłaszcza most łańcuchowy mam odpuszczony. Raz mijaliśmy go w przelocie, raz było w zasadzie ciemno i mam mało zdjęć.
oelka
| 17:54 poniedziałek, 17 listopada 2014 | linkuj Na zdjęciach 10 i 11 (licząc od góry łącznie z mapą) jest moim zdaniem składany most kolejowy systemu Rotha, być może jako udoskonalony system R1. Co by pasowało, wszak Roth był poddanym CK Monarchii.
U nas chyba tej konstrukcji nie stosowano. Z kolejowych mostów składanych widziałem tylko angielskie ESTB (kiedyś Modlin, jeszcze obecnie starszy most w Tczewie).

A na kolejnym zdjęciu HEV czyli budapeszteńskie EKD/WKD i taką rolę zresztą spełnia. Ciekawe, że modernizując tabor sprowadzili zespoły z NDR, zamiast wyprodukować u swojego Ganza.
Kiedyś miałem okazję nieco objeździć Budapeszt transportem publicznym, przy okazji przesiadki w drodze na i z powrotem z nieco dalszego południa. Co było połączeniem przyjemnego z pożytecznym :-)
lavinka
| 14:25 poniedziałek, 17 listopada 2014 | linkuj Nu, ale powrót mogliśmy mieć szybszy, albo gdzieś się przemieścić z jednego końca na drugi i np. zdążyć obejrzeć cytadelę. Trzeba o tym pamiętać, jeśli będziemy kiedyś wracać w te strony. Cenowo na pewno jest niedrogo, ale trzeba sprawdzić, czy bardziej opłacają się pojedyncze bilety (i czy są tam czasowe), czy rower wozi się za darmo itp.
meteor2017
| 14:15 poniedziałek, 17 listopada 2014 | linkuj Co do pociągu podmiejskiego, to wcześniej nie rozkminiałem budapeszteńskiego systemu komunikacji miejskiej i podmiejskiej, bo byliśmy na rowerach, do centrum nie jest daleko i jest okazja obejrzeć to i owo na północ od samego centrum...
meteor2017
| 08:37 niedziela, 16 listopada 2014 | linkuj Ja będę pisał o Budapeszcie, a nie Charkowie! "24-25 grudnia 1917 roku w Charkowie bolszewicy stworzyli marionetkową Ukraińską Ludową Republikę ", to tak jakby u nas statek nazwać Lublin... poza tym to duże miasto przemysłowe, pewnie z ruchami robotniczymi, być może coś tam się działo w czasie tej i wcześniejszych jeszcze rewolucji. To tak jakby nazwać na przykład.... Łódź
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa cnymo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]