Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48819.95 kilometrów w tym 8106.56 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 46.67km
  • Czas 02:32
  • VAVG 18.42km/h
  • VMAX 47.40km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa do Alzacji - Longinada 2011 - dzień 5

Środa, 13 lipca 2011 · dodano: 19.07.2011 | Komentarze 4

Rhinau - Friesenheim - Neunkirsch - Witternheim - Hilsenheim - Muttersholtz - Ehnwihr - Rathsamhausen - Selestat - Kintzheim - Haut Koenigsbourg - St. Hyppolyte - Rorschwihr - Bergheim - Ribeauville - Riquewihr

Początek dnia polegał na suszeniu namiotów oraz kurtek (co tam zmokło wieczorem dnia poprzedniego) i jechaniu dość płaskim terenem. Jeszzce dobrze nie wyjechaliśmy z Rhinau, a już sobie zrobiliśmy postój na francuskie rogaliki. Z oryginalną wymową mam spory problem, nie chcąc zacharczec uciekłam ze sklepu i Tomi musiał zamówić sam. Poszło mu całkiem nieźle. Napchani rogalikami pojechaliśmy dalej i po drodze spotkaliśmy spory bunkier



























oraz ławeczkę Napoleona z drugiej serii, postawionej z okazji ślubu Napoleona III (siostrzeńca Napoleona I).



























Następnie przekroczyliśmy rzeczkę L'lll - nie pytajcie jak to się wymawia, bo nie wiem ;)



















I tak bezstresowo dotarliśmy aż do miasteczka Selestat, gdzie podczas zwiedzania odkryłam miękką oponę w tylnym kole. Powietrze schodziło wolno, więc Tomi tylko je podpompował ,dokończyliśmy zwiedzanie i pół godziny przed zbiórką podjechaliśmy nad dworzec, by w spokoju mógł wymienić mi dętkę.















Pogoda psuła się z minuty na minutę. To przeważyło i podjęłam decyzję podjechania pod zamek busem. To spowodowało szereg nieporozumień, na górze było masakrycznie zimno, wiało, a czekaliśmy na grupę rowerową. Część poszła zwiedzać zamek, ja z Jolą poszłyśmy zwiedzać kawiarnię i wc :) Niestety nie wzięłam z samochodu telefonu i nie mogliśmy się z Tomim skontaktować, koniec końców ja zostałam bez pieniędzy i możliwości zwiedzania zamku, a on wlazł do zamku Koenigsbourg beze mnie. Na szczęście spotkałam Pawła po drodze, który pożyczył mi na bilet. Wchodząc do zamku spotkaliśmy Asię, której przekazaliśmy wiadomość dla Tomiego, że jestem już na zamku. Tomi wrócił się i zwiedzaliśmy zamek już razem w trójkę (tam i nazad, gruntownie). Zjeżdżałam już razem z grupą, było łatwo, choć ślisko po deszczu.



























Tego dnia mocno lało (mimo słonecznego poranka, dzięki czemu szczęśliwie wszystko wysuszyliśmy), koniec końców dzień zakończyliśmy na nieplanowanym tego dnia (tylko później) tradycyjnym alzackim obiedzie (mało komu smakowało cokolwiek poza deserem). Ja zjadłam parówkę i półtora ziemniaka, oraz jakąś dziwną przystawkę z jajkiem w formie kawałka torcika (ale nie była na słodko). Z kuchni regionalnych nadal wolę włoską pizzę i sporą część chińszczyzny.
Za to pod koniec żarełka obok restauracji przeszła "parada" na Bastylię, bo jak się okazało trafiliśmy na rocznicę jej zburzenia (oficjalne święto dzień później, ale Bastylię zburzono czy podpalono w nocy). Wszędzie trwały imprezy a my szukaliśmy miejsca noclegowego. Udało się chyba tuż po północy na jakimś parkingu przy stawie z rybami i górskiej rzeczce. Ta noc okazała się najchłodniejsza. Pomimo puchowego śpiworka - zmarzło mi wszystko.




Komentarze
lavinka
| 09:07 środa, 3 sierpnia 2011 | linkuj Wiem, wiem, tylko że po niemiecku my ni du du :)
oelka
| 20:45 wtorek, 2 sierpnia 2011 | linkuj W Alzacji można jeszcze próbować z powodzeniem dogadać się po niemiecku :-)
lavinka
| 21:28 niedziela, 31 lipca 2011 | linkuj Bo ja się wstydzę mówić :)
meteor2017
| 19:00 niedziela, 31 lipca 2011 | linkuj Taaa i mimo że to lavinka się uczyła francuskiego a nie ja, to ja byłem oddelegowany do kontaktu z tubylcami ;-P
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa woscs
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]