Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48819.95 kilometrów w tym 8106.56 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2011

Dystans całkowity:795.37 km (w terenie 155.70 km; 19.58%)
Czas w ruchu:51:32
Średnia prędkość:15.43 km/h
Maksymalna prędkość:41.60 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:61.18 km i 3h 57m
Więcej statystyk
  • DST 42.70km
  • Teren 30.00km
  • Czas 03:46
  • VAVG 11.34km/h
  • VMAX 29.30km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa do Płocka i Włocławka - dzień trzeci

Poniedziałek, 5 września 2011 · dodano: 07.09.2011 | Komentarze 4

Tego dnia nie przejechaliśmy dużo, bo dzień polegał na znalezieniu dużo skrzynek i przepychaniu rowerów przez piaszczyste drogi, lasy i pola. Najgorzej, że było okropnie gorąco. Rano było jeszcze znośnie, dzięki mocnemu chłodnemu wiatrowi, ale w lesie nie było go czuć... a nawet w cieniu było za gorąco. Przegrzałam się i już koło 16 odmawiałam współpracy, burczałam i chciałam umrzeć. Ale jakoś dotrwałam do wieczora. Wieczorem podjechaliśmy nad jezioro pod Włocławkiem, trochę było ludzi, a my chcieliśmy złupić skrzynkę typu Drzewa Mają Oczy, której da się szukać tylko po zmroku. Gapiów przepędziła burza, a my czekaliśmy na jej koniec spokojnie pod wiatką. Przez jakiś czas przyświecaliśmy sobie świeczką, żarcie Tomi gotował na epigazie, w tych warunkach nie dałoby się rozpalić ogniska (wiało i padało).
W końcu przestało padać i poszliśmy po skrzynkę (spacer trwał chyba z godzinę). Gdy wracaliśmy do wiatki, znów zaczęło padać i rower namiot niestety Tomi rozbijał w deszczu. Na szczęście wypadało się przez noc i następny dzień przywitał nas chłodnym słoneczkiem :)

  • DST 87.89km
  • Teren 14.00km
  • Czas 05:32
  • VAVG 15.88km/h
  • VMAX 41.60km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa do Płocka i Włocławka - dzień drugi

Niedziela, 4 września 2011 · dodano: 07.09.2011 | Komentarze 4

Dziś mieliśmy dotrzeć do Włocławka objeżdżając okoliczne atrakcje turystyczne czyli cmentarz, cegielnię, opuszczony kościół i tak dalej i tym podobne.
Poranek rozpoczęliśmy od zwiedzenia ruin mleczarni, Tomi bonusowo wlazł a komin(dla mnie drabinka była ciut za wysoko, zresztą i tak by mnie łapy rozbolały od włażenia drabinką techniczną kilkadziesiąt metrów w górę).

Potem przejechaliśmy przez Płock(za długo zabawiliśmy w mleczarni i trzeba było się spieszyć).

Na koniec mieliśmy dotrzeć do tamy na Wiśle przed Włocławkiem, a droga daleka.Nawet się udało, choć przedostatnia atrakcja, tj grodzisko - mocno nas opóźniło i zmęczyło. Raz, że teren piaszczysty i mocno pofałdowany (głębokie wąskie doliny małych rzek wpadających bezpośrednio do Wisły), dwa - grodzisko było pośrodku pola i musieliśmy zostawić rowery w polu a dalej okrążając krowy dojść na piechotę. Grodzisko też spore, a wdrapać się trzeba :) Niby "tylko" 80km a myślałam, że umrę. Ciężki rower trzeba było kilak razy wtarabanić na niezły podjazd.

Do tamy dotarliśmy po zachodzie słońca, ale jeszcze małe co nieco było widać. Spiętrzona Wisła przy mocnym wietrze wyglądała jak morska zatoka lub ogromne podłużne jezioro. Za tamą wyglądała już normalnie. Nocleg mieliśmy zaplanowany w podwłocławkich lasach, trzeba było jeszcze 10km podjechać na południe. Rozbijaliśmy się zupełnie po ciemku, ale za to tuż przy skrzynce. Znów ognisko, ale krócej, bo trzeba jutro rano spać. ;)


p.s. Tego dnia wykopyrtnęłam się na piachu na asfalcie... śliski zakręt i pięknie przeleciałam przez rower upadajac na łapy i na plecy. Nie ratowałam roweru, tylko siebie i nic mi się nie stało. Wyglądało ponoć malowniczo, nawet Tomi się spytał czy mnie coś boli. Właściwie nic nie bolało, poza lekko otartą dłonią pod rękawiczką. Po raz kolejny kask by mi się nie przydał, gdybym go miała. :)

Poniżej pamiątkowa fotka z namiotem rano pod Płockiem :)

  • DST 121.55km
  • Teren 9.50km
  • Czas 06:59
  • VAVG 17.41km/h
  • VMAX 41.20km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa do Płocka i Włocławka - dzień pierwszy

Sobota, 3 września 2011 · dodano: 07.09.2011 | Komentarze 4

Pierwszy odcinek zakładał dotarcie do Płocka i złupienie kesza w Mleczarni pod Płockiem. W związku z tym,że po drodze założyłam skrzynkę, nieco się zeszło i w efekcie pod mleczarnię dotarliśmy o zachodzie słońca. Kesz i zwiedzanie Płocka zostało przesunięte na dzień następny, a my w namiocie próbowaliśmy zasnąć przy dźwiękach koncertu zza drugiej strony rzeki. Powiem krótko, nie wyspałam się, ale ognisko wieczorem było super :)
Przed Płockiem odwiedziliśmy jezioro pod miejscowością Łąck - było naprawdę jak na Mazurach! Łódki, wędkarze, domki letniskowe... dzieciństwo mi się przypomniało ;)

Nie wiem jakim cudem przejechałam 120km i nie umarłam. Chyba dzięki temu, że wiało głównie bokiem i w plecy, nie było też za gorąco. Rekord życiowy! Tylko jakieś pierwsze 30km ziewałam straszliwie, bo Tomi zerwał mnie z łóżka o jakiejś nieludzkiej porze ;)