Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48819.95 kilometrów w tym 8106.56 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2014

Dystans całkowity:296.85 km (w terenie 19.20 km; 6.47%)
Czas w ruchu:19:33
Średnia prędkość:15.18 km/h
Maksymalna prędkość:33.00 km/h
Suma kalorii:404 kcal
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:10.60 km i 0h 41m
Więcej statystyk
  • DST 33.22km
  • Teren 2.30km
  • Czas 02:03
  • VAVG 16.20km/h
  • VMAX 26.40km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

39/365 Rozpoczęcie sezonu wiosennego

Sobota, 8 lutego 2014 · dodano: 08.02.2014 | Komentarze 7

Tak jak napisał Meteor w swoim wpisie, właśnie zakończyliśmy zimowy sezon rowerowy by rozpocząć wiosenny. Temperatura w okolicach 7 stopni, nie można inaczej. Być może zima nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, ale wydaje się że ma już spakowane walizki. Wycieczka odbyła się w celu namierzenia jednej z kryjówek pana Mariana. Dzień zapowiadał się fajnie, ale było jeszcze lepiej. Iście piknikowa i rozwałkowa pogoda. Ze skrzynką były problemy, telefon do Werrony potwierdził właściwą miejscówkę tylko trzeba było się dokładniej przegrzebać. Okazało się, że to jej ślady na śniegu widzieliśmy. Była dziś rano zmienić skrytkę na inną, mniej zalewaną (też rowerem oczywiście). Przy okazji napatoczył się profesor Fluff, jak tylko Meteor wypowiedział magiczne słowo "orzechówka". Rozpili ją razem z bałwankiem, bo my rowerami to nie mogliśmy ;)
I tu się zmartwiłam, bo okazało się że Meteor ma ze sobą tylko kawę i herbatniki, a ja zimną wodę z sokiem. Mało, a ja tylko na owsiance ze śniadania. Trzeba było zabrac naleśniki, ale o tym nie pomyśleliśmy. Jako że wycieczka wydłużyła się w kierunku Radziejowic, zaczęłam trochę marudzić. Bo i głodno, i pod wiatr i pod górę na dodatek. Ja chcę jeeeeeść! Meteor przypomniał sobie, że w Radziejowicach ostatnio otworzyła się Biedronka. Ooo, dobrze wiedzieć! Podjechaliśmy i nabyłam niezbędne wiktuały piknikowe to znaczy banany, croissanty i paczkę kabanosów z tablica Mendelejewa, no trudno, z głodu nie wybrzydzałam. Oraz parę rzeczy niepiknikowych czyli domestos i polarowy komin na szyję. Przyda się następną zimą, a może jeszcze wiosną j, jak przymrozi. W parku rozwaliliśmy się na "naszej" ławeczce, skonsumowaliśmy co się dało i pojechaliśmy do domu. Lekki objazdem, żeby uniknąć dużego ruchu kołowego oraz dobić do 30km. Żeby nie było wstyd na bikestatsy wrzucać ;)

p.s. Przypadkiem natrafiłam na coś z gatunku cudów. Cud w parku radziejewskim to to coś w konarze drzewa, w miejscu urwanej gałęzi. Coś jakby twarz człowieka. W naturze było lepiej widać, ale nie mogłam już bardziej przyzumować, muszę kupić bakterie do drugiego aparatu (albo wreszcie nabyć nowy komplet akumulatorów, bo stare się spsuły).


p.s.2. Dziś bez retroprasówki, bo dużo zdjęć wycieczkowych.


  • DST 8.29km
  • Czas 00:30
  • VAVG 16.58km/h
  • VMAX 23.00km/h
  • Sprzęt Bauhaus
  • Aktywność Jazda na rowerze

38/365 Trasa spontaniczna do Kozłowic

Piątek, 7 lutego 2014 · dodano: 07.02.2014 | Komentarze 8

Spontaniczne wycieczki mają to do siebie, że człowiek nie wiadomo na co trafi. Zazwyczaj są to fartowne kadry. Okazało się, że nagle chmury się rozwiały pokazując księżyc i niebo. I w ten sposób wyszły fantastyczne zdjęcia na tle na w poły stopionego śniegu na polach i drogach. Minus - mokra kostka, z kałuży mi się do buta nalało. Pojechałam najpierw przez krańce osiedla i Parkingową, a potem obok kapliczki i hajże do Kozłowic. Zastanawiałam się, czy nie podjechać do trasy A2, ale odpuściłam i skręciłam by dojechać do 50tki. A wszystko po to by jak najkrócej jechać pod wiatr (skróciłam drogę powrotną). Meteor przed wyjściem podpompował mi koła, więc jechałam jak burza :)

Apdejt: zapomniałabym o retroprasówce!


  • DST 4.15km
  • Teren 0.20km
  • Czas 00:19
  • VAVG 13.11km/h
  • VMAX 17.00km/h
  • Sprzęt Bauhaus
  • Aktywność Jazda na rowerze

37/365

Czwartek, 6 lutego 2014 · dodano: 06.02.2014 | Komentarze 11

Mam lekkiego flaka na tylnym kole i oczywiście w kółko o nim zapominam. Dziś dla odmiany zabrałam aparat ze starymi bateriami, które wyłożyły się na pierwszej fotce. Także zdjęć z wycieczki nie będzie. W zamian wrzucam Kluskę i kluski z menu Kucharza Krakowskiego :)



  • DST 5.01km
  • Czas 00:29
  • VAVG 10.37km/h
  • VMAX 14.00km/h
  • Sprzęt Bauhaus
  • Aktywność Jazda na rowerze

36/365 Wpis z jajami

Środa, 5 lutego 2014 · dodano: 05.02.2014 | Komentarze 20

Jaja były na samym początku, jak się wybrałam do apteki w Kauflandzie. I wchodząc do niej omal nie rozbiłam sobie głowy o szybę. Albowiem w miejscu apteki od paru miesięcy nie ma już apteki, tylko przeszklona ściana działu warzywnego. Byłam już kilka razy, ale braku apteki nie zarejestrowałam. Taki mi przykro!
No nic, to pojechałam dalej mając na uwadze wycieczkę do apteki innej. Celem był tak naprawdę szpital, co by pasował do kontekstu dzisiejszej notki prasowej: Kurjer Warszawski 03.09.1914
Powrót nieco naokoło przez centrum handlowe zwane garbarnią, gdzie wreszcie nabyłam lekarstwo na katar dla Kluski i silniejszy nurofen dla siebie.


  • DST 4.17km
  • Teren 0.20km
  • Czas 00:22
  • VAVG 11.37km/h
  • Sprzęt Bauhaus
  • Aktywność Jazda na rowerze

35/365 Do Lidla

Wtorek, 4 lutego 2014 · dodano: 04.02.2014 | Komentarze 9

Musiałam wymyślić jakiś sensowny cel. A że Lidl od poniedziałku ma dziecięce ciuchy, to pojechałam się spłukać. Przy okazji dokupiłam bananów, borówek amerykańskich i ogórka. Niestety nie było croissaintów. Powrót przez park i mała sesja na moście.
A co tam w Łodzi>


  • DST 5.54km
  • Teren 1.00km
  • Czas 00:31
  • VAVG 10.72km/h
  • VMAX 14.00km/h
  • Sprzęt Bauhaus
  • Aktywność Jazda na rowerze

34/365

Poniedziałek, 3 lutego 2014 · dodano: 03.02.2014 | Komentarze 12

Platanie się po mieście, a to poszukiwania chirurga odzębowego, a to apteka. Pogoda piękna, iście godna pikniku, ale niestety rozmarzający śnieg uniemożliwił bezruch. W foto wbiłam się na teren ochronki i próbowałam wbijać się w okienka między odbieranymi dziećmi, a wchodzącymi rodzicami. Było ciężko i w sumie się nie udało. Wracałam naokoło przez rubieże północne i okolice ekoparku, co by dystans nabić. I tak nie dobiłam do 6, ale oj tam, zawsze więcej niż marne kilometraże ostatnio. Pomału zaczyna mi brakować wycieczek dłuższych niż 10km. Zima i miejskie rowerowanie bardzo rozleniwia. Ale za to nogi mam w formie, nie trzeba będzie tracić pierwszych tygodni na łapanie formy i będzie można od razu sieknąć wycieczkę >50. To znaczy ciekawszą krajobrazową, bo coś czuję że w moim miasteczku zaczynam poznawać budynek po zawiasach w bramie, tak często go mijam :)

Aaaa i oczywiście poniżej wieści sprzed 100 lat z Łodzi. c.d.n.


  • DST 3.01km
  • Czas 00:13
  • VAVG 13.89km/h
  • Temperatura -3.0°C
  • Sprzęt Bauhaus
  • Aktywność Jazda na rowerze

33/365

Niedziela, 2 lutego 2014 · dodano: 02.02.2014 | Komentarze 0

Błoto pośniegowe jest błe. Na szczęście do 16 sporo z jezdni się stopiło i ufafluniłam sobie opony tylko na podjeździe przy domu. Poza tym padał deszcz, więc skróciłam wycieczkę do niezbędnego minimum. Zakupów nie było to i wyliczanka odwołana.


  • DST 6.23km
  • Czas 00:31
  • VAVG 12.06km/h
  • VMAX 15.50km/h
  • Sprzęt Bauhaus
  • Aktywność Jazda na rowerze

32/365

Sobota, 1 lutego 2014 · dodano: 01.02.2014 | Komentarze 13

Temperatura spadła do -3 w dzień. W nocy było może nieco zimniej, ale bardzo wzrosła odczuwalna, więc jeździło mi się niemal jak wiosną. Trochę było kłopotliwie w pierwszej połowie, jak bym nie skręcała, było trochę pod wiatr. A że łańcuch mi od soli pomału rdzewieje i zaczyna skrzypieć, to się jechało ciężej. Powrót z wiatrem, więc się zgrzałam. Palce mi się w rękawiczkach spociły!
Zdjęcia też średnio udane, czatowałam na pociąg, którego światła widziałam w oddali na stacji, ale się nie doczekałam. Ruszył dopiero, gdy mijałam dworzec kilka minut później. Przed wycieczką polowałam na zachód słońca u sąsiadów, ale za późno zorientowałam się, że nie wiem, gdzie jest aparat... no i zdążyłam jeno na rąbek.

A tymczasem sto lat temu w Łodzi...