Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48635.61 kilometrów w tym 8056.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2015

Dystans całkowity:485.95 km (w terenie 83.95 km; 17.28%)
Czas w ruchu:31:31
Średnia prędkość:15.42 km/h
Maksymalna prędkość:37.50 km/h
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:32.40 km i 2h 06m
Więcej statystyk
  • DST 4.22km
  • Czas 00:15
  • VAVG 16.88km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Odebrać Kluskę z dworca

Poniedziałek, 7 września 2015 · dodano: 08.09.2015 | Komentarze 6

Tym razem przyjechaliśmy przed ciapągiem, więc zdołaliśmy wymyślić szybką strategię umieszczenia dziecka w foteliku. Już jak mnie Kluska zobaczyła przy drzwiach pociągu, to zaczęła uciekać. Jakoś ją dorwałam, wsadziłam do fotelika i zaczął się tradycyjny koncert pt. "ja nie jadę do domu, ja wracam do wujka". W sumie szybko przestała wierzgać, ale w międzyczasie wyrwała środkową taśmę trzymającą pasy. Tomi już miał się poddać, ale ja nawet nie przestałam jej zapinać, przecież to są pięciopunktowe pasy, więc w teorii jeszcze 4 punkty działają. I rzeczywiście, po unieruchomieniu stóp udało się odjechać z dworca, choć w międzyczasie rozpoczęła się awantura nr 2 pt. "dlaczego babcia nie jedzie z nami", czyli uuu, aaaa, uuuu. Po drodze minęło nas stado gawronów, więc była chwila ciszy, a później jęczenie powróciło. Na szczęście to tylko 7 minut jazdy, więc szybko zleciało.

  • DST 66.85km
  • Teren 32.00km
  • Czas 05:04
  • VAVG 13.19km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Wisłę, dzień drugi

Niedziela, 6 września 2015 · dodano: 08.09.2015 | Komentarze 4

Śpiwór, który dostałam od Badzi w prezencie sprawdził się wyśmienicie na noc rzędu 10 stopni (oryginalnie jest do -6). Nawet się wyspałam, tylko coś mi było ciężko w płucach. Ale nic, jakoś mnie Meteor wyciągnął z namiotu. Połaziłam to tu to tam, sfociłam krowy na wyspie i wydobyłam się z plaży. Jechaliśmy niby z wiatrem, ale jakoś tak ciężko było. Boczny huragan na moście nie był miły. A mnie było coraz ciężej. Serce? Oj, niedobrze. Prawdopodobnie mój organizm źle zniósł nagły skok ciśnienia. W Wyszogrodzie ledwo wlazłam na wzgórze po schodach, ledwo wlazłam do jednego bunkra i ledwo z niego wylazłam... z drugim bunkrem postanowiłam nie ryzykować.
No i niestety cały dzień miałam przez to zrypany. Po wizycie w Biedronce i podratowaniu morale croissantami, bananem i nadziewanymi żelkami, poczułam się lepiej. Dożerałam to dobro przez resztę dnia. Starałam się nie marudzić, po Meteorowi się wtedy zawsze psuje humor, a jakby mi się miało bardzo źle coś stać, to wolałam, by był w lepszym nastroju.

No ale jakoś się tłukłam.

Większe podjazdy per pedes, nie szalałam. Od Wyszogrodu jakoś dotarliśmy do Czerwińska, trochę piargami, trochę szosą z tirami, diabli wiedzą co gorsze. Oglądane zabytki i łodzie nad Wisłą jednak zrównoważały nieprzyjemne trasy. Inaczej mówiąc, było warto się przeklepać tu i tam. Na początku dnia było trochę chłodno, ale potem od czasu do czasu wylazło słońce i zrobiło się cieplej.

Droga za Czerwińskiem w stronę Modlina biegła przez bezszosia i wąwozy. Było ciężko, permanentny kryzys dopadł mnie kilka kilometrów przed Zakroczymiem. Tylko nie wiedziałam, że jest tak blisko. Myślałam, że jeszcze kilka godzin jazdy i to mnie bardzo martwiło. Taki ogólny zmęcz, nogi miały siłę pedałować, tylko psychika siadła. Jak Meteor pokazał mi na mapie, jak blisko jesteśmy, od razu poczułam się lepiej. Placebo ;)

W rejonie kapliczki z rasta Izydorem i kurami na ścianie budynku było już całkiem przyzwoicie, ale zaczął kropić deszcz. W Zakroczymiu rozpadało się jakby mocniej, ale że jechaliśmy głównie z wiatrem, to aż tak nie przeszkadzało. Największa zlewa przyszła, jak już staliśmy na peronie w Modlinie. Udało się dojechać na wcześniejszy pociąg, przesiadka w Warszawie bez opóźnień, o całkie mznośnej porze dojechaliśmy do domu. A tam niespodzianka, mamy nadal wolną chatę, dziecko zostało z babcią w Warszawie do poniedziałku wieczór. Akurat tyle, żeby się wykąpać i paść na pyszczek.

Wszystkie fotki z wycieczki tutaj.



  • DST 79.30km
  • Teren 3.00km
  • Czas 04:50
  • VAVG 16.41km/h
  • VMAX 37.50km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Nad Wisłę, dzień pierwszy

Sobota, 5 września 2015 · dodano: 07.09.2015 | Komentarze 4

Trasa przez Guzów, drożdżówki w Czerwonej Niwie, Kozłów Biskupi, gdzie ja jedną zeżarłam, a Tomi zostawił sobie swoją na później, Rybno z cmentarzem, kościołem i dworem (tu dziękujemy dozorcy za wpuszczenie na teren, dzięki temu mogliśmy zrobić zdjęcia z bliska). Dalej Ruszki, Giżyce, Iłów (tu reaktywacja jednej skrzynki cmentarnej), dalej na północ pod Wisłę i skręcamy tam i ów na cmentarz ewangelicki. Kilka cmentarzy sobie odpuszczamy, bo są tuż przy gospodarstwach i nie bardzo daje się dojść niezauważonym (nie wiemy, czy cokolwiek po cmentarzach zostało, może kiedy indziej). Wisienką na torcie Kępa Sępławska i wyprawa dookoła pod słup wysokiego napięcia, gdzie skrzynka. Piękne miejsce przy niskim stanie Wisły. Nocujemy tam, gdzie zwykle stoi woda.

Zdjęcia z obu dni  tutaj.


 

  • DST 5.82km
  • Czas 00:23
  • VAVG 15.18km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Klu i M. na dworzec

Piątek, 4 września 2015 · dodano: 04.09.2015 | Komentarze 1

Odstawienie dziecka na pociąg do Warszawy. Babcia jak zwykle pieszo. Dziecko się zaczytało na peronie. :)



  • DST 8.40km
  • Teren 2.00km
  • Czas 00:32
  • VAVG 15.75km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Z Klu i M. do lasu w Międzyborowie

Środa, 2 września 2015 · dodano: 03.09.2015 | Komentarze 12

Chyba wreszcie skończyło się to cholerne lato. kluska co prawda ciągle lata w krótkim rękawie, ale tym razem nie jest jej za gorąco. Ja się nieco przyzwyczaiłam do wyższych temperatur i jak się nie ruszam, to marznę, ale i tak jestem zachwycona aurą. W ciągu dnia nawet trochę popadało. Super! 

Jak przestało padać i Kluska się wyspała, pojechaliśmy na szybki myk do bliskiego lasku. Hamak, kawa zbożowa, te sprawy. 

Dziecię dawno w lesie nie było, zatem strzał w dziesiątkę. Byliśmy w lesie niedługo, od 17:30 do 19, ale to było akurat, żeby nie zamarznąć. Kiedy słońce zaczęło zachodzić, zrobiło się rześkawo. Meteor nawet włożył flanelkę, ale nie zapiął. Dziecko nadal nie chciało bluzy, choć ręce miało jak lody. Ja na bluzę od dresu wdziałam polar i jeszcze sobie podbiegałam, żeby nie zamarznąć. A i getry wcisnęłam na nogi. 

No i kapliczka. Multikapliczka. Mam do niej pecha. Albo nie mogę zrobić zdjęcia, bo jest pod słońce i nic nie widać, a to już późno i mi się rozmaże.