Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48635.61 kilometrów w tym 8056.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.05 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2017

Dystans całkowity:424.22 km (w terenie 42.32 km; 9.98%)
Czas w ruchu:27:37
Średnia prędkość:15.36 km/h
Maksymalna prędkość:36.00 km/h
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:20.20 km i 1h 18m
Więcej statystyk
  • DST 5.60km
  • Teren 0.20km
  • Czas 00:26
  • VAVG 12.92km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola i z powrotem 2x

Wtorek, 11 kwietnia 2017 · dodano: 11.04.2017 | Komentarze 0

Pogoda zwariowała. Wczoraj było lato, dziś powiało chłodem. Rano było jeszcze w miarę, zimno ale dało się jechać. Koło 14 podmuch wiatru omal mnie nie wywrócił pod blokiem. Aż moment jechałam podpierając się nogą. Z Kluską byłam dociążona, ale i tak wybrałam trasę znienawidzonym cprem (przeprowadzanie roweru przez zebry i slalom między pieszymi), ale to było lepsze niż ryzykowanie wdmuchnięcia pod samochód. Jezdniami jechałyśmy tylko pod wiatr. Wolno, ale stabilnie. :)

  • DST 5.67km
  • Teren 0.20km
  • Czas 00:26
  • VAVG 13.08km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola i z powrotem 2x

Poniedziałek, 10 kwietnia 2017 · dodano: 10.04.2017 | Komentarze 0

Aż dziw bierze, ile nieszczęść potrafi się wydarzyć w drodze z mieszkania do dworu, gdzie wsiada się w fotelik. Najpierw znika korona Elsy z laleczki. Potem mama na trawie wdeptuje w kupę, w którą wdepnął tata poprzedniego dnia (a raczej jej resztki). Potem jeszcze babcia zabiera drugą laleczkę Anię i nie zdążymy jej powstrzymać. Jęki i płacze pół drogi. Jeszcze jeden element ubranka Elsy też zniknął. Dopiero pod przedszkolem odnalazło się ubranko, jak i cudownie odnaleziona korona (chyba się przyczepiła do buta, nie widzę innej możliwości bez zakrzywiania przestrzeni). No i humor się nieco poprawił. Powrót też różny, bo znalazłyśmy gumkę do ołówka, która okazała się gumką Alana i ją zabrał. Buuaaa. A potem na innym placu zabaw dziewczynki bawiły się w piknik i nie chciały Kluski na doczepkę. Buuaaa! Na szczęście blisko domu byłyśmy i poszłyśmy po kocyk i kawę. I zrobiłyśmy swój piknij, a niech się wypchają. Nasz i tak był lepszy! A potem jeszcze wróciłyśmy po piłkę nożną i grałyśmy sobie. Ja z bolącym kolanem (nie boli podczas jazdy rowerem, ale podczas biegania i kopania piłki owszem). Buuaaa.

  • DST 33.25km
  • Teren 3.50km
  • Czas 02:03
  • VAVG 16.22km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do Radziejowic podrzucić skrzynkę Werrony

Niedziela, 9 kwietnia 2017 · dodano: 09.04.2017 | Komentarze 0

Wczoraj odkryliśmy skrzynkę w dwóch częściach, postanowiłam naprawić używając mojego magicznego kleju na bazie poliuretanów, co sklei konia ze słoniem, jeśli wystarczająco długo postoją w jednym miejscu. Podjechałam przez Międzyborów i opłotki cmk, ale szosą, a nie przez las. Straszny tłok i wyprzedzanie na gazetę, wróciłam lasem. Na miejscu pustkowie, bo gorsza pogoda i jakieś atrakcje kościelne, które po powrocie odcyfrowałam jako niedziela palmowa (ani jednej palmy u ludzi nie widziałam, tradycja umiera).

Dodatkowo 5km z Kluską i Meteorem na dworzec i z powrotem.







  • DST 83.63km
  • Teren 20.00km
  • Czas 05:20
  • VAVG 15.68km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do parku w Młochowie

Sobota, 8 kwietnia 2017 · dodano: 08.04.2017 | Komentarze 3

Wrzucam Meteorowi pastę o fanatyku wędkarstwa, bo nie szło mi opowiadanie z pamięci. A wycieczka do Młochowa zacna. Wędkarze trafiali się po drodze i stąd mi się skojarzyło. Wszystkie fotki w albumie wiosennym.



Mój stary to fanatyk wędkarstwa. Pół mieszkania zajebane wędkami najgorsze. Średnio raz w miesiącu ktoś wdepnie w leżący na ziemi haczyk czy kotwicę i trzeba wyciągać w szpitalu bo mają zadziory na końcu. W swoim 22 letnim życiu już z 10 razy byłem na takim zabiegu. Tydzień temu poszedłem na jakieś losowe badania to baba z recepcji jak mnie tylko zobaczyła to kazała buta ściągać xD bo myślała, że znowu hak w nodze.

Druga połowa mieszkania zajebana Wędkarzem Polskim, Światem Wędkarza, Super Karpiem xD itp. Co tydzień ojciec robi objazd po wszystkich kioskach w mieście, żeby skompletować wszystkie wędkarskie tygodniki. Byłem na tyle głupi, że nauczyłem go into internety bo myślałem, że trochę pieniędzy zaoszczędzimy na tych gazetkach ale teraz nie dosyć, że je kupuje to jeszcze siedzi na jakichś forach dla wędkarzy i kręci gównoburze z innymi wędkarzami o najlepsze zanęty itp. Potrafi drzeć mordę do monitora albo wypierdolić klawiaturę za okno. Kiedyś ojciec mnie wkurwił to założyłem tam konto i go trolowałem pisząc w jego tematach jakieś losowe głupoty typu karasie jedzo guwno. Matka nie nadążała z gotowaniem bigosu na uspokojenie. Aha, ma już na forum rangę SUM, za najebanie 10k postów."

"Jak jest ciepło to co weekend zapierdala na ryby. Od jakichś 5 lat w każdą niedzielę jem rybę na obiad a ojciec pierdoli o zaletach jedzenia tego wodnego gówna. Jak się dostałem na studia to stary przez tydzień pie**olił że to dzięki temu, że jem dużo ryb bo zawierają fosfor i mózg mi lepiej pracuje.

Co sobotę budzi ze swoim znajomym mirkiem całą rodzinę o 4 w nocy bo hałasują pakując wędki, robiąc kanapki itd.

Przy jedzeniu zawsze pierdoli o rybach i za każdym razem temat schodzi w końcu na Polski Związek Wędkarski, ojciec sam się nakręca i dostaje strasznego bólu dupy durr niedostatecznie zarybiajo tylko kradno hurr, robi się przy tym cały czerwony i odchodzi od stołu klnąc i idzie czytać Wielką Encyklopedię Ryb Rzecznych żeby się uspokoić.

W tym roku sam sobie kupił na święta ponton. Oczywiście do wigilii nie wytrzymał tylko już wczoraj go rozpakował i nadmuchał w dużym pokoju. Ubrał się w ten swój cały strój wędkarski i siedział cały dzień w tym pontonie na środku mieszkania. Obiad (karp) też w nim zjadł [cool][cześć]

Gdybym mnie na długość ręki dopuścili do wszystkich ryb w polsce to bym wziął i zapierdolił.

Jak któregoś razu, jeszcze w podbazie czy gimbazie, miałem urodziny to stary jako prezent wziął mnie ze sobą na ryby w drodze wyjątku. Super prezent kurwo.

Pojechaliśmy gdzieś wpizdu za miasto, dochodzimy nad jezioro a ojcu już się oczy świecą i oblizuje wargi podniecony. Rozłożył cały sprzęt i siedzimy nad woda i patrzymy na spławiki. Po pięciu minutach mi się znudziło więc włączyłem discmana to mnie ojciec pierdolnął wędką po głowie, że ryby słyszą muzykę z moich słuchawek i się płoszą. Jak się chciałem podrapać po dupie to zaraz 'krzyczał szeptem', żebym się nie wiercił bo szeleszczę i ryby z wody widzą jak się ruszam i uciekają. 6 godzin musiałem siedzieć w bezruchu i patrzeć na wodę jak w jakimś jebanym Guantanamo. Urodziny mam w listopadzie więc jeszcze do tego było zimno jak sam skurwysyn. W pewnym momencie ojciec odszedł kilkanaście metrów w las i się spierdział. Wytłumaczył mi, że trzeba w lesie pierdzieć bo inaczej ryby słyszą i czują.

Wspomniałem, że ojciec ma kolegę mirka, z którym jeździ na ryby. Kiedyś towarzyszem wypraw rybnych był hehe Zbyszek. Człowiek o kształcie piłki z wąsem i 365 dni w roku w kamizelce BOMBER. Byli z moim ojcem prawie jak bracia, przychodził z żoną Bożeną na wigilie do nas itd. Raz ojciec miał imieniny zbysio przyszedł na hehe kielicha. Najebali się i oczywiście cały czas gadali o wędkowaniu i rybach. Ja siedziałem u siebie w pokoju. W pewnym momencie zaczeli drzeć na siebie mordę, czy generalnie lepsze są szczupaki czy sumy.

WEŹ MNIE NIE WKURWIAJ ZBYCHU, WIDZIAŁEŚ TY KIEDYŚ JAKIE SZCZUPAK MA ZĘBY? CHAPS I RĘKA UJEBANA!
KURWA TADEK SUMY W POLSCE PO 80 KILO WAŻĄ, TWÓJ SZCZUPAK TO IM MOŻE NASKOCZYĆ
CO TY MI O SUMACH PIERDOLISZ JAK LEDWO UKLEJĘ POTRAFISZ Z WODY WYCIĄGNĄĆ. SZCZUPAK TO JEST KRÓL WODY JAK LEW JEST KRÓL DŻUNGLI

No i aż się zaczeli nakurwiać zapasy na dywanie w dużym pokoju a ja z matką musieliśmy ich rodzielać. Od tego czasu zupełnie zerwali kontakt. W zeszłym roku zadzwoniła żona zbysia, że zbysio spadł z rowerka i zaprasza na pogrzeb. Odebrała akurat matka, złożyła kondolencje, odkłada słuchawkę i mówi o tym ojcu, a ojciec

I bardzo kurwa dobrze
Tak go za tego suma znienawidził.

Wspominałem też o arcywrogu mojego starego czyli Polskim Związku Wędkarskim. Stał się on kompletną obsesją ojca i jak np. w telewizji mówią, że gdzieś był trzęsienie ziemi to stary zawsze mamrocze pod nosem, że powinni w końcu coś o tych skurwysynach z PZW powiedzieć. Gazety niewędkarskie też przestał czytać bo miał ból dupy, że o wędkarstwie polskim ani aferach w PZW nic się nie pisze.

Szefem koła PZW w mojej okolicy jest niejaki pan Adam. Jest on dla starego uosobieniem całego zła wyrządzonego polskim akwenom przez Związek i ojciec przez wiele lat toczył z nim wojnę. Raz poszedł na jakieś zebranie wędkarskie gdzie występował Adam i stary wrócił do domu z podartą koszulą bo siłą go usuwali z sali takie tam inby odpierdalał.

Po klęsce w starciu fizycznym ze zbrojnym ramieniem PZW ojciec rozpoczął partyzantkę internetową polegającą na szkalowaniu PZW i Adama na forach lokalnych gazet. Napierdalał na niego jakieś głupoty typu, że Adam był tajnym współpracownikiem UB albo, że go widział na ulicy jak komuś gwoździem samochód rysował itd. Nie nauczyłem ojca into TOR więc skończyło się bagietami za szkalowanie i stary musiał zapłacić Adamowi 2000zł.

Jak płacił to przez tydzień w domu się nie dało żyć, ojciec kurwił na przekupne sądy, PZW, Adama i w ogóle cały świat. Z jego pierdolenia wynikało, że PZW jak jacyś masoni rządzi całym krajem, pociąga za szurki i ma wszędzie układy. Przeliczał też te 2000 na wędki, haczyki czy łódki i dostawał strasznego bólu dupy, ile on by mógł np. zanęty waniliowej za te 2k kupić (kilkaset kilo).

Stary jakoś w zeszłym roku stwierdził, że koniecznie musi mieć łódkę do połowów bo niby wypożyczanie za drogo wychodzi i wszyscy go chcą oszukać

synek na wodzie to się prawdziwe okazy łapie! tam jest żywioł!
ale nie było go stać ani nie miał jej gdzie trzymać a hehe frajerem to on nie jest żeby komuś płacić za przechowywanie więc zgadał się z jakimiś wędkarzami okolicy, że kupią łódkę na spółkę, ona będzie stała u jakiegoś janusza, który ma dom a nie mieszkanie w bloku jak my, na podjeździe na przyczepie, którą ten janusz ma i się będą tą łódką dzielili albo będą jeździć łowić razem.

Na początku ta kooperatywa szła nawet nieźle ale w któryś weekend ojciec się rozchorował i nie mógł z nimi jechać i miał o to olbrzymi ból dupy. Jeszcze ci jego koledzy dzwonili, że ryby biorą jak pojebane więc mój ojciec tylko leżał czerwony ze złości na kanapie i sapał z wkurwienia. Sytuację jeszcze pogarszało to, że nie miał na kogo zwalić winy co zawsze robi. W końcu doszedł do wniosku, że to niesprawiedliwe, że oni łowią bez niego bo przecież po równo się zrzucali na łódkę i w niedzielę wieczorem, jak te janusze już wróciły z wyprawy, wyszedł nagle z domu.

Po godzinie wraca i mówi do mnie, że muszę mu pomóc z czymś przed domem. Wychodzę na zewnątrz a tam nasz samochód z przyczepą i łódką xD Pytam skąd on ją wziął a on mówi, że januszowi zajebał z podjazdu przed domem bo oni go oszukali i żeby łapał z nim łódkę i wnosimy do mieszkania XD Na nic się zdało tłumaczenie, że zajmie cały duży pokój. Na szczęście łódka nie zmieściła się w drzwiach do klatki więc stary stwierdził, że on ją przed domem zostawi.

Za pomocą jakichś łańcuchów co były na łódce i mojej kłódki od roweru przypiął ją do latarni i zadowolony chce iść wracać do mieszkania a tu nagle przyjeżdżają 2 samochody z januszami współwłaścicielami, którzy domyślili się gdzie ich własność może się znajdować xD Zaczęła się nieziemska inba bo janusze drą mordy dlaczego łódkę ukradł i że ma oddawać a ojciec się drze, że oni go oszukali i on 500zł się składał a nie pływał w ten weekend. Ja starałem się załagodzić sytuację żeby ojciec od nich nie dostał wpierdolu bo było blisko.

Po kilkunastu minutach sytuacja wyglądała tak:

-Mój ojciec leży na ziemi, kurczowo trzyma się przyczepy i krzyczy, że nie odda

-Janusze krzyczą, że ma oddawać

-Jeden janusz ma rozjebany nos bo próbował leżącego ojca odciągnąć od łódki za nogę i dostał drugą nogą z kopa

-Dwóch policjantów ciągnie ojca za nogi i mówi, że jedzie z nimi na komisariat bo pobił człowieka

-We wszystkich oknach dookoła stoją sąsiedzi

-Moja stara płacze i błaga ojca żeby zostawił łódkę a policjantów żeby go nie aresztowali

-Ja smutnazaba.psd

W końcu policjanci oderwali starego od łodzi. Ja podałem januszom kod do kłódki rowerowej i zabrali łódkę, rzucając wcześniej staremu 500zł i mówiąc, że nie ma już do łódki żadnego prawa i lepiej dla niego, żeby się nigdy na rybach nie spotkali. Matka ubłagała policjantów, żeby nie aresztowali ojca. Janusz co dostał w mordę butem powiedział, że on się nie będzie pie**olił z łażeniem po komisariatach i ma to w dupie tylko ojca nie chce więcej widzieć.

Stary do tej pory robi z januszami gównoburzę na forach dla wędkarzy bo założyli tam specjalny temat, gdzie przestrzegali przed robieniem jakichkolwiek interesów z moim ojcem. Obserwowałem ten temat i widziałem jak mój ojciec nieudolnie porobił trollkonta

Szczepan54
Liczba postów: 1
Ten temat założyli jacyś idioci! Znam użytkownika stary_anona od dawna i to bardzo porządny człowiek i wspaniały wędkarz! Chcą go oczernić bo zazdroszczą złowionych okazów!
Potem jeszcze używał tych trollkont do prześladowania niedawnych kolegów od łódki. Jak któryś z nich zakładał jakiś temat to ojciec się tam wpie**alał na trollkoncie i np. pisał, ze ch*jowe ryby łapie i widać, że nie umie łowić xD

Z tych samych trollkont udzielał się w swoich tematach i jak na przykład wrzucał zdjęcia złapanych przez siebie ryb to sam sobie pisał

Noooo gratuluję okazu! Widać, że doświadczony łowca!
a potem się z tego cieszył i kazał oglądać mi i starej jak go chwalą na forum.






















  • DST 11.48km
  • Teren 0.30km
  • Czas 00:49
  • VAVG 14.06km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola, przychodni na chwilkę i na dworzec

Piątek, 7 kwietnia 2017 · dodano: 07.04.2017 | Komentarze 2

A w ogóle to dziś jest jakiś dzień. Chciałam kupić lek, wyszło że jednak jest na receptę, złe internety kłamały, to całą rodzinę na nogi, bo trza do lekarza na godzinę Klusku podstawić w celu okazania. Wracam z Klu z przedszkola, do klatki dobija się jakiś dziadek z chlebem w siatce, chyba zanik pamięci, prawie pobił na mojej oczach sąsiadkę, która mu tłumaczyła, że pomylił bloki. W końcu wlazł na klatkę, a ja domofonem ściągałam babcię i Tomiego w charakterze posiłków, bo nie miałam odwagi puścić obok niego dziecka. Wreszcie się jakoś dobiliśmy do domu, z domu do lekarza, z lekarza na dworzec, a tam pociągi poopóźniane średnio pół godziny (babciokluskowy tylko 15 minut) i jednoosobowe kibolstwo Legii pijane w cztery dupy po peronie grasuje. Na szczęście w ostatniej chwili odstąpiło od zamiaru wsiadania do pociągu, ale musieliśmy jeszcze go minąć i po gębie nie dostać. Strach z domu wychodzić.

  • DST 5.30km
  • Teren 0.20km
  • Czas 00:24
  • VAVG 13.25km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola i z powrotem 2x

Czwartek, 6 kwietnia 2017 · dodano: 07.04.2017 | Komentarze 3

Kiedy dotarłam po Kluskę, jeszcze jadła, więc myk-myk, cichaczem poleciałam po schodkach na piętro, obejrzeć jak to tam wygląda. Część z rejonu nad salą Kluski, czyli skrzydło zachodnie - ewidentnie do remontu. Ciekawe, czy zwiększy się liczba grup dzieci po remoncie. Oby, bo przedszkole ma na pewno wysoki potencjał. Na pięterku są 4 sale. Każda spokojnie pomieści po 20 dzieci, ale niestety toalety niet.








A po wyjściu z przedszkola wygłupy kluskowe. :)



  • DST 5.29km
  • Teren 0.30km
  • Czas 00:23
  • VAVG 13.80km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola i z powrotem 2x

Środa, 5 kwietnia 2017 · dodano: 05.04.2017 | Komentarze 0



  • DST 24.04km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 16.03km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola i nad Pisię

Wtorek, 4 kwietnia 2017 · dodano: 04.04.2017 | Komentarze 2

Pierwsze 2,65km to runda do przedszkola i z powrotem, reszta to wynik wycieczki poprzedszkolnej z Kluską i Meteorem. Klusię od rana lewą nogą, oddałam płaczliwą i zabierałam po podwieczorku płaczliwą. Odmieniło się po zapakowaniu do Weehoo i daniu żarcia oraz picia do łapy. Grunt to priorytety. 

Kluska uwielbia tę przyczepkę, ale nie zawsze podoba się jej cel podróży. Nad rzekę chyba nie bardzo chciała jechać, więc nie drążyliśmy tematu tylko rozkoszowaliśmy się widokami. Na przykład widokami na kury (nie sfocono) i kozy czy kucyki (trochę się udało). Na miejscu trochę było bieganiny po piachu, bo dziecię życzyło sobie wysiąść w konkretnym miejscu i trza było zrobić cofkę. A potem to już standardowo, gotowanie w rzece zupy z mąki (piachu) i patyczków. Patyczkiem też zupę mieszano. Szaleństwa w hamaku, podlewanie kwiatków, podglądanie patyków przez dziurę w mostku i piknik z kawą (jakoś z wrażenia nie zrobiliśmy zdjęć zajęci jej piciem). Trzeba było trochę Kluski pilnować, żeby nie wpadła do rzeki ani nie spadła ze skarpy. To jeszcze nie ten wiek, kiedy dziecię pilnuje się samo.

Odkurzyłam też stary kask, żeby połaziła w nim dopóty pasuje, ale fakt że jest już na styk i chyba jednak wrócimy niedługo do czerwonego, bo na kapelusz na bank nie wejdzie. Pelerynka Coverover usyfiona jak diabli, ale nie widać, więc może nie ma sensu prać? Na następnej wycieczce uświni się na nowo. :)











Chwila spokoju...

I dalej w kierat, kwiatuszki się same nie podleją.


Wyprawa po kijek.


Mieszanie zupy

Wrzucanie kijka do zupy w funkcji zagęszczacza

Chlup!

O, płynie...

Zupa gotowa.

A tak wygląda Kluska obrażona. Bo nie zabraliśmy zestawu świętej trójcy do zasypiania czyli pieluszki, kizia-mizia i monia. Niestety krótko była obrażona i nie bardzo odpoczęliśmy. ;)

Do domu. To znaczy Am. Kanapka z serduszek.


A to jest zdjęcie kozy, przez którą Meteor z Kluską mi uciekli. Dogoniłam ich dopiero w Żyrardowie.


  • DST 8.42km
  • Teren 0.10km
  • Czas 00:36
  • VAVG 14.03km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola i z powrotem 3x

Poniedziałek, 3 kwietnia 2017 · dodano: 03.04.2017 | Komentarze 0

Trzykrotny kurs, bo rano zapomniałam worka Kluski z zapasowym ubraniem. Ją odstawiłam do sali i sama zrobiłam kolejne kółko po mieście. Odebrać Kluskę po tańcach łatwo, gorzej z zabraniem do domu, bo raz że otwarto drugi plac zabaw (ten, co zwykle był na kłódkę lub skobel), dwa bawili się z Alanem w policjantów i złodziei, więc nie było szans na oderwanie jednego od drugiego. Po wielu próbach chyba po pół godzinie się udało na "jedziemy po picie do domu". Uff :)






  • DST 64.04km
  • Teren 8.00km
  • Czas 03:46
  • VAVG 17.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Kwietniowy lipiec rakietowy

Niedziela, 2 kwietnia 2017 · dodano: 02.04.2017 | Komentarze 10

Dziś rano wszystko szło na opak. Raz, że późno wstaliśmy. Dwa, że tym razem moje przednie koło obudziło się z flakiem. Szkło było wbite kilkukrotnie, ale chyba tylko jedno się przebiło. Meteor po zrobieniu zakupów na rynku (chebuś) do 11 szykował rowery. Miało być blisko no i czasu do 19, więc się nie ścigaliśmy. Najpierw po mobilniaka w okolicę domu Dombiego pod Babskim Borkiem. Przyuważył nas jeden z jego synów, no to wpadliśmy na krótką wizytę, gdzie poczęstowano nas jadłem i napitkiem. :)

Mobilniak był spory i ledwo udało się go przytroczyć do roweru. Podwieźliśmy go do bazy rakietowej w Teresinie, miejsce akurat dla niego. Ale wcześniej Babski Borek i serwis Babskiego kesza. Upiornie mokry, ale szybko wysechł na słońcu. W hamaku było mi za ciepło, a tu tylko konary drzew rzucały cień. Bez wiatru było wręcz upalnie. Wreszcie ruszyliśmy w drogę powrotną, ciut naokoło przez Kaski i Baranów, żeby mieć boczny wiatr. 

Dodatkowo parę km - odebrać Klu z dworca. Link do albumu wiosennego.