Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48853.65 kilometrów w tym 8111.66 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 25.11km
  • Teren 8.50km
  • Czas 01:33
  • VAVG 16.20km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do żwirowni drugi raz

Czwartek, 9 lipca 2020 · dodano: 09.07.2020 | Komentarze 1

Żwirownia i okolica się spodobała, to postanowiliśmy odwiedzić ją ponownie. Niestety tym razem strasznie grizli komary, ale jakoś daliśmy radę dzięki moskitierze. ;)



W wolnych chwilach podczytywałam o dramacie odcięcia amerykańskich dzieci od przyrody pod pozorem jej ochrony... Klusce póki co odcięcie nie grozi. ;)












Hotel dla owadów. Nie rozdrabniamy się. ;)


Wieczorem uciekaliśmy przed deszczem, ciemno się zrobiło i aparat nie wyrabiał z czasem... :)




  • DST 25.60km
  • Teren 9.40km
  • Czas 01:49
  • VAVG 14.09km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do Lasu Radziejewskiego i żwirowni

Wtorek, 7 lipca 2020 · dodano: 07.07.2020 | Komentarze 3

Żwirownia z dawną koparką, której już nie ma, porosła tak łąkowo, że jest nie do poznania. A ta druga, co była łąkowa 10 lat temu, teraz już porasta lasem... oj czas leci, leci. Punkt widokowy, z którego chcieliśmy podziwiać okolice, ze starą lipą, nie nadaje się latem do użytkowania, bo lipa się rozrosła, a widok zasłaniają drzewa. Ale sobie jakoś poradziliśmy. Kluska zachwycona i od razu zaczęła zakładać liczne bazy. Chociaż marudziła, jak ją wywlekłam na spacer. Jakoś się rozeszło po kościach, to taki mirmiłowy charakter. Desperuje i domaga się naszej uwagi. :)




To poziome drzewo jest jak trampolina i Kluska się na nim sporo wyskakała


A to jest grób nieznanego żuka. Kluska znalazła martwego, zasmuciła się i postanowiła wyprawić mu pogrzeb.


Zdobywanie lokalnego maksimum



Natura odebrała ten teren w zupełności



Schodzimy do bazy nad glinianką z żabami.






Kluska bawi się kamieniami i odkrywa robaczka.

Łazimy po dnie dawnej żwirowni z koparką, która niestety została zabrana, bo fajnie by wyglądała w zieleni.


No i łazimy i łazimy



Ostatnia herbata z mięty i do domu.



  • DST 8.73km
  • Czas 00:35
  • VAVG 14.97km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po mieście i po Kluskę

Niedziela, 5 lipca 2020 · dodano: 06.07.2020 | Komentarze 0



  • DST 47.57km
  • Teren 35.70km
  • Czas 03:57
  • VAVG 12.04km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Rawkę posiedzieć w hamaku

Sobota, 4 lipca 2020 · dodano: 04.07.2020 | Komentarze 0

Jadę raniutko skoro świt o 9, żeby zdążyć przed upałem. Wystarczyło na pierwszą godzinę jazdy, potem już masakra. Na szczęście po godzinie jadę już w leśnym cieniu i tylko na krótkim odcinku szerszej drogi słońce mi dokucza. Jadę klasycznie, żeby sobie posiedzieć nad rzeką i poczytać, skoro Tomi pojechał godzinę wcześniej na jagody. My jesteśmy jacyś dziwni, nie? ;)


Przy mogile spotykam motyla. Zachowuje się jak stary dobry znajomy. Kolejny pradziadek? Rodzina lavinki jest wszędzie. Siada mi na dłoni, całuje po rękach, odfruwa i ląduje na głowie... z wrażenia przestałam zwracać uwagę na upał i komary. :)


W końcu żegnam krewniaka i jadę dalej... ale ups, znowu mi się droga skończyła. W sensie, zarosła i trzeba pchać rower przez krzaki do drogi. No cóż, jak się lavinka wybrała na wycieczkę z lavinką...

Znowu jakieś patyki ktoś ustawia (nie ja!). :)

Docieram na miejsce czyli do okopów. Ale tam, gdzie się chciałam ulokować, obszczekał mnie jakiś pies. No to zmieniłam miejscówkę i dobrze, bo okazała się lepsza. :)


Nowe miejsce bez psa




Hamak z widokiem rozpięty, można sobie poczytać.






Pożegnanie z jeziorkiem i wracamy. Nadal gorąco, ale cienie dłuższe.


A to już sokulskie kapliczki, w tym druga odnowiona z mądrym przesłaniem na przyszłość.

Można powiedzieć nówka sztuka pandemiczna. :)



  • DST 10.03km
  • Czas 00:40
  • VAVG 15.04km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po mieście

Piątek, 3 lipca 2020 · dodano: 04.07.2020 | Komentarze 0



  • DST 3.80km
  • Czas 00:15
  • VAVG 15.20km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Dworcowo

Poniedziałek, 29 czerwca 2020 · dodano: 29.06.2020 | Komentarze 0



  • DST 18.63km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:14
  • VAVG 15.11km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Pisię

Poniedziałek, 29 czerwca 2020 · dodano: 29.06.2020 | Komentarze 0

Pogoda zapowiadała się niestabilna, więc zamiast dalekiej wycieczki, szybki myk nad wodę i błocko, bo dziś podobno międzynarodowy dzień błota jest. A lavinka - nimfa błotna- mogła by mieć błotne święto codziennie. Albo co drugi dzień, nieparzysty, w parzyste byłoby międzynarodowe święto krzala i pokrzyw. ;)






Pradziadka zostawiłam na skarpie, bo bym chyba z nim wjechała do rzeki próbując przejść przez błotną ścieżkę.





  • DST 52.96km
  • Teren 21.50km
  • Czas 03:48
  • VAVG 13.94km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Rokitę

Niedziela, 28 czerwca 2020 · dodano: 28.06.2020 | Komentarze 0

Tomi zawinął się skoro świt, ja jednak chciałam odespać wczorajsze wojaże i za późno wstałam... to potem jechałam w skwarze pierwsze 26km. Na szczęście tak to sobie ustawiłam, by jechać jak najwięcej lasem. Może było miejscami wertepiasto i po piachu, ale za to w cieniu (trasa https://www.plotaroute.com/route/1185506 )






Na miejscu reaktywowałam skrzynkę pod wiekowym mostkiem, który odkąd pamiętam, wygląda tak samo... prowizorki są wieczne. ;) A potem zaległam w hamaczku, gdzie trochę siedziałam na insta, a trochę czytałam książkę o nowoczesnym wychowaniu, czyli o zarażaniu dziecka entuzjazmem, zamiast dręczenia go znienawidzonymi ćwiczeniami bez sensu. W sumie autor pisze to, co własnymi słowami gadam od lat, ale to wołanie na puszczy trochę.






Stanowisko hamakowe obok nowego mostka na Rokicie :)







A za plecami, kawałek od, miałam cmentarz wojenny.


Powrót nieco inną trasą, ale też jak najwięcej lasami. Po 17-18 już było chłodniej, ale nadal za ciepło o jakieś 5 stopni.





  • DST 54.43km
  • Teren 12.50km
  • Czas 04:01
  • VAVG 13.55km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do lasu i po Warszawie

Sobota, 27 czerwca 2020 · dodano: 28.06.2020 | Komentarze 1

Wycieczka kombinowana niczym slalom, bo najpierw pojechaliśmy z Kluską do lasu na zbiórkę rowerową, potem z Meteorem podjechaliśmy obadać jedną skrzynkę, czy jest, okazało się, że była mała ścinka i skrzynka jest, ale już w pniaczku a nie drzewie... dalej podjechałam do domu po kartę od aparatu, dalej odebranie Kluski i powrót do domu, bo jednak była zgrzana... dalej na dworzec zabrać się z Kluską i babcią pociągiem do Warszawy i po Warszawie do mamy po lunetę i inne dobra. I na koniec z tą lunetą znów na dworzec. Wszystko z upale i sama nie wiem, jak to przeżyłam.

I trupia czacha :)


Dużo zieleni






Sprawności Kluski

Warszawa




  • DST 10.42km
  • Teren 2.00km
  • Czas 00:45
  • VAVG 13.89km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na wydmy międzyborowskie z Klu i M. #4

Wtorek, 23 czerwca 2020 · dodano: 23.06.2020 | Komentarze 0

Dawno nas tu nie było, bo okolica wraz z zamknięciem szkół zrobiła się tłumniejsza i wybieraliśmy puściejsze okolice. Ale że pomału wszystko wróciło do normy i ludzie tłoczą się na plażach, wróciliśmy na stare śmieci. I rzeczywiście, poza dwójką chłopaków w oddali na wycieczce rowerowej (tylko nam mignęli) nie widzieliśmy nikogo, nawet pojedynczego spacerowicza z psem. Bawiliśmy się po staremu w Indian i Kowbojów, ale po prawdzie to oboje z Tomim leczyliśmy zszargane nerwy po porannej próbie wyprowadzenia Kluski na zewnątrz (awantura z szukaniem kapelusza kowbojskiego gratis), Tomi w oddali na pniaczku, ja z nosem w telefonie czytając magazyn Kreda o harcerstwie albo odpowiadając na pytania z messengera. Kluska zaś rozwiązywała zaległe łamigłówki ze starych czasopism z kucykami, albo bawiła się raz ze mną, raz z tatą. Nawet mnie przywiązali do totemu, jak byłam Huanitem, czyli małym sombrero z Meksyku. ;)

Totem

Moja pierwsza próba rozbicia hamaka w cieniu okazała się mało trafiona z powodu gniazda os w ziemi i musiałam się ewakuować dalej. I w ogóle portki się porwały, ech, gdzie ja takie fajne dostanę.


Tu dla odmiany były czerwone mrówki i co jakiś czas trzeba było hamak wytrzepać. No tak, lato. ;)


Indiańska wersja Kluski


Potem zaczęło się powoli chmurzyć i obserwowaliśmy kontrolnie radary, czy zlewa nie idzie. W końcu się zebraliśmy po pierwszych kroplach, bo Tomi nie zabrał pelerynki Klusce, więc nawet nie miałabym jej czym nakryć. I dobrze, bo 10 minut po tym, jak weszliśmy do domu, nieźle lunęło.