Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48819.95 kilometrów w tym 8106.56 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2017

Dystans całkowity:584.01 km (w terenie 74.55 km; 12.77%)
Czas w ruchu:39:15
Średnia prędkość:14.88 km/h
Maksymalna prędkość:34.60 km/h
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:20.14 km i 1h 21m
Więcej statystyk
  • DST 5.25km
  • Teren 0.10km
  • Czas 00:11
  • VAVG 28.64km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola i z powrotem 2x

Środa, 17 maja 2017 · dodano: 18.05.2017 | Komentarze 1

- A pani Uśtynka powiedziała, zie tu nie wolno
- A ja ci pozwalam
Zła matka. ;)





  • DST 5.38km
  • Czas 00:22
  • VAVG 14.67km/h
  • Sprzęt Veturilo
  • Aktywność Jazda na rowerze

Arkadia-Wawrzyszew

Wtorek, 16 maja 2017 · dodano: 16.05.2017 | Komentarze 0

Po załatwieniu sprawy w Multimediach okazało się, że mam 1,5h do pociągu, więc zamiast gnać metrem, podjechałam sobie Veturilkiem do mamy. I dopiero metrem na dworzec. Jakiś dziwny rower wzięłam, siodełko wysoko, ale kierownica dziwnie ustawiona i bolały mnie ręce (nie dłonie, raczej przedramiona).

  • DST 2.67km
  • Teren 0.10km
  • Czas 00:11
  • VAVG 14.56km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola i z powrotem

Wtorek, 16 maja 2017 · dodano: 16.05.2017 | Komentarze 0

Tylko raz, bo potem pojechałam do Warszawy, a Kluskę odbierał tata.

  • DST 10.72km
  • Teren 0.10km
  • Czas 00:45
  • VAVG 14.29km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola i z powrotem 2x, Zus

Poniedziałek, 15 maja 2017 · dodano: 15.05.2017 | Komentarze 0



  • DST 4.10km
  • Czas 00:15
  • VAVG 16.40km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na dworzec

Niedziela, 14 maja 2017 · dodano: 16.05.2017 | Komentarze 0



  • DST 53.05km
  • Teren 4.00km
  • Czas 03:30
  • VAVG 15.16km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Sobota Piątek Łęczyca Kutno - dzień 2

Niedziela, 14 maja 2017 · dodano: 16.05.2017 | Komentarze 8

Ciepły poranek zwiastował "za ciepło" w ciągu dnia. Na szczęście wiał chłodny wiatr i trochę nas studził po drodze. Jednak rejon 25 stopni to ciut za ciepło. Po podsuszeniu namiotu na górce i zwinięciu bambetli - ruszyliśmy w kierunku Łęczycy. Najpierw pielgrzymka do Góry św. Małgorzaty, gdzie kościół na górce, a tak naprawdę prasłowiańskie lokum miejscowego odpowiednika Trygława czyli Prasłowiańskiego Triangula w otoczeniu pogańskich krzyży. W Warszawie jest Plac Trzech Krzyży, to to samo, tylko Triangul podpieprzyli i zastąpili go jakąś figurką. ;)


Z góry roztaczałyby się piękne widoki, w zasadzie dobrą lornetką da się dojrzeć wieżę w Łęczycy, ale niestety zarosła drzewami i widać ledwo co. A na ścianie kościoła przed wejściem wisi lusterko do poprawiania fryzur. Serio. :)



Dobra, koniec śmieszków, jedziemy do Tumu. Zwłaszcza do kolegiaty, rodzaj Mekki adeptów architektury w naszym kraju, przynajmniej moich roczników.







Palcem w granicie? Bardzo wątpię.

A tu widać gołym okiem, że otwory "pokutne" na pewno nie były robione kciukami. Widać ślad po "wbiciu".

hhhhh


Nieopodal jest także cmentarz wojenny.

Oraz skansen. Tu mieliśmy pecha. Parę lat temu odbiliśmy się, bo poniedziałek i nieczynne. Dziś była niedziela, ale za to skansen napadł rój pszczół i zamknięto go do odwołania. Pierwszy rój zabrał pszczelarz, ale pojawiły się nowe pszczoły i pani nie mogła nas wpuścić. To chociaż fotki porobiliśmy z daleka. I w drogę do zamku.





Na horyzoncie widać wieżę.

A z bliska wygląda tak. Pech wczorajszej trzynastki nadal trzymał. Na placu posiano trawę, więc nie można było wszędzie włazić. Jak nie pszczoły, to przemarsz wojsk.



W Łęczycy zwiedziliśmy też rynek i podjechaliśmy pod parę kościołów, ale "sezon komunijny" i ciężko było się dopchać. To pojechaliśmy do Kutna, bo o 15.30 mieliśmy pociąg powrotny.


Dom okładany miejscowym wapieniem, rzadkość.

W Kutnie obok szkoły muzycznej, w pięknym zielonym parku jest mikro-muzeum. Wpadliśmy. Czy mówiłam, że uwielbiam budynki na planie koła? No to mówię. :)

A na dworcu złapaliśmy na starcie 16 minut opóźnienia, bo przepuszczaliśmy jakiś spóźniony pośpieszny ze Szczecina do Warszawy (i chyba dalej jechał). Na dworcu najbardziej podoba mi się zardzewiała wiatka. 

WSZYSTKIE fotki z wyjazdu.


  • DST 97.46km
  • Teren 7.00km
  • Czas 05:35
  • VAVG 17.46km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Sobota Piątek Łęczyca Kutno - dzień 1

Sobota, 13 maja 2017 · dodano: 15.05.2017 | Komentarze 7

Sobota trzynastego to musiało skończyć się źle. Tomek poleciał po bułki na rynek, a ja zamykałam drzwi i się telepałam prosto na dworzec. Podjechałam minutę przed odjazdem pociągu i zamiast na właściwy peron, zaczęłam się pchać na przeciwny. W porę Tomi mnie dogonił, wbił się z moim rowerem na górę po schodach i... przyjechała jedna jednostka. Co nam w sumie dało kilka sekund więcej, bo ludzie dłużej wsiadali. Nawet nie marzyliśmy o miejscach dla rowerów, byle być w środku. Uff.

A już godzinę czy dwie później zgubiłam kurtkę. Wbiłam na sakwy, zamocowałam po swojemu, czasem tak ją woziłam i nic się nie stało. tym razem spadła i chyba ją ktoś przytulił. Po zorientowaniu się cofnęłam się trzy kilometry i nic nie leżało, a na bank powinno, bo kolega, który się do nas przyplątał za Skierniewicami widział ją do pewnego momentu na moim bagażniku. No szlag, taka dobra kurtka, Decathlon pewnie od lat nie produkuje. Nic to. Za to z wiatrem i piękna pogoda, nie narzekamy. Kurtka wybrała wolność, życzmy jej nowych wrażeń.

A wieczorem pogryzły mnie komary... chyba wystarczy na jeden dzień.

Ale w sumie było bardzo przyjemnie. Mijaliśmy stare kościoły, głównie ceglane, a jak ceglane, to pewnie z wnękami kulistymi i wyskrobkami sprzed setek lat. Na jednym nawet się trafiły rozetki! To coś nowego. Dojechaliśmy też do Soboty. Taka kumulacja sobotnia. Ale trzynasty zobowiązuje. W stadninie koni nie było koni. No w zasadzie był jeden, ale daleko i ćwiczył na holu. Poza tym nic. Dojechaliśmy również do Piątku. Piątek w sobotę to jest dopiero coś. Cyklogrobbing też się trafił. Ale setki się nie udało dokręcić, co też zwalam na pechowy dzionek. ;)

A, trasa. Trasa będzie u Meteora, bo ja zaraz coś poplączę. :)

Zdjęcia z weekendu w  albumie osobnym.

Relacja Meteora























hhhh



hhhhhh







  • DST 7.31km
  • Teren 0.10km
  • Czas 00:30
  • VAVG 14.62km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola i na dworzec

Piątek, 12 maja 2017 · dodano: 12.05.2017 | Komentarze 0

Dziś Klu dłużej w przedszkolu, tak jak chciała, więc po prostu z placu zabaw od razu pojechaliśmy z nią na dworzec do babci i baj baj. Dorasta mi dziecko, wzrusz. :)

  • DST 5.34km
  • Teren 0.30km
  • Czas 00:23
  • VAVG 13.93km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola i z powrotem 2x

Czwartek, 11 maja 2017 · dodano: 11.05.2017 | Komentarze 0

Dziś rano zaczęło się od bajki (czasem tak budzę Kluskę).

- Były sobie trzy krasnoludki...
- Nie! Siedem!

No i tak jest z tymi bajkami. Ledwo człowiek zacznie opowiadać, jest poprawiany. 
Poranna droga z kizią-mizią i pieluszką tetrową pod pachą, w ramach przytulasów. Odebrałam jej półśpiącej przed przedszkolem. Ożywiła się i pobiegła do szatni... a tam tagedia życiowa u koleżanki, okazało się, że z kapci zostawionych dzień wcześniej ostał się tylko jeden. Tata w nerwach... a ja przytomnie zajrzałam w parę dziur (gubimy różne rzeczy regularnie i mam prachtykę) i od razu znalazłam pantofelek Kopciuszka. I przypomniało mi się, jak kiedyś spod przedszkola musiałyśmy się wracać po mój plecak z kapciami i workiem. Taka przygoda. 
- Mama Gapcia!
No właśnie. :)



Jeśli chodzi o powrót, to umówiłyśmy się z Kluską, że odbiorę ją nieco później, bo ona chce się dłużej pobawić. Nie pomogło, nadal nie bardzo chciała wyjść, była zajęta temperowaniem kredek. I wyszła obrażona, że do domu, a nie do zajączków. No bywa. Chyba jednak lepiej się ją odbiera w trakcie podwieczorku. Z żarciem w gębie klient jest mniej awanturujący się. Humor poprawiła nowa wystawa, w tym na niej pszczółka zrobiona przez Alisę. Jeszcze sfociłam świnki z innej grupy na wzór, żeby potem kopię w domu zrobić.

A w domu co? Najpierw zmęczone dziecko, potem tatuś zabawiał, potem ja padłam i przespałam się z godzinę, potem kąpiel i... dziecko odżyło oraz kazało się nam bawić w "Przedszkole nr 9". Jeszcze mnie wytańczyła przy piosenkach z jutuby wcześniej. Ratunkeo. ;)


  • DST 5.37km
  • Teren 0.30km
  • Czas 00:24
  • VAVG 13.42km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do przedszkola i z powrotem 2x

Środa, 10 maja 2017 · dodano: 10.05.2017 | Komentarze 0

Udało się znaleźć panią od zapisów na występy sceniczne Klusięcia i Klusię otworzyło listę uczestników. Będzie prawdopodobnie dziewczynką sypiącą kwiatki, bo mają tam góra pięć minut i będzie kwietny taniec. Jeszcze próby będą. Aaa.
A wracałyśmy zygzakiem, żeby dorwać jakiegoś mlecza. Znalazłyśmy też smerfa na trawniku, ale Kluska uznała, że to nie jej i wyrzuciła. No może i słusznie.