Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 49553.67 kilometrów w tym 8301.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 63.52km
  • Teren 9.40km
  • Czas 03:51
  • VAVG 16.50km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Po lasach, okopach i na cmentarz

Sobota, 6 sierpnia 2016 · dodano: 07.08.2016 | Komentarze 5

Prognozy kapiące, prawie że mi się nie chciało jechać, gdyby nie to, że latem taka pogoda jest najlepsza. Nie ma słońca = nie ma upału. Bywają wyjątki, jednak ta reguła działa. To pajechali k lasu, dokładniej w okopy, bo inne dołki archeolodzy już zakopali i nie było co oglądać. Trochę się w połowie wycieczki rozkapało jakby bardziej, ale drzewa dość dobrze chroniły. Odwiedziliśmy większość obiektów foconych już wcześniej, więc nie robiłam dużo zdjęć. Grzybów też jakby mniej, za to pojawiły się leśne jeżyny- mnią.

Wreszcie kawałek po 12 dotarliśmy do Bolimowa i niedaleko od cmentarza w Wólce spotkaliśmy Łukasza. To się wrócił i pokazał nam postępy prac. Jak wróciliśmy do domu, wyszło słońce. Tia.

Poza tym picasa umarła do końca. Trudno. Linka do albumu gplusowego.

Żniwa na półmetku


Miedniewice i ciekawa wystawa zdjęć z 1981 roku




Dużo jedzenia dla stryjka Huanna ;)


Było też trochę fotek z Warszawy

I sam kościół przyklaszorny





No i laaas

Okop odkrywkowy



Niespodzianka, w Bolimowie pojawił się samolot

Polacy na I wojnie. [i]

I takie tam zielone widoczki




  • DST 4.10km
  • Czas 00:16
  • VAVG 15.37km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Z M. na dworzec odwieźć Klu

Piątek, 5 sierpnia 2016 · dodano: 05.08.2016 | Komentarze 7

To nie jest dobrze, kiedy człowiek z radością macha dziecku na pożegnanie, co? Ale to przez wczorajszy dzień na nogach w parku bez trzymanki. Dziś każdą wolną chwilę spędzałam w łóżku. Na szczęście po wczorajszych wojażach młoda też ledwo zipie, więc się grzecznie bawiła i nas nie zamordowała (nie licząc taty w parku, ale w końcu sam chciał jechać w taki upał).

  • DST 49.22km
  • Czas 02:37
  • VAVG 18.81km/h
  • VMAX 34.40km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do parku Bajka w Błoniu

Czwartek, 4 sierpnia 2016 · dodano: 04.08.2016 | Komentarze 3

Rano było chłodno i przyjemnie, ale jakoś długo nie mogliśmy się zebrać i w efekcie zaraz po tym, jak ruszyliśmy z domu - wypogodziło się i wyszło słońce. No szlag, miało kropić deszczem i wiać! Nu, ale jednak w parku trochę cienia było, mrożona kawa i tak dalej, daliśmy radę. Jakim cudem w kółko biegająca latorośl nie doznała udaru, nie mam pojęcia. Może uratowały ją hektolitry picia wciskane przez tatusia, może śniada cera i dobre geny (po tatusiu, ja niestety upały znoszę średnio), może po prostu było za fajnie, żeby się przejmować jakimś słońcem.

Zanim dojechaliśmy na miejsce, na postoju w celu krzaczkowym mieliśmy okazję obejrzeć kombajn przy pracy i wytłumaczyć, jak się robi chlebek.


Dziecię oszalało ze szczęścia na punkcie fabryki/kopalni piasku - nowości w Wiosce Indiańskiej oraz nowej zjeżdżalni ustawionej na szczycie najwyższej górki.












  • DST 4.10km
  • Czas 00:15
  • VAVG 16.40km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Odebrać młodą z dworca

Poniedziałek, 1 sierpnia 2016 · dodano: 02.08.2016 | Komentarze 0



  • DST 68.40km
  • Teren 1.50km
  • Czas 04:17
  • VAVG 15.97km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Warszawska wycieczka

Sobota, 30 lipca 2016 · dodano: 31.07.2016 | Komentarze 5

Wyprawialiśmy mikro rodzinny event urodzinowy, ale przedtem zabraliśmy młodą do parku. Ja do Warszawy podjechałam pociągiem, Tomi przyjechał rowerem. Zapakowaliśmy dziecię i z wujkiem i babcią spotkaliśmy się na miejscu. Piknik urodzinowy z hamakiem zrobił się krótszy niż zakładaliśmy z powodu przelotnej burzy. Burza minęła szybko, ale trawa mokra i się rozdzieliliśmy. Kluska zabrała babcię i wujka na zakupy do Wola Parku, a my wróciliśmy do domu we Włochach, by tam chwilę odsapnąć. Potem tort, prezenty, siedmiokrotne dmuchanie świeczek i znów prezenty.

Koło 18tej zebraliśmy się do domu w Żyrardowie. Dziecię zostało u wujka, bo następnego dnia inne atrakcje, a my rowerowo na zachód, przez Ursus. Przy okazji chcieliśmy łupnąć jedną skrzynkę przy misiowym Zagłobie, ale tłum ludzi to uniemożliwił. To tylko cyknęłam misia i fontannę. Kolejna skrzynka i krzaki wzrostu człowieka. Skrzynki nie znaleźliśmy, za to po drodze ja zgubiłam Tomiego i ledwo odnalazłam z powrotem. 

Wreszcie dalej na zachód. Za Pruszkowem przymusowy postój, okazało się, że złapałam gumę. Kolec z krzaków na granicach Warszawy wbił się w oponę i przedziurawił dętkę. Powietrze schodziło kilka ładnych kilometrów, aż zwróciłam uwagę, że jadę na totalnym kapciu. Na szczęście Tomi miał zapasową dętkę i nie musiałam łatać na miejscu. Ja, hihi, Tomi by pewnie łatał, ale jakby co, sama też mam łatki i klej. Miałam kiedyś i zapasową dętkę, ale gdzieś posiałam.

Po drodze robiliśmy mało postojów, ale coś tam jedliśmy. Głównie kanapki i herbatniki. Za Grodziskiem zrobiło się chłodno i tylko dzięki jeździe nie zamarzłam. Ale polar i kurtkę musiałam włożyć. Dopiero, gdy wjeżdżaliśmy do Żyrardowa, zrobiło się cieplej. Ogromna różnica w nagrzanym betonem mieście, a wsią. Wróciłam strasznie złojona, nie wiedzieć czemu. To pewnie przez tort. ;)





Kluska jak zwykle w formie

I inne fotki z Warszawy
















I powrót




  • DST 54.37km
  • Teren 1.20km
  • Czas 03:11
  • VAVG 17.08km/h
  • VMAX 34.50km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do Warszawy

Piątek, 29 lipca 2016 · dodano: 30.07.2016 | Komentarze 8

Plan maksimum obejmował rowerowe dotarcie do Warszawy przed burzą (z postojem w Guodzisku) i udanie się na Masę Krytyczną. Plan minimum obejmował olania Masy o dotarcie w miarę suchym do domu wujka we Włochach.
Z planami tak to bywa, że raz wypalą, a raz nie. Tu burza przyszła o ponad godzinę szybciej niż zakładały radary wcześnie rano. Udało się rowerowo dotrzeć na plac zabaw w Grodzisku i tam posiedzieć nieco ponad godzinkę, większość w paskudnym skwarze, na szczęście są tam zacienione miejsca. Zbliżająca się burza wygoniła nas z placu, ale nie zdołaliśmy jej utknąć. Zlało nas konkretnie, gdy dojeżdżaliśmy do Milanówka. Tam schroniliśmy się pod wiaduktem przy torach i po przeczekaniu większej zlewy doskoczyliśmy na sam dworzec.

A deszcz padał i padał.

Dlatego też stwierdziliśmy, że jedziemy z Milanówka ciapągiem do Włoch, tam się wysuszymy i zobaczymy, co dalej. Kluska się zbiesiła w pociągu i jęczała straszliwie, potem zarobiła w twarz z łokcia mamy podczas zapinania i się już zupełnie rozwrzeszczała. Doprawdy współczuję współpasażerom, bo moje dziecię jak włączy syrenkę... to aj waj.
Trzecia awantura była o to, że dziecko nie chciało wysiadać, a już na pewno nie jechać do domu ejt (osiem), jak nazywa dom wujka, tylko "jechać dalej". A potem jeszcze zamiast niej włączyłam przycisk w windzie. Wyjec wył całe pięć kondygnacji jazdy windy, aż przejął go wujek i nieco udobruchał nowym luziowym kucikiem.
Masę sobie odpuściliśmy.

Powrót rowerowo do Brwinowa, tam okazuje się, że mam pół godziny do pociągu i nie chce mi się siedzieć na peronie, to podjechałam jeszcze do Milanówka, a Meteor sam dalej.

A poza tym miało być z wiatrem, a było pod wiatr. Nawet pogodynki przeciw człowiekowi.












  • DST 5.92km
  • Czas 00:22
  • VAVG 16.15km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do Werrony na trampolinę

Środa, 27 lipca 2016 · dodano: 28.07.2016 | Komentarze 4

Mikro evencik geokeszerski oraz skakanie na trampolinie i zwiedzanie ogromnej Werronowej chałupy. Na szczęście dziecko jeszcze nie odkryło zejścia do piwnicy. ;)

Dużo ciastków było.

  • DST 7.00km
  • Czas 00:27
  • VAVG 15.56km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Zaległe po mieście i na dworzec po Klu

Poniedziałek, 25 lipca 2016 · dodano: 28.07.2016 | Komentarze 0



  • DST 57.95km
  • Teren 15.30km
  • Czas 03:29
  • VAVG 16.64km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Śladami archeologicznych wykopków

Niedziela, 24 lipca 2016 · dodano: 24.07.2016 | Komentarze 7

Jako że nie chcę dawać podpowiedzi ludziom, którzy rozkopują groby, nie napiszę, gdzie dokładnie byliśmy. Ot takie wycieczki po lesie. Zdjęcia z odkrywek archeo w tajnym albumie (kto ma link, ten wie), a tu poniżej "bezpieczne" okopy, las i grzybki.

Lej podwójny po czymś, co wybuchło. ^^

I znów okopy, grzybki etc.


  • DST 21.36km
  • Teren 8.50km
  • Czas 01:21
  • VAVG 15.82km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do lasu na jagody i odwieźć Klu na dworzec

Środa, 20 lipca 2016 · dodano: 20.07.2016 | Komentarze 2

Sama wpadłam na pomysł, żeby Kluskę zabrać testowo na jagody, to nie powinnam narzekać. Jednak moje lekkie obawy się potwierdziły, młoda zebrała całe trzy jagody i się jej znudziło. W ogóle taka trochę markotna była i co chwila jęczała, albo wydziwiała. Stare grzyby jesteśmy i nic nie rozumiemy. No ale chichranina jakoś równoważyła krzyki i jęki. W ferworze pakowania zapomnieliśmy zabrać dla niej picia, ale na szczęście mieliśmy trochę własnego, więc piła z mojego bidonu, o dziwo bez żadnego zalewania się.
W lesie jej się trochę nudziło, no bo co tu do roboty, tylko zbieranie grzybów i jagód. Trochę pobawiła się zabranymi z domu zabawkami, trochę pograła w piłkę, trochę powygłupiałyśmy się na drodze i trzeba już było wracać. To wtedy rozsiadła się w hamaku i stwierdziła, że nigdzie nie jedzie. ;)

Jakoś wróciliśmy z małym postojem na mijankę z "tjaktojem" i krótki stopik w celu obejrzenia dużego i małego mrowiska. Mamy w domu od dawna książkę o mrówkach, ale Kluska jej do tej pory nie lubiła. Dziś jak tatuś jej pokazał, początkowo udawała, że ma w nosie, ale w końcu kazała sobie przeczytać od końca (twierdząc, że koniec to początek) i chyba się jej podobały obrazki.

Dodatkowe 5km na dworzec i z powrotem. Jestem zmęczona, warczę, bez kija nie podchodź.