Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 49553.67 kilometrów w tym 8301.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 4.19km
  • Czas 00:17
  • VAVG 14.79km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Z klu i M na dworzec

Piątek, 23 października 2015 · dodano: 26.10.2015 | Komentarze 0



  • DST 4.19km
  • Czas 00:17
  • VAVG 14.79km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Po Kluske na dworzec

Poniedziałek, 19 października 2015 · dodano: 20.10.2015 | Komentarze 0

Dziecię trochę maruddne, bo krótko spało w pociągu, a tu jeszcze na rower pakować się trzeba. I te nudne grzyby wokoło, staruszkowie znaczy. Ale w końcu udało się ją udobruchać przypominając, że w domu czeka na nią sześciopłytówka "Było sobie życie". Więc bez większych awantur dotarliśmy do domu. Jednak Kluska była baaaardzo zmęczona i przez to nie miała siły zasnąć, tak zwany trudny wieczór z mnóstwem płaczu i biegania. Biedactwo.

  • DST 61.68km
  • Teren 2.50km
  • Czas 03:30
  • VAVG 17.62km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Oglądanie murali w Grodzisku

Poniedziałek, 19 października 2015 · dodano: 20.10.2015 | Komentarze 35

Pomyślałam sobie, a - baterie wytrzymają i radośnie nie naładowałam ich w nocy. Oczywiście padły w pierwszej połowie wycieczki. No trudno, za gapowe się płaci, ale przynajmniej się nie napracowałam przy obracaniu i docinaniu. Po zmarnowanym deszczowym weekendzie udało się zagospodarować większą część poniedziałku. Tradycyjnie przez Izdebno Kościelne ominęliśmy duży ruch samochodowy i wbiliśmy się do Grodziska od północy. Tunelem pod torami i myk na dworzec. Tu miały być namalowane dwa murale, jeden z retro stylem owszem - był, fociłam go już na innej wycieczce po okolicy, drugiego - nie ma. Ale za to w tym miejscu zbudowano pochylnię dla rowerów, wózków i niepełnosprawnych, miło że o tym pomyślano. To znaczy zejść z peronu zrobiono parę, a nie tylko jedno przy dworcu. Poza tym przy budynku dworca przybył pomnik kolejarza.

Przy okazji oglądania murali keszowaliśmy, ale jak to miejski geocaching, dużo płotów i zielska, parę skrzynek nie udało się znaleźć. Murali było jednak sporo i nie wiem, co mi się najbardziej podoba. Czy foka, czy jednak minimalistyczne żaglówki, czy brzydko namalowana, ale jednak pomysłowa orkiestra 50 muzyków? Każdy był na swój sposób ciekawy. A przecież była jeszcze "ławeczka", która bardzo mi się kojarzy z dowcipem o latarni przed domem sołtysa Wąchocka, albo inne trafo z morskimi żyjątkami.

Na uwagę zasługuje mini centrum kulturalne czyli Pawilon Kultury w Grodzisku Mazowieckim, z bardzo nowoczesnymi rzeźbami udającymi ławki, siedziska i stół do gry w warcaby ;)

Miałam też okazję wypożyczyć rower miejski, o tej porze raczej mało używany przez grodziszczan, raz że godzina w środku dnia, dwa że większość mieszkańców i tak woli swoje rowery. Coś w tym jest, jazda rowerami od next bike to sport na granicy hazardu. Czy hamulce będą działać? Czy siodełko da się podwyższyć? Czy lampki świecą? Czy w ogóle da się wypożyczyć rower, bo terminal nie zawsze działa, a czasem pin trzeba wklepać trzy razy, bo pierwsze dwa nie zaskakują i program wraca do poziomu logowania... a czy w ogóle mamy odpowiednio dużo kasy na koncie, bo od pewnego pułapu nie można wypożyczać? Ojoj. Jednak udało się za drugim podejściem. To znaczy już przy drugiej stacji, pierwsza była rozwalona, najprawdopodobniej czyjąś pięścią (ewidentne uszkodzenie mechaniczne), resetowała się co chwila. No i pin wszedł za drugim razem. Oczywiście oddanie roweru to kolejny wysiłek, jeszcze nigdy nie udało mi się go wsadzić na miejsce od razu. Czasem zmieniam miejsce i wciskam go w inne, ale to zawsze szarpanina.

Byliśmy też pod grodziskim kirkutem (niestety zamknięty) i tu między innymi szukałam skrzynki GC. Problem, że jej nie było tam, gdzie powinna być. Gieps mi szalał, więc przeszłam na drugą stronę ulicy i zaczęłam ponownie się namierzać. I zobaczyłam ją. Skrzynkę. Na wysokości prawie czterech metrów (miała być na dwóch i w innym miejscu). Uuuu! Odwróciłam się na pięcie i poszłam szukać narzędzia do podjęcia pojemnika. Główka pracuje! Gdyby takie zadania były na testach inteligencji, może miałaby nareszcie wynik powyżej 50, khe, khe. No jakoś często wg testów jestem upośledzona umysłowo. A wg innych ponadprzeciętnie inteligentna. Coś z tymi testami jest nie tak. ;)

Wracając wpadliśmy do podgrodziskiego grodziszcza zwanego "Szwedzkimi Górami". Swojej skrzynki nie przeserwisowałam ze względu na pałętającą się młodzieć, ale tak czy siak wizja lokalna zrobiona. Wycięli wszystkie krzaczki i drzewa, przez co teren stracił na malowniczości. Ale z drugiej strony lepiej widać zarys grodziska, coś za coś. Za to bardzo podobały mi się tablice informacyjne o ludziach żyjących w takich miejscach. Fascynujące.


















  • DST 5.38km
  • Czas 00:24
  • VAVG 13.45km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na dworzec z Klu i M

Piątek, 16 października 2015 · dodano: 18.10.2015 | Komentarze 0

Taka świecka tradycja. Ostatnio dowiedziałam się na czyimś blogu o podróżowaniu z dzieckiem, że schody do pociągu są poza możliwościami trzylatki. Uh, serio?



  • DST 4.78km
  • Teren 0.40km
  • Czas 00:21
  • VAVG 13.66km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na Jordanek

Sobota, 10 października 2015 · dodano: 10.10.2015 | Komentarze 2

Najpierw wyprawiłam Kluskę i Tomka, potem wróciłam do domu, pozmywałam, znalazłam jakieś nauszniki i ciepłą bluzę, dopakowałam na wszelki wypadek kurtkę od wiatru w międzyczasie odbierając mejle. I myk do nich na Jordanek. Dziecko tak się ucieszyło, że z miejsca zaczęło mi pokazywać wszystkie zabawki z siłownią włącznie. Tylko w piaskownicy na poczatku nie siedziałyśmy. Bawiliśmy się we troje bardzo długo, czasem Tomi odskakiwał odpocząć, czasem ja przysiadałam na ziemi, bo kręgosłup od stania w miejscu mnie ostatnio boli (dokładniej:w krzyżu). Póki biegam i jeżdżę rowerem, nie ma problemu, trochę postoję - dupa blada. 

Powrót już razem, ale nie tak szybko, najpierw trzeba było odpłakać Olę, która poszła do domu ze swoim dziadkiem Marianem i zabrała plastikowy telefon z klapką. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie.

Później jeszcze karmienie kaczek i gołębi w parku, są priorytety. ;)
 
Proszę też zwrócić uwagę na podkuwkę - minę dziecka na rowerze. To jest tuż przed rozpaczliwym maaaaamooooo! Bo dziecię się bało, że pojedziemy beze mnie. ;)












  • DST 5.50km
  • Czas 00:21
  • VAVG 15.71km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Zusu i urzędu

Wtorek, 6 października 2015 · dodano: 06.10.2015 | Komentarze 4

Do Zusu jak zwykle co miesiąc, a do urzędu po papier do głosowania gdziekolwiek, żeby na Vaglę na senatora móc zagłosować.

  • DST 4.20km
  • Czas 00:18
  • VAVG 14.00km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Myk na dworzec po Kluskę

Poniedziałek, 5 października 2015 · dodano: 05.10.2015 | Komentarze 4

Dziś poszło gładko bez awantur, dziecię dostało bułkę i dało się wsadzić do fotelika bez protestów. Dziękujemy Ci bagietko!


  • DST 43.43km
  • Teren 9.50km
  • Czas 02:42
  • VAVG 16.09km/h
  • VMAX 31.50km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do Radziejowic, Mszczonowa i na Esełkę.

Poniedziałek, 5 października 2015 · dodano: 05.10.2015 | Komentarze 7

Tak zwany wolny poniedziałek, a raczej pół, bo trzeba w porę wrócić i doprowadzić mieszkanie do stanu używalności. To znaczy pomyć gary z trzech dni i umyć blat, żeby babcia po wejściu do mieszkania się nie załamała. Zatem tylko krótka wycieczka do pobliskiego miasteczka, przy okazji po drodze serwis jednej Meteora skrzynki (wszystko jak trzeba) oraz zerknięcie do Radziejowic do skrzynki Wallsona (niestety ktoś źle odłożył i zaginęła). 

W Mszczonowie odwiedzanie kilku znajomych cmentarnych miejsc znanych z poprzednich wycieczek, multak znaleziony, kasztany nazbierane, jesienna wycieczka zaliczona. Ale, ale, w pobliżu esełka i mój multak, którego Meteor nie może zrobić od roku, bo ciągle coś. Tym razem się zawziął i wszystko policzył, zsumował, mi podał kordy, żebym mu podała odległość i znalazł finał. Przy okazji odkryliśmy nowy asfalt w okolicy. Ciekawe, dokąd prowadzi. Tym razem było nie po drodze, ale kiedyś się sprawdzi. Po skrzynce Meteora czas na serwis mojej w pobliżu łącznika z cmk. No niestety, może skrzynka gdzieś jest, ale w takim natężeniu krzaków i ściętych gałęzi znalezienie jej możliwe by było tylko fartem. Odpuściłam, czas znaleźć nową kryjókę, do tej nawet dojść trudno.

Szybki powrót przez Wręczę i tunel w Żyrardowie. Załapaliśmy się na korek. Tu się zaczynają wcześniej, jeszcze koło 15tej.

Z nowinek: Pod Mszczonowem przybył nowy wiatrak.

Wszystkie fotki w albumie jesiennym


  • DST 54.64km
  • Teren 6.50km
  • Czas 03:06
  • VAVG 17.63km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Cyklogrobbing po Milanówku, Brwinowie i cyk do Podkowy

Niedziela, 4 października 2015 · dodano: 05.10.2015 | Komentarze 4

Robota czeka na poniedziałek, więc Meteor wymyślił mi traskę półdniową, żebym w porę wsiadła w ciapąg i podjechała do domu dłubać szafy. Wyszła martyrologicznie, bo jak nie kwatera wojenna z 1939, to pomnik, to inne "trupy". Lubię jeździć po cmentarzach poza świętem listopadowym, jest cisza, spokój, można na chwilę się zatrzymać i podumać nad liczbami. Tyle bezsensownych ofiar, tylu młodych ludzi. Na zmarnowanie. Wzdech.

W międzyczasie odwiedziliśmy budynek tymczasowego szpitala wojennego w Brwinowie mieszczący się w pałacu Wierusz-Kowalskich (cały czas kampania wrześniowa), a w połowie dnia liczyliśmy pociągi, bo mieliśmy dobrą miejscówkę. Trafiło się Piendolino, osobówka zwana kiblem i cacko od Newaga, Impuls.

Miłym akcentem okazała się wycieczka do miasta ogrodu - Podkowy Leśnej, choć większość trasy przebiegała przez rejon nieogrodowy, to znaczy już zwyczajny urbanistycznie. Miasto ogród w swym założeniu miało lecieć po okręgach wokół stacji. To satelickie położenie względem miasta - matki, czyli Warszawy. Zasmrodzonej spalinami, ale będącej miejscem do pracy i zabawy. Miasta ogrody były wolne od spalin, dymów z kominów itd. I chyba nadal są, nie dziwota, że ceny za grunty są w tej okolicy olbrzymie. Fajnie byłoby zamieszkać przy Parowie sójek. Wiewiórki też się trafiają. 

Jeszcze ciekawostka - kontrapas w Brwinowie. Z gładkiej czerwonej kostki. To znaczy nie wiadomo, czy kontrapas, bo zero znaków, ale wygląda że chyba tak, bo rowerki malowane tylko w jedną stronę.



  • DST 108.76km
  • Teren 6.00km
  • Czas 06:18
  • VAVG 17.26km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Myk pod Brochów

Sobota, 3 października 2015 · dodano: 04.10.2015 | Komentarze 7

Gdzie mieliśmy jechać, dowiedziałam się po drodze. Meteor coś tam wcześniej wspominał, ale go słabo słuchałam. W każdym razie odwiedziliśmy dużo ciekawych miejsc, w tym Muzeum Pożarnictwa (i nie tylko) na terenie klasztoru w Teresinie i cmentarz pod Sochaczewem, dokładniej mogiła pod miejscowością Orły - Cesin. Tu niespodzianka, wycięto krzaki, cmentarz jest odnawiany, nawet postawiono pomnik - kopię tego w Bielicach. Po miłej pogawędce z panem, który się zajmował pracami pojechaliśmy dalej. Skrzynki cmentarnej nie szukaliśmy, żeby nie spalić. Do Sochaczewa wjechaliśmy przez opłotki, najpierw rozwałka przy młynie, w rejonie Chodakowa (niedaleko od Chemitexu). Tam też odwiedziliśmy ruinki dworu za płotem. Później jeszcze najstarsza parafia w Sochaczewie (ordynarnie rozbudowana w latach 90) i parę innych keszowych miejsc. Wyjechaliśmy od północy przez Żuków.

Robiło się coraz później, więc szybko jak się dało jechaliśmy do kolejnych skrzynek. Udało się zdobyć multaka Geo-rga przy cmentarzu z I wojny (oj, te jałowce będę długo pamiętać, dały nam w kość) i obejrzeć kościół w Brochowie. Tu natknęliśmy się na japońską wycieczkę, więc Meteor zabawił się w mikroprzewodnika i zaczął mi pokazywać pociski wbite w ściany kościoła. Jeden czy dwa znalazłam, ale on mi pokazał wszystkie. No prawie, bo jeszcze później znalazłam jeden, ale ułamany, w dziurze. Japońska wycieczka wesoło fociła mi obiekty zza pleców. Niestety sobie poszli, zanim Meteor pokazał mi gąsienicę. Chyba widziałam ją przy okazji samotnej wycieczki w ten rejon w zeszłym roku, ale nie pamiętałam dokładnie gdzie. To teraz już pamiętam. :)

Krótki spacerek na skarpę, by sfocić łęgi oraz kościół od spodu... i w drogę powrotną. Tylko mały myk po skrzynkę przy kapliczce.

A zaraz, jeszcze szukanie quizu przy mogile wśród pól, niestety nieudane. Ale miejsce zacne, na końcu świata. Słońce wtedy zaczęło zachodzić, więc musieliśmy się śpieszyć, by jak najkrótszy dystans jechać po ciemku. Udało się tak przejechać kilkadziesiąt kilometrów mimo lekkiego mordewindu. 

Wszystkie fotki z wycieczki (dużo zdjęć z muzeum pożarnictwa) tutaj.