Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 49553.67 kilometrów w tym 8301.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 3.87km
  • Czas 00:22
  • VAVG 10.55km/h
  • VMAX 14.00km/h
  • Sprzęt Bauhaus
  • Aktywność Jazda na rowerze

16/365 Drugi dzień ze śniegiem

Czwartek, 16 stycznia 2014 · dodano: 16.01.2014 | Komentarze 9

Tym razem w ciągu dnia nie padało, więc jazda to była czysta przyjemność. No może poza omijaniem kałuż. Pochodziłam też sobie po parku, by zrobić co ładniejsze ujęcia Bauhausika.

Sfociłam też ponownie budynek dla Wariaga, ale dziś na miejscu poprzedniego kadru stał zaparkowany samochód, więc zrobiłam zdjęcie z innego miejsca, gdzie jeszcze mniej widać. I teraz mam zagwozdkę, skąd było zrobione stare zdjęcie? Po drugiej stronie ulicy jest wysoki mur. Z dachu? Bardzo możliwe.






  • DST 3.91km
  • Teren 0.20km
  • Czas 00:24
  • VAVG 9.78km/h
  • VMAX 12.00km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

15/365 Pierwszy śnieg!

Środa, 15 stycznia 2014 · dodano: 15.01.2014 | Komentarze 12

Powiem szczerze, obawiałam się tego dnia. Zwłaszcza jak w porze mojego wyjazdu sypało straszliwie. Ale i tak nie mogłam wyjść, bo Klusięciu spać się nie chciało. Jak wreszcie usnęła, to zrobił się wieczór i śnieg przestał padać. No to w drogę!

Miałam plan awaryjny z parasolem. Co prawda jeszcze nigdy nie jeździłam z parasolem w śnieżycę, ale kto wie, może kiedyś uda się spróbować. Tym razem omijałam szerokim łukiem ruchliwe ulice i dlatego pojechałam skrótem przez Haberlak. Godziny szczytu a mi życie miłe. Co prawda nie było na jezdni lodowiska, ale nigdy nic nie wiadomo. Okazało się, że na łysych oponach też da się jeździć po śniegu. Tylko mi się dynamo nieco ośnieżyło, a poza tym luz blues.

W drodze powrotnej postanowiłam sprawdzić miejsce, gdzie Wariag (w poprzednim wpisie) doszukiwał się na zdjęciu kadru z Żyrardowa. Miejsce z latarnią z poprzedniej wycieczki to nie było to, zupełnie inny układ okien. Ale miałam inny trop, żołnierze na bank szli główną ulicą miasta. I rzeczywiście, znalazłam TEN budynek. No to mogłam już wracać do domu. Spora część trasy ciągiem pieszorowerowym, część chodnikami (w czasie takiej pogody wolno jeździć rowerem po chodniku).

Najczęściej jechałam 10km/h.



Budynek dla Wariaga przy ulicy 1 Maja.

A na wariagowym zdjęciu wyglądał tak:

  • DST 5.20km
  • Teren 0.20km
  • Czas 00:21
  • VAVG 14.86km/h
  • VMAX 24.00km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

14/365

Wtorek, 14 stycznia 2014 · dodano: 14.01.2014 | Komentarze 23

Przymroziło nieco, więc założyłam cieplejsze rękawiczki i zaplanowałam nieco krótszy dystans. I tak wyszło ciut dłużej, bo się zamyśliłam i skręciłam nie w tę stronę co trzeba. Tak ze trzy razy ;)

Endomondo jak zwykle niedokładne, za późno gieps złapał fixa.




  • DST 6.04km
  • Teren 0.10km
  • Czas 00:26
  • VAVG 13.94km/h
  • VMAX 21.00km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

13/365 Z Kluską i Meteorem na podleśne wojaże

Poniedziałek, 13 stycznia 2014 · dodano: 13.01.2014 | Komentarze 7

Bardziej spontanicznej wycieczki z Kluską chyba nie mieliśmy. Rano nam się wszystko pomajtało, cały plan dnia diabli wzięli. Meteor w takich wypadkach zamyka się w sobie jak ślimak i nawet rogu nie wystawi. Chociaż sera na pierogi mu nie proponowałam, kto wie czy by nie zadziałało, bo był przed drugim śniadaniem. Ja natomiast dostaję nowej krwi, wszystko się wali czyli trzeba improwizować! Ciśnienie rośnie, zaspane oczęta zaczynają widzieć powiązania przedmiotów z czasem i przestrzenią, zwoje mózgowe intensywnie kalkulują ryzyko i ewentualne powikłania. Efekt był taki, że pod jedną pachę wzięłam Kluskę, pod drugą wózek i poszłam na spacer. Jest to ważny element dzisiejszego dnia i ma bezpośredni wpływ na powyższą wycieczkę. Ponieważ na spacerze dziecko mi usnęło jak kamień. I spało od 11-12.30 mniej więcej. Jeszcze ją z wózkiem wtargałam do domu i śpiącą zostawiłam w salonie. Z braku wertepów obudziła się po góra 10 minutach.

Szybka rozmowa z Meteorem, wyjaśnianie wątpliwości i... już nie pamiętam kto rzucił pomysł, by pójść na rower z Kluską. Było piękne słońce, nie zmarzniemy przecież. Spakowaliśmy się, wyszliśmy i ze zgrozą dotarła do nas naga prawda. Przyszła gwałtowna zmiana pogody, słońce schowało się za ścianą chmur, która przyszła z zachodu. Nie zrażeni tym drobiazgiem postanowiliśmy jednak nieco się przejechać, skoro mała spała półtorej godziny w wózku, to pół godziny na rowerze wytrzyma. I rzeczywiście, acz trzeba ją było dokarmiać wafelkami. Powietrze morskie zaostrza apetyt! Jak mawiali piraci z książki Broszkiewicza. A że Kluska urodzony pirat, to do stu piorunów żreć podczas wycieczek musi i basta :)

A i pobiliśmy rekord temperaturowy Kluski. Jechała na rowerze przy oficjalnej temperaturze 0 stopni Celsjusza. Tak przynajmniej pokazywał termometr na stacji benzynowej, gdy go mijaliśmy w drodze powrotnej. Ale odczuwało się zimniejszą, spokojnie -1. Sporo kałuż było zamarzniętych.


  • DST 5.07km
  • Czas 00:20
  • VAVG 15.21km/h
  • VMAX 21.00km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

12/365 Dookoła do sklepu

Niedziela, 12 stycznia 2014 · dodano: 12.01.2014 | Komentarze 1

Dziś pogoda z rana wydawała się okropna, nawet tata Kluski zrezygnował z porannego spaceru z małą. Deszcz, ziąb, błeh. Popołudniu się polepszyło, to wyskoczyłam po chleb, banany, serki, włoszczyznę, soki i norweskiego łososia. Wiatr w osadzie niemal niewyczuwalny, na blokowisku miejscami porwisty. Zwłaszcza za basenem, gdzie nie ma drzew, a gdzie postanowiłam dokręcić z kilometr, bo mi mało wyszło. Na szczęście wiało nieco z boku i noga się nie zmęczyła. Boli coraz mniej, więc kuracja Pradziadkiem działa :)

Czas z endomondo się nie liczy, bo nie wyłączyłam apki wchodząc do sklepu.

A i może na zdjęciu nie dość dobrze widać. Tak, to drzewo zostało ścięte na wysokości ogrodzenie (to zielone nad nim to tuja w oddali). Nie narzekam, bo mi odsłoniło ładny kadr, ale wygląda ciekawie.


  • DST 4.40km
  • Teren 0.30km
  • Czas 00:17
  • VAVG 15.53km/h
  • VMAX 20.00km/h
  • Kalorie 82kcal
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

11/365 Zapach

Sobota, 11 stycznia 2014 · dodano: 11.01.2014 | Komentarze 8

Dziś nie jechałam nawet dwudziestu minut, ale zawsze to kawałek po w miarę świeżym (jak na miejskie warunki) powietrzu. Czuć zbliżające się ochłodzenie. Powietrze pachnie inaczej. Chłodną wilgocią i zimnym powiewem ze wschodu. A u kogoś mieszkającego przy ulicy Kościuszki przypaliło się mleko. To lubię (między innymi) w jeździe rowerem. Niezależnie od pory roku człowiek nie jest zamknięty w dusznej puszcze, ale czuje zapach świata, nie tylko stłoczonych ludzi czy spalin samochodu.

Poza tym dziś znów podjechałam pod kirkut, by obejrzeć go z boku. Niestety na rogu zbudował się dom jednorodzinny, więc ciężko sfocić obeliski z czarnego kamienia i wysoki pomnik z oddali. A nie ma bramy, by dostać się na teren cmentarza. Zapomniane miejsce.

Oczywiście nie byłam sama na mieście. Żyrardów jest jednym z nielicznych miast w Polsce, gdzie nie tyle ludzie znów jeżdżą rowerami przez cały rok - co nigdy nie przestali. Ot, im dalej na zachód od Warszawy, tym większa cywilizacja ;)




  • DST 4.16km
  • Teren 1.00km
  • Czas 00:17
  • VAVG 14.68km/h
  • VMAX 23.00km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

10/365

Piątek, 10 stycznia 2014 · dodano: 10.01.2014 | Komentarze 9

Kolano rano już nie bolało, ale zaczęło znowu po jeździe na rowerze. Dopiero pod koniec, jak leciałam wmordewindem na skraju miasta. Trza jednak było pojechać w miasto, gdzie wiatr słabszy. Pogoda żadna i wszystka. Słońce, chmury, wiatr, ciepło (o dziwo). Endomondo mówi, że spaliłam 80 kilokalorii. Tyle co nic, ale nie dla kalorii jeżdżę na szczęście. :)

Dziś krótko, bo rano szczepienie Kluski, a potem babcia wyjeżdża i nie miałabym późniejszym popołudniem kiedy dodać wpisu.

Trasa mało malownicza, ot blokowisko, brzydkie budownictwo jednorodzinne i zadupie. Kapliczka starodawna... i to by było na tyle. Od poniedziałku zapowiadają mrozy, wycieczki będą raczej krótkie.



  • DST 6.99km
  • Teren 1.50km
  • Czas 00:33
  • VAVG 12.71km/h
  • VMAX 19.00km/h
  • Sprzęt Bauhaus
  • Aktywność Jazda na rowerze

9/365 Do Zusu i z powrotem

Czwartek, 9 stycznia 2014 · dodano: 09.01.2014 | Komentarze 3

Codzienna jazda holendrem zaczyna dawać się we znaki. Zaczyna mnie pobolewać kolano. Chyba przesiądę się na Pradziadka. mniej hipsta, ale kolana odpoczną na lżejszych przerzutkach (na Bauhausie nie mam żadnych).

Dziś zapomniałam zapięcia, więc postanowiłam nie jechać do kserwo pod dworcem tylko do bardziej niszowego obok Stelli. Zaparkowałam niedaleko tak samo nieprzypiętego zardzewiałego rzęcha jak mój i podglądałam z lokalu przez okno, czy ktoś go nie ruszy. W Zusie było trudniej zerkać, na szczęście nie było kolejki i rower długo nie stał sam przy stojaku.

A potem powrót przez "domek Cyganów" i Bielnik.






  • DST 11.87km
  • Teren 2.00km
  • Czas 00:52
  • VAVG 13.70km/h
  • VMAX 19.00km/h
  • Sprzęt Bauhaus
  • Aktywność Jazda na rowerze

8/365 - trochę dalej za miasto

Środa, 8 stycznia 2014 · dodano: 08.01.2014 | Komentarze 12

Bauhausik ostatnio marudził, że tylko miasto i miasto, to mu obiecałam dalszą wycieczkę. Co prawda nie było dużo terenu, za mokro po deszczu, ale zawsze trochę wiejskich plenerów zaliczyliśmy. Podjechałam najpierw pod cmentarz żydowski w Żyrardowie, bo to było po drodze do Międzyborowa. Potem do kościoła, gdzie zdziwiła mnie gwiazda Dawida na froncie i deszcz z chmury, z której nie miało prawa nic lecieć. Wreszcie powrót ciut naokoło, żeby nabić parę kilometrów więcej oraz krótki odcinek terenowy, ale ubity.


A koń jaki jest każdy widzi :)


  • DST 6.36km
  • Teren 0.80km
  • Czas 00:33
  • VAVG 11.56km/h
  • VMAX 17.50km/h
  • Sprzęt Bauhaus
  • Aktywność Jazda na rowerze

7/365

Wtorek, 7 stycznia 2014 · dodano: 07.01.2014 | Komentarze 3

leciałam piechtą do przychodni rano by zdobyć receptę na szczepionkę dla Kluski, ale wyszło że lekarz będzie dopiero wieczorem. Doptuptałam do domu, atu akurat Meteor z Kluską wrócili ze spaceru i wygonili mnie na rower, bo piękna pogoda. Oczywiście że skorzystałam z zachęty, tym bardziej że dostałam prowiant na drogę. Nie do końca zdrowy, ale przepyszny rogalik z ciasta francuskiego do niedawna dostępny tylko w Lidlu, a teraz również w Biedronce. 

Ale tak zajęłam się jazdą, że o nim zapomniałam. 

Dziś postanowiłam podjechać inaczej, to znaczy początek podobny do kluskowej trasy przez park, a potem skręt w lewo do kościoła, który najrzadziej odwiedzam fotograficznie, bo jakoś mi nie po drodze. A to przecież spory kawał neogotyku. Trochę trudniejszy do fotografowania przez ogrodzenie i roślinność, ale fragmentami daje radę. W końcu nie tylko całość, ale i detal ważny. 
No a potem standardowe plątanie się po mieście i na koniec mała pętelka po cmentarzu (tu prowadząc rower, bo byli ludzie i nie chciałam ich jazdą bulwesrować). Przy okazji fotka grobowca rodziny Chodaka, budowniczego Żyrardowa.

Za to jaki ładny czas mi wyszedł przypadkiem. 33.33 (z licznika, bo na Endomondo jak zawsze nieco inaczej).