Info

Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Lipiec4 - 13
- 2025, Czerwiec2 - 8
- 2025, Maj2 - 2
- 2025, Marzec2 - 1
- 2024, Wrzesień2 - 5
- 2024, Sierpień2 - 5
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec1 - 0
- 2024, Maj3 - 5
- 2024, Marzec3 - 6
- 2024, Luty1 - 0
- 2024, Styczeń1 - 3
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Sierpień3 - 0
- 2023, Lipiec1 - 0
- 2023, Czerwiec1 - 0
- 2023, Maj4 - 0
- 2023, Kwiecień6 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2023, Luty2 - 0
- 2023, Styczeń6 - 1
- 2022, Grudzień3 - 2
- 2022, Listopad7 - 10
- 2022, Październik16 - 2
- 2022, Wrzesień7 - 3
- 2022, Sierpień14 - 10
- 2022, Lipiec13 - 17
- 2022, Czerwiec16 - 7
- 2022, Maj14 - 0
- 2022, Kwiecień9 - 5
- 2022, Marzec13 - 11
- 2022, Luty9 - 3
- 2022, Styczeń12 - 4
- 2021, Grudzień7 - 0
- 2021, Listopad16 - 0
- 2021, Październik23 - 21
- 2021, Wrzesień15 - 16
- 2021, Sierpień16 - 13
- 2021, Lipiec20 - 6
- 2021, Czerwiec21 - 14
- 2021, Maj19 - 21
- 2021, Kwiecień19 - 10
- 2021, Marzec16 - 29
- 2021, Luty4 - 1
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Grudzień6 - 12
- 2020, Listopad9 - 24
- 2020, Październik14 - 18
- 2020, Wrzesień13 - 26
- 2020, Sierpień15 - 35
- 2020, Lipiec23 - 18
- 2020, Czerwiec18 - 16
- 2020, Maj17 - 28
- 2020, Kwiecień22 - 101
- 2020, Marzec27 - 52
- 2020, Luty20 - 27
- 2020, Styczeń22 - 7
- 2019, Grudzień18 - 23
- 2019, Listopad21 - 33
- 2019, Październik28 - 26
- 2019, Wrzesień20 - 34
- 2019, Sierpień10 - 35
- 2019, Lipiec17 - 32
- 2019, Czerwiec8 - 3
- 2019, Maj10 - 17
- 2019, Kwiecień12 - 27
- 2019, Marzec5 - 29
- 2019, Styczeń1 - 4
- 2018, Grudzień1 - 7
- 2018, Październik14 - 29
- 2018, Wrzesień30 - 52
- 2018, Sierpień12 - 14
- 2018, Lipiec14 - 56
- 2018, Czerwiec24 - 24
- 2018, Maj30 - 66
- 2018, Kwiecień31 - 98
- 2018, Marzec23 - 57
- 2018, Luty27 - 56
- 2018, Styczeń18 - 36
- 2017, Grudzień26 - 62
- 2017, Listopad15 - 30
- 2017, Październik31 - 60
- 2017, Wrzesień30 - 89
- 2017, Sierpień18 - 64
- 2017, Lipiec15 - 36
- 2017, Czerwiec26 - 80
- 2017, Maj29 - 112
- 2017, Kwiecień21 - 47
- 2017, Marzec28 - 98
- 2017, Luty24 - 31
- 2017, Styczeń14 - 40
- 2016, Grudzień22 - 92
- 2016, Listopad19 - 64
- 2016, Październik24 - 55
- 2016, Wrzesień27 - 68
- 2016, Sierpień18 - 63
- 2016, Lipiec17 - 58
- 2016, Czerwiec8 - 22
- 2016, Maj24 - 82
- 2016, Kwiecień18 - 42
- 2016, Marzec20 - 66
- 2016, Luty5 - 3
- 2016, Styczeń8 - 26
- 2015, Grudzień8 - 45
- 2015, Listopad15 - 41
- 2015, Październik15 - 71
- 2015, Wrzesień15 - 67
- 2015, Sierpień11 - 41
- 2015, Lipiec15 - 72
- 2015, Czerwiec12 - 67
- 2015, Maj19 - 154
- 2015, Kwiecień9 - 37
- 2015, Marzec9 - 67
- 2015, Luty5 - 28
- 2015, Styczeń3 - 27
- 2014, Grudzień6 - 80
- 2014, Listopad15 - 50
- 2014, Październik19 - 193
- 2014, Wrzesień23 - 87
- 2014, Sierpień28 - 17
- 2014, Lipiec32 - 81
- 2014, Czerwiec30 - 77
- 2014, Maj32 - 140
- 2014, Kwiecień31 - 123
- 2014, Marzec31 - 214
- 2014, Luty28 - 296
- 2014, Styczeń31 - 234
- 2013, Grudzień8 - 53
- 2013, Listopad8 - 114
- 2013, Październik12 - 81
- 2013, Wrzesień11 - 40
- 2013, Sierpień17 - 53
- 2013, Lipiec5 - 11
- 2013, Czerwiec6 - 19
- 2013, Maj11 - 45
- 2013, Kwiecień2 - 4
- 2013, Marzec3 - 30
- 2013, Luty2 - 24
- 2012, Kwiecień3 - 15
- 2012, Marzec1 - 5
- 2011, Listopad6 - 31
- 2011, Październik11 - 24
- 2011, Wrzesień13 - 43
- 2011, Sierpień7 - 3
- 2011, Lipiec12 - 22
- 2011, Czerwiec10 - 8
- 2011, Maj7 - 23
- 2011, Kwiecień12 - 27
- 2011, Marzec4 - 7
- 2010, Listopad3 - 20
- 2010, Październik11 - 32
- 2010, Wrzesień9 - 10
- 2010, Sierpień15 - 58
- 2010, Lipiec16 - 27
- 2010, Czerwiec10 - 41
- 2010, Maj13 - 56
- 2010, Kwiecień9 - 39
- 2010, Luty1 - 4
- 2009, Grudzień2 - 9
- 2009, Listopad10 - 31
- 2009, Październik13 - 68
- 2009, Wrzesień13 - 50
- 2009, Sierpień14 - 42
- 2009, Lipiec14 - 53
- 2009, Czerwiec5 - 32
- 2009, Maj9 - 49
- 2009, Kwiecień12 - 47
- 2009, Marzec2 - 10
- 2009, Luty1 - 8
- 2008, Grudzień1 - 10
- 2008, Listopad1 - 5
- 2008, Październik5 - 4
- 2008, Wrzesień3 - 4
- 2008, Sierpień11 - 7
- 2008, Lipiec7 - 12
- 2008, Czerwiec10 - 20
- 2008, Maj7 - 2
- 2008, Kwiecień2 - 0
- 2007, Sierpień8 - 4
- 2007, Czerwiec1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Dalsze wycieczki po klopoty
Dystans całkowity: | 26552.52 km (w terenie 5221.38 km; 19.66%) |
Czas w ruchu: | 1705:13 |
Średnia prędkość: | 15.57 km/h |
Maksymalna prędkość: | 41.70 km/h |
Suma kalorii: | 56985 kcal |
Liczba aktywności: | 618 |
Średnio na aktywność: | 42.97 km i 2h 45m |
Więcej statystyk |
- DST 11.80km
- Teren 4.00km
- Czas 00:55
- VAVG 12.87km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Trainspotting
Niedziela, 8 lipca 2018 · dodano: 08.07.2018 | Komentarze 3
Wycieczka na opłotki Żyrardowa by pofocić pociągi. Meteor pojechał najpierw, bo mnie gardło pobolewa i umieram na katar, przez co się trochę dłużej zbierałam. Jechałam inną trasą niż on i trafiłam na zakamuflowaną budowę nowej dedeerki, o dziwo asfaltowej. Na miejscu hamaczek i robienie zdjęć. Jeszcze chłodnawo po burzy o świcie, ale koło południa wrócił upał i się zebraliśmy do domu. Tylko wcześniej złupiłam jedną skrzynkę, bo była blisko. ;)Inny impuls
Dart
Zwykłe wagonowe IC
Czasami przerwa między pociągami trwała dłużej i wtedy robiłam zdjęcia innym rzeczom.
I reszta lasu
Meteor czyta instrukcje gry karcianej z pudełka z 90 grami. W praktyce to są warcaby, chińczyk i karty tylko. ;)
I znowu pociągi
Po drugiej stronie torów krzyż. Ktoś tu przebiegał i zginął? Czy to jakaś zapomniana mogiłka?
ŁKA przemknęło
A z tyłu bajkowo
A to nieplanowany bonus czyli krótki towarowy. A już się zbieraliśmy.
Ciągnięty przez Byka
Przejście dla zwierzątek z fotopułapką
Po drodze jeszcze kilka pociągów
A w Żyrardowie trafiliśmy na wyprowadzanie wielbłąda na smyczy. Jak podaje lokalna prasa: "Stefan ma dwa garby, waży dwieście kilogramów i uwielbia się przytulać." ;)
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 16.13km
- Teren 7.70km
- Czas 01:09
- VAVG 14.03km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do lasu na kiełbaskę
Środa, 4 lipca 2018 · dodano: 05.07.2018 | Komentarze 13
Już dawno temu obiecaliśmy Klusce kiełbasę z ogniska, ale jakoś nie mogliśmy się zebrać. A przecież do tak zwanego miejsca wyznaczonego nie mamy daleko. W końcu pojechaliśmy licząc, że może do 14 nie będzie jeszcze upału w leśnym cieniu i rzeczywiście, nawet było czasem chłodnawo, że aż żałowałam niezabrania bluzy i ukradłam Tomiemu na chwilę flanelkę.Zanim zrobi się ognisko, trzeba skombinować drewno, co też uczynił Tomi z małym pomocnikiem.
Kiedy ojciec i córka byli zajęci kursami z drewnem, ja sobie fociłam makro kory i znalazłam dziwne drzewo przeorane na bardzo dużej wysokości szczeliną, z której sączyła się żywica. Dziwne.
Ognisko zrobiliśmy malutkie, ot tyle by upiec kiełbaski. Wzięłam dokładkę. Klusce jedna wystarczyła. Twierdziła, że na wyjeździe z dziećmi z przedszkola kiełbaska była smaczniejsza. Może inny gatunek, a może tamta była grillowana? Nie mam pojęcia.
Nasz nowy pojemnik na żarcie. Bardzo praktyczny.
Hamak musi być, chociaż odległość między drzewami była trochę za duża i musiałam z jednej strony zawiązać pojedynczo, co skutkowało zsuwaniem się w dół pod naszym ciężarem.
Graliśmy też w grę kostkową z biblioteki, wyrzuca się dowolne obrazki i trzeba z nich wymyślić historię o panu Marianie, hihi.
Wracaliśmy przez las i skrzynkę Filipsa, baaardzo szybka skrzynka ze względu na komary, które omal nas żywcem nie pożarły. Mała wymiana fantów i wrzuciłam geokreta. My już mieliśmy skrzynkę znalezioną dawno temu, ale Kluska jeszcze nie. Ze względu na gryźlice zrezygnowaliśmy z szukania czegoś innego po drodze.
Skrzynka
A wieczorem Kluska jeszcze poszła na rower i naprawdę sporo jeździła, najpierw sama, potem z przyjaciółką, którą wyciągnęła na dwór z pomocą domofonu (sama sięga do przycisków).
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 51.75km
- Czas 02:54
- VAVG 17.84km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Jeść, pić, Cośtam!
Wtorek, 3 lipca 2018 · dodano: 03.07.2018 | Komentarze 13
Trochę spóźniona wycieczka do Parku Bajka w Błoniu, gdzie co roku jeździmy na totalne wybawienie. Zdarzył się jeden chłodniejszy dzień, ale nie zimny i bez deszczu, to trzeba było rzucić wszystko i pojechać, bo zaraz upał będzie, a to jeszcze gorsze. Byliśmy w upalny dzień w zeszłym roku i nieco się umordowaliśmy, choć Kluska jak zwykle przeszczęśliwa. Trasa ta sama z lekkim objazem, bo gazociąg się remontuje. "Ten" gazociąg. Dzięki temu wiemy, którędy leci. ;)Kluska zgłodniała po zjedzeniu pierwszych racji żywnościowych już w Baranowie, więc zrobiliśmy krótki popas żarciowy. Ostatnio Tomi wozi kawę i warzywa w specjalnym plastikowym pojemniku, który dostał na dzień taty. Bardzo przydatny, można go łączyć, można trzymać oddzielnie od drugiego. To tu Kluska zaczęła skandować hasła "Jeść! Pić! Coś tam! Jeść! Pić! Coś tam!" - spodobało mi się i dlatego nazwałam wycieczkę właśnie tym mianem. Jak zwykle Kluska jadła niemal bez przerwy. Gdzie ona to mieści?
Przejazdem pomachaliśmy też Pisi Tucznej ze smutkiem przyznając, że kiedyś tu będzie lotnisko. Le bu.
W Błoniu odwiedzamy pomnik Pchły Szachrajki i czytamy fragmenty wiersza o niej. Kiedyś już tu byliśmy z Tomim, ale w weekend, a w weekend teren jest zamknięty, bo to jakaś poradnia. Dziś wtorek, to się udało.
Wokół był miły ogródek, więc jeszcze pofociłam Klusencję. Tylko mi ostrość zabiło.
W Parku Bajka nieco zmian, naprawili fabrykę piasku, za to ogrodzili wszystkie wieloryby z trawy, które odrastają powoli. Zielona zjeżdżalnia nadal niedostępna (w remoncie jest też kącik muzyczny, działają tylko jedne rury i bębny bez jednego), ale nie marudzimy, bo i tak Kluska siedzi głównie w wiosce indiańskiej z fabryką. Odwiedza też często gabinet luster. Ciekawe, za pierwszym razem się ich bała. Biegamy jeszcze kilka razy po terenie, a to wielkie leżaki, a to szachy, a to sieć dla starszych dzieci, a to fontanna i tak robi się późne popołudnie, czas się zbierać.
Pacman!
A to nasze ulubione rybki po drodze.
W drodze powrotnej utykamy na przejeździe kolejowym. Jeden pociąg. Drugi pociąg... minęło 10 minut i nadal czekamy na trzeci. Tomi zauważa, że przejazd na horyzoncie jest otwarty i auta jeżdżą, tylko my stoimy. Postanawiamy obejrzeć go z bliska i przejechać tamtędy. Co prawda w międzyczasie pociąg nadjeżdża i oba szlabany się otwierają, ale odkrywamy, że na pozornie ruchliwszej trasie ruch jest jednak mniejszy niż po otwarciu szlabanów na tej mniej używanej.
Jedziemy dalej wśród coraz wyższej kukurydzy i krowich pastwisk. Widzimy kilka bocianów, krów, kury, koguta i słyszymy pasikoniki. Na wiadukcie nad autostradą Kluska namawia Tomiego na ponowny zjazd, ja zostaję na przystanku i czekam na nich. A oni mi uciekają. Ale niedaleko. ;)
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 27.55km
- Teren 7.70km
- Czas 01:51
- VAVG 14.89km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Guzowa zreaktywować skrzynkę
Sobota, 30 czerwca 2018 · dodano: 02.07.2018 | Komentarze 4
Blisko, to nigdy nie ma kiedy się wybrać z serwisem. Od wielu miesięcy miałam gadanie, że skrzynka się rozpadła i coś tam coś tam. Wreszcie pogoda miała być do luftu i popadywać przelotnie, to pojechałam do Guzowa zreaktywować pudełko i zmienić kryjówkę (bo obecna z logów wynikało, że się popsuła na równi z pojemnikiem). Niestety padło na mordewind i to silny. Trudno, kilkanaście kilometrów się przeżyje, za to powrót będzie z wiatrem.Przy okazji podbiłam do pałacu w Guzowie, sprawdzić jak z dostępnością. W sobotę byli na terenie budowlańcy, poza tym postawili płot z siatki, więc można oglądać tylko zza niego, nadal wchodzi się przez kościół. Od trasy szybkiego ruchu buduje się czterometrowy mur-wał ograniczający decybele. Mam nadzieję, że tylko tam będzie.
Trzeba pałac oglądać, póki jeszcze można, potem będzie prywatny folwark "nie dla plebsu".
Dalej do skrzynki przy brukowanej alei, gdzie musiałam przeczekać parę samochodów, ale się udało skrzynkę schować. I dalej sobie pojechałam przez Oryszew, gdzie dopadła mnie krótka ulewa. Tak krótka, że ledwo zdążyłam wyjąć i włożyć pelerynkę, przestało padać. Wracałam nieco naokoło, przez skrót w Henryszewie.
Ulewa na horyzoncie, która mnie ominęła.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 32.97km
- Teren 0.50km
- Czas 02:05
- VAVG 15.83km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wycieczka po Warszawie - piknik japoński Matsuri i słoń na Bielanach
Sobota, 16 czerwca 2018 · dodano: 18.06.2018 | Komentarze 4
Gdzieś w internecie wynorałam informację o rodzinnym pikniku japońskim Matsuri w służewskim domu kultury. Spodziewałam się czegoś, co będzie bardziej przyswajalne kluskowo i zaplanowałam wycieczkę. Przy okazji połączyłam ją z wizytą u babci EL. Niestety pechowo piknik odbywał się wprost przeciwnie do lokalizacji babci, więc musiałyśmy obskoczyć dwie imprezy jednego dnia. Trochę było mało czasu, więc w połowie drogi wsiadłyśmy do metra, żeby chociaż przebić się przez centrum i Żoliborz. Ale najpierw spory kawałek przejechałyśmy rowerem.Link do trasy porannej
Link do trasy popołudniowej
Rano pobudka, ale bez pośpiechu, bo pociąg mamy o 9.40. Szybko się zebrałyśmy, nawet Meteor nam pomógł i pojechaliśmy na dworzec w trójkę. Dzięki temu bylo komu popilnować rowery, kiedy ja z Kluską kupowałam bilety. Wyszło niewiele ponad 30zł z biletem powrotnym, lubię zniżki rodzinne w Kolejach Mazowieckich. ;)
Pociągiem do Zachodniej, a dalej przez Ochotę i Mokotów w kierunku Służewca. Po drodze Kluska zauważyła dinozaura przy Banacha (zapomniałam o nim, dobrze że spojrzała), więc miałyśmy krótki fotostop. Kolejna przerwa na focenie w miarę nowej Dedeerocepeero trasy wzdłuż Żwirki i Wigury oraz kolejna na cmentarz żołnierzy radzieckich. Kluska stwierdziła, że jest chyba największy w Polsce i kto wie, czy nie ma racji. Dalej nie było za bardzo atrakcji, ale zrobiłyśmy przerwę na mały posiłek na jakimś pustym przystanku autobusowym przy ulicy Cybernetyki. Dalej do Dolinki Służewieckiej (która czasami ma inną nazwę) i podjazd do budowy przejazdu rowerowego pod KEN (która tu też ma inną nazwę, ale wszyscy ją tak nazywają po całości, analogiczna sytuacja występuje na Wisłostradzie). Asfalt już leżał, ale w rejonie budowy szalały koparki i kręcili się panowie od budowy, więc machnęłam ręką i zawróciłyśmy do schodowego przejazdu po drugiej stronie ślimaka. Ale sobie przynajmniej jeziorko obejrzałyśmy.
Piknik był fajny, akurat wyrobiłyśmy się na rozpoczęcie. Punkt dwunasta na miejscu i zaczynamy od origami. Po wybraniu koloru papieru (u Kluski nadal różowy jest najłatwiejszym wyborem) wspólnie układamy gołębia wg instrukcji. Jako że we dwie mamy trzy lewe ręce, nie wychodzi idealnie, ale "pigeon" jak żywy.
Dalej wpadamy do sali z grami. Tłum dziki i nie ma szansy na załapanie się do stolika z panią/panem objaśniaczem, więc tylko oglądamy i robimy zdjęcia. Patrz Kluska, Anpanman. Oooo Anpanman! Rozlega się na sali. Chyba tylko my na sali się emocjonowałyśmy faktem odkrycia znajomej gęby. ;)
Załapujemy się na sam początek pokazów karate. Klusce się podoba, chociaż chyba momentami się trochę boi i pod koniec chce wychodzić. Ale pokaz nie trwał długo. W każdym razie Kluska mówi, że ona też się tak bije. Ooo, a podobno w przedszkolu jest bardzo grzeczna. ;) Po pokazie uciekamy na zewnątrz, do sceny plenerowej, gdzie kończy się taniec z wachlarzami. Skręcamy w lewo do stoisk żarciowych i łapiemy się na pyszny sorbet z melonem i ciastka z wróżbą.
Mniam za 8zł
Następny punkt programu to stanowisko Komatsu, każdy kto kocha koparki, zna tę firmę. Kluska najpierw długo i dzielnie koloruje koparkę, a mama organizuje dwa modele do samodzielnego składania. Dalej krótka kolejka do posiedzenia chwilę w koparce i jest.
Na finiszu załapujemy się jeszcze na stoisko z rękodziełem, kota obiecałam uszyć podobnego, bo cena nas trochę zabiła (65zł za kawałek polaru nieco drogo) i podchodzimy do dzwonu pokoju. Nie wiedziałam, że tu jest, ostatnio hasło kojarzyło mi się z innym dzwonem pokoju, przy metrze Wilanowska, który ukradli złomiarze (witamy w Polszy). Gorąco! Jeszcze zerkamy na plenerowy pokaz karate i podejmuję decyzję odwrotu do metra. Wszak mamy być na obiedzie u babci i nie wyrobimy się jadąc przez całe miasto.
Zatem jedziemy metrem do Słodowca w grupie innych "sprytnych" rowerzystów w ostatnim wagonie bagażowym. Na Słodowcu wybijamy w górę i jedziemy koło AWFu, bo przypomniało mi się, że jest tam przecież dziewczynka ze skakanką, rzeźba-kopia oryginału z Radziejowic. Dalej już dziurawymi kostkowymi dedeerami przebijamy się pod Lasek Lindego, gdzie wracamy na asfalt i podbijamy do babci na posiłek. Dalej mamy spacer do słonia - nowej zjeżdżalni na placu zabaw (ale i oglądanie nowego placu zabaw przed moim starym blokiem).
Czas w drogę powrotną, na Zachodnią jedziemy przez Bemowo, ale w jednym miejscu zapomniałam skręcić i w efekcie przebijamy się remontowaną Górczewską i błądzimy po tamtejszych labiryntach infrastruktury. Docieramy na peron o 18. Pociąg mamy 18.18, czasu sporo, a tu okazuje się, że o 18.07 jedzie taki, którego nie brałam pod uwagę, bo miał być kibel. No faktycznie, ale kibel okazuje się klimatyzowany, nawet w części rowerowej jest całkiem chłodno. To jedziemy. W międzyczasie dziecko twierdzi, że jestem jej ulubioną mamą. No to się chyba podobało. ;)
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 33.23km
- Teren 3.20km
- Czas 02:09
- VAVG 15.46km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Radziejowic z Kluską
Środa, 6 czerwca 2018 · dodano: 07.06.2018 | Komentarze 7
Dzień prognozowo zapowiadał się chłodniejszy od innych, więc zaplanowaliśmy sobie wycieczkę dalekobieżną do Arki Wilkonia w Radziejowicach. Już na ósmym kilometrze zaczęło się "ale nuuuudaaa", znak że dziecku zaczęło się kończyć jedzenie i repertuar wokalny (dziś królowała piosenka o ogórku w garniturku). Uzupełniliśmy jej żarcie, ale trzeba było dużo gadać o tym, co zobaczy, bo sama jazda była przez mało malownicze tereny. Na szczęście ratowała nas natura swymi darami, a to kwiatkiem, a to dmuchawcem.W końcu zatrzymaliśmy się na parę km przed Radziejowicami w lesie, na skraju składu drewna, żeby podreperować morale i rozprostować nogi. Przy okazji przypomniało się Klusce, że ma ze sobą notes do zapisywania kredkami i kazała nam dyktować, którymi ulicami jedziemy. Nie było ich wiele po drodze (tych, których znaliśmy), ale obiecaliśmy sprawdzać następne. Listę dokończyła w parku pod arką.
Arkę Kluska zna z wycieczki z zeszłego roku, ale pechowo trafiła na moment bez wszystkich zwierząt, bo te udały się do artystycznego szpitala na renowację. Ostatnio wróciły na miejsce, włączając małe wiewiórki i zajączki, toteż ruszyliśmy na poprawiny. Na miejscu spotkaliśmy młode poczwarki biedronki i zielone lubaszki (zwane mirabelkami). Kolejny raz znaleźliśmy skrzynkę w arce, a potem zalegliśmy na kocyku przed, bo w środku tygodnia ludzi mało. Jakieś sesje ślubne ganiały po parku właściwym i pod drewnianym dworkiem, ale do nas nie docierały. Kluska stwierdziła, że tu mieszka i nigdzie dalej nie jedzie. Jeszcze tata dał jej lupę, to sobie oglądała wszystko z bliska
Poczwarki biedronki i owoce lubaszki
W końcu namówiliśmy ją na zwiedzanie reszty terenu i parku, głównie lataliśmy od rzeźby do rzeźby czytając kogo przedstawia i kto wyrzeźbił.
Wracając do domu wpadliśmy w rejon bobrzej tamy, gdzie rozlało się spore jeziorko. Zaczęło mi być zimno w cieniu, zakutałam się w kocyk w hamaku, a Kluska z Meteorem poszła obejrzeć tamę, oparzyła się pokrzywą, wbiła mi się lamentując do hamaku i trochę spędziłyśmy czasu na narzekaniu. W końcu Meteor wyciągnął karty i zagrali w Piotrusia. Zbliżał się wieczór, zatem trzeba było się zbierać. Tylko Meteor z Kluską wleźli jeszcze na ambonę, ale w środku były osy, więc cichaczem zwiali na dół. Na szczęście ich nie zauważyły.
W okolicy CMK trafiliśmy na piękne pole ze zbożem i chabrami, to sobie Kluseczka bukiecik uzbierała sięgając z brzegu (uczę ją, że chleba się nie depcze).
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 15.20km
- Teren 1.60km
- Czas 01:01
- VAVG 14.95km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do przedszkola 2x, do wujka, biblioteki i do parku
Wtorek, 5 czerwca 2018 · dodano: 05.06.2018 | Komentarze 0
Rano odwiozłam Kluskę jak zwykle do przedszkola, potem umówiłam się z wujkiem na zrywanie jaśminu do suszenia (ostatni moment), a popołudniu razem z Meteorem i Kluską wpadliśmy najpierw do biblioteki wymienić grę i książki, a potem jeszcze chwilę ochłodzić się w parku. Krótko byliśmy, bo Kluska strasznie chciała zagrać w "duszki". Śmieszna gra w sumie, na inteligencję.Z biblioteki zdjęć nie mam, bo mnie w takich miejscach stres łapie. Mam wrażenie, że każdy mi się na łapy patrzy, jakieś urojenia. Jedyna biblioteka, w której czułam się dobrze, to rejon czytelni BUWu. A nawet tam poruszałam się jak cień. Tu jedna sala, to nawet nie ma się gdzie schować. ;)
A i po drodze do biblioteki wpadliśmy na plac obejrzeć kurtynę wodną. W efekcie sobie kilka razy przez nią przejechałyśmy.
- DST 33.62km
- Teren 5.00km
- Czas 02:05
- VAVG 16.14km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Krótka wycieczka do Arki Noego
Niedziela, 20 maja 2018 · dodano: 20.05.2018 | Komentarze 5
Wczoraj było długo, dziś prognozy słoneczne, to pojechaliśmy lajtowo do Arki Wilkonia, to jest Noego, to jest ich obydwu. ;)I jeszcze myk do lasu
I szałasy
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 118.86km
- Teren 5.00km
- Czas 07:00
- VAVG 16.98km/h
- VMAX 34.40km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
W rejon Rawskiej Ósemki
Sobota, 19 maja 2018 · dodano: 20.05.2018 | Komentarze 12
Zostało mi do znalezienia kilka skrzynek z geościeżki Rawskiej Ósemki (tych bliższych, bo dalsze są poza zasięgiem jednodniowym) i paru innych w okolicy, to namówiłam Meteora na trasę na południe, poza tym było trochę z wiatrem. Pojechaliśmy przez Esterkę, gdzie jest miłe miejsce rozwałkowe. Minąwszy budynki obok poligonu w Raduczu natrafiliśmy na odnowiony mostek stalowy z podłogą z podkładów kolejowych. W sumie keszowe miejsce, ale bez skrzynki. Pierwszą znalazłam obok dworu w Rossosze (RÓ3). Dalej podjechaliśmy pod keszową kapliczkę i do quizu z liczeniem stacji drogi krzyżowej obok pustelni pod Rawą Mazowiecką. Podjechaliśmy też pod zamek (nowa skrzynka) i do innej skrzynki RÓ-start. Wyjechaliśmy z Rawy kierując się do drogi S8 i tam serwisówkami dojechaliśmy do ostatniej planowanej ze skrzynek w Babsku (RÓ1). Kiedyś Rawska Ósemka liczyła sobie 8 skrzynek, ale teraz ma ponad 20, więc mając w sumie 12 znalezionych jeszcze czeka mnie kilka wycieczek, by zdobyć pozostałe. :)Link do albumu
Sezon na kwitnące akacje. Nie mam alergii na jej pyłki, ale stężenie było tak duże, że zapychało mi gardło i nos. Aż przez chwilę miałam chrypkę!
Mostek
Rossocha
Postoje, rozwałki, kanapki
To chyba jakaś stara szkoła, obok jest liceum.
Właściwie na tej wycieczce najciekawsze były pejzaże "pomiędzy"
A jednak czarny bez, a nie kalina.
Wiatraki
Unijne złoto, czyli dotacje, które zmieniły krajobraz.
Ale kapliczki nadal są charakterystyczne dla Polski
A tu nie ma skrzynki, ale może kiedyś będzie. Model kościoła, którego już nie ma, bo jest nowy. Wysokienice
Pomnik chyba coś obsiadło i podjada. ;)
A tędy leci szlak grunwaldzki. niby taka wiocha zabita dechami, a za Jagiellonów w okolicy ważyły się losy naszego kraju. Nie tylko wtedy ale i później.
Coraz częściej wychodzi słońce i robi się gorąco. Czas na odpoczynek z widokiem na... góry? Tak to trochę wygląda, ale to tylko złudzenie szerokiej doliny rzecznej.
Kolejka rawska pod Boguszycami
Kościół w Boguszycach, z którym mamy małego pecha. Byliśmy tu parę razy i za każdym razem odbijaliśmy się od zamkniętej furtki. Tym razem udało się wejść i odkryć płytę grobową Ignacego Marcelego Walewskiego. Jakaś dalsza rodzina (bardzo dalsza, herb się zgadza, ale pociotki dalekie, czyli pewnie bliżej spokrewnieni przez córkę ciotki wujka stryjka niż bezpośrednio) męża tej pani Walewskiej co Walewskiemu rogi przyprawiła romansując z Napoleonem.
Młyn nadal stoi
Dziurdzioły tylko dwa, mocno się wyasfaltowała okolica. ;)
Opłotki Rawy
Pustelnia
Dziury w wodzie
Kościoły w Rawie
Może mało widać, ale gwiazdki się świecą.
Zamek, a raczej jego resztki mają się nieźle. W tym miejscu zwizualizowałam sobie wizytę ducha księcia w tym miejscu.
- Witajcie poddani. Co tam słychać w moich włościach, słyszałem że dzieje historii nieco nadszarpnęły mury. A co tam się dzieje na polach zamkowych, turnieje się odbywają?
- Ano, jaśniepanie, jakby tu księciu powiedzieć, tak jakby odbywają. Teraz to się nazywa mecz.
- A biją się dobrze nasi rycerze?
- Ano jakby tu, jaśnie panie, wyjaśnić. A biją się. Jeno po meczu.
- A jakże to tak, po turnieju?
- Ano tak, jaśnie panie.
- Co to się porobiło...
- Ale za to toalety mamy lepsze, niż za czasów waszmości.
- Tuaco?
- Aaa, wychodek znaczy. Mniej wieje i w ogóle nie śmierdzi.
- Niemożliwe!
W Babsku robi się późno, więc tylko po skrzynkę... przez rzekę po drzewie. Dwa razy, bo w pojemniku zabrakło logbooka.
Zrobiło się ciemno, więc nie wyszło zdjęcie spod Oryszewa, gdy spotkaliśmy panią jadącą rowerem i prowadzącą dwa konie z pastwiska. Musicie uwierzyć na słowo.
Kategoria >100, Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 10.53km
- Teren 1.40km
- Czas 00:49
- VAVG 12.89km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do przedszkola 2x + do wujka
Wtorek, 8 maja 2018 · dodano: 08.05.2018 | Komentarze 6
Dziś po przedszkolu zabraliśmy Kluska do wujka, bo obiecaliśmy raz go pokazać, dwa w ogrodzie pomóc. Kluska mimo iż jej nie zachęcaliśmy, a może właśnie dlatego, zabrała mi grabie i sama się wzięła do pracy. Oddała dopiero, gdy się zmęczyła, ale po chwili i tak nosiła trawę na kupkę (pomagała tacie). No i tak pięknie wyglądała w nowym kapeluszu, że nie mogliśmy pracować, bo robiliśmy zdjęcia. ;) Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty