Info
Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48819.95 kilometrów w tym 8106.56 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Wrzesień2 - 5
- 2024, Sierpień2 - 5
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec1 - 0
- 2024, Maj3 - 5
- 2024, Marzec3 - 6
- 2024, Luty1 - 0
- 2024, Styczeń1 - 3
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Sierpień3 - 0
- 2023, Lipiec1 - 0
- 2023, Czerwiec1 - 0
- 2023, Maj4 - 0
- 2023, Kwiecień6 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2023, Luty2 - 0
- 2023, Styczeń6 - 1
- 2022, Grudzień3 - 2
- 2022, Listopad7 - 10
- 2022, Październik16 - 2
- 2022, Wrzesień7 - 3
- 2022, Sierpień14 - 10
- 2022, Lipiec13 - 17
- 2022, Czerwiec16 - 7
- 2022, Maj14 - 0
- 2022, Kwiecień9 - 5
- 2022, Marzec13 - 11
- 2022, Luty9 - 3
- 2022, Styczeń12 - 4
- 2021, Grudzień7 - 0
- 2021, Listopad16 - 0
- 2021, Październik23 - 21
- 2021, Wrzesień15 - 16
- 2021, Sierpień16 - 13
- 2021, Lipiec20 - 6
- 2021, Czerwiec21 - 14
- 2021, Maj19 - 21
- 2021, Kwiecień19 - 10
- 2021, Marzec16 - 29
- 2021, Luty4 - 1
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Grudzień6 - 12
- 2020, Listopad9 - 24
- 2020, Październik14 - 18
- 2020, Wrzesień13 - 26
- 2020, Sierpień15 - 35
- 2020, Lipiec23 - 18
- 2020, Czerwiec18 - 16
- 2020, Maj17 - 28
- 2020, Kwiecień22 - 101
- 2020, Marzec27 - 52
- 2020, Luty20 - 27
- 2020, Styczeń22 - 7
- 2019, Grudzień18 - 23
- 2019, Listopad21 - 33
- 2019, Październik28 - 26
- 2019, Wrzesień20 - 34
- 2019, Sierpień10 - 35
- 2019, Lipiec17 - 32
- 2019, Czerwiec8 - 3
- 2019, Maj10 - 17
- 2019, Kwiecień12 - 27
- 2019, Marzec5 - 29
- 2019, Styczeń1 - 4
- 2018, Grudzień1 - 7
- 2018, Październik14 - 29
- 2018, Wrzesień30 - 52
- 2018, Sierpień12 - 14
- 2018, Lipiec14 - 56
- 2018, Czerwiec24 - 24
- 2018, Maj30 - 66
- 2018, Kwiecień31 - 98
- 2018, Marzec23 - 57
- 2018, Luty27 - 56
- 2018, Styczeń18 - 36
- 2017, Grudzień26 - 62
- 2017, Listopad15 - 30
- 2017, Październik31 - 60
- 2017, Wrzesień30 - 89
- 2017, Sierpień18 - 64
- 2017, Lipiec15 - 36
- 2017, Czerwiec26 - 80
- 2017, Maj29 - 112
- 2017, Kwiecień21 - 47
- 2017, Marzec28 - 98
- 2017, Luty24 - 31
- 2017, Styczeń14 - 40
- 2016, Grudzień22 - 92
- 2016, Listopad19 - 64
- 2016, Październik24 - 55
- 2016, Wrzesień27 - 68
- 2016, Sierpień18 - 63
- 2016, Lipiec17 - 58
- 2016, Czerwiec8 - 22
- 2016, Maj24 - 82
- 2016, Kwiecień18 - 42
- 2016, Marzec20 - 66
- 2016, Luty5 - 3
- 2016, Styczeń8 - 26
- 2015, Grudzień8 - 45
- 2015, Listopad15 - 41
- 2015, Październik15 - 71
- 2015, Wrzesień15 - 67
- 2015, Sierpień11 - 41
- 2015, Lipiec15 - 72
- 2015, Czerwiec12 - 67
- 2015, Maj19 - 154
- 2015, Kwiecień9 - 37
- 2015, Marzec9 - 67
- 2015, Luty5 - 28
- 2015, Styczeń3 - 27
- 2014, Grudzień6 - 80
- 2014, Listopad15 - 50
- 2014, Październik19 - 193
- 2014, Wrzesień23 - 87
- 2014, Sierpień28 - 17
- 2014, Lipiec32 - 81
- 2014, Czerwiec30 - 77
- 2014, Maj32 - 140
- 2014, Kwiecień31 - 123
- 2014, Marzec31 - 214
- 2014, Luty28 - 296
- 2014, Styczeń31 - 234
- 2013, Grudzień8 - 53
- 2013, Listopad8 - 114
- 2013, Październik12 - 81
- 2013, Wrzesień11 - 40
- 2013, Sierpień17 - 53
- 2013, Lipiec5 - 11
- 2013, Czerwiec6 - 19
- 2013, Maj11 - 45
- 2013, Kwiecień2 - 4
- 2013, Marzec3 - 30
- 2013, Luty2 - 24
- 2012, Kwiecień3 - 15
- 2012, Marzec1 - 5
- 2011, Listopad6 - 31
- 2011, Październik11 - 24
- 2011, Wrzesień13 - 43
- 2011, Sierpień7 - 3
- 2011, Lipiec12 - 22
- 2011, Czerwiec10 - 8
- 2011, Maj7 - 23
- 2011, Kwiecień12 - 27
- 2011, Marzec4 - 7
- 2010, Listopad3 - 20
- 2010, Październik11 - 32
- 2010, Wrzesień9 - 10
- 2010, Sierpień15 - 58
- 2010, Lipiec16 - 27
- 2010, Czerwiec10 - 41
- 2010, Maj13 - 56
- 2010, Kwiecień9 - 39
- 2010, Luty1 - 4
- 2009, Grudzień2 - 9
- 2009, Listopad10 - 31
- 2009, Październik13 - 68
- 2009, Wrzesień13 - 50
- 2009, Sierpień14 - 42
- 2009, Lipiec14 - 53
- 2009, Czerwiec5 - 32
- 2009, Maj9 - 49
- 2009, Kwiecień12 - 47
- 2009, Marzec2 - 10
- 2009, Luty1 - 8
- 2008, Grudzień1 - 10
- 2008, Listopad1 - 5
- 2008, Październik5 - 4
- 2008, Wrzesień3 - 4
- 2008, Sierpień11 - 7
- 2008, Lipiec7 - 12
- 2008, Czerwiec10 - 20
- 2008, Maj7 - 2
- 2008, Kwiecień2 - 0
- 2007, Sierpień8 - 4
- 2007, Czerwiec1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Dalsze wycieczki po klopoty
Dystans całkowity: | 26474.77 km (w terenie 5193.78 km; 19.62%) |
Czas w ruchu: | 1700:09 |
Średnia prędkość: | 15.57 km/h |
Maksymalna prędkość: | 41.70 km/h |
Suma kalorii: | 56985 kcal |
Liczba aktywności: | 613 |
Średnio na aktywność: | 43.19 km i 2h 46m |
Więcej statystyk |
- DST 33.23km
- Teren 3.20km
- Czas 02:09
- VAVG 15.46km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Radziejowic z Kluską
Środa, 6 czerwca 2018 · dodano: 07.06.2018 | Komentarze 7
Dzień prognozowo zapowiadał się chłodniejszy od innych, więc zaplanowaliśmy sobie wycieczkę dalekobieżną do Arki Wilkonia w Radziejowicach. Już na ósmym kilometrze zaczęło się "ale nuuuudaaa", znak że dziecku zaczęło się kończyć jedzenie i repertuar wokalny (dziś królowała piosenka o ogórku w garniturku). Uzupełniliśmy jej żarcie, ale trzeba było dużo gadać o tym, co zobaczy, bo sama jazda była przez mało malownicze tereny. Na szczęście ratowała nas natura swymi darami, a to kwiatkiem, a to dmuchawcem.W końcu zatrzymaliśmy się na parę km przed Radziejowicami w lesie, na skraju składu drewna, żeby podreperować morale i rozprostować nogi. Przy okazji przypomniało się Klusce, że ma ze sobą notes do zapisywania kredkami i kazała nam dyktować, którymi ulicami jedziemy. Nie było ich wiele po drodze (tych, których znaliśmy), ale obiecaliśmy sprawdzać następne. Listę dokończyła w parku pod arką.
Arkę Kluska zna z wycieczki z zeszłego roku, ale pechowo trafiła na moment bez wszystkich zwierząt, bo te udały się do artystycznego szpitala na renowację. Ostatnio wróciły na miejsce, włączając małe wiewiórki i zajączki, toteż ruszyliśmy na poprawiny. Na miejscu spotkaliśmy młode poczwarki biedronki i zielone lubaszki (zwane mirabelkami). Kolejny raz znaleźliśmy skrzynkę w arce, a potem zalegliśmy na kocyku przed, bo w środku tygodnia ludzi mało. Jakieś sesje ślubne ganiały po parku właściwym i pod drewnianym dworkiem, ale do nas nie docierały. Kluska stwierdziła, że tu mieszka i nigdzie dalej nie jedzie. Jeszcze tata dał jej lupę, to sobie oglądała wszystko z bliska
Poczwarki biedronki i owoce lubaszki
W końcu namówiliśmy ją na zwiedzanie reszty terenu i parku, głównie lataliśmy od rzeźby do rzeźby czytając kogo przedstawia i kto wyrzeźbił.
Wracając do domu wpadliśmy w rejon bobrzej tamy, gdzie rozlało się spore jeziorko. Zaczęło mi być zimno w cieniu, zakutałam się w kocyk w hamaku, a Kluska z Meteorem poszła obejrzeć tamę, oparzyła się pokrzywą, wbiła mi się lamentując do hamaku i trochę spędziłyśmy czasu na narzekaniu. W końcu Meteor wyciągnął karty i zagrali w Piotrusia. Zbliżał się wieczór, zatem trzeba było się zbierać. Tylko Meteor z Kluską wleźli jeszcze na ambonę, ale w środku były osy, więc cichaczem zwiali na dół. Na szczęście ich nie zauważyły.
W okolicy CMK trafiliśmy na piękne pole ze zbożem i chabrami, to sobie Kluseczka bukiecik uzbierała sięgając z brzegu (uczę ją, że chleba się nie depcze).
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 15.20km
- Teren 1.60km
- Czas 01:01
- VAVG 14.95km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do przedszkola 2x, do wujka, biblioteki i do parku
Wtorek, 5 czerwca 2018 · dodano: 05.06.2018 | Komentarze 0
Rano odwiozłam Kluskę jak zwykle do przedszkola, potem umówiłam się z wujkiem na zrywanie jaśminu do suszenia (ostatni moment), a popołudniu razem z Meteorem i Kluską wpadliśmy najpierw do biblioteki wymienić grę i książki, a potem jeszcze chwilę ochłodzić się w parku. Krótko byliśmy, bo Kluska strasznie chciała zagrać w "duszki". Śmieszna gra w sumie, na inteligencję.Z biblioteki zdjęć nie mam, bo mnie w takich miejscach stres łapie. Mam wrażenie, że każdy mi się na łapy patrzy, jakieś urojenia. Jedyna biblioteka, w której czułam się dobrze, to rejon czytelni BUWu. A nawet tam poruszałam się jak cień. Tu jedna sala, to nawet nie ma się gdzie schować. ;)
A i po drodze do biblioteki wpadliśmy na plac obejrzeć kurtynę wodną. W efekcie sobie kilka razy przez nią przejechałyśmy.
- DST 33.62km
- Teren 5.00km
- Czas 02:05
- VAVG 16.14km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Krótka wycieczka do Arki Noego
Niedziela, 20 maja 2018 · dodano: 20.05.2018 | Komentarze 5
Wczoraj było długo, dziś prognozy słoneczne, to pojechaliśmy lajtowo do Arki Wilkonia, to jest Noego, to jest ich obydwu. ;)I jeszcze myk do lasu
I szałasy
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 118.86km
- Teren 5.00km
- Czas 07:00
- VAVG 16.98km/h
- VMAX 34.40km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
W rejon Rawskiej Ósemki
Sobota, 19 maja 2018 · dodano: 20.05.2018 | Komentarze 12
Zostało mi do znalezienia kilka skrzynek z geościeżki Rawskiej Ósemki (tych bliższych, bo dalsze są poza zasięgiem jednodniowym) i paru innych w okolicy, to namówiłam Meteora na trasę na południe, poza tym było trochę z wiatrem. Pojechaliśmy przez Esterkę, gdzie jest miłe miejsce rozwałkowe. Minąwszy budynki obok poligonu w Raduczu natrafiliśmy na odnowiony mostek stalowy z podłogą z podkładów kolejowych. W sumie keszowe miejsce, ale bez skrzynki. Pierwszą znalazłam obok dworu w Rossosze (RÓ3). Dalej podjechaliśmy pod keszową kapliczkę i do quizu z liczeniem stacji drogi krzyżowej obok pustelni pod Rawą Mazowiecką. Podjechaliśmy też pod zamek (nowa skrzynka) i do innej skrzynki RÓ-start. Wyjechaliśmy z Rawy kierując się do drogi S8 i tam serwisówkami dojechaliśmy do ostatniej planowanej ze skrzynek w Babsku (RÓ1). Kiedyś Rawska Ósemka liczyła sobie 8 skrzynek, ale teraz ma ponad 20, więc mając w sumie 12 znalezionych jeszcze czeka mnie kilka wycieczek, by zdobyć pozostałe. :)Link do albumu
Sezon na kwitnące akacje. Nie mam alergii na jej pyłki, ale stężenie było tak duże, że zapychało mi gardło i nos. Aż przez chwilę miałam chrypkę!
Mostek
Rossocha
Postoje, rozwałki, kanapki
To chyba jakaś stara szkoła, obok jest liceum.
Właściwie na tej wycieczce najciekawsze były pejzaże "pomiędzy"
A jednak czarny bez, a nie kalina.
Wiatraki
Unijne złoto, czyli dotacje, które zmieniły krajobraz.
Ale kapliczki nadal są charakterystyczne dla Polski
A tu nie ma skrzynki, ale może kiedyś będzie. Model kościoła, którego już nie ma, bo jest nowy. Wysokienice
Pomnik chyba coś obsiadło i podjada. ;)
A tędy leci szlak grunwaldzki. niby taka wiocha zabita dechami, a za Jagiellonów w okolicy ważyły się losy naszego kraju. Nie tylko wtedy ale i później.
Coraz częściej wychodzi słońce i robi się gorąco. Czas na odpoczynek z widokiem na... góry? Tak to trochę wygląda, ale to tylko złudzenie szerokiej doliny rzecznej.
Kolejka rawska pod Boguszycami
Kościół w Boguszycach, z którym mamy małego pecha. Byliśmy tu parę razy i za każdym razem odbijaliśmy się od zamkniętej furtki. Tym razem udało się wejść i odkryć płytę grobową Ignacego Marcelego Walewskiego. Jakaś dalsza rodzina (bardzo dalsza, herb się zgadza, ale pociotki dalekie, czyli pewnie bliżej spokrewnieni przez córkę ciotki wujka stryjka niż bezpośrednio) męża tej pani Walewskiej co Walewskiemu rogi przyprawiła romansując z Napoleonem.
Młyn nadal stoi
Dziurdzioły tylko dwa, mocno się wyasfaltowała okolica. ;)
Opłotki Rawy
Pustelnia
Dziury w wodzie
Kościoły w Rawie
Może mało widać, ale gwiazdki się świecą.
Zamek, a raczej jego resztki mają się nieźle. W tym miejscu zwizualizowałam sobie wizytę ducha księcia w tym miejscu.
- Witajcie poddani. Co tam słychać w moich włościach, słyszałem że dzieje historii nieco nadszarpnęły mury. A co tam się dzieje na polach zamkowych, turnieje się odbywają?
- Ano, jaśniepanie, jakby tu księciu powiedzieć, tak jakby odbywają. Teraz to się nazywa mecz.
- A biją się dobrze nasi rycerze?
- Ano jakby tu, jaśnie panie, wyjaśnić. A biją się. Jeno po meczu.
- A jakże to tak, po turnieju?
- Ano tak, jaśnie panie.
- Co to się porobiło...
- Ale za to toalety mamy lepsze, niż za czasów waszmości.
- Tuaco?
- Aaa, wychodek znaczy. Mniej wieje i w ogóle nie śmierdzi.
- Niemożliwe!
W Babsku robi się późno, więc tylko po skrzynkę... przez rzekę po drzewie. Dwa razy, bo w pojemniku zabrakło logbooka.
Zrobiło się ciemno, więc nie wyszło zdjęcie spod Oryszewa, gdy spotkaliśmy panią jadącą rowerem i prowadzącą dwa konie z pastwiska. Musicie uwierzyć na słowo.
Kategoria >100, Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 10.53km
- Teren 1.40km
- Czas 00:49
- VAVG 12.89km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do przedszkola 2x + do wujka
Wtorek, 8 maja 2018 · dodano: 08.05.2018 | Komentarze 6
Dziś po przedszkolu zabraliśmy Kluska do wujka, bo obiecaliśmy raz go pokazać, dwa w ogrodzie pomóc. Kluska mimo iż jej nie zachęcaliśmy, a może właśnie dlatego, zabrała mi grabie i sama się wzięła do pracy. Oddała dopiero, gdy się zmęczyła, ale po chwili i tak nosiła trawę na kupkę (pomagała tacie). No i tak pięknie wyglądała w nowym kapeluszu, że nie mogliśmy pracować, bo robiliśmy zdjęcia. ;) Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 119.00km
- Teren 8.30km
- Czas 07:22
- VAVG 16.15km/h
- VMAX 32.60km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa po Mariany
Sobota, 5 maja 2018 · dodano: 06.05.2018 | Komentarze 19
Mieliśmy jechać na weekendówkę, ale Meteor miał za mało czasu w tygodniu na spisywanie skrzynek i pakowanie się, w efekcie w piątek wieczór ogłosił kapitulację. Minutę po tym, jak się spakowałam, nie mógł godzinę wcześniej? No to musiałam wyjąć 3/4 sakw (i tak zapomniałam o butelce z wodą) i trzeba było wymyślić, gdzie jedziemy w sobotę na lekko. Padło na kilka nowych skrzynek Werrony za Skierniewicami i przy okazji serwis jednej mojej skrzynki grodziskowej. W sumie to jak się ma ponad sto skrzynek, to zawsze któraś jest do serwisu, reaktywacji, sprawdzenia czy jest. Tu miało być to ostatnie, ale coś czułam, że skrzynki nie ma, bo nikt nie logował w zeszłe wakacje. Nie jest popularna, bo trudno dostępna, ale na wszelki wypadek wzięłam zapasowy pojemnik. A jednak nie było. Znalazłam jakieś stare fanty w sakwach, Meteor dał logbook mazowiecki, naklejki, ołówek i worek, no i kesz znowu gotów do szukania.(link do wszystkich zdjęć z wycieczki)
Okolica grodziska jest bardzo malownicza, zwłaszcza wiosną, kiedy łąki w dolinie Rawki się kwiecą.
Drugie grodzisko w oddali
Podjechaliśmy też pod moją drugą skrzynkę w Starej Rawie (kościół), ale ktoś kręcił się na placu parkingowym i baliśmy się spalić. Innym razem. W okolicy pojawiła się jedna skrzynka GC przy mało dostępnym dworku, to skoro była po drodze, machnęliśmy. Mikrus, bo mikrus, dwór za płotem i drzewami, nic nie widać, bu. Za to było nieźle widać inny dwór, w Wilkowicach. Obok trafiła się jakby gorzelnia? Wiadomo, każdy dwór musiał mieć swoją bimbrownię, pasiekę i sad do robienia jaboli i miodu. ;)
Farmy wiatraków w okolicy
Gorzelnia
Dwór w Wilkowicach
Dalej mieliśmy przymusowy postój, bo wcześniej zatrzymaliśmy się na chwilowy popas z mrożoną kawą, ale w akacjach... i kolce z tych akacji leżące w trawie podziurawiły nam dętki jak durszlaki. A mieliśmy wkładki antyprzebiciowe! No to wymiana dętek sto metrów dalej. Meteor tak się zakręcił, że swoje tylne koło założył na odwrót i zorientował się dopiero jadąc.
Wreszcie Żelazna (pod Wolą Wysoką), gdzie kiepsko odmalowany dworek (byłby piękniejszy bez brązowych wstawek z boku) i kościół z czarną madonną na froncie, ciekawostka.
Przez Byczki, w których odnajdujemy chatę Władysława Sikory (fani Potemów kojarzą zbieżność), jedziemy do smutnego wiatraka, pierwszej skrzynki z czterech Werrony tego dnia. Mikrus z bonusem w postaci pięknych widoków i zapachu psiej padlinki opodal. Dalej per pedes tłuczemy się do dwóch skrzynek w ruinach cegielni (obie marianowe), od wsi boimy się robić swoją wizytą sensację. I dobrze, bo po znalezieniu ich wyjeżdżamy przez wieś, a tu wszyscy się na nas lampią jak na ufoków. ;)
Cegielnia
Różnymi skrótami podjeżdżamy do kościoła w Godzianowie (żaden z kościołów nieokeszowany, ej, co jest) i opłotkami docieramy do linii kolejowej, a dalej do szkoły w Woli Drzewieckiej, gdzie ostatni kesz marianowy Werrony. I jedziemy do Skierniewic, tylko najpierw sprawdzamy mój pociąg. Bo miałam sobie skrócić trasę i do domu podjechać szybciej. Do jednego 50 minut, za mało czasu, do drugiego zapas, więc robimy sobie mały trainspotting.
Szkoła
Po drodze do Skierniewic o mały włos mnie nie kasuje jakieś wyklepane BMW z typowym Sebą za kółkiem, a poza tym jedzie mi się tak dobrze, że postanawiam jechać dalej do domu rowerowo. Przed Skierniewicami trafiamy na wygodne Dedeero nieoficjalnie pieszodeeero asfalcik wzdłuż lasu zwierzynieckiego (od Makowa). Szał, mostki, widoczki, uuu. No proszę, co ta łunia z Polską robi, wstrętni pedalarze, mogli dwa pasy autom zrobić, a nie. ;)
Nowa DDR
No i tak zamiast 86 zrobiło się 119, choć meteorowy ślicznik się nieco ślinił i pokazał 117. Drobna różnica w obwodzie kół robi takie cyrki.
Kategoria >100, Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 22.19km
- Teren 2.30km
- Czas 01:27
- VAVG 15.30km/h
- VMAX 27.70km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do przedszkola 3x + spotkanie z Huannem
Wtorek, 24 kwietnia 2018 · dodano: 24.04.2018 | Komentarze 5
Dziś się najeździłam do przedszkola, bo rano Klusku zawieźć na ósmą, zieeew, bo mieli wcześniej śniadanie z racji wycieczki do szkoły muzycznej, a potem na 11 pojechałam na ichni quiz, czy tam inne święto w związku z nauką angielskiego (jeny, ale nuda), wreszcie trzeci raz już z Tomim (2x latałam po schodach, bo raz zapomniałam flagi, a drugi flaga się przyblokowała i poszłam na górę obciąć jej dolny kikut). A poza tym posiałam gdzieś okulary przeciwsłoneczne.I stał się cud, Huann przywiózł w prezencie nowe. Będę jak Owsiak, bo mają czerwone oprawki. ;)
Do Huanna dotarliśmy grubo po 15, bo zanim Kluskę przebrałam z galowych ciuchów w podwórkowe i zanim ją ściągnęliśmy z placu zabaw (tylko minutę mamo!), trochę trwało. Na miejscu typowe gotowanie zupy w rzece, tylko raz musiałam ratować wiaderko. Poza tym zagraliśmy w kultową grę w pizzę na pikniku z kawą zbożową i herbatnikami. Tak lubię.
Huann się śpieszył na pociąg, więc go odprowadziliśmy na dworzec, a potem na luzaku pojechaliśmy do domu. Ale jeszcze na dworcu spędziliśmy trochę czasu, bo Huann musiał kupić bilet, a Kluska się nudziła, więc tata jej wymyślił zwiedzanie dworca od repera z orzełkiem (dopytywała się, czy na pewno orzeł biały, a tata odpowiadał, że tak, tylko zardzewiał). W środku ponoć w jakimś piecu znaleźli skarb, to znaczy puszki (ale puste).
Kluska z nowymi fantami
I na dworcu
Mój ulubiony Darcik
Liczenie wagonów. :)
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 65.85km
- Teren 8.00km
- Czas 04:18
- VAVG 15.31km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Za Kuklówkę
Niedziela, 22 kwietnia 2018 · dodano: 22.04.2018 | Komentarze 4
Dziś niedziela, imieniny jelenia. A może sarny, która nam mignęła podczas jednego z postojów. Przebijaliśmy się przez Gierkówkę, łatwo nie było, bo nie pomyśleli ani o pieszych, ani o rowerzystach, nie wiem jak tam ludzie żyją. No ale się przebiliśmy do okolic, gdzie mieszkał Chełmoński i zrobiliśmy parę skrzynek GC, tylko jednej w Żelechowie nie, bo Tomi się uparł, że mam nie macać hydrantu w środku, a on mi od początku keszowo wyglądał. Bał się, że spalę nadmiernie przeszukując okolicę, syczał, ciągnął za kaptur i w ogóle skupiał na sobie całą uwagę, więc poszukamy jej następnym razem. ;)Dalej postój w lesie, zdjęcie kleszcza, który na mnie wskoczył, ale się nie wbił i oglądanie dworku z Muzeum Żaby. Z tyłu jest fajny plac zabaw ze ślimakami.
Na koniec podbiliśmy do świerków Sztekkera i do domu. Mocno pod wiatr, więc nieco się zchetałam w drodze powrotnej.
Grób Chełmońskiego w Żelechowie
Księżycowy dzień, tylko w taki można spotkać błękitnego jednorożca. Nie spotkaliśmy.
Kapliczka z jamiołkami
Muzeum Żaby
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 54.26km
- Teren 21.80km
- Czas 03:35
- VAVG 15.14km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Bagno w lesie
Sobota, 21 kwietnia 2018 · dodano: 21.04.2018 | Komentarze 8
Dzisiaj mieliśmy w planach podjechać na cmentarz pozbyć się badyli z rowów wokół cmentarza. Najpierw jednak wpadliśmy po skrzynkę Werrony na bagno i długo tam zabawiliśmy, bo hamak, bo herbatka, bo bagno piękne i pełne kaczeńców (same bagienne trawy jeszcze nie kwitną, nieco za wcześnie na to).Później Tomi powiedział, że jedziemy jeszcze zajrzeć do okopów, które niedawno odkrył na lidarze (od niedawna jest nasza okolica) z geoportalu. Też się zeszło, bo okopy o nietypowym kształcie, a poza tym malowniczo zalane dookoła i czasem w środku wodą.
Jak dotarliśmy na cmentarz, było już późne popołudnie, więc nie udało się odbadylić całości, jeno lewy bok i tył. Z grubsza. Było trochę za gorąco i szybko się męczyłam. Na szczęście kilka minut w hamaku przywracało mi siły.
Czeremcha już kwitnie. Wcześniej niż zwykle.
Chodzenie po bagnach wciąga. ślurp.
Okop
7777
Bobry nam zrobiły kilka przeszkód terenowych na trasie.
7777
Na cmentarzu w Budach Grabskich
Paprocie już kiełkują.
Wracamy. Uwaga! Bażant!
I koniiikiii
Inne bagienko na trasie.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 55.11km
- Teren 10.00km
- Czas 03:54
- VAVG 14.13km/h
- Temperatura 15.0°C
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Sprzątanie cmentarza koło Bud Grabskich (Ruda)
Sobota, 7 kwietnia 2018 · dodano: 08.04.2018 | Komentarze 18
Umówiłyśmy się na początku tygodnia z Werroną, że stawimy się na wołanie Łukasza, by wespół w zespół pomóc przy porządkach wiosennych na cmentarzu z I wojny blisko Skierniewic, niedaleko rzeki Rawki. W lesie, na południe od Bud Grabskich, a na północ od Rudej. Na mapach turystycznych jest on często zaznaczony, ale mało kto się nim formalnie interesuje (mam na myśli tak zwane organy). To, że nie zarósł do zera krzalem, zawdzięcza wolontariuszom. A w zasadzie każdemu człowiekowi, który czasem postawi tu znicz, czasem wyniesie śmieci, wreszcie zwłaszcza tym osobom, które mają sekatory, grabie i porządną kosiarkę spalinową. :)Miałyśmy jechać wstępnie o 8:30. W piątek stwierdziłam, że czuję się na start o 9, a rano jeszcze przekręcałam lampkę z jednego roweru na drugi ( trochę trwało, bo dwie śruby), szukałam paru drobiazgów, Werrona też się trochę szykowała (ma dwie chore osoby w domu) i zbiórka przesunęła się na 9.15. Jak już ruszyłyśmy spod mojego bloku o 9:25... ;)
Droga "na skróty" okazała się mocno rozjeżdżona przez sprzęt do ścinek, więc trasa czasowo się wydłużyła. Jeszcze po drodze trafiłyśmy prawie nową kanapę. Idealna na rozwałkę i trzeba było posiedzieć tam chociaż z 10 minut i pogawędzić o dzieciach. Jak dwie baby się spotkają... ;)
No i dotarłyśmy na miejsce zamiast na 10, grubo po 11. Ale zaraz wzięłyśmy się do pracy, bo połowa cmentarza jeszcze była w gałęziach, patykach i krzakach. Było naprawdę sporo osób, nie wszystkich kojarzę z imienia i nazwiska, ale z twarzy z grubsza, a najbardziej z barwy głosu. Było nas w sumie siedem osób? Chyba tak, plus jeden okoliczny pan, który się przyłączył pogawędkowo, dzięki czemu usłyszeliśmy kilka ciekawych historii związanych z cmentarzem i rodziną, do których należał teren cmentarza. A to, że w okopie zginął brat dziadka tego pana, bo go ruskie wzięli za Niemca (II wojna), a to że były tu w okolicy domki letniskowe, drewniaki, które powstały jeszcze za cara, i które Sowieci chcieli spalić biorąc je za niemieckie domy, ale pani która uciekła z Powstania i znała rosyjski uratowała większość ludzi, bo im wytłumaczyła, że tu już Polska i że Niemcy dawno uciekli. Ale stodołę spalili... na szczęście nie dom. Takie rzeczy się działy w tym skądinąd cichym dziś i spokojnym lesie.
Dostałam do ręki sekator i wycinałam odrostki liściaste oraz jeżyny (co większe), Werrona wynosiła głównie wycięte przeze mnie i Augusta badyle. Ale i tak zostało trochę pracy, trzeba będzie się jeszcze parę razy spotkać. W każdym razie cmentarz wygląda porządniej i się będzie zielenić mchem, a nie zarastać.
Ponieważ na koniec robota była tylko dla kosiarki, a nasze grabienie wiele nie dawało, Łukasz powiedział, żebyśmy nie grabiły, bo on kosiarką i tak wszystko porozrzuca i szkoda się męczyć. Rzeczywiście niegrabiona za bardzo lewa strona wyglądała ok. No to dopiłyśmy herbatkę i postanowiłyśmy wracać. Ale pojechałyśmy nieco inną drogą, koło ośrodka i przez mostek nad małą rzeczką... Rokita?
Tam sobie Weronka weszła na drzewo, a potem na luzie pojechałyśmy gdzie oczy poniosą i trochę przejechałyśmy jakiś skręt. No to musiałyśmy wykręcić później... oj dobrze, że Tomi zostawił mi mapę. Słońce było tak ostre, że na telefonie ledwo bym co widziała. I tak dotarłyśmy do asfaltu przy przejeździe kolejowym na południe od Radziwiłłowa, a stamtąd do Jesionki sprawdzić, czy aby jaki pociąg osobowy do Żyrka nie jedzie. Okazało się, że jedzie, ale dopiero za 50 minut, więc pojechałyśmy dalej.
Dojeżdżając do jesionki uratowałyśmy żabę. Nie, nie żabę, ogromną ropuchę na środku drogi! Namówiłyśmy ją, by jednak z drogi zeszła. Zaraz potem jechał samochód, więc być może uratowałyśmy jej życie. Żartowałam z "karmą" i że prędko nas spotka nagroda za ten "dobry uczynek". A może nawet uratuje nam on życie.
Ale przed Sokulami zamiast pojechać do Sokuli, skręciłyśmy w las, w leśna drogę. A że tam ścinka, to w bok, żeby dojechac do mostka... a tam droga się szybko zrobiła piaszczystą i przeszłyśmy w tempo spacerowe. A potem zrobiło się mokro i do mostka przedzierałyśmy się przez bagna. Zaczęłam żartować, że wróciła do nas karma żaby, że gdybyśmy pojechały asfaltem, to może już byśmy miały wypadek z jakimś rozpędzonym autem, a tak dosięgnęłyśmy absolutu, to znaczy natura pokazała nam to, co ma najpiękniejszego. Rzeczywiście bagienko było ładnie porośnięte kwieciem. Ja już wcześniej zdjęłam skarpety i miałam naturę tylko w sandałkach, Werrona za to pełne natury adidasy. ;)
Trzeba było jeszcze sforsować rzeczkę (akurat sobie stopy z błota umyłam), i myk na podobno super serwisówkę... nie. Nie była już super, okazało się, że tu również jeździł ścinkowy sprzęt. No i znów wolna jazda na zmianę ze spacerem. I szczekanie od torów wraz z zawodzeniem jakiegoś młodego miśka za każdym razem, gdy przejeżdżał pociąg (odstraszacze z nagraniem). Minął nas nawet pociąg, na który postanowiłyśmy nie czekać, bo przecież w 50 minut już będziemy w domu. Ihaha.
No ale w końcu dojechałyśmy do cywilizacji i już grzecznie przez Żyrardów dojechałyśmy do domu. Jeszcze na koniec dorwała mnie klątwa żaby na schodach, to znaczy omsknął mi się rower i pieprznęłam się kierownicą w brodę tak porządnie, że rozcięłam skórę i zaczęła mi lecieć krew. Co odkryłam na górze, jak wniosłam cięższą sakwę i miałam wracać po rower pozostawiony na spoczniku nad parterem. Szlag. Pożyczyłam sobie plasterek z rybkami od dziecka i wróciłam po Pradziadka na dół obiecując sobie, że dziś nigdzie indziej nie wyjdę. Werrona smsem pocieszała mnie, że mogłam się zabić i miała rację! Dobre uczynki względem żab ratują życie, pamiętajcie o tym!
Niestety w ferworze zapomniałam żabie zrobić zdjęcia. Ale zrobiłam kanapie. :)
Werrona i grabie
Sławna kosiarka
Fajrant i ofiara patriarchatu, chopy dyskutują, a baby pracujooo... ;)
Droga powrotna pełna natury.
Werrona na drzewie
Mogiłka przy torach
Bród przy mostku. Potem jeszcze przeszłyśmy przepustem dla zwierzątek, ale suchą stopą, bo kładki.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty