Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 49718.80 kilometrów w tym 8359.66 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 3.01km
  • Czas 00:10
  • VAVG 18.06km/h
  • VMAX 25.00km/h
  • Kalorie 62kcal
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

249/365

Czwartek, 11 września 2014 · dodano: 11.09.2014 | Komentarze 0

Po mieście na koniec dnia


  • DST 101.59km
  • Teren 2.00km
  • Czas 05:25
  • VAVG 18.76km/h
  • Kalorie 2092kcal
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

248/365 Cyklogrobbing nad Bzurą

Środa, 10 września 2014 · dodano: 11.09.2014 | Komentarze 8

Dawno nie było wycieczki od cmentarza do cmentarza. Zazwyczaj mieszamy atrakcje, by nie było nudno. Tego dnia kościoły zdarzały się jeno w przelocie, jako miejsca rozwałkowe (jedno musieliśmy opuścić z racji mszy, chyba pogrzebu, bo dużo samochodów, a środek tygodnia) i rozwalić się na ławkach na... cmentarzu wojennym. Miło ze strony projektanta, że je tam ustawił. Z ciekawszy miejsc odwiedziliśmy też kultowy sklep w Czerwonej Niwie znany większości dalekobieżnych rowerzystów relacji wschód-zachód wpadających tu na drożdżówki.

Wyprawa z okazji rocznicy bitwy nad Bzurą. Moja babcia miała wtedy dziewięć lat. Jakoś tak się zawsze składało, że wszystkie historyczne zawieruchy dotykały moją rodzinę w dzieciństwie. Prababcia młodość miała przekichaną z racji ierwszej wojny światowej (jak wybuchła, miała siedem lat). Mamie się upiekło, bo żadnej wojny w dzieciństwie nie przechodziła, za to ja i brat pamiętamy stan wojenny, co omal się wojną nie skończył. Jednak przeszły rozwiązania pokojowe. Oby Klusię miało podobne szczęście. Strasznie się odwiedza tak cmentarz za cmentarzem i czyta nazwiska zmarłych. Tylu ludzi na zmarnowanie poszło.

Odwiedziliśmy też cmentarz w Złotej, co prawda nie ta wojna, ale za to idealne miejsce rozwałkowe. Ekhh, no ale serio, jest fotka rozwałkowa! Na nowej tablicy ustawionej pod cmentarzem ;)

Wszystkie fotki z wycieczki w  albumie na picasie

Bonusem dnia okazało się spotkanie pod Lidlem ze znanym łotewskim podróżnikiem rowerowym. Najpierw Tomi z Kluską go spotkali na zakupach, a potem podjechaliśmy do niego wpisać się do księgi pamiątkowej i podrzucić kilka groszy na wyprawę. Więcej o tym spotkaniu można poczytać u Tomiego na blogu. No i oczywiście na bikestatsie.





  • DST 17.34km
  • Teren 6.00km
  • Czas 01:24
  • VAVG 12.39km/h
  • VMAX 19.00km/h
  • Kalorie 361kcal
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

247/365 Z Kluską, Tomim i ciocią Werroną ;)

Wtorek, 9 września 2014 · dodano: 09.09.2014 | Komentarze 0

Kolejna wrześniowa wyprawa na grzyby. Tym razem dołączyła w trakcie Werrona i dozbierała nam kupę grzybów. Dobre oko. Jeszcze butelkę nam znalazła, co ją Kluska pyrgnęła w borowinę, a my nie wiedzieliśmy, gdzie. Trochę kropiło, ale liście i kurtki nas osłoniły. Kluska nawet przez moment nie chciała założyć kaptura. Leśne dziecko ;)

Było parno, ciepło, ale nie duszno. Wracaliśmy po nocy przez Sokule.











  • DST 1.79km
  • Czas 00:07
  • VAVG 15.34km/h
  • Kalorie 37kcal
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

246/365

Poniedziałek, 8 września 2014 · dodano: 08.09.2014 | Komentarze 2

Relacja z weekendówki do Dęblina i Puław jeszcze się pisze, dziś tylko kółko wokół osiedla, co by nie wyjść z wprawy.

  • DST 61.35km
  • Teren 11.50km
  • Czas 04:18
  • VAVG 14.27km/h
  • Kalorie 1267kcal
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

244/365 - Dęblyn Puławy Miasto

Niedziela, 7 września 2014 · dodano: 11.09.2014 | Komentarze 7

Poranek okazał się trudniejszy niż myślałam. Tomi szalał od siódmej, ja otworzyłam jedno oko o ósmej i odmówiłam współpracy. Zwłaszcza że nad ranem zmarzłam. A jak wbiłam się w polar, to już w ogóle mi się nie chciało ruszać. Ale w końcu wyszłam, po kawie i chyba kaszce. Trochę mnie bolała pięta od wbitego kolca (dopiero w domu odkryłam, jak głęboko był wbity), więc nie bardzo mi szło chodzenie, ale jechać na rowerze mogłam, więc zero problemu. 

Zaczęliśmy od harcerskiej kapliczki przy drodze i kesza w fajnym naturalnym maskowaniu. Potem podjechaliśmy do Puław i natknęliśmy się na kiełbaski wiedeńskie przy domu... hep... stylizowanym na sławną wiedeńską kamienicę. Słabo stylizowanym. Coś a la wczesne Łomianki. Potem piękna nitowana kratownica mostu drogowego. Nie oparłam się pokusie przedostania w miejsce, skąd było ją lepiej widać. Tomi oczywiście poszedł ze mną, tylko kazał spiąć rowery (i zniósł mój piętro niżej po schodach, dzielny człowiek). Potem myk na drugą stronę rzeki, kolejna atrakcja - punkt widokowy i kolejna skrzynka.

Wreszcie dotarliśmy do kościoła, ale zaczynała się msza, nici z focenia i szukania skrzynek, to wbiliśmy się do Biedronki na przeciwko. Gdzie na parkingu na pniu po ściętym drzewie znalazłam złotówkę (dzień wcześniej znalazłam pod cytadelą 10 groszy). W zasadzie prawie jedna drożdżówka się zwróciła finansowo. Albo jadłam jeden jogurt gratis. Po posileniu się ruszyliśmy do parku i tam spędziliśmy większą część dnia. Pod kościół podjechaliśmy później, gdy było pusto.

Późnym popołudniem wyjechaliśmy z Puław w kierunku zakładów Azoty Puławy i zwiedziliśmy pobliskie bunkry w lesie. Pod zakładami podjechaliśmy na stacyjkę Chemia!, a potem wzdłuż rury , a potem wzdłuż torów przed siebie szlakiem rowerowym. W międzyczasie Tomi wlazł na wysokie zakończenie tejże rury. Jedziemy, jedziemy, hop i stacyjka w Gołębiu. Do samego Gołębia nie wjeżdżaliśmy, lekko nie po drodze, muzeum ponoć ma ceny zaporowe dla pojedynczych turystów. Powrót do Dęblina przez Bobrowniki i most na Wieprzu. Godzina do pociągu, to jeszcze podskoczyliśmy po skrzynkę z osami i po dwie skrzynki amunicyjne, które bardzo łądnie wyglądały na naszych rowerach. Czego to człowiek na rower nie upakuje ;)

Wszystkie fotki w albumie na  picasie


  • DST 52.47km
  • Teren 6.00km
  • Czas 03:14
  • VAVG 16.23km/h
  • Kalorie 1081kcal
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

243/365 Dęblyn do Puław

Sobota, 6 września 2014 · dodano: 11.09.2014 | Komentarze 4

Ruszyliśmy do Dęblina pociągiem. Spodziewaliśmy się tłumów rowerzystów, w końcu kierunek Otwock to popularna trasa, ale spora grupka rowerzystów z naszego peronu pojechała do Siedlec. Mieliśmy więc dość luźno w przedziale, tylko po jakimś czasie dosiadł się jakiś pan, z wyglądu kolejarz. Tomi sobie smacznie drzemał, ja czytałam książkę, ale w końcu tak mi się kleiły oczy z niedospania, że potem tylko jechałam z zamkniętymi oczami, i jeszcze kwadrans jazdy, a na bank bym usnęła. Ale dojechaliśmy na miejsce bez większych opóźnień.

Na miejscu oglądania przytorowej lokomotywki, a potem zwiedzanie resztek lokomotywowni. Piękny urbeks, nawet niezbyt mocno zdewastowany jak na pustostan. Okolica mniej zaludniona, to i żulii oraz wandalerii mniej jakoś. A może w Dęblinie po prostu porządni ludzie mieszkają? Mam nadzieję :)

Po lokomoko przejazd kawałkiem śmieszki rowerowej do fortu, który okazał się być prywatny, ale pan właściciel bardzo nie zabraniał, tylko z początku z nas nieco pożartował, że focić nie można. Tamże skrzynka, ale na drugim końcu fortu (od Twierdzy Dęblin). Po zwiedzaniu fortu wróciliśmy do Dęblina i pokręciliśmy się w środku. A to cmentarz, a to Lidl, a to cytadela (kawełek bramy, bo nadal w rękach wojskowych i nie da się wejść). Wreszcie piękna nitowana kratownica mostu kolejowego na Wiśle. Z żalem opuszczałam to miejsce.

Kolejny wyjazd z miasta, kolejne bunkry, jeden nawet z zakazem wejścia, ale postanowiliśmy go olać, w końcu zwiedzamy dobra kultury czy coś (za karę w kolejnym wbił mi się kolec w stopę, przez który kulałam dzień później). Wreszcie opactwo, piękny jakbybarokowy kościół i dojazd na stacyjkę przypominającą nieco modernizm schodami (Bąkowiec). Chwilę dalej cmentarzyk wojenny, kolejny kościół i jeszcze jeden cmentarz. I nie wiadomo kiedy zrobił się wieczór.

Pognaliśmy więc do lasu pod Puławami, gdzie zalegliśmy, zjedliśmy małe co nie co i poszliśmy spać. Oj ciężko się wstawało następnego dnia. Ale o tym w relacji z dnia następnego.

Wszystkie fotki z wyjazdu w albumie na picasie.



  • DST 8.70km
  • Czas 00:40
  • VAVG 13.05km/h
  • VMAX 25.00km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

242/365 Dęblyn - nocny prolog

Piątek, 5 września 2014 · dodano: 06.09.2014 | Komentarze 3

Jazda w zasadzie po północy, ale ruszyliśmy późnym piątkiem. Gdzieś na kuli ziemskiej był jeszcze piątek. Trasa głównie międzydworcowa i międzyperonowa. Za to dużo niezasłodkich drożdżówek mnią z zachodniej. Pociąg do Dęblina zdeczka spóźniony, bo nas wyekspediowali z półSiedlcami na trzeci peron.

  • DST 17.30km
  • Teren 7.50km
  • Czas 01:16
  • VAVG 13.66km/h
  • Kalorie 358kcal
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

241/365 Koszyczkowa wyrypa

Czwartek, 4 września 2014 · dodano: 04.09.2014 | Komentarze 10

Kolejny wieczór na rowerze i w lesie. Wpadliśmy na pomysł, żeby kluskowe wiaderko zamienić na koszyczek, może wygodniej będzie grzyby nosić. Święconkowy nadał się akurat. Czy okazał się lepszy? Ciężko powiedzieć, ale na pewno jest wyraźniej fotogeniczny ;)

Po drodze do lasu spotkaliśmy koniki. W sumie cztery, z czego dwa z bliska, bo zatarasowały nam drogę. Mama z dość sporym źrebakiem. W końcu skręciły, a my sobie zrobiliśmy małą sesję foto. A potem już tylko grzybobranie, jedną czubajkę znaleźliśmy jeszcze przed wysiadką z rowerów.

Trasa w rodzaju krzywego pantofla na obcasie, bo pojechaliśmy nieco dookoła asfaltem i potem jeszcze kawałek w dół, by nie grzybiarzyć w tym samym miejscu. Wybór miejsca nie był za szczęśliwy. Grzybów mało, za to Klusce ciężko było chodzić, bo plątały jej się nogi w zbyt wysokiej trawie. W efekcie szybko się zmęczyła i mieliśmy mały bunt na pokładzie. Bo chciała przykładowo iść "tam", ale nie mogła, a mama na ten przykład niosła dziecię w złym kierunku. I jeszcze grzyba wyrzuciła, bo niejadalny. Przejście na drogę nieco ją uspokoiło, dała się w międzyczasie przekupić marchewką i tylko na koniec terroryzowała nas, że mamy mieć lampki włączone. 

Wydaje mi się, że musimy robić przerwy w leśnym żłobku, bo narzuciliśmy takie tempo, że dziecię nie wyrabia. Dziś ze zmęczenia oprotestowało kąpiel i w zasadzie bez namawiania samo padło przed 22.




















  • DST 15.16km
  • Teren 7.40km
  • Czas 01:10
  • VAVG 12.99km/h
  • Kalorie 314kcal
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

240/365 Manewry nizinne

Środa, 3 września 2014 · dodano: 03.09.2014 | Komentarze 3

Znów wybyliśmy z Kluską i Tomim w leśne ostępy, ale jakoś późno, po 18tej, więc zakładaliśmy, że wycieczka będzie krótka. Nie wzięliśmy pod uwagę planów Kluski, która wyhaczyła spora trasę pieszą. Jako eskapebol pół krwi oczywiście musiała mieć grupę do prowadzenia. Grupa się nieco rozlazła, bo tata się zgubił po drodze, ale mama okazała się bardzo dobrze wychowanym uczestnikiem i szła tam, gdzie trzeba. Zrobiłyśmy niezłe kółko, a że nie zabrałam komórki ze sobą, to Tomi się nieco denerwował. Zaczynało się ściemniać, a nas nie ma.

W końcu dotarłyśmy z drugiej strony, a po zjedzeniu kawałka kiełbaski i wypiciu kompotu Kluska ruszyła tą samą trasą jeszcze raz. Na szczęście zdołaliśmy ją zawrócić. Ale i tak wracaliśmy po ciemku lasem. Rowerzysta z gatunku sportowych, który nas mijał po drodze miał zdziwioną minę widząc Kluskę w foteliku. A ta siedziała jak zaczarowana. Las w nocy, łoooo.

Musimy kiedyś zrobić jakieś nocne manewry ;) A spacer Kluski był na takiej trasie:



  • DST 17.93km
  • Teren 6.80km
  • Czas 01:15
  • VAVG 14.34km/h
  • Kalorie 370kcal
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

239/365 Na grzybki po raz kolejny

Wtorek, 2 września 2014 · dodano: 02.09.2014 | Komentarze 14

Dziś pojechaliśmy nieco inną trasą, na skróty, by szybciej dopaść grzyba. Tomi był jeszcze w ciągu dnia, a z Kluską pojechaliśmy tylko na dożynki. A i tak nazbieraliśmy siatę czubajek i chyba podgrzybków. Po drodze na miejsce trafiły się nam dwie sarenki, ale za szybko uciekły i zdjęcie wyszło niewyraźne. Tym razem nie padało, ale szybciej zrobiło się chłodno, to pewnie za sprawą bezchmurnego nieba, no i krótszego dnia. Kluska była czujna, jak tylko zbliżaliśmy się z lasu w kierunku naszych rowerów, od razu ciągnęła w przeciwnym kierunku. Jak chcieliśmy przejść na drugą stronę drogi, musieliśmy je szerokim łukiem ominąć. W końcówce prawie do rowerów dotarliśmy, ale wtedy Kluska wybrała wolność i potuptała drogą przed siebie. Przeszłyśmy tak kilkaset metrów, a potem powoli wracałyśmy. A tomi jeszcze buszował po krzakach szukając kolejnych grzybów. 

W końcu jakoś udało się wbić w rower i pojechaliśmy do asfaltu prowadzącego na Sokule i potem przez Działki, już o szarówce, wróciliśmy do Żyrka.