Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48939.07 kilometrów w tym 8147.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Dalsze wycieczki po klopoty

Dystans całkowity:26569.44 km (w terenie 5232.38 km; 19.69%)
Czas w ruchu:1706:25
Średnia prędkość:15.57 km/h
Maksymalna prędkość:41.70 km/h
Suma kalorii:56985 kcal
Liczba aktywności:619
Średnio na aktywność:42.92 km i 2h 45m
Więcej statystyk
  • DST 55.37km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:12
  • VAVG 17.30km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na cmentarz

Sobota, 17 września 2016 · dodano: 18.09.2016 | Komentarze 7

Okazało się, że we wtorek ma być urzędowa wizytacja, więc na szybko robiliśmy porządki. Łukasz kosił trawę (niestety były ofiary, ale jednego kicającego udało się uratować), ja trochę grabiłam i maskowałam nieporządki po wydobywaniu płyt. Meteor z Piotrkiem układali nowo znalezione płyty w dwóch rzędach. No i dzień zleciał nie wiadomo kiedy. Morale trochę poprawiła kiełbaska. Kręgosłup mi pod koniec nieco dokuczał, więc odpoczywałam w hamaku. 

Powrót ciężki, bo mordewindem. Kolana bolą mnie do teraz. Ale to może na zmianę pogody, jesień w końcu idzie. Dżdżysta, sądząc po reakcji starych kości.



  • DST 55.46km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:01
  • VAVG 18.38km/h
  • VMAX 30.80km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Łosię w krzaczkach

Środa, 14 września 2016 · dodano: 14.09.2016 | Komentarze 7

Nie sądziłam, że wyprawa na wiadomy cmentarz i odkrywanie tablic zakończy się taką wisienką na torcie. Jak wróciłam z krzaczków, tuż obok cmentarza przylazł za mną mały łoszak. Prawie do nas podszedł. Jakiś oswojony, czy co? ;)

A poza tym odkopaliśmy 4 nowe płyty i trochę gruzu (niestety wiele płyt nie przetrwało i rozpadły się przez korzenie, a może już wcześniej). 














ddd






  • DST 55.75km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:05
  • VAVG 18.08km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na cmentarz

Sobota, 10 września 2016 · dodano: 10.09.2016 | Komentarze 18

Dziś prosta trasa do i z. Najwięcej czasu spędziłam na cmentarzu przy pracach porządkowych. Odwiedziła nas też kameralna ekipa archeologów, by skontrolować postęp prac. Nie jest źle, choć złapaliśmy lekkie opóźnienie. Najtrudniejsza operacja za pomocą koparki w funkcji dźwigu się powiodła. Z "moich spraw" domierzyłam z Meteorem kawałek z pokrzywami (już wydeptane) i znalazłam fragmenty dwóch (a może trzech) płyt w dziurze po słupku. Miejsc po słupkach zostało mi do sprawdzenia jeszcze kilkanaście. Poza tym odparzyłam sobie oba kciuki, jeden bardziej. Ała.


  • DST 61.53km
  • Teren 7.50km
  • Czas 03:33
  • VAVG 17.33km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na cmentarz i po lesie

Sobota, 20 sierpnia 2016 · dodano: 21.08.2016 | Komentarze 10

Ta sama trasa co zwykle, wariant wieczorny, czyli rano szybko myk na miejsce, a powrót z postojami w lesie i oglądaniu miejsc potencjalnie zagrzybionych. Łowy średnio udane, było już za ciemno. Coraz krótszy dzień.



  • DST 94.66km
  • Teren 7.20km
  • Czas 05:16
  • VAVG 17.97km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Prawie setka do Tarczyna

Niedziela, 7 sierpnia 2016 · dodano: 07.08.2016 | Komentarze 7

Dziś mało zdjęć, za to dużo jazdy. Piękna pogoda, nie za ciepło choć słonecznie. Aż nie do uwierzenia, że trafił się taki dzień i to jeszcze w weekend, kiedy mieliśmy czas. Jupi! 

Znaleźliśmy kilka skrzynek, kilku nie, jedną reaktywowałam i jakoś zleciało.
Przez przypadek odkryliśmy ruinkę. Zatrzymaliśmy się na drodze przy dwóch bramach, obie jakby do lasu. Ja pojechałam jedną ścieżką, Meteor drugą. Ja znalazłam sztuczną choinkę w dole na polance, Meteor ruinę.
Powrót miał być bezwietrzny, ale niestety wiatr nie ucichł. Spróbowaliśmy objechać lasem, gdzie mniej wiało, ale taki piach, że lepiej nie mówić. To nie był dobry pomysł. 

W międzyczasie w Tarczynie dorwałam się do sklepu spożywczego, gdzie nabyłam arbuza, soczek Tarczyna z czarnej porzeczki i mleko czekoladowe. Spożyliśmy po drodze. :)

Poniżej: Droga w rowie przeciwczołgowym






  • DST 63.52km
  • Teren 9.40km
  • Czas 03:51
  • VAVG 16.50km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Po lasach, okopach i na cmentarz

Sobota, 6 sierpnia 2016 · dodano: 07.08.2016 | Komentarze 5

Prognozy kapiące, prawie że mi się nie chciało jechać, gdyby nie to, że latem taka pogoda jest najlepsza. Nie ma słońca = nie ma upału. Bywają wyjątki, jednak ta reguła działa. To pajechali k lasu, dokładniej w okopy, bo inne dołki archeolodzy już zakopali i nie było co oglądać. Trochę się w połowie wycieczki rozkapało jakby bardziej, ale drzewa dość dobrze chroniły. Odwiedziliśmy większość obiektów foconych już wcześniej, więc nie robiłam dużo zdjęć. Grzybów też jakby mniej, za to pojawiły się leśne jeżyny- mnią.

Wreszcie kawałek po 12 dotarliśmy do Bolimowa i niedaleko od cmentarza w Wólce spotkaliśmy Łukasza. To się wrócił i pokazał nam postępy prac. Jak wróciliśmy do domu, wyszło słońce. Tia.

Poza tym picasa umarła do końca. Trudno. Linka do albumu gplusowego.

Żniwa na półmetku


Miedniewice i ciekawa wystawa zdjęć z 1981 roku




Dużo jedzenia dla stryjka Huanna ;)


Było też trochę fotek z Warszawy

I sam kościół przyklaszorny





No i laaas

Okop odkrywkowy



Niespodzianka, w Bolimowie pojawił się samolot

Polacy na I wojnie. [i]

I takie tam zielone widoczki




  • DST 49.22km
  • Czas 02:37
  • VAVG 18.81km/h
  • VMAX 34.40km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do parku Bajka w Błoniu

Czwartek, 4 sierpnia 2016 · dodano: 04.08.2016 | Komentarze 3

Rano było chłodno i przyjemnie, ale jakoś długo nie mogliśmy się zebrać i w efekcie zaraz po tym, jak ruszyliśmy z domu - wypogodziło się i wyszło słońce. No szlag, miało kropić deszczem i wiać! Nu, ale jednak w parku trochę cienia było, mrożona kawa i tak dalej, daliśmy radę. Jakim cudem w kółko biegająca latorośl nie doznała udaru, nie mam pojęcia. Może uratowały ją hektolitry picia wciskane przez tatusia, może śniada cera i dobre geny (po tatusiu, ja niestety upały znoszę średnio), może po prostu było za fajnie, żeby się przejmować jakimś słońcem.

Zanim dojechaliśmy na miejsce, na postoju w celu krzaczkowym mieliśmy okazję obejrzeć kombajn przy pracy i wytłumaczyć, jak się robi chlebek.


Dziecię oszalało ze szczęścia na punkcie fabryki/kopalni piasku - nowości w Wiosce Indiańskiej oraz nowej zjeżdżalni ustawionej na szczycie najwyższej górki.












  • DST 68.40km
  • Teren 1.50km
  • Czas 04:17
  • VAVG 15.97km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Warszawska wycieczka

Sobota, 30 lipca 2016 · dodano: 31.07.2016 | Komentarze 5

Wyprawialiśmy mikro rodzinny event urodzinowy, ale przedtem zabraliśmy młodą do parku. Ja do Warszawy podjechałam pociągiem, Tomi przyjechał rowerem. Zapakowaliśmy dziecię i z wujkiem i babcią spotkaliśmy się na miejscu. Piknik urodzinowy z hamakiem zrobił się krótszy niż zakładaliśmy z powodu przelotnej burzy. Burza minęła szybko, ale trawa mokra i się rozdzieliliśmy. Kluska zabrała babcię i wujka na zakupy do Wola Parku, a my wróciliśmy do domu we Włochach, by tam chwilę odsapnąć. Potem tort, prezenty, siedmiokrotne dmuchanie świeczek i znów prezenty.

Koło 18tej zebraliśmy się do domu w Żyrardowie. Dziecię zostało u wujka, bo następnego dnia inne atrakcje, a my rowerowo na zachód, przez Ursus. Przy okazji chcieliśmy łupnąć jedną skrzynkę przy misiowym Zagłobie, ale tłum ludzi to uniemożliwił. To tylko cyknęłam misia i fontannę. Kolejna skrzynka i krzaki wzrostu człowieka. Skrzynki nie znaleźliśmy, za to po drodze ja zgubiłam Tomiego i ledwo odnalazłam z powrotem. 

Wreszcie dalej na zachód. Za Pruszkowem przymusowy postój, okazało się, że złapałam gumę. Kolec z krzaków na granicach Warszawy wbił się w oponę i przedziurawił dętkę. Powietrze schodziło kilka ładnych kilometrów, aż zwróciłam uwagę, że jadę na totalnym kapciu. Na szczęście Tomi miał zapasową dętkę i nie musiałam łatać na miejscu. Ja, hihi, Tomi by pewnie łatał, ale jakby co, sama też mam łatki i klej. Miałam kiedyś i zapasową dętkę, ale gdzieś posiałam.

Po drodze robiliśmy mało postojów, ale coś tam jedliśmy. Głównie kanapki i herbatniki. Za Grodziskiem zrobiło się chłodno i tylko dzięki jeździe nie zamarzłam. Ale polar i kurtkę musiałam włożyć. Dopiero, gdy wjeżdżaliśmy do Żyrardowa, zrobiło się cieplej. Ogromna różnica w nagrzanym betonem mieście, a wsią. Wróciłam strasznie złojona, nie wiedzieć czemu. To pewnie przez tort. ;)





Kluska jak zwykle w formie

I inne fotki z Warszawy
















I powrót




  • DST 54.37km
  • Teren 1.20km
  • Czas 03:11
  • VAVG 17.08km/h
  • VMAX 34.50km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do Warszawy

Piątek, 29 lipca 2016 · dodano: 30.07.2016 | Komentarze 8

Plan maksimum obejmował rowerowe dotarcie do Warszawy przed burzą (z postojem w Guodzisku) i udanie się na Masę Krytyczną. Plan minimum obejmował olania Masy o dotarcie w miarę suchym do domu wujka we Włochach.
Z planami tak to bywa, że raz wypalą, a raz nie. Tu burza przyszła o ponad godzinę szybciej niż zakładały radary wcześnie rano. Udało się rowerowo dotrzeć na plac zabaw w Grodzisku i tam posiedzieć nieco ponad godzinkę, większość w paskudnym skwarze, na szczęście są tam zacienione miejsca. Zbliżająca się burza wygoniła nas z placu, ale nie zdołaliśmy jej utknąć. Zlało nas konkretnie, gdy dojeżdżaliśmy do Milanówka. Tam schroniliśmy się pod wiaduktem przy torach i po przeczekaniu większej zlewy doskoczyliśmy na sam dworzec.

A deszcz padał i padał.

Dlatego też stwierdziliśmy, że jedziemy z Milanówka ciapągiem do Włoch, tam się wysuszymy i zobaczymy, co dalej. Kluska się zbiesiła w pociągu i jęczała straszliwie, potem zarobiła w twarz z łokcia mamy podczas zapinania i się już zupełnie rozwrzeszczała. Doprawdy współczuję współpasażerom, bo moje dziecię jak włączy syrenkę... to aj waj.
Trzecia awantura była o to, że dziecko nie chciało wysiadać, a już na pewno nie jechać do domu ejt (osiem), jak nazywa dom wujka, tylko "jechać dalej". A potem jeszcze zamiast niej włączyłam przycisk w windzie. Wyjec wył całe pięć kondygnacji jazdy windy, aż przejął go wujek i nieco udobruchał nowym luziowym kucikiem.
Masę sobie odpuściliśmy.

Powrót rowerowo do Brwinowa, tam okazuje się, że mam pół godziny do pociągu i nie chce mi się siedzieć na peronie, to podjechałam jeszcze do Milanówka, a Meteor sam dalej.

A poza tym miało być z wiatrem, a było pod wiatr. Nawet pogodynki przeciw człowiekowi.












  • DST 57.95km
  • Teren 15.30km
  • Czas 03:29
  • VAVG 16.64km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Śladami archeologicznych wykopków

Niedziela, 24 lipca 2016 · dodano: 24.07.2016 | Komentarze 7

Jako że nie chcę dawać podpowiedzi ludziom, którzy rozkopują groby, nie napiszę, gdzie dokładnie byliśmy. Ot takie wycieczki po lesie. Zdjęcia z odkrywek archeo w tajnym albumie (kto ma link, ten wie), a tu poniżej "bezpieczne" okopy, las i grzybki.

Lej podwójny po czymś, co wybuchło. ^^

I znów okopy, grzybki etc.