Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48819.95 kilometrów w tym 8106.56 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Dalsze wycieczki po klopoty

Dystans całkowity:26474.77 km (w terenie 5193.78 km; 19.62%)
Czas w ruchu:1700:09
Średnia prędkość:15.57 km/h
Maksymalna prędkość:41.70 km/h
Suma kalorii:56985 kcal
Liczba aktywności:613
Średnio na aktywność:43.19 km i 2h 46m
Więcej statystyk
  • DST 12.95km
  • Teren 2.00km
  • Czas 00:51
  • VAVG 15.24km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Po jaśmin do wujka (z Klu i M.) i na pocztę

Poniedziałek, 6 czerwca 2016 · dodano: 06.06.2016 | Komentarze 0








  • DST 63.87km
  • Teren 20.50km
  • Czas 03:54
  • VAVG 16.38km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Serwisowanie skrzynek na esełce

Niedziela, 22 maja 2016 · dodano: 22.05.2016 | Komentarze 6

Miało być dziś gorąco, więc wybraliśmy się na krótką wycieczkę reaktywacyjno-serwisową (bo nigdy nie ma czasu, a jak jest czas, to pogoda albo wiatr). Więcej siedzenia i rozwałek, niż jazdy, a i tak dystans wyszedł nie taki mały. Chyba przez to, że się zapędziliśmy za daleko (aż za Wiadukt Popiela). Dużo terenu, ale i dużo przyjemności z czytania (podczas gdy Meteor buszował w krzalu). A to i tak ja złapałam kleszcza, błeh. Oby był zdrowy.

  • DST 69.88km
  • Czas 03:40
  • VAVG 19.06km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Złapać Huanna pod Bolimowem

Sobota, 21 maja 2016 · dodano: 22.05.2016 | Komentarze 3

Tak zwana jazda z wywieszonym ozorkiem, bo raz że pierwsze 20 kilometrów ostrym mordewindem w %$^^&& słońcu, to jeszcze potem trza było jechać z prędkością huańską w bocznym wietrze (który miał wiać w plecy, ale wiał w bok). Ja niestety dawałam radę tylko trzecią podhuańską, z rejonu 21-22 km/h, co skutkowało Huannem i Meteorem w pormie dwóch kropek na horyzoncie, żółtej i czerwonej. Ale od początku.

Zgadało się, że Huann będzie stałą trasą jechał do Warszawy, to przy okazji obejrzy odremontowany cmentarz w Wólce Łasieckiej pod Bolimowem i tamże się spotkamy na małe pitu pitu, wymianę żarła i napoju oraz inne przyjemności. W drodze na cmentarz zajrzeliśmy z Meteorem do Miedniewic. Jak zwykle uroczo, nawet tym razem udało się zajrzeć do środka, choć zza kraty, to jednak i tak więcej niż zazwyczaj (na msze nie wchodzimy). Potem jeszcze na krótką chwilkę zajrzeliśmy do cmentarza pod Bolimowem i ominęliśmy różne lokalne drogowe budowy w stadium różnym.

Na miejscu wizyty w krzaczkach po skrzynkę (jedną znalezioną, drugą nie) i ledwośmy zaczęli rozkładać koce do pikniku, nadjechał Huann z masą prezentów i pustym brzuszkiem. W życiu nie widziałam, by ktoś tak szybko jadł meteorowe placki z jabłkiem. No może Kluska. ;)

No a później w trójkę pognaliśmy z powrotem do Bolimowa i dalej na zachód, przez Humin i tak dalej. W praktyce 2+1, bo ja strasznie zostawałam z tyłu. Raz, że obaj z Meteorem mieli duże zębatki, a ja mimo trójki z przodu miałam za mało zębów, by rozwinąć sensowną prędkość, to jeszcze wiatr przeszkadzał i nie chciałam nadwyrężyć stawów. I tak mnie zmęczyło. W końcu podjęliśmy decyzję odłączenia się w Kaskach, żeby krócej jechać bocznym wiatrem i się mniej umordować w drodze powrotnej. Wycieczkę zaliczam do udanych, bo nie miałam siły wnieść roweru na trzecie piętro i tylko wniosłam jedną z sakw. Na szczęście dostałam potem spaghetti, co mnie nieco ocuciło. ;)

Więcej fotek od tego miejsca: LINK



  • DST 67.52km
  • Teren 13.00km
  • Czas 04:05
  • VAVG 16.54km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Trutnie, skrzynki i rozwałki pod Brwinowem

Niedziela, 15 maja 2016 · dodano: 15.05.2016 | Komentarze 9

Postanowiłam połączyć przyjemne z pożytecznym, czyli prócz zwykłej wycieczki zreaktywować zaginioną skrzynkę z Brwinowa i założyć inną, nową, na Turczynku, co się od dwóch lat zbieram. Po drodze zboczyliśmy z trasy do skrzynki Werrony, bo Meteor powiedział, że jakbyśmy jechali na geocaching do Pruszkowa czy Piastowa, to będzie jeszcze bardziej nie po drodze, niż dziś. Smutna nowina, starą cegielnie wymiotło. A była w niezłym stanie! Stary spych jeszcze stoi, za to obok wybudowano nową drogę z cprem, ale za to asfaltowym. Skrzynka Werrony mega, jak i sama miejscówka, bardzo lumpenploretariacka, że tak powiem. ;)

No a potem do Brwinowa, wrzucić pudełko do dziupli i bez większych postojów na Turczynek. Tu po szybkim założeniu mojej skrzynki miły popas na tarasie, tylko wiało dziś mocno i to nieco psuło klimat. Ale za to pomagało jechać we właściwym kierunku, czyli do Podkowy Leśnej, gdzie szukaliśmy skrzynek z GC serwisu. Ja to nawet ich nie sprawdzam, bo z góry wiem, że będą beznadziejne, ale Meteor lubi keszować, poza tym i tak wybrał te lepsze. Większości nie znaleźliśmy, tylko straciliśmy czas. Za to parę było całkiem przyzwoitych. Poza tym spotkaliśmy 2x nową WKDkę, a na peronach zakładają wyświetlacze. Wot tiechnika.

W lesie pod Podkową Leśną postanowiliśmy przejechać całą, odremontowaną ścieżkę historyczną z mogiłami. Część z nich już widzieliśmy, ale to było jak zwiedzanie od nowa, bo wszędzie wisiały biało-czerwone flagi, groby były zadbane (a nie w krzalu, jak kiedyś), prowadziły do nich wydeptane ścieżki i liczne drogowskazy. Nawet do tej najdalszej, siódmej, o istnieniu której nie mieliśmy pojęcia.

Ponieważ nie bardzo mi się chciało wracać do domu mordewindem, to udaliśmy się w kierunku Milanówka, a po drodze sieknęliśmy jeszcze parę skrzynek. W tym jedną przy uroczej polance. W Milanówku wsiadłam do pociągu, a Meteor pojechał dalej naokoło Grodziska. Z tym że wysiadłam w Międzyborowie, bo nie lubię nosić roweru po schodach, a zawsze to parę km więcej, no i trasa z M. do Żyrka przyjemna na większym odcinku.

W domu kawusia, herbatka i zabawa z Momo - naszym nowym członkiem rodziny, Furby. Kupiłam dziecku, ale póki co sobie go z Meteorem wyrywamy. Jest dziewczynką, lubi śpiewać, być łaskotana, przytulana i fajnie chrapie. 

Wszystkie fotki jak zwykle w albumie zbiorczym



  • DST 19.81km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:15
  • VAVG 15.85km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Z Klu nad Pisię

Czwartek, 12 maja 2016 · dodano: 12.05.2016 | Komentarze 0

Szybki myk nad Pisię, w ulubione miejsce nad mostkiem. Kluska zaczęła na Weehoo pedałować we właściwą stronę, to znaczy do przodu. Pomogło cofnięcie fotela. :)








  • DST 41.86km
  • Teren 12.50km
  • Czas 02:47
  • VAVG 15.04km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Przeserwisować kryptonim

Poniedziałek, 9 maja 2016 · dodano: 09.05.2016 | Komentarze 0

Dziś dużo lasu, ale za to zabrałam hamaczek, więc się przez dłuższą chwilę powylegiwałam. Meteor serwisował multaka kryptonim zielony ogień, ja mu pomagałam domierzając kordy. Jakiś etap zginął, jakiś wywieźli,generalnie skrzynka zabrana do domu i będzie zakładana trochę od nowa, bo trzeba zmienić formułę z racji zmian w terenie. Ale lasu wycięli. Nie za mojego życia odrośnie. :(

Powrót przez Jesionkę i cmentarz przy torach.

  • DST 80.71km
  • Teren 12.00km
  • Czas 05:18
  • VAVG 15.23km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Cyklogrobbing i cyklobunkring lotniskowy

Sobota, 7 maja 2016 · dodano: 08.05.2016 | Komentarze 3

Sobota z trupami, można by podsumować. Trupy ludzkie w mogiłkach, ponad stuletnie, mieszkają spokojnie pod ziemią. Podjechaliśmy tu i ówdzie zajrzeć, czy kwitnie tarnina (przekwitła), czy nowy krzyż na mogiłce ładny (a i owszem), czy ta dziwna górka w lesie z lidaru to może być też mogiłka, czy też twór naturalny (dobrze rokuje, wygląda na twór sztuczny). Kilka cmentarzy właściwych, w tym w Huminie i pobliski w Borzymówce, gdzie oglądaliśmy nowy pomnik. Chyba będzie coś jeszcze sądząc z nawiezionych dużych kamieni. Pewnie Jacek z Łukaszem coś tu jeszcze planują. 

Leniwa sobota, jeździmy sobie tu i tam, aż w końcu docieramy do lotniska pod Sochaczewem. Żeby tam wreszcie pojechać, to był mój pomysł. Zawsze jakoś się nie składa, a może jest tam co ciekawego i dziura w płocie. Dziur mnoga, ale za nimi trochę krzaków i pokrzyw. Obiekty ciekawe też, ale nie do wszystkich dotarliśmy. Póki co do małego kompleksu bunkroschronów pod górką oraz okrągłego wału z transzejami w środku. I piknik na schodkach.

W drodze powrotnej ścigaliśmy się z tęczą i małą ulewą, która dogoniła nas za Oryszewem. Schowaliśmy się pod mostkiem, szybko przestało padać, więc pognaliśmy dalej. Tu zgubiłam okulary, ale jak się zorientowałam, to mi się nie chciało wracać, tym bardziej że ze wschodu gnała chmura kolejna, jakby bardziej gwałtowna. Dojechaliśmy do domu niedługo przed kolejnym deszczem. A okulary i tak miałam kupić nowe, bo te się porysowały.


  • DST 17.49km
  • Teren 9.20km
  • Czas 01:18
  • VAVG 13.45km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Klu i M po quiz biedronkowy

Czwartek, 5 maja 2016 · dodano: 05.05.2016 | Komentarze 0

Z pewną taką nieśmiałością odnosiłam się do wtajemniczenie Kluski w szukanie tak pięknego skarbu. Na pewno zabierze do domu. No faktoza, nie dość, że zabrałaetap pośredni, to jeszcze powiedziała, że babci musi skarb pokazać i basta, nie wyszło inaczej. Więc póki co quiz stał się skrzynką mobilną i zostanie odwieziony na miejsce przy okazji.

W międzyczasie kilka razy odbyło się wodowanie Weehoo, bo Meteor coś marudził wymyślając trasę przez rozlany strumień, to się wkurzyłam i korzystając z braku skarpet do sandałów przepchnęłam jego rower z Kluską na drugą stronę. Pechowo dziecku się spodobało i musiałam przepchnać jeszcze dwa razy. Tam i z powrotem. Zdjęcia będą u Meteora.

Po geocachingu pojechaliśmy na lubianą polankę w środku lasu, na którą jednak ostatnio nie jeździliśmy (ścinek było sporo w okolicy, a dziś cisza i spokój). A tam piknik, kawusia, rzodkiewki i zwiedzanie okolicy. Wczoraj Kluska oglądała przed snem Królewnę Śnieżkę, więc ambona od razu przypasowała jej na domek krasnoludków (zamiast siedmiu była trójka, Kluska była Gapciem). No i trochę ciągle właziliśmy na górę i na dół. Awantury też się zdarzały, jak się okazało, że nie pozwalamy jej samej zostać na podeście, a sami schować się w domku, albo gdy nie chcieliśmy by pierwsza zaczęła schodzić (w drabinie brakowało jednej deski i trzeba było ją od spodu asekurować). Prawdopodobnie złamaliśmy jakieś przepisy, a bo to pierwszy raz, hi hi.













  • DST 115.33km
  • Teren 5.50km
  • Czas 06:45
  • VAVG 17.09km/h
  • VMAX 31.00km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Za Tarczyn

Poniedziałek, 2 maja 2016 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 6

Pierwsza setka w tym roku. Trochę planowana, bo jak jedziemy do Tarczyna, to zawsze setka wyjdzie, ale tym razem pojechaliśmy jeszcze dalej niż zwykle i wylądowaliśmy pod Grójcem. Druga połowa majówki. Trasa w 3/4 "ta sama co zwykle", czyli obok magazynów Biedronki pod Mszczonowem (i cmentarza ewangelickiego w lesie), a dalej szosą na Tarczyn i dalej do stacji kolejowej obejrzeć miejsce zniknięcia mojej skrzynki oraz na skrzyżowani eS-Łki z wąskotorówką i dalej, do malutkiego mostku kolejowego na Tarczynce. Tyciuniego.
Trafiliśmy też w rejon wojskowy przy ośrodku dla uchodźców (ale inny przy innym ośrodku, pechowo wszystko bardzo podobne i łatwo pomylić), wreszcie znów do kolejki grójeckiej, ale tym razem bardziej na południe i większego mostu kolejowego oraz doklejonego betonowego wiaduktu. Planowany drugi tor, czy droga? Nie wiadomo. Konstrukcja z wyglądu przypominała przedwojenną.

I tu zaczęło kropić.

Kropienie przerodziło się w ulewę z małej chmury. Próbowaliśmy się z niej wyrwać, ale wyglądało to tak, jakby chmura podążała w tym samym kierunku, co my. W efekcie trochę schliśmy pod wiatkami autobusowymi, trochę jechaliśmy. Padało nawet, gdy świeciło słońce. Przestało dopiero niedaleko przed Osuchowem i tam rzeczywiście się nieco osuszyliśmy i przebraliśmy w co kto miał suchego. Reszta podeschła w trasie. I byłoby fajnie, gdyby nie to, że za Mszczonowem, wręcz pod samym Żyrkiem złapała nas druga ulewa, waląca piorunami gratis. I znów byliśmy cali mokrzy.

Meteor od tego wyzdrowiał, a ja następnego dnia trochę kasłałam, ale mi przeszło.



  • DST 78.90km
  • Teren 5.50km
  • Czas 04:56
  • VAVG 15.99km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wycieczka do Holandii Mazowieckiej

Niedziela, 1 maja 2016 · dodano: 01.05.2016 | Komentarze 8

Jest Szwajcaria Kaszubska, jest i Holandia Mazowiecka. Co prawda bez tulipanów, ale za to z wiatrakami po horyzont. Poczułam się tam tak, jakbym nagle znalazła się w innym kraju. Dopiero wycieczka po wojennym cmentarzu mnie otrzeźwiła. Ptaszki świrgoliły, a mnie przeszła złość na Meteora, który był się na samą majówkę nieco pochorował i nie wypaliła wyprawa na Podlasie. Spanie w zimnym namiocie odpada, ale pojechać tu i tam można. 

Poniżej wybór z Majówki 2016


Pojechaliśmy ciapągiem do Skierniewic, a stamtąd rowerami w rejon zupełnego nigdzia, nawet keszerzy o nim zapomnieli (ale to się nadrybi). Gdzieś za wsią Żelazną, po drodze na Janisławice, nad Lasem Pruskim. Totalnie zero punktów orientacyjnych. No może tyle, że w pobliżu krainy gnijących młynów nad Rawką, co kiedyś Meteor i Huannem omal bloga nie założyli, pod tytułem: "jestem sobie małym, drewnianym młynem". Po zwiedzeniu wiatraków i cmentarzy i objechaniu okolicznych kościołów, pojechaliśmy właśnie tam. Młyny nadal stoją, ale jeden jakby coraz mniej.

Rawka


Za to w Jeżowie prócz pięknej urody kościoła i ciekawego ukłądu chałup wzdłuż drogi, odkryliśmy nie mniej ni więcej tylko SZLAK ŁAKNIENIA! W sam raz dla Huanna, dołączam mapę na dole (to ten żółty).

Powrót przez Słupią i Lipce Reymontowskie, a potem mały trainspotting niedaleko od stacji Płyćwia. I szybko do Skierniewic, bo postanowiłam sobie skrócić trasę i się dalej nie męczyć mordewindem.