Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 49708.51 kilometrów w tym 8354.66 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 19.54km
  • Teren 1.60km
  • Czas 01:23
  • VAVG 14.13km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Nocnyrower po dwie skrzynki

Czwartek, 13 sierpnia 2015 · dodano: 14.08.2015 | Komentarze 2

Z okazji szybkiego uśnięcia dziecka, powrotu babci i pojawienia się dwóch skrzynek geocache w okolicy, meteor zarządził nocny rower. Bo przecież nie pojedziemy w upał za dnia. Już na pierwszym odcinku polnym za miastem włożyłam polar ku uciesze przewodnika. Po pleckach mi wiało. Ale zanim wyjechaliśmy z miasta, nawiedziliśmy Bielnic nocną porą, gdzie poszukiwaliśmy sprytnie ukrytego pojemnika. Że był sprytny, odkryłam po niewczasie dzięki uwadze Meteora odnośnie uwagi kodowanej. Wtedy mi pingnęło, co to może być. Ale najpierw Meteor wlazł na jakieś okno, a potem jeszcze omal nie wleźliśmy do budynku dziurą w fundamentach. ;)

Po odcinku miejskim czas na wiochę, ale taką naprawdę zabitą dechami. Dojeżdżamy w miejsce znane i opuszczone od lat, gdzie spodziewamy znaleźć coś bardzo ciekawego. I znajdujemy. Tu znów Meteor lata po wysokościach, bo moje lewe kolano nadal nie bardzo. Ale podczas jazdy rowerem nie dokucza, więc mogę jeździć. Tu mały postój na oglądanie gwiazd. Idealnie było widać tak zwany trójkąt letni, ale nie mogliśmy dojść położenia trzeciej gwiazdy. Może dlatego, że było bardzo wiele jasnych na tyle, że się bardzo nie wybijała. Nawet drogę mleczną było widać, na której osi dało się wypatrzeć kilka meteorków. Ja dojrzałam dwa, a Meteor jednego, za to całkiem porządnego. Jeszcze jakiś czas wcześniej widziałam malutki w czasie jazdy. Chyba po raz pierwszy od lat udało mi się zobaczyć spadające gwiazdy. Czy to dobry znak na przyszłość? Szkoda, że takie rzeczy nie mają znaczenia, przydałby się jakiś porządny podmuch wiatru szczęścia, bo ostatnio cuś nijak nie wieje i trzeba samemu w łajbie wiosłować. No ale przynajmniej nie wieje w pysk, więc nie marudzę. Mały bonus, ustawiłam małpę na 15 sekund licząc niesmiało, że wyjdą kropki zamiast gwiazd, a tu kilka mikroperseidów się załapało, niewidocznych gołym okiem. Oryginały po kliknięciu w fotkę, bo na małych dużo nie widać. Zdjęcia są dwa, reszta to wycinki.


  • DST 5.51km
  • Czas 00:21
  • VAVG 15.74km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Zusu

Środa, 12 sierpnia 2015 · dodano: 12.08.2015 | Komentarze 4

Standard plus wycieczka do bankomatu.

  • DST 7.21km
  • Czas 00:25
  • VAVG 17.30km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na dworzec i do sklepu

Wtorek, 11 sierpnia 2015 · dodano: 12.08.2015 | Komentarze 3

Na dworzec oddać pani z kiosku 50 groszy i rundka po sklepach w poszukiwaniu mleka owsianego na kolację dla Kluski. Wykupili dranie w całym mieście. No to trudno, kupiłam ryżowe wzbogacone w wapń z kerfurze. Jak się jechało rowerem, to nawet nie było tak gorąco. W drodze powrotne prześladowal mnie nieduży dostawczak. Dwa razy musiałam czekać, aż powoli skręci w dwóch różnych miejscach. A podobno samochody jeżdżą szybciej od rowerów.

  • DST 9.11km
  • Teren 3.00km
  • Czas 00:40
  • VAVG 13.66km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na noc do lasu

Niedziela, 9 sierpnia 2015 · dodano: 10.08.2015 | Komentarze 9

W domu za gorąco, to poszłam spać do lasu. A raczej poczytać książkę w chłodzie. Usnęłam o świcie, trochę rześkawo było. Bonus: naszczekała na mnie sarna, więc kontakty z dzikim zwierzem odhaczone. Poza tym psy w oddali, syrena pożarowa w oddali i księżyc wschodzący z jakąś gwiazdką w pobliżu. Dobry sposób na odpoczynek od rodziny.

Miałam wrócić do domu koło 8-9, przed upałem, ale zaspałam i Tomi obudził mnie smsem, dzięki czemu uniknęłam udaru. A widok z hamaha prezentował się tak. Nie wiem dlaczego ludzie narzekają na niewygody spania w ten sposób. Mnie było bardzo wygodnie jeśli chodzi o pozycję, tylko coś miękkiego na wyściółkę by się przydało, bo hamak jest dość szorstki.



  • DST 113.88km
  • Teren 7.20km
  • Czas 06:49
  • VAVG 16.71km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Nieplanowana setka po Mazowszu

Sobota, 1 sierpnia 2015 · dodano: 02.08.2015 | Komentarze 5

Żyrardów - Milanówek - Brwinów - Ożarów - Pruszków - Milanówek - Grodzisk - Żyrardów

Tak mniej więcej się kręciliśmy skrzynkowo, ale niedokładnie, bo jeszcze Parzniew się trafił (skoro jest taka piękna CePeeRa, to trza korzystać ile wlezie), a poza tym miało być krótko i przyjemnie, a nie wiadomo jak zrobiło się grubo ponad setkę. No jakoś tak wyszło.

Do 14 aura była sprzyjająca temperaturowo, zwłaszcza w cieniu człek się schłodził, potem była chwila na patelni, ale udało się odpocząć w cieniu na dworcu w Ożarowie. Wreszcie udało się dotrzeć do parku w Brwinowie po remoncie, reaktywować skrzynkę i podjechać do cmentarza wojennego (1939) w Ołtarzewie pod Ożarowem. Piękna nekropolia dająca obraz straszliwych strat, jakie poniosło polskie wojsko. Dotarliśmy również do parku Mazowsze na północnych rubieżach Pruszkowa, glinianki przerobiono na przyjemne miejsce dla ludzi. Przejeżdżając przez Turczynek, dla odmiany na południu odkryłam, że da się podejść do tamtejszych willi (które kiedyś były przez jakiś czas szpitalem kardiologicznym). Trza założyć skrzynkę, zanim wieść o ogólnodostępności terenu się rozniesie.

Wracając przez Grodzisk spotkaliśmy kolegę keszera i się zagadaliśmy do zmroku. Powrót nocą, aże zimno mi się zrobiło, na szczęście miałam polar od Badzi (nowy, gruby), kurtkę i getry. 

Poniżej wybór zdjęć, reszta jak zawsze w  mazowieckim lecie.





  • DST 4.30km
  • Czas 00:18
  • VAVG 14.33km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Odebrać Kluskę z pociągu

Czwartek, 30 lipca 2015 · dodano: 30.07.2015 | Komentarze 0

Byliśmy z M. przed czasem, aż przyjechała Wiedenka osobowa nie na ten peron co trzeba i poszłam sprawdzić, czy aby z babcią nie jadą nią, choć raczej wszystko wskazywało, że wloką się następnym, który przyjedzie za 10 minut. I faktoza. Jakaś kumulacja była, co chwila jeździły pociągi w tę czy we w tę. Godziny szczytu. Kluska chyba tęsnikła za nami, bo wcale się nie awanturowała, że musi wsiadać do fotelika. Ale na wszelki wypadek przypomniałam jej o jajach z modeliny w zamrażalniku. Taki szach-mat, jeśli chodzi o wyciągnięcie jej z dworu do domu. ;)

  • DST 93.72km
  • Teren 4.50km
  • Czas 05:33
  • VAVG 16.89km/h
  • VMAX 37.00km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Z Żyrardowa do Warszawy

Środa, 29 lipca 2015 · dodano: 30.07.2015 | Komentarze 1

Trza było wpaść do Wawy po parę sprawunków. Chciałam sama pociągiem, ale dokoptował się Meteor ze swoim wielkim planem, który uwzględnił tylko część planów moich (tych najwazniejszych). Te mniej ważne, których mu nie wysłałam mejlem punkt po punkcie z dokładną lokalizacją nie uwzględnił, więc musiałam z nich zrezygnowac. Poza jednym, ale jak na złość w trakcie próby realizacji ciapnął mi się aparat. Jeszcze nie wiem co, ostatnio psuła się jedna bateria, może po prostu źle działa z niedoboru energii. Kupi się nowe akumulatory (stare mają ponad trzy lata), jak dalej będzie tak słabo, to mogiła. Nie wiem, czy będzie się opłacać go naprawiać, bo jak się spsuła, to najprawdopodobniej migawka. No nic, mam jeszcze zapasową małpę, nie umrzemy.

Skupmy się na przyjemniejszych rzeczach. Trasa wiodła północnym wschodem i wschodem, tak mniej więcej. Mały myk przez Milanówek (po drodze natknęliśmy się na znaki zamkniętej drogi, okazało się, że remont małego mostu, ale dopiero zaczynali, więc dało się przejechać), tamże postój na dworcu kanapkowy i dalej pod Parzniew, gdzie mieliśmy do złupienia jednego multaka. Przy okazji pzrejechaliśmy nowym, krótkim szlakiem rowerowym wzdłuż torów. Jeny, tak powinny wyglądać wszystkie szlaki rowerowe w Polsce podmiejskiej. 4 metry asfaltowego CPRu, jako że miejsce odludne, była to szeroka rowerostrada, jak we Francji i Niemczech prawie. Zrobiono też dwie stacje postojowe o tle historycznym, ale jedna z siłownią, a druga z placem zabaw dla dzieci. Stojaki co prawda wyrwikółki, ale te wygodniejsze, gdzie łatwiej przypiąć rower. Nie przypinaliśmy.

Kolejny punkt to dokończenie mikro projektu Dulag w Pruszkowie. Dokładniej: znalezienie finału. Udało się wyjątkowo łatwo, chyba poprzednim razem miałam pypcia na oku nie dostrzegłszy miejsca tak oczywistego. Albo było lepiej zamaskowane.

Dalej już do Warszawy, przez Ursus, dworzec zachodni i mniej wygodną, ale jednak rowerostradą wzdłuż Prymasa na Żoliborz. Tu trasa od bunkra do bunkra, jeden to nawet znaliśmy wcześniej, ale tym razem można było na niego spojrzeć za dnia. A inny, przy Alei Wojska Polskiego, co to długo nie mogliśmy dojść, co to za bunkier (a to była nadstawka), widzieliśmy chyba trzeci raz z kolei. Przy okazji skorzystaliśmy ze świeżej infrastruktury rowerowej w postaci nowoczesnych pasów rowerowych ze śluzą na drzwi zaparkowanych samochodów. Europa normalnie.

Wreszcie myk nad Cytadelę i fort Traugutta z kortami tenisowymi i boiskiem do nogi. I z Tobrukiem, który odwiedziliśmy drugi raz, tym razem nie skacząc przez płot, tylko na legalu rowerami przez klub. W liceum miałam tu przez parę miesięcy lekcje tenisa, wzrusz.Po krótkim zwiedzaniu i złupieniu skrzynek jedziemy nad Wisłę, a tam spotykamy potwora z Loch Ness. Początkowo bierzemy jego ogon za głowę, ale naprawdę trudno odróżnić. Tu po krótkim postoju jedziemy wzdłuż Wisły nowym szlakiem szutrowym za Centrum Olimpijskim. Słyszałam o tej trasie dużo dobrego, ale słyszeć a zobaczyć na własne oczy - to inna sprawa. Rzeczywiście jest superancki. Trochę przypomina mi trasę na północ od Budapesztu wzdłuż Dunaju, tylko lepszą, a może raczej młodszą i mniej zarośniętą.

Dojeżdżamy na Bielany i przez Las Bielański mkniemy na Wrzeciono. Tylko mały postój serwisowy w Smerfnym Lesie i dalej do Badzi po klamoty. Tych okazało się być 3x tyle niż przewidywaliśmy, z nieplanowanych doszło trochę ciuchów , miśki dla Kluski i puzzle. Tyleż dobra! Standardowo szukałam wielu swoich własnych, które zgubiłam w mieszkaniu Badzi. W końcu się zapakowaliśmy i pojechaliśmy wracać. Wracało się dość długo, za sprawą kilku skrzynek w Forcie Bema i zaraz potem kolca wbitego głęboko w moją oponę. Jeny, na 4 sezony rowerowe to druga guma złapana na tym rowerze. Gdzie ja dostanę takie drugie dobre opony. A trza kupić nowe na gwałt, bo pomału się przecierają. Dętka nawet przebita dawała radę jechac przez ok. kilometr, dzięki temu nie trzeba było jej zmieniac od razu, tylko dopompowywać co parę kilometrów. I tak dojechaliśmy na dworzec. Tu już na flaczku wbiliśmy się do pociągu do Żyrka. W Żyrku wystarczyło tylko dwa razy napompowac koło i dojechałam szczęśliwie. 

Fotki z wycieczki w letnim Mazowszu
bbbbbbbbbbbbbbb


  • DST 36.58km
  • Teren 16.00km
  • Czas 02:17
  • VAVG 16.02km/h
  • VMAX 26.70km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rozbijanie namiotu z pałatki i serwisy

Poniedziałek, 27 lipca 2015 · dodano: 27.07.2015 | Komentarze 8

Trochę mnie jednak wczorajsze +100 wymęczyło, zwłaszcza 4 godziny w pociągu chyba i dziś udało się mnie zwlec na rower dopiero po 12. O 17 icm zapowiadał deszcze, więc Meteor zaplanował coś krótkiego. Szukamy w okolicy jakiegoś wygodnego miejsca na nocleg namiotowy z Kluską i chyba wreszcie udało się znaleźć coś z dala od ludzi, dzikich zwierząt i w lesie bez krzaków, a zarazem liściastym (dobre miejsce na przeczekanie upału). Zabrałam ze sobą dwie pałatki na próbne rozbicie, bo mężczyźni w internetach piszą, ze to niełatwa sprawa. No, udało się w pięć minut. Nie licząc szukania nowego kija, który mi Meteor za mocno nadłamał (zresztą i tak był krzywy, nowszy okazał się jakiś taki lepsiejszy). Bułka z masłem, nawet jak się okaże, że ma się 4 śledzie i żadnych troczków (jedna pałatka miała zestaw niekompatybilny, a ja zapomniałam zabrac sznurka). Ale nawet ze 4 szpilkami się udało, resztę przygniotłam konarami i ok. Potem tylko długo ustawiałam do zdjęcia. 

Zeszło się na tym namiocie sporo czasu, więc na resztę przejażdżki serwisowej nie starczyło. Myknęliśmy tylko do młyna na Okrzeszy i do jednego wiaduktu na esełce. Trochę zaczęło padać i pojechaliśmy do domu. Więc już więcej nie padało. No szlag. :)

Przypomniało mi się jeszcze szczególne miejsce, obok którego rozbiliśmy pałatkę. Jest tam kamień. duży kamień. Ktoś go próbował odkopać, ale zrezygnował. Ciekawe, ile go jest jeszcze pod spodem? Przydałby się jakiś radar albo co.

Wszystkie fotki w Mazowszu letnim


  • DST 114.25km
  • Teren 20.00km
  • Czas 06:55
  • VAVG 16.52km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Żyrardów - Pilawa

Niedziela, 26 lipca 2015 · dodano: 27.07.2015 | Komentarze 4

Z wiatrem to ja mogę długo i daleko. Mimo sporego dystansu nie miałam żadnych kryzysów. A przetyrpało nas z początku, bo wygoną gruntuwę posypali nam gruzem. Przez jakiś 1,5km. Szlak rowerowy wyznaczają na nowo. Normalnie.... jak nie poleją tego asfaltem, to trasa rowerowa do wykreślenia z mapy. to się nadaje do sądu wręcz.

A co do reszty, bardzo przyjemnie, nareszcie sensowna temperatura w porywach do 19 stopni, prawie bez słońca (ale to prawie starczyło, by schlastać różowawą wrażliwą cerę Meteora, moja lekko śniada z ochroną 50tką dała radę). Poza drobnym fotostopem pod jednym z kamieni Chełmońskiego pierwszy postój po ponad 30km jazdy. Na stacyjce kolejki grójeckiej. Tu w ogóle coś jeździ? Meteor posiedział w charakterze pasażera czekającego, ale mu się znudziło i pojechaliśmy dalej.

Następnie dwa cmentarze i kapliczka w rejonie skarpy Wiślanej (ten pierwszy kawałek od), zjazd w dół i do gwiazdy tego dnia - kolejowego mostu w Górze Kalwarii. O mamo, jaki on piękny. Lekko nadrdzewiały, nitowany, przęsła idą górą, więc cudowne kadry z torami... na szczęście nic nie jechało, można było focić do woli. Choć w sumie szkoda, że jednak nic nie jechało, bo zdjęcie z pociągiem to by było coś. I przeżycie podczas mijanki. Może innym razem.

Dalej pod drugi most, pod 50tką, też stalowy, ale z kratownicami pod spodem. Też niczego sobie, choć trudniejszy do fotografowania.

Wreszcie jedziemy do małej stacyjki Warszówka na esełce. Po drodze zatrzymują mnie jeżyny, zjadłam ich chyba z cały kubek, aż Meteor przestał na mnie czekać. Dogoniłam go, jak już łaził po zarośniętym peronie. Założył tu skrzynkę, bo ruszamy z kolejnym etapem oskrzynkowania całej linii. Długo mu się zeszło, więc omal nie zasnęłam na miękkiej peronowej trawie. Siłą mnie zmusił do odjazdu. Odwiedziliśmy jeszcze mały mostek kolejowy i uroczy neogotycki kościółek Mariawitów, serwis mojej skrzynki w mazowieckiej wierzbie (skrzynki Meteora przy Osieckich Zdrojach się nie dało). I do pomnika z katastrofa kolejową w 1981 roku. Kościół w Osiecku obejrzeliśmy z daleka. Wreszcie dojazd do wiaduktu pod Jaźwinowem i zakładanie mojej skrzynki. Nie byłam przekonana, bo z kryjówkami jako tako, ale w końcu przystałam na propozycję Meteora i nawet znalazłam kilka fajnych elementów maskujących.

No to siup do Pilawy. Tu już bez zdjęć, bo mi padły bakterie w aparacie. Odnowili budynek dworca. Z zewnątrz. W środku ta sama nędza z dykty. Park obok też jakby odnowiony, pięknie się żulia zagnieździła, ale na szczęście byli też porządni obywatele, to się nie baliśmy zwiedzać. Przyjemne miejsce, gdyby nie drzewka z pzredłużaczami i wiszącymi wtyczkami. Meteor wrzuci fotki. :)

Zdjęcia z dnia w specjalnym albumie.



  • DST 5.75km
  • Czas 00:24
  • VAVG 14.38km/h
  • Sprzęt Pradziadek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Z M. I Klu na dworzec

Piątek, 24 lipca 2015 · dodano: 24.07.2015 | Komentarze 0

Ledwo dobudziliśmy dziecię, żeby je przetransportować na dworzec. Udało się nie przyjechać za późno. Powrót dookoła przez cmentarz, żeby nie zapomnieć jak się jeździ (to o mnie, Meteor regularnie jeździ na rynek).