Info
Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48819.95 kilometrów w tym 8106.56 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Wrzesień2 - 5
- 2024, Sierpień2 - 5
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec1 - 0
- 2024, Maj3 - 5
- 2024, Marzec3 - 6
- 2024, Luty1 - 0
- 2024, Styczeń1 - 3
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Sierpień3 - 0
- 2023, Lipiec1 - 0
- 2023, Czerwiec1 - 0
- 2023, Maj4 - 0
- 2023, Kwiecień6 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2023, Luty2 - 0
- 2023, Styczeń6 - 1
- 2022, Grudzień3 - 2
- 2022, Listopad7 - 10
- 2022, Październik16 - 2
- 2022, Wrzesień7 - 3
- 2022, Sierpień14 - 10
- 2022, Lipiec13 - 17
- 2022, Czerwiec16 - 7
- 2022, Maj14 - 0
- 2022, Kwiecień9 - 5
- 2022, Marzec13 - 11
- 2022, Luty9 - 3
- 2022, Styczeń12 - 4
- 2021, Grudzień7 - 0
- 2021, Listopad16 - 0
- 2021, Październik23 - 21
- 2021, Wrzesień15 - 16
- 2021, Sierpień16 - 13
- 2021, Lipiec20 - 6
- 2021, Czerwiec21 - 14
- 2021, Maj19 - 21
- 2021, Kwiecień19 - 10
- 2021, Marzec16 - 29
- 2021, Luty4 - 1
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Grudzień6 - 12
- 2020, Listopad9 - 24
- 2020, Październik14 - 18
- 2020, Wrzesień13 - 26
- 2020, Sierpień15 - 35
- 2020, Lipiec23 - 18
- 2020, Czerwiec18 - 16
- 2020, Maj17 - 28
- 2020, Kwiecień22 - 101
- 2020, Marzec27 - 52
- 2020, Luty20 - 27
- 2020, Styczeń22 - 7
- 2019, Grudzień18 - 23
- 2019, Listopad21 - 33
- 2019, Październik28 - 26
- 2019, Wrzesień20 - 34
- 2019, Sierpień10 - 35
- 2019, Lipiec17 - 32
- 2019, Czerwiec8 - 3
- 2019, Maj10 - 17
- 2019, Kwiecień12 - 27
- 2019, Marzec5 - 29
- 2019, Styczeń1 - 4
- 2018, Grudzień1 - 7
- 2018, Październik14 - 29
- 2018, Wrzesień30 - 52
- 2018, Sierpień12 - 14
- 2018, Lipiec14 - 56
- 2018, Czerwiec24 - 24
- 2018, Maj30 - 66
- 2018, Kwiecień31 - 98
- 2018, Marzec23 - 57
- 2018, Luty27 - 56
- 2018, Styczeń18 - 36
- 2017, Grudzień26 - 62
- 2017, Listopad15 - 30
- 2017, Październik31 - 60
- 2017, Wrzesień30 - 89
- 2017, Sierpień18 - 64
- 2017, Lipiec15 - 36
- 2017, Czerwiec26 - 80
- 2017, Maj29 - 112
- 2017, Kwiecień21 - 47
- 2017, Marzec28 - 98
- 2017, Luty24 - 31
- 2017, Styczeń14 - 40
- 2016, Grudzień22 - 92
- 2016, Listopad19 - 64
- 2016, Październik24 - 55
- 2016, Wrzesień27 - 68
- 2016, Sierpień18 - 63
- 2016, Lipiec17 - 58
- 2016, Czerwiec8 - 22
- 2016, Maj24 - 82
- 2016, Kwiecień18 - 42
- 2016, Marzec20 - 66
- 2016, Luty5 - 3
- 2016, Styczeń8 - 26
- 2015, Grudzień8 - 45
- 2015, Listopad15 - 41
- 2015, Październik15 - 71
- 2015, Wrzesień15 - 67
- 2015, Sierpień11 - 41
- 2015, Lipiec15 - 72
- 2015, Czerwiec12 - 67
- 2015, Maj19 - 154
- 2015, Kwiecień9 - 37
- 2015, Marzec9 - 67
- 2015, Luty5 - 28
- 2015, Styczeń3 - 27
- 2014, Grudzień6 - 80
- 2014, Listopad15 - 50
- 2014, Październik19 - 193
- 2014, Wrzesień23 - 87
- 2014, Sierpień28 - 17
- 2014, Lipiec32 - 81
- 2014, Czerwiec30 - 77
- 2014, Maj32 - 140
- 2014, Kwiecień31 - 123
- 2014, Marzec31 - 214
- 2014, Luty28 - 296
- 2014, Styczeń31 - 234
- 2013, Grudzień8 - 53
- 2013, Listopad8 - 114
- 2013, Październik12 - 81
- 2013, Wrzesień11 - 40
- 2013, Sierpień17 - 53
- 2013, Lipiec5 - 11
- 2013, Czerwiec6 - 19
- 2013, Maj11 - 45
- 2013, Kwiecień2 - 4
- 2013, Marzec3 - 30
- 2013, Luty2 - 24
- 2012, Kwiecień3 - 15
- 2012, Marzec1 - 5
- 2011, Listopad6 - 31
- 2011, Październik11 - 24
- 2011, Wrzesień13 - 43
- 2011, Sierpień7 - 3
- 2011, Lipiec12 - 22
- 2011, Czerwiec10 - 8
- 2011, Maj7 - 23
- 2011, Kwiecień12 - 27
- 2011, Marzec4 - 7
- 2010, Listopad3 - 20
- 2010, Październik11 - 32
- 2010, Wrzesień9 - 10
- 2010, Sierpień15 - 58
- 2010, Lipiec16 - 27
- 2010, Czerwiec10 - 41
- 2010, Maj13 - 56
- 2010, Kwiecień9 - 39
- 2010, Luty1 - 4
- 2009, Grudzień2 - 9
- 2009, Listopad10 - 31
- 2009, Październik13 - 68
- 2009, Wrzesień13 - 50
- 2009, Sierpień14 - 42
- 2009, Lipiec14 - 53
- 2009, Czerwiec5 - 32
- 2009, Maj9 - 49
- 2009, Kwiecień12 - 47
- 2009, Marzec2 - 10
- 2009, Luty1 - 8
- 2008, Grudzień1 - 10
- 2008, Listopad1 - 5
- 2008, Październik5 - 4
- 2008, Wrzesień3 - 4
- 2008, Sierpień11 - 7
- 2008, Lipiec7 - 12
- 2008, Czerwiec10 - 20
- 2008, Maj7 - 2
- 2008, Kwiecień2 - 0
- 2007, Sierpień8 - 4
- 2007, Czerwiec1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Dalsze wycieczki po klopoty
Dystans całkowity: | 26474.77 km (w terenie 5193.78 km; 19.62%) |
Czas w ruchu: | 1700:09 |
Średnia prędkość: | 15.57 km/h |
Maksymalna prędkość: | 41.70 km/h |
Suma kalorii: | 56985 kcal |
Liczba aktywności: | 613 |
Średnio na aktywność: | 43.19 km i 2h 46m |
Więcej statystyk |
- DST 32.95km
- Teren 7.00km
- Czas 02:01
- VAVG 16.34km/h
- VMAX 29.00km/h
- Kalorie 679kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
272/365 Krótki cyklogrobbing na osiem kół
Sobota, 25 października 2014 · dodano: 25.10.2014 | Komentarze 3
Miałam w planie odespać i wylegiwać się do południa w łóżku. I prawie mi się udało. Wyspałam się, ale przed 12 Meteor kazał wstawać, bo mieliśmy się spotkać z dwójką geokeszerów, których do tej pory znaliśmy tylko z logów. Wiedzieliśmy tylko, że często podróżują na rowerach. Cyklista z cyklistą zawsze się dogada. Pierwsze miejsce spotkania ustaliliśmy przy jednej z moich skrzynek. Niestety okazało się, że okolica się mocno zmieniła, karpy ze szczytu leżały u podnóża, resztki skrzynki brak.No to spotkaliśmy się przy ruderce gdzie indziej. Przy okazji odnalazło się dłutko Meteora, najwyraźniej parę lat wcześniej ją tu zostawił i zapomniał. Była pod warstwą liści i ziemi, ale że dość mocno oraliśmy w poszukiwaniu skrzynki - znaleźliśmy dłutko. I płytkę od kontaktu elektrycznego. Zimno, więc dla rozgrzewki podjechaliśmy jeszcze pod parę innych skrzynek, w tym jedną nową, w chałupce.
Cmentarze na trasie dwa, jeden ewangelicki w Aleksandrii, a drugi w Studzieńcu, obok domu poprawczego. I pod tym drugim się pożegnaliśmy, bo upiornie mi marzły dłonie. Za wolno jeździliśmy (po kiepskich gruntówach i dziurawych asfaltach) i za często się zatrzymywaliśmy. Rozgrzałam się w drodze powrotnej na szosie Skierniewice - Żyrardów, na którą wbiliśmy się pod Studzieńcem. Ruch okropny, ale na szczęście jechaliśmy lekko z wiatrem, więc szybko byliśmy w domu. W Żyrardowie dużo cieplej niż na wsi, to chyba pochodna mniejszego wiatru.
A na obiad był rosół i szpinak (było coś jeszcze, ale kto by się przejmował nieistotnymi szczegółami).
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 81.69km
- Teren 3.00km
- Czas 04:53
- VAVG 16.73km/h
- VMAX 34.00km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
270/365 Piknik na skraju suwnicy
Niedziela, 19 października 2014 · dodano: 20.10.2014 | Komentarze 12
Tomi twierdził uparcie, że jedziemy do Błonia. Znowu do Błonia? Coś kręci. Upewniłam się, gdy przy znaku kierującym do Błonia w prawo, skręcił w lewo. Choć uparcie trzymał się wersji, jakoby mieliśmy tam jechać dookoła. Przez Kampinos. Akurat! Najpierw dobiliśmy do Teresina. Ale nie dojechaliśmy do słynnej cukierni (bu!) , tylko skręciliśmy w bok do pałacu z parkiem. Szkolenia Krus tam robi czy coś. Pałac zastawiony samochodami, choć legalny parking jest przy drodze dojazdowej. Ktoś nie lubi chodzić. Dzwudziestu metrów. Za to park piękny, bo nikt o niego nie dba i tylko trawę koszą. Dzięki temu nikt tu nie przyjeżdża, cisza, spokój, można sobie zrobić mały piknik z kawą i kanapkami.Wreszcie wydało się, Tomi chciał mi zrobić niespodziankę o donawigować do Żelazowej Woli. Już się zaczęłam cieszyć, gdy okazało się, że z okazji pięknej pogody w parku są dzikie tłumy i Tomi się zaparł, że nie idzie. No szlag. Ale obiecał coś fajniejszego. Co? Ano, zwiedzanie ruin Chemitexu w Sochaczewie. Po przybyciu na miejsce uznałam, że ma rację. Cóż tam park romantyczny, nie ucieknie, za to budynki fabryki mogą wyburzyć w każdej chwili. Koniecznie trzeba pozwiedzać. Po drodze obejrzeliśmy jeszcze kilka nitowanych stalowych słupów. Co tu robią? Rzecz do zbadania.
W związku z pięknym słońcem i błękitnym niebem zrobiłam masę zdjęć. Na co drugim jest komin. Tak jakoś wyszło ;)
Powrót przez Sochaczew, tu wizyty na cmentarzach z okazji keszy. Podjechaliśmy też obejrzeć odremontowane ruiny zamku. Fajnie wyszło, choć czujemy niedosyt. Na górze żadnych ławek, na podzamczu ta sama prowizorka bez sensu. No ale zawsze ciut lepiej niż siedlisko żuli, jak onegdaj. Wybywamy w promieniach zachodzącego słońca i dość późno wracamy do domu. A tam moje kochane dziecko widząc, jak jestem sterana po podróży i siedzę zmęczona na kanapie, poszło do lodówki i przyniosło mi pomidora. Wzruszyłam się. :D
Fotki z parku i Chemitexu w albumie wycieczkowym.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 70.58km
- Teren 1.00km
- Czas 04:00
- VAVG 17.64km/h
- Kalorie 1456kcal
- Sprzęt Dziuniek
- Aktywność Jazda na rowerze
269/365 Plac zabaw w Błoniu
Sobota, 18 października 2014 · dodano: 18.10.2014 | Komentarze 30
Co prawda wycieczka obfita w pomniki i cmentarze, ale mocno one zbladły wobec wisienki na torcie, czyli placu zabaw w Błoniu. nowe toto, i pograć na cymbałach można i w kokonie utknąć, i w sieci się zaplątać, i na leżaku poleżeć. Mega!A poza tym od skrzynki do skrzynki, dużo ich nie było, ale zawsze wycieczka jakaś. Rano myślałam, że nie wstanę, tak zmarznięta się obudziłam (moja kołdra wymaga wymiany na nową), a potem mnie bolał brzuch po śniadaniu i w ogóle byłam nieprzytomna. Tomiemu chyba ciśnienie weszło do poziomu zdrowego człowieka, taki był zmęczony i wkurzony budzeniem mnie. Ale w końcu się wygrzebałam, jednak nadal jechało mi się ciężko i mnie mocno po drodze wyprzedził.
Okolica w sumie znana, ale kilka nowości się obejrzało i kawkę na rynku w Błoniu wypiło. :)
Fotki z wycieczki tutaj
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 72.68km
- Teren 29.00km
- Czas 04:27
- VAVG 16.33km/h
- VMAX 36.00km/h
- Kalorie 1498kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
265/365 Leśna wycieczka w okolicę Bolimowa
Niedziela, 12 października 2014 · dodano: 14.10.2014 | Komentarze 7
Można powiedzieć - cyklogrobbing w czystej postaci. Wczorajsza wycieczka była nieco męcząca, dziś miało być krócej i łatwiej. Jako że jechaliśmy pod wiatr, pacnęliśmy przez las. Może i nie wiało, ale wertep, piochy i inne przeszkody nie były zbyt miłe moim dłoniom. Zwłaszcza, że nie mogłam rano znaleźć krótkich rękawiczek, a w długich mi było za ciepło. No i nie mam amortyzatora.Najpierw jednak pojechaliśmy po suchy prowiant do Lidla, a tam zaatakowała nas genderowa reklama facetów w kuchni. Z pełnymi sakwami żarcia i innego bagażu podręcznego pojechaliśmy przez Puszczę Wiskicką do Puszczy Bolimowskiej. niestety po drodze było trochę ścinek, więc droga miejscami była bardzo rozryta. Ale dojechaliśmy. Najpierw rozwałka pod mogiłą nad Suchą z I wojny, tę z nowym drewnianym płotkiem, a potem cmentarz w Joachimowie-Mogiłach, ten okrągły. A tak naprawdę zwiedzanie wszystkiego poza nim, czyli resztek cmentarzy wcześniejszych w okolicy, ukrytych w krzakach. I tu niespodzianka, ktoś się nimi zajął, wykosił krzaki i co mniejsze drzewa. Może będzie jakaś reaktywacja? Póki co jest trochę tablic ze starymi zdjęciami, ale drogowskazów do nich już nie ma. Tomi wiedział z grubsza, gdzie są na mapach i dlatego je odnaleźliśmy. Na tablicach były też ziemianki, kratery, byliśmy ciekawi, na ile pokazują cokolwiek w terenie, a na ile są tylko ciekawostką przy parkingu. Niestety wygrała opcja nr2, resztek ziemianek musieliśmy poszukać sami, krateru nie znaleźliśmy, ale Tomi podejrzewa, że zna jego lokalizację.
Omal nie zgubiliśmy się po drodze do cmentarza w Bolimowie, bo zatrzymałam się by sfocić żeliwny kominek za szkłem, a Tomi wyciął do przodu. Długo go widziałam przed sobą, ale nagle przyśpieszył i mi zniknął na zakręcie. Goniłam go, ale nie dałam rady. Odnalazł się dużo później, gdy postanowił zawrócić. Potem okazało się, że walczył z nadpsutą przerzutką i był przekonany, że go wyprzedziłam. No cóż, my to na prostej drodze potrafimy się zgubić. ;)
Dotarliśmy też do odremontowanego cmentarza w Wólce Łasieckiej. Chyba da się reaktywować skrzynkę, tylko w innej lokalizacji.
Powrót przez stację w Radziwiłłowie, gdzie dostaliśmy jesiennej głupawki i robiliśmy zdjęcia mojemu rowerowi w stercie liści.
Wszystkie leśne zdjęcia w tym albumie.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 80.31km
- Teren 15.00km
- Czas 04:42
- VAVG 17.09km/h
- VMAX 34.00km/h
- Kalorie 1656kcal
- Sprzęt Dziuniek
- Aktywność Jazda na rowerze
264/365 Zamglona wycieczka do Modlina
Sobota, 11 października 2014 · dodano: 14.10.2014 | Komentarze 6
Ruszyliśmy rano, ale nie o świcie. Plan był taki, by dojechać jak najszybciej do Modlina, czyli przez Kampinos, potem przeserwisować skrzynki i przy okazji pozwiedzać dawno niewidzianą twierdzę. A wieczorem wbić się do pociągu lotniskowego i wrócić do Żyrka przez Warszawę. Jak się uda, to wcześniejszym pociągiem. Plan wykonano w 100%.Jesienny pejzaż zamglony o poranku jest przepiękny. Tylko mi się rzepak w tym widoku kłóci. Rzepak kwitnie w maju! A nie w październiku! Wszystko do góry nogami w tym roku. Tylko my jak zwykle z Meteorem na czterech kółkach. Trochę mi się szybko zachciało rozwałki, ale nie bardzo było gdzie. Tylko na chwilę przycupnęliśmy przed cukiernią w Paprotni na ciacho, chwilkę posiedzieliśmy na przystanku w Kaskach i pod drewnianym kościołem z Kampinosu, bo nie udawało mi się porządnie go sfocić do tej pory. Zawsze tędy wracamy, jak już ciemna noc nastaje. W sobotę nie było lepiej, bo elewacja wejściowa od północy, a tu nisko słońce od południa. No ale w końcu go mam jako tako obfocony.
Potem cmentarz wojenny i porządna rozwałka pod wiatką. Kanapki, kawunia, jak lubię. I skrzynka do kompletu. Potem pięknie zabarwiony las puszczowy i wyjeżdżamy z niego od północy. Myk myk do Leoncina, po dwie skrzynki i obejrzenie ładnego ceglanego kościoła i jeszcze ładniejszej drewnianej kaplicy cmentarnej. A to już rzut beretem od Modlina. Trochę główniejszą szosą, więc przyjemnie nie było, ale na szczęście krótko. Most s purchlami na afalcie, schodzenie rowerem po stromej skarpie i w zasadzie jesteśmy u progów twierdzy.
Zwiedzanie zaczęliśmy od rozwałki, żeby mieć pełne brzuchy i dużo siły na czołganie się w tunelu. Wyszło, że dało się iść na czworaka. Potem serwis mojej skrzynki na 551km Wisły, potem ocena, że gołębnik nadal w remoncie, więc reaktywować starej nie ma po co i... jeszcze trochę keszowania, na ogół brudnego i ryzykownego. Ale co to dla nas.
Powrót późnym wieczorem, nawet udało się spotkać obydwa autobusy lotniskowe pod dworcem. W Warszawie mieliśmy pół godziny do ciapągu do Żyrka, to podskoczyliśmy po skrzynkę (o właśnie, jeszcze chyba jej nie logowałam) na rogatkach. A tak policja się skrada i chowa za winklem. Co jest? Potem się okazało, że przed kibicami się chowali, bo mecz miał być. Na szczęście mecz wygraliśmy, a jak wiadomo kibice mniej demolują miasto przy okazji wygranej. :)
Pociągiem dojechaliśmy do Międzyborowa i dalej do Żyrka per pedales. I tak dociągnęliśmy do 80tki.
Wszystkie fotki w stosownym albumie podróżnym.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 116.83km
- Teren 7.00km
- Czas 06:45
- VAVG 17.31km/h
- Kalorie 2409kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
261/365 Do Rawy Mazowieckiej
Sobota, 4 października 2014 · dodano: 05.10.2014 | Komentarze 23
Jak nazwa wskazuje, Rawa Mazowiecka znajduje się w województwie łódzkim. Po drodze wpadliśmy kultowego sklepu w Jeruzalu, gdzie drożdżówki są chyba jeszcze smaczniejsze niż w Czerwonej Niwie. Miało być tak samo ciepło, jak dzień wcześniej, ale jednak poza miastem wiatr był chłodniejszy. Początkowo jechałam z gołymi nogami w sandałkach i w tunice, ale w Jeruzalu włożyłam polar. Potem szybko w bok do Starej Rawy, gdzie odbył się serwis dwóch moich skrzynek. Skarpety założyłam dopiero w Rawie, gdzie dotarliśmy około piętnastej. No cóż, tak to jest, jak się wyjeżdża z domu po dziesiątej i robi żywieniowe rozwałki, a to pod sklepem, a to pod grodziskiem.Na granicy miasta zwiedziliśmy pięknej urody nitowaną kratownicę mostkiem wąskotorówki będącym. Nieokeszowany! Może coś kiedyś tu założymy. Kolejka jeździ tu bardzo rzadko, w letnie soboty raz dziennie, a raczej dwa, bo tam i z powrotem z Rawy do Białej Rawskiej. Niedaleko od mostu jest stacyjka, a raczej przystanek kolejowy z peronem.
W Rawie Mazowieckiej odwiedziliśmy kilka zabytków, odnaleźliśmy ciekawie zamaskowane skrzynki. Odbył się też cyklogrobbing, po drodze do Rawy zgubiłam Tomiego, za to znalazłam kamień z nazwiskami żołnierzy AK. W Rawie odwiedziliśmy kwaterę wojeną z 1939 oraz pobliski cmentarz żołnierzy radzieckich (z jedną gwiazdką, reszta zniszczona, tylko czasem został ślad z cementu). Na tym samym cmentarzu znaleźliśmy kilka nagrobków cyrylicą pisanych oraz jeden grób hrabianki. Odbyliśmy szalenie przyjemną rozwałkę na wyspie wśród sosenek. Tu założyłam kurtkę, bo wiało. Potem tylko sesja na krokodylu, wizyta na siłowni, gdzie Tomi jeździł na rowerze stacjonarnym bez trzymanki i... zaczęło się zmierzchać, więc udaliśmy się w drogę powrotną. Jeszcze tylko droga krzyżowa pod Rawą przypominająca kemping z domkiem letniskowym... pardon, pustelnią i myk do Żyrardowa.
Nie taki myk, bo wieczorem ruch się jakby zrobił większy, a samochody szybsze. Więc staraliśmy się jechać bocznymi drogami, przez co trasa była nieco dłuższa. Ale za to spokojniejsza. Tylko paluszki mi zmarzły i nerki, które zaczęły pobolewać jeszcze przed Rawą. Nie wiem, czy nie przewiało mi ich na spacerze z Kluską w dniu poprzednim. W końcu trochę polegiwałam w hamaku cienko ubrana. Starość nie radość ;)
Gdyby nie zimny powrót, byłaby wycieczka na sto dwa. A tak jest tylko na dziewięćdziesiąt dziewięć. Obawiając się przeziębienia, niedzielę postanowiłam przeleżeć stacjonarnie, w łóżeczku, z rozgrzewającą herbatą.
Kategoria >100, Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 56.91km
- Teren 15.00km
- Czas 03:52
- VAVG 14.72km/h
- VMAX 27.00km/h
- Kalorie 1174kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
259/365 Cyklobunkring w Józefowie
Sobota, 27 września 2014 · dodano: 28.09.2014 | Komentarze 5
Celem wycieczki było połączenie serwisu podotwockich keszy Tomiego, jedna reaktywacja i złupienie geościeżki bunkrowej w Józefowie. Przy okazji złupiliśmy też jeden stary dworek. Na inne nie starczyło czasu.A nie starczyło, bo ciapąg, którym mieliśmy jechać do Warszawy, spóźnił się godzinę. I jeszcze złapał pół godziny opóźnienia na trasie, więc spóźliśmy się pół godziny na pociąg, na który było godzina zapasu. No rzesz. Ledwo kupiliśmy bułki i jako tako rozsiedliśmy się na peronie, trzeba było wsiadać do następnego. Na dodatek wstaliśmy o nieludzkiej porze, zmoczył nas deszcz (pelerynka rullez), wreszcie na zachodniej wyszło słońce, a my mieliśmy wtedy już wysiadać w Starej Wsi! No to w pięknym słońcu jechaliśmy sobie zmodernizowanym słoneczkiem. Mieliśmy trochę w plecy czasu, bo w Starej Wsi wylądowaliśmy o 11.30. A tu dzień krótki. Z serwisami poszło szybko, bo umiem jeździć pod górę po piachu, a poza tym piach nie był taki strasznie suchy, bo dopiero co przestało padać.
Opłotkami na zachód od Otwocka dojechaliśmy do Józefowa, gdzie nawiedziliśmy zrujnowany dworek, w którym Tomi odnalazł swoją niszę. Ja zresztą też. W Józefowie od kesza do kesza, od bunkra do bunkra (niektórych nie było widać zza płotu), zrobił się wieczór. A z wieczora ciemna noc, kiedy to znaleźliśmy finał geościeżki. Super zabawa, choć większość bunkrów albo niedostępna, albo zaśmiecona. No cóż, Polska.
Do pociągu powrotnego mieliśmy 50minut, więc podjechaliśmy w kierunku Warszawy jedną stację, drugą... O! Falenica! Jeszcze 20 minut do ciapągu. To jeszcze podjedziemy. I tak dotarliśmy do stacji Wawer. Dalej baliśmy się jechać, bo nie wiadomo, gdzie się kończyła ładna asfaltowa ddrka. Dojechaliśmy ciapągiem do warszawy w 10 minut i tam kolejne oczekiwanie na pociąg do Żyrka. Kupiłam sobie na głównej hali gorącą czekoladę, a wcześniej jeszcze złupiliśmy przydworcowego mikrusa. Powrót do domu znów z emocjami, do Pruszkowa jechaliśmy z hałaśliwym i agresywnym młodzieńcem, który wymyślał koledze przez telefon, że pobił jego koleżankę (uszkodził jej oko i ona miała je zakryte plastrem), a przy okazji walił w toaletę. Pociąg był zmodernizowany, szkoda ścianek (mocne były, nawet się nie wgniotły), przyszedł kierownik pociągu i kazał mu się uspokoić. I tak jechał z młodzieńcem aż do Pruszkowa, a potem zmęczony poszedł na przód. I dzięki temu Tomi miał nieskasowany powrotny, dlatego pojechał dnia następnego rowerem w ten sam rejon (już beze mnie), by wracać pociągiem "za darmo" ;)
Wszystkie fotki z bunkrów i niebunkrów w stosownym albumie na picasie.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 20.34km
- Teren 8.50km
- Czas 01:22
- VAVG 14.88km/h
- Kalorie 419kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
252b/365 Leśny Żłobek lekcja 3 - spanie w lesie
Poniedziałek, 15 września 2014 · dodano: 15.09.2014 | Komentarze 4
Dziś Kluska zaliczyła kolejnego skilla, udało jej się usnąć w prawdziwym namiocie, rozbitym przez Meteora. Ale Kluska mu bardzo dzielnie pomagała, przez co rozkładał go 3x dlużej. Może trwałoby to krócej, gdyby miał komplet części. Zabrakło drugiego masztu. Na szczęście ten typ namiotu daje pewien manewr improwizacji i drugi maszt dało się zrobić z kijka. Całkiem nieźle jak na baaardzo stary namiot. Ma tylko jedną dziurę! Nie montowaliśmy tropiku, w środku i tak było za ciepło.Ale w hamaku Klusię spać nie chciało. Tylko biegać w kołko i przeskakiwać bujawkę. No to usypiałyśmy się w namiocie. Całkiem krótko. Potem jeszcze z raz się zbudziła, szukała smoczka, ale znalazła i zasnęła mi na kolanach. No to kolejna godzina luzu i wylegiwania się w namiocie, puszczania fotek na instagram i fejsa, no wiecie ;)
Po obudzeniu przebranie się w bardziej leśne ciuchy (i suchsze), a potem standardowe grzybobranie. Pod koniec Meteor zaczął zwijać namiot, ale to nie było proste. Kluska chciała się bawić karimatą, potem jeszcze zwiniętym namiotem, zwijaliśmy się dłużej niż zwykle. Dotarliśmy do domu po 18tej. Wyjechaliśmy ok. 13. Czyli 5 godzin w lesie.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 101.59km
- Teren 2.00km
- Czas 05:25
- VAVG 18.76km/h
- Kalorie 2092kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
248/365 Cyklogrobbing nad Bzurą
Środa, 10 września 2014 · dodano: 11.09.2014 | Komentarze 8
Dawno nie było wycieczki od cmentarza do cmentarza. Zazwyczaj mieszamy atrakcje, by nie było nudno. Tego dnia kościoły zdarzały się jeno w przelocie, jako miejsca rozwałkowe (jedno musieliśmy opuścić z racji mszy, chyba pogrzebu, bo dużo samochodów, a środek tygodnia) i rozwalić się na ławkach na... cmentarzu wojennym. Miło ze strony projektanta, że je tam ustawił. Z ciekawszy miejsc odwiedziliśmy też kultowy sklep w Czerwonej Niwie znany większości dalekobieżnych rowerzystów relacji wschód-zachód wpadających tu na drożdżówki.Wyprawa z okazji rocznicy bitwy nad Bzurą. Moja babcia miała wtedy dziewięć lat. Jakoś tak się zawsze składało, że wszystkie historyczne zawieruchy dotykały moją rodzinę w dzieciństwie. Prababcia młodość miała przekichaną z racji ierwszej wojny światowej (jak wybuchła, miała siedem lat). Mamie się upiekło, bo żadnej wojny w dzieciństwie nie przechodziła, za to ja i brat pamiętamy stan wojenny, co omal się wojną nie skończył. Jednak przeszły rozwiązania pokojowe. Oby Klusię miało podobne szczęście. Strasznie się odwiedza tak cmentarz za cmentarzem i czyta nazwiska zmarłych. Tylu ludzi na zmarnowanie poszło.
Odwiedziliśmy też cmentarz w Złotej, co prawda nie ta wojna, ale za to idealne miejsce rozwałkowe. Ekhh, no ale serio, jest fotka rozwałkowa! Na nowej tablicy ustawionej pod cmentarzem ;)
Wszystkie fotki z wycieczki w albumie na picasie
Bonusem dnia okazało się spotkanie pod Lidlem ze znanym łotewskim podróżnikiem rowerowym. Najpierw Tomi z Kluską go spotkali na zakupach, a potem podjechaliśmy do niego wpisać się do księgi pamiątkowej i podrzucić kilka groszy na wyprawę. Więcej o tym spotkaniu można poczytać u Tomiego na blogu. No i oczywiście na bikestatsie.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty, >100
- DST 54.85km
- Czas 02:58
- VAVG 18.49km/h
- VMAX 33.00km/h
- Kalorie 1130kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
233/365 Po dwie skrzynki
Niedziela, 24 sierpnia 2014 · dodano: 24.08.2014 | Komentarze 0
Pod koniec dnia przestało padac, więc pognaliśmy z Meteorem po dwie nowe skrzynki w okolicy. Ledwo wyszliśmy, znów zaczęło padac, ale zabrałam pelerynkę i zrobiłam z niej użytek. Niestety trochę wiało i pelerynka utrudniała mi jazdę. Na szczęście szybko deszcz się skończył i dalej jechałam już bez większych przeszkód, nie licząc bocznego mordewindu. Dotarliśmy do kościoła w Żukowie, znaleźliśmy skrzynkę i ogrzaliśmy się ciepłą herbatą z termosu. Sezon na kawę mrożoną uważam oficjalnie za zamknięty ;)Powrót przez Karolinę, ale wcześniej druga skrzynka na górce. Potem znów zaczęło kropić, ale wyjechaliśmy spod mokrej chmury i po dopiciu ciepłej herbaty po drodze, wróciliśmy do domu. Jakoś koło 21.30, więc po zmroku. Tylko że w drodze powrotnej znów wiało w pysk. Tu nie mieliśmy szczęścia.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty