Info
Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48819.95 kilometrów w tym 8106.56 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Wrzesień2 - 5
- 2024, Sierpień2 - 5
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec1 - 0
- 2024, Maj3 - 5
- 2024, Marzec3 - 6
- 2024, Luty1 - 0
- 2024, Styczeń1 - 3
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Sierpień3 - 0
- 2023, Lipiec1 - 0
- 2023, Czerwiec1 - 0
- 2023, Maj4 - 0
- 2023, Kwiecień6 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2023, Luty2 - 0
- 2023, Styczeń6 - 1
- 2022, Grudzień3 - 2
- 2022, Listopad7 - 10
- 2022, Październik16 - 2
- 2022, Wrzesień7 - 3
- 2022, Sierpień14 - 10
- 2022, Lipiec13 - 17
- 2022, Czerwiec16 - 7
- 2022, Maj14 - 0
- 2022, Kwiecień9 - 5
- 2022, Marzec13 - 11
- 2022, Luty9 - 3
- 2022, Styczeń12 - 4
- 2021, Grudzień7 - 0
- 2021, Listopad16 - 0
- 2021, Październik23 - 21
- 2021, Wrzesień15 - 16
- 2021, Sierpień16 - 13
- 2021, Lipiec20 - 6
- 2021, Czerwiec21 - 14
- 2021, Maj19 - 21
- 2021, Kwiecień19 - 10
- 2021, Marzec16 - 29
- 2021, Luty4 - 1
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Grudzień6 - 12
- 2020, Listopad9 - 24
- 2020, Październik14 - 18
- 2020, Wrzesień13 - 26
- 2020, Sierpień15 - 35
- 2020, Lipiec23 - 18
- 2020, Czerwiec18 - 16
- 2020, Maj17 - 28
- 2020, Kwiecień22 - 101
- 2020, Marzec27 - 52
- 2020, Luty20 - 27
- 2020, Styczeń22 - 7
- 2019, Grudzień18 - 23
- 2019, Listopad21 - 33
- 2019, Październik28 - 26
- 2019, Wrzesień20 - 34
- 2019, Sierpień10 - 35
- 2019, Lipiec17 - 32
- 2019, Czerwiec8 - 3
- 2019, Maj10 - 17
- 2019, Kwiecień12 - 27
- 2019, Marzec5 - 29
- 2019, Styczeń1 - 4
- 2018, Grudzień1 - 7
- 2018, Październik14 - 29
- 2018, Wrzesień30 - 52
- 2018, Sierpień12 - 14
- 2018, Lipiec14 - 56
- 2018, Czerwiec24 - 24
- 2018, Maj30 - 66
- 2018, Kwiecień31 - 98
- 2018, Marzec23 - 57
- 2018, Luty27 - 56
- 2018, Styczeń18 - 36
- 2017, Grudzień26 - 62
- 2017, Listopad15 - 30
- 2017, Październik31 - 60
- 2017, Wrzesień30 - 89
- 2017, Sierpień18 - 64
- 2017, Lipiec15 - 36
- 2017, Czerwiec26 - 80
- 2017, Maj29 - 112
- 2017, Kwiecień21 - 47
- 2017, Marzec28 - 98
- 2017, Luty24 - 31
- 2017, Styczeń14 - 40
- 2016, Grudzień22 - 92
- 2016, Listopad19 - 64
- 2016, Październik24 - 55
- 2016, Wrzesień27 - 68
- 2016, Sierpień18 - 63
- 2016, Lipiec17 - 58
- 2016, Czerwiec8 - 22
- 2016, Maj24 - 82
- 2016, Kwiecień18 - 42
- 2016, Marzec20 - 66
- 2016, Luty5 - 3
- 2016, Styczeń8 - 26
- 2015, Grudzień8 - 45
- 2015, Listopad15 - 41
- 2015, Październik15 - 71
- 2015, Wrzesień15 - 67
- 2015, Sierpień11 - 41
- 2015, Lipiec15 - 72
- 2015, Czerwiec12 - 67
- 2015, Maj19 - 154
- 2015, Kwiecień9 - 37
- 2015, Marzec9 - 67
- 2015, Luty5 - 28
- 2015, Styczeń3 - 27
- 2014, Grudzień6 - 80
- 2014, Listopad15 - 50
- 2014, Październik19 - 193
- 2014, Wrzesień23 - 87
- 2014, Sierpień28 - 17
- 2014, Lipiec32 - 81
- 2014, Czerwiec30 - 77
- 2014, Maj32 - 140
- 2014, Kwiecień31 - 123
- 2014, Marzec31 - 214
- 2014, Luty28 - 296
- 2014, Styczeń31 - 234
- 2013, Grudzień8 - 53
- 2013, Listopad8 - 114
- 2013, Październik12 - 81
- 2013, Wrzesień11 - 40
- 2013, Sierpień17 - 53
- 2013, Lipiec5 - 11
- 2013, Czerwiec6 - 19
- 2013, Maj11 - 45
- 2013, Kwiecień2 - 4
- 2013, Marzec3 - 30
- 2013, Luty2 - 24
- 2012, Kwiecień3 - 15
- 2012, Marzec1 - 5
- 2011, Listopad6 - 31
- 2011, Październik11 - 24
- 2011, Wrzesień13 - 43
- 2011, Sierpień7 - 3
- 2011, Lipiec12 - 22
- 2011, Czerwiec10 - 8
- 2011, Maj7 - 23
- 2011, Kwiecień12 - 27
- 2011, Marzec4 - 7
- 2010, Listopad3 - 20
- 2010, Październik11 - 32
- 2010, Wrzesień9 - 10
- 2010, Sierpień15 - 58
- 2010, Lipiec16 - 27
- 2010, Czerwiec10 - 41
- 2010, Maj13 - 56
- 2010, Kwiecień9 - 39
- 2010, Luty1 - 4
- 2009, Grudzień2 - 9
- 2009, Listopad10 - 31
- 2009, Październik13 - 68
- 2009, Wrzesień13 - 50
- 2009, Sierpień14 - 42
- 2009, Lipiec14 - 53
- 2009, Czerwiec5 - 32
- 2009, Maj9 - 49
- 2009, Kwiecień12 - 47
- 2009, Marzec2 - 10
- 2009, Luty1 - 8
- 2008, Grudzień1 - 10
- 2008, Listopad1 - 5
- 2008, Październik5 - 4
- 2008, Wrzesień3 - 4
- 2008, Sierpień11 - 7
- 2008, Lipiec7 - 12
- 2008, Czerwiec10 - 20
- 2008, Maj7 - 2
- 2008, Kwiecień2 - 0
- 2007, Sierpień8 - 4
- 2007, Czerwiec1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Dalsze wycieczki po klopoty
Dystans całkowity: | 26474.77 km (w terenie 5193.78 km; 19.62%) |
Czas w ruchu: | 1700:09 |
Średnia prędkość: | 15.57 km/h |
Maksymalna prędkość: | 41.70 km/h |
Suma kalorii: | 56985 kcal |
Liczba aktywności: | 613 |
Średnio na aktywność: | 43.19 km i 2h 46m |
Więcej statystyk |
- DST 34.92km
- Teren 9.50km
- Czas 02:12
- VAVG 15.87km/h
- Kalorie 720kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Srali muchy, będzie wiosna!
Sobota, 7 marca 2015 · dodano: 07.03.2015 | Komentarze 11
Krótka wycieczka na rozruszanie przed dłuższą, niedzielną. Odpaliłam białę nauszniki, żeby wiosnę przywołać i od razu znalazłam kwitnącą leszczynę. To zapowiedź jutrzejszej ślicznej pogody, która zamawiam na okoliczność wyprawy za Mszczonów. Dziś mokro na starcie, przelotnie nas złapało pod blokiem, ale się nie wystraszyliśmy, więc chmura postanowiła nie marnować na nas wody. Myk standardem przez opłotki Sokuli (i tamtejszy smrodek) do Miedniewic, gdzie krótki popas na kawę, herbatę i kanapki.Przy okazji postanowiłam odwiedzić kapliczkę w okolicy, bo stamtąd jest ładny widok na klasztor. Meteor wymyślił mi trasę powrotną przez Popielarnię i mogiłę nad Suchą, gdzie zrobiliśmy krótki mały popas. Akurat zaczęło się ocieplać i rozwidniać. I na mostku pod mogiłą się rozstaliśmy, każde pojechało w swoją stronę. Jak tylko wyszliśmy z krzaków w pobliżu - okazało się, że okolica ma nowych mieszkańców, dość liczną rodzinę bobrów budujących żeremie i tamy.
Ja na skróty przez las i pola do Sokuli. Nawet nie było tak błotniście, jak ostrzega Meteor, może dlatego, że kawałek drogi wysypano ziemią (która zdążyła się ubić i nie zrobiło się błoto), odcinek piaszczysty był w stanie idealnym, bo piach zamókł i nie rozsuwał się spod kół. Tylko kawałek przy ścince był nieprzyjemny, ale nadal przejezdny, tylko nieco śliski. Drogę w Sokulach, co ją remont jaki nieco naruszył - wyasfaltowano ponownie, więc znów do dworu jest jak lustro.
Po drodze odwiedziłam jeszcze jedną kapliczkę, drewnianą. Coś mi mówi, że poprzednia rozsypała się do reszty i ta jest nowa, ale nadal w klimacie.
Ostatni odcinek znów pognałam lasem podżyrardowskim, żeby sprawdzić, czy bardzo błotnie. Otóż bezbłotnie, czyli z jakby co, to z dzieckiem można pojechać. Poniżej trasa, a reszta fotek w albumie zimowym jeszcze (wiosenny odpalę zapewne jutro).
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 57.80km
- Teren 3.60km
- Czas 03:21
- VAVG 17.25km/h
- VMAX 29.00km/h
- Kalorie 1192kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Drożdżówka, ptasie mleczko, kiełbasa i kot
Sobota, 21 lutego 2015 · dodano: 21.02.2015 | Komentarze 8
Wszystko zeżarte prócz kota. Były jeszcze kanapki z dżemem, ale nieistotne kalorycznie.Najpierw pojechaliśmy do Miedniewic, ale trafiliśmy na zaczątki pogrzebu i kilku księży stojących w miejscu uniemożliwiających odłożenie skrzynki Meteora i żuć kanapki było jakoś głupio. Szybko się zawinęliśmy w kierunku Babskiego Borka, gdzie reaktywowałam Babski Kesz. Po drodze odkryliśmy asfaltowy skrót do Czerwonej Niwy. A tam sklep i oczywiście musiałam nabyć drożdżówkę, tym razem z budyniem. Meteor miał jeszcze z makiem, ale w tym momencie chciałam budyń. Przy okazji kupiłam też ptasie mleczko. Podjechaliśmy do kościoła w Kurdwanowie, gdzie Meteor sprawdził, jak się miewa jego skrzynka (miewa się dobrze, tylko zapadła się w próchnie) i wreszcie wjechaliśmy na właściwy kurs do cmentarza w Borzymówce, gdzie czekał już na nas Łukasz z panią właścicielką. Mały łyk herbaty i do roboty. Szło nam nieźle, na dwa ogniska. Potem przyjechał Przemek z dodatkową piłą, akurat jak kończyliśmy pieczoną kiełbasę (no co, fajrant był). Pod wieczór przyjechał jeszcze Jacek z synem, a pani właścicielka w międzyczasie wróciła do domu. Tylko jej kot się plątał w związku z bogatą w żarcie siatką Meteora. I nawet dorwał się do chleba ;)
Słońce zaczęło sunąc ku zachodowi, więc zwerbowałam Meteora do odwrotu (do nocy by siedział), dzięki czemu większość drogi powrotnej jechaliśmy w szarówce. Po drodze trafiłam przypadkiem na słupek wodny przy rzeczce Sucha. Zupełny przypadek, chciałam zajrzeć pod mostek na rzece i omal się o słupek nie wywróciłam. Ot, ma się ten fart w życiu.
Wszystkie zdjęcia w albumie zimowym, od mostku w parku.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 63.07km
- Teren 2.00km
- Czas 03:41
- VAVG 17.12km/h
- VMAX 33.50km/h
- Kalorie 1300kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Romantyczny wieczór z Meteorem
Sobota, 14 lutego 2015 · dodano: 14.02.2015 | Komentarze 13
Po czym poznać, że Meteor planuje wycieczkę rowerową we dwoje? Po tym, że maca opony w moim rowerze. Jeśli chodzi planowanie romantycznych wieczorów, to wychodzi mu to dużo gorzej, zwłaszcza że nienawidzę aury romantyzmu, czerwonych serduszek, poetyckich wyznań i innego ścierwa. Ja lubię żarcie.Na szczęście Meteor nie zapomniał o najważniejszym, czyli o żarciu i późnym porankiem pojechaliśmy w kierunku Miedniewic, najpierw zahaczywszy o skrót w parku. Bielnik niestety ucierpiał po ostatnim zamurowaniu okien i zawaliła się część ściany szczytowej. Za to w stawie przybyło nowych gości, tj. kilka łabędzi. Po drodze do Miedniewic spotkałam też zeszłoroczne jabłuszka. Nadal wiszą na jabłonce, ale chyba już sfermentowały i nadają się tylko na bardzo tanie wino owocowe. ;)
W Miedniewicach szaleją koparki, chyba robią większy plac do parkowania. W samym przedkościelniu - prawie cisza i spokój. Tylko część "kinowych" ławek zamieniono na zwykłe, dużo mniej wygodne. Ale jest ich chyba więcej. Poza tym coraz bardziej sypie się tynk. Figury nie ma, bo oddano do remontu. Za to odkryliśmy kilka cegieł z emblematem H&D (Hielle i Dietrich) oraz C.W (podejrzewamy Cegielnię Wiskitki).
Po dłuższym postoju kanapkowoherbatokawowym pojechaliśmy do cmentarzy przy trasie A2, w rejonie Woli Szydłowieckiej. przy pierwszym cmentarzu spotkaliśmy znajomego (ja widziałam go pierwszy raz, bo kojarzył mnie tylko ze zdjęć). I przy okazji Meteor pokazał w miarę suche dojście do drugiego cmentarza. Prócz tego zwiedziliśmy kępę dębów w oddali, które wyglądały podejrzanie oraz minęliśmy dębową górkę, która najprawdopodobniej jest cmentarzem, ale o tym dowiedzieliśmy się później, od drugiego znajomego, do którego dostaliśmy telefon od pierwszego, przy drugim cmentarzu. Trochę to zagmatwane, ale jak się mocniej wczytać, to wszystko jasne. Drugi znajomy akurat przebywał na czwartym cmentarzu, zupełnie gdzie indziej, ale za to też przy skrzynce Meteora. No to później tam pojechaliśmy ponosić krzaki i prócz drugiego znajomego spotkaliśmy jeszcze trzeciego oraz panią właścicielkę terenu, na którym znajduje się cmentarz czwarty. Wszystko jasne, nie? ;)
Ten czwarty cmentarz był w Borzymówce. Tak, ten sam, co go w grudniu odkrzaczaliśmy. Nadal jest odkrzaczany i końca nie widać, zwłaszcza tarniny, ale patyczek do patyczka i się zrobi porządek. Tym razem trafiliśmy na ognisko, ale nie mieliśmy kiełbasy. Za trzecim razem może się uda ;)
Wszystkie zdjęcia pod tym linkiem, poniżej wybór.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 53.89km
- Teren 0.10km
- Czas 03:23
- VAVG 15.93km/h
- VMAX 28.00km/h
- Temperatura 5.0°C
- Kalorie 1111kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
295/365 Słodka wycieczka z kiełbasą na zimno
Sobota, 20 grudnia 2014 · dodano: 21.12.2014 | Komentarze 61
Wycieczka z cyklu: sama chciałaś, to masz. Zazdrościłam Meteorowi kontaktów towarzyskich i prac ręcznych przy odkrzaczaniu cmentarza, ale albo było dla mnie za zimno, albo byłam zawalona zleceniami, poza tym Kluska miała ospę i wolałam być w domu na wypadek pogorszenia. W tę sobotę zapowiadało się ciepło, ale wietrzno. No ale to przecież jest blisko, na oko mi wyszło, że powinniśmy zmieścić się z trasą w 50km. Nie przewidziałam tylko, że podmuchy wiatru będą aż tak silne. Nawet jazda w tunelu aerodynamicznym za Meteorem tylko trochę polepszała sprawę, zwłaszcza że głównie jechaliśmy zygzakiem, czyli wiatr wiał w pysk, ale lekko z boku. Po godzinie jazdy miałam zamarzniętą lewą część szczęki i prawy kciuk (wiało z lewa wprost na niego). Przed Borzymówką do atrakcji doszła lekko zamarzająca stopa i ucho, które mimo nauszników dostawało sporą porcję zimnego powietrza. Na szczęście ostatni odcinek był lekko z wiatrem, więc się rozgrzałam szybszą jazdą. Cmentarz dzięki krzakom od południa i zachodu był niemal bezwietrzny.Na miejscu rozczarowanie, nikt nie przyjechał prócz nas. Trochę się tego spodziewałam, mimo że Meteor twierdził, że ktoś się tam odgrażał, że przyjedzie... ale z głównych organizatorów sprzątania jeden się rozchorował, a drugi uczestniczył w inscenizacji bitwy.
Jako że byłam nieco zmarznięta, postanowiłam rozgrzać się wynosząc nieco patyków spod sterty krzaków. Meteor odkrył później, że na tym kawałku jest dużo przyciętych piłą, tylko trzeba je przenieść na kupę obok, to się zrobi miejsce do dalszego wycinania. No i wespół w zespół z przerwami na herbatę, kawę i kanapki odkrzaczyliśmy kilkadziesiąt metrów kwadratowych. Przy okazji się rozgrzaliśmy. W międzyczasie przyjechał do nas miejscowy radny i nieco ponarzekał, że mu łańcuch od piły strzelił i musi kupić nowy, bo stare się zupełnie nie nadają. No i że są problemy z organizacją funduszy na opryski przeciwchwastowe, bo teren cmentarza jest prywatny. Może do wiosny ten problem się rozwiąże.
W końcu zaczęło kropić i trzeba było wiać do domu. Dosłownie. Najpierw wialiśmy pod wiatr, potem z wiatrem, potem bocznym, potem znowu pod wiatr i znów z wiatrem i jeszcze bocznym. W końcu dojechaliśmy do obwodnicy Żyrardowa i tam już nas zasłonił las. Powrót szybszy, ale nieźle mnie złoiło. Po zostawieniu roweru w domu jeszcze skoczyłam per pedes na krótkie okołokluskowe zakupy, a potem padłam jak dętka i odmówiłam dalszej współpracy. Dopiero późnym wieczorem wstałam, ale nadal funkcjonowałam na pół gwizdka.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 46.58km
- Teren 6.00km
- Czas 02:35
- VAVG 18.03km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
293/365 Montaż multaka na Esełce
Niedziela, 7 grudnia 2014 · dodano: 07.12.2014 | Komentarze 6
To już kolejna wycieczka w to miejsce. Na poprzedniej nieco mnie wypizg... wyziębiło, dziś był mniejszy wiatr i cieplej, to nie marudziłam. Trochę mi palce zaczynały marznąć, ale je rozchodziłam na miejscu. Montaż finału, jednego etapu pośredniego i kolejne szukanie mobilniaka, którego Brym z Azymutem tak dobzre ukryli, że poprzednim razem nie znaleźliśmy. Kazałam Meteorowi poszukać telefonu do nich i po krótkich konsultacjach stwierdziliśmy, że skrzynka jednak jest. Szukaliśmy w tym miejscu, ale nie dość dokładnie.Mała rozwałka na kawę i kanapki na tymczasowo ułożonych starych oponach. Może kiedyś użyjemy je jako element keszomaskujący.
Powrót nieco inną trasą niż poprzednio, przez Międzyborów.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 2.81km
- Czas 00:10
- VAVG 16.86km/h
- VMAX 20.50km/h
- Kalorie 58kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
291/365 Miało być po Dęblinie
Sobota, 29 listopada 2014 · dodano: 29.11.2014 | Komentarze 2
To niesamowite, że dzień wcześniej Meteor uzgadniał z wErroną transport rowerow, a mnie powiedział dopiero z samego rana. Chyba liczył na to, że odmówię i nie pojadę. No i co jeszcze, ostatnio w Dęblinie cmentarz przegapiliśmy i chciałam go obejrzeć. A teraz najlepsza pora. I skrzynki z lokomotywowni trza było wynieść. Choć czułam, że daleko to ja nie zajadę.W drodze do Dęblina marzły mi stopy. Słabo. Ale co tam, zacznę łazić, to się rozgrzeją. Na krótkim postoju przy drewnianym kościółku w Dobieszynie miałam mały kryzys temperaturowy. Za zimno! W lokomotywowni w Dęblinie natknęliśmy się na właściciela, który dzięki Werronie pozwolił nam "pozwiedzać". Teren jakby ciut uporządkowany, wagon zniknął, krzaki częściowo wycięto, przed budynkiem deski i podkłady. Ciekawe czy remont? Niestety podczas zwiedzania palce od nóg zamarzły mi na kość. Najpierw przestałam je czuć, a potem przeciwnie, zaczęłam. Bardzo boleśnie. Przytupywanie nie pomagało. Werrona wymyśliła, że sobie ogrzeję stopy na przednim siedzeniu kierowcy, a Meteor dodał łapkę samogrzewkę chemiczną. Fajnie grzała, ale krótko niestety. Jednak wszystko razem przywróciło mi czucie w palcach.
Jednak wszystko wskazywało na to, że jazda w mrozie w moich wykonaniu raczej nie wchodzi w grę, poza tym robiło się późno. Po naradzie wojennej ustaliliśmy, że jedziemy na cmentarz i do bramy lubelskiej samochodem. I most kolejowy na Wiśle z torami na Radom. Na cmentarzu fortecznym spędziliśmy dużo czasu. Raz, że przedzieraliśmy się przez krzaki, dwa że było tam sporo otwartych grobów i świeciliśmy latarkami do środka, trzy że Werrona przypadkiem znalazła zarchiwizowaną skrzynkę geocache. Postanowiliśmy ją ukryć ponownie, ale w mniej kontrowersyjnym miejscu. W jednym z grobowców (pustym) znaleźliśmy jaskinię szatanisztów.
Kolejnym punktem wycieczki był pomnik i brama lubelska. Werronie udało się przecisnąć przez szparę w płocie, Meteorowi też, a ja... utknęłam w puchówce. Bałam się ją porwać. I tak już miałam dziurę w spodniach. Więc poszłam się przejść nad Wisłę. Ale tam stali jacyś ludzie więc wróciłam. Poszliśmy nad Wisłę w trójkę. Dziwni ludzie okazali się młodzieżą na trekkingu, palącą sobie ognisko.
Kolejnym punktem wycieczki okazał się Lidl i przystanek na croissanty. A potem... musieliśmy wracać do domu, bo już była prawie 14ta. I tak Werrona trochę się spóźniła do domu, przez co w biegu kupowała tort dla syna, a ja przy okazji szarlotkę, bo wyglądała smakowicie i małosłodko. Zaiste była w sam raz. :)
No i sobie nie pojeździliśmy na rowerach, zwłaszcza Werrona, która nie przejechała nawet jednego metra.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 34.56km
- Teren 9.00km
- Czas 02:02
- VAVG 17.00km/h
- VMAX 25.50km/h
- Kalorie 713kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
288/365 Cyklogrobbing liściopadowy
Sobota, 22 listopada 2014 · dodano: 22.11.2014 | Komentarze 3
Ostatnio mniej jeżdżę, to i nawety krótkie dystanse dają w kość. A może to jednak temperatura? Kiedys przy takiej przestawałam jeździć, bo mi na trasie zamrzały palce od stóp i dłoni. Teraz mam lepsze rękawiczki, ale nadal marznę, gdy się często zatrzymuję. A dziś były trzy postoje cmentarne. Po ostatnim wróciłam do domu, a Tomi pojechał do dalszych skrzynek. Rozgrzałam się dopiero pod Sokulami w drodze powrotnej. Nawet przez moment zrobiło mi się za ciepło i zrobiłam mały postój na herbatę pod krzyżem na krzyżówce. I przy okazji sprawdziłam, co tam ze skrzynką. Ups, zniknął worek, a ja nie miałam nowego na wymianę. Trzeba będzie w wolnej chwili podjechać, bo chwilowo skrzynka jest w strunówce. Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 43.26km
- Teren 3.50km
- Czas 02:31
- VAVG 17.19km/h
- VMAX 35.20km/h
- Kalorie 892kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
287/365 Zimno do pioruna!
Niedziela, 16 listopada 2014 · dodano: 17.11.2014 | Komentarze 2
Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, że nie może być aż tak zimno. Założyłam polar na t-short, na to kurtkę od wiatru i myślałam, że wystarczy. Pierwsze kilka km wystarczyło. Potem zmarzłam i jadąc pod wiatr nie mogłam się rozgrzać. Nie byłam w stanie szybko jechać, a tylko tak umiem się ocieplić od środka. Chyba że jest podjazd, ale tu nie było podjazdu. Miało być krótkie 30km, wyszło dłużej i na dodatek ponad połowa trasy nie w tę stronę co trzeba. A tu dziecko miało przyjechać... i co? I zastało pusty dom. Trochę miałam o to żal do Tomiego, trzeba było wracać lasem i odłożyć zakopanie ammoboxa do lepszej pogody. No nic. Co się stało, to się nie odstanie.Takie tam pobieżne serwisy skrzynek po drodze i grzybek. Kapelusz miał ze dwa centymetry średnicy.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 50.05km
- Teren 8.50km
- Czas 02:41
- VAVG 18.65km/h
- VMAX 33.50km/h
- Kalorie 1031kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
277/365 Od klonu do rowu
Niedziela, 2 listopada 2014 · dodano: 02.11.2014 | Komentarze 11
Trochę szkoda marnowac cmentarny weekend na siedzenie w domu. Wczoraj zebraliśmy się tylko na spacer po cmentarzu parafialnym i czuliśmy niedosyt. Zwłaszcza że w najbliższych dniach pojeździmy najwyżej lokalnie, bo trza się pakować na Węgry.Celem dzisiejszej wycieczki był rów przeciwczołgowy pod Adamowem w pobliżu trasy katowickiej. Po drodze Meteor podjechał do skrzynki Zyra, która się opiekuje, bo doszły nas słuchy, że wpadła za głęboko i nie da się jej wyjąć konwencjonalnymi metodami. A i owszem. Po długiej i bezowocnej walce postanowiliśmy wrócić z lepszymi narzędziami do chwytania i wyciągania. Przy okazji zrobiliśmy sobie malutką rozwałkę z kanapkami, herbatą i ciepłą kawusią.
A potem mały myk w rejon ulicy Przeciwczołgowej do rowu. Nie było mnie tu kilka lat. Tu też rozwałka, bo im więcej rozwałek tym lepiej. Po znalezieniu skrzynki pojechaliśmy dalej, ale ledwo ruszyłam po asfalcie, sznurówka wplątała mi się w tylny napęd. Nie mogłam jej dosięgnąć, but ugrzązł, Meteor musiał mi ją wyplątać.
Jadąc dalej słyszeliśmy dźwięki syren. Myśleliśmy, że to wypadek i karetki, a potem na drodze do Radziejowic okazało się, że to spory kordon policji spisywał trzy autokary młodzieży plus kilka osobówek. Nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń pojechaliśmy dalej. W Radziejowicach odwiedziliśmy cmentarz i kilka mogiłek z 1939 oraz park. Tam znów mały popas na dożarcie i dopicie końcówek i powrót bocznymi szlakami i lasami, by ominąć główny ruch cmentarny. Jako że nadal było wcześnie, a kilometrów jakby mało, zrobiliśmy jeszcze rundkę przez Kozłowice, by wypróbować nowe odcinki asfaltu.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 20.28km
- Teren 6.50km
- Czas 01:14
- VAVG 16.44km/h
- VMAX 27.00km/h
- Kalorie 418kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
273/365 Rundka po okolicy
Niedziela, 26 października 2014 · dodano: 26.10.2014 | Komentarze 12
Rano było nadal zimno i nie mieliśmy pomysłu, gdzie pojechać. Tomi oglądał z Kluską Zmienników, a ja udawałam, że mnie nie ma. Niestety około godziny jedenastej Kluska mnie znalazła, ściągnęła ze mnie kołdrę i kazała wstawać. No dobraaaa.Popołudniu zniknęły chmury, zrobiło się cieplej, trochę szkoda marnować taką aurę na siedzenie w domu. Postanowiliśmy więc podjechać do jednej z moich skrzynek w okolicy, a przy okazji zrobiła się krótka wizyta serwisowa, bo Tomi zajrzał do kilku swoich. Wróciliśmy nieco po zachodzie słońca, ale nie zdążyliśmy przed obudzeniem się Kluski, przez co ja na przykład nie mogłam się wbić rowerem do domu, bo mi fotel tarasował wejście, a Kluska trzymała tatę i nie chciała puścić. Potem wisiała na mnie. Normalnie musieliśmy się gęsto tłumaczyć, dlaczego wyszliśmy i oczywiście dlaczego bez niej ;)
Co do samej wycieczki, moja skrzynka wymaga dorzucenia logbooka. Skrzynki Tomiego trzymają się dobrze. Prócz keszy tradycyjnych odwiedziliśmy okoliczny virtual przy cmentarzu wojennym. A tuż obok przejechał powóz konny, którego nie potrafię nazwać.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty