Info
Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48819.95 kilometrów w tym 8106.56 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Wrzesień2 - 5
- 2024, Sierpień2 - 5
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec1 - 0
- 2024, Maj3 - 5
- 2024, Marzec3 - 6
- 2024, Luty1 - 0
- 2024, Styczeń1 - 3
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Sierpień3 - 0
- 2023, Lipiec1 - 0
- 2023, Czerwiec1 - 0
- 2023, Maj4 - 0
- 2023, Kwiecień6 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2023, Luty2 - 0
- 2023, Styczeń6 - 1
- 2022, Grudzień3 - 2
- 2022, Listopad7 - 10
- 2022, Październik16 - 2
- 2022, Wrzesień7 - 3
- 2022, Sierpień14 - 10
- 2022, Lipiec13 - 17
- 2022, Czerwiec16 - 7
- 2022, Maj14 - 0
- 2022, Kwiecień9 - 5
- 2022, Marzec13 - 11
- 2022, Luty9 - 3
- 2022, Styczeń12 - 4
- 2021, Grudzień7 - 0
- 2021, Listopad16 - 0
- 2021, Październik23 - 21
- 2021, Wrzesień15 - 16
- 2021, Sierpień16 - 13
- 2021, Lipiec20 - 6
- 2021, Czerwiec21 - 14
- 2021, Maj19 - 21
- 2021, Kwiecień19 - 10
- 2021, Marzec16 - 29
- 2021, Luty4 - 1
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Grudzień6 - 12
- 2020, Listopad9 - 24
- 2020, Październik14 - 18
- 2020, Wrzesień13 - 26
- 2020, Sierpień15 - 35
- 2020, Lipiec23 - 18
- 2020, Czerwiec18 - 16
- 2020, Maj17 - 28
- 2020, Kwiecień22 - 101
- 2020, Marzec27 - 52
- 2020, Luty20 - 27
- 2020, Styczeń22 - 7
- 2019, Grudzień18 - 23
- 2019, Listopad21 - 33
- 2019, Październik28 - 26
- 2019, Wrzesień20 - 34
- 2019, Sierpień10 - 35
- 2019, Lipiec17 - 32
- 2019, Czerwiec8 - 3
- 2019, Maj10 - 17
- 2019, Kwiecień12 - 27
- 2019, Marzec5 - 29
- 2019, Styczeń1 - 4
- 2018, Grudzień1 - 7
- 2018, Październik14 - 29
- 2018, Wrzesień30 - 52
- 2018, Sierpień12 - 14
- 2018, Lipiec14 - 56
- 2018, Czerwiec24 - 24
- 2018, Maj30 - 66
- 2018, Kwiecień31 - 98
- 2018, Marzec23 - 57
- 2018, Luty27 - 56
- 2018, Styczeń18 - 36
- 2017, Grudzień26 - 62
- 2017, Listopad15 - 30
- 2017, Październik31 - 60
- 2017, Wrzesień30 - 89
- 2017, Sierpień18 - 64
- 2017, Lipiec15 - 36
- 2017, Czerwiec26 - 80
- 2017, Maj29 - 112
- 2017, Kwiecień21 - 47
- 2017, Marzec28 - 98
- 2017, Luty24 - 31
- 2017, Styczeń14 - 40
- 2016, Grudzień22 - 92
- 2016, Listopad19 - 64
- 2016, Październik24 - 55
- 2016, Wrzesień27 - 68
- 2016, Sierpień18 - 63
- 2016, Lipiec17 - 58
- 2016, Czerwiec8 - 22
- 2016, Maj24 - 82
- 2016, Kwiecień18 - 42
- 2016, Marzec20 - 66
- 2016, Luty5 - 3
- 2016, Styczeń8 - 26
- 2015, Grudzień8 - 45
- 2015, Listopad15 - 41
- 2015, Październik15 - 71
- 2015, Wrzesień15 - 67
- 2015, Sierpień11 - 41
- 2015, Lipiec15 - 72
- 2015, Czerwiec12 - 67
- 2015, Maj19 - 154
- 2015, Kwiecień9 - 37
- 2015, Marzec9 - 67
- 2015, Luty5 - 28
- 2015, Styczeń3 - 27
- 2014, Grudzień6 - 80
- 2014, Listopad15 - 50
- 2014, Październik19 - 193
- 2014, Wrzesień23 - 87
- 2014, Sierpień28 - 17
- 2014, Lipiec32 - 81
- 2014, Czerwiec30 - 77
- 2014, Maj32 - 140
- 2014, Kwiecień31 - 123
- 2014, Marzec31 - 214
- 2014, Luty28 - 296
- 2014, Styczeń31 - 234
- 2013, Grudzień8 - 53
- 2013, Listopad8 - 114
- 2013, Październik12 - 81
- 2013, Wrzesień11 - 40
- 2013, Sierpień17 - 53
- 2013, Lipiec5 - 11
- 2013, Czerwiec6 - 19
- 2013, Maj11 - 45
- 2013, Kwiecień2 - 4
- 2013, Marzec3 - 30
- 2013, Luty2 - 24
- 2012, Kwiecień3 - 15
- 2012, Marzec1 - 5
- 2011, Listopad6 - 31
- 2011, Październik11 - 24
- 2011, Wrzesień13 - 43
- 2011, Sierpień7 - 3
- 2011, Lipiec12 - 22
- 2011, Czerwiec10 - 8
- 2011, Maj7 - 23
- 2011, Kwiecień12 - 27
- 2011, Marzec4 - 7
- 2010, Listopad3 - 20
- 2010, Październik11 - 32
- 2010, Wrzesień9 - 10
- 2010, Sierpień15 - 58
- 2010, Lipiec16 - 27
- 2010, Czerwiec10 - 41
- 2010, Maj13 - 56
- 2010, Kwiecień9 - 39
- 2010, Luty1 - 4
- 2009, Grudzień2 - 9
- 2009, Listopad10 - 31
- 2009, Październik13 - 68
- 2009, Wrzesień13 - 50
- 2009, Sierpień14 - 42
- 2009, Lipiec14 - 53
- 2009, Czerwiec5 - 32
- 2009, Maj9 - 49
- 2009, Kwiecień12 - 47
- 2009, Marzec2 - 10
- 2009, Luty1 - 8
- 2008, Grudzień1 - 10
- 2008, Listopad1 - 5
- 2008, Październik5 - 4
- 2008, Wrzesień3 - 4
- 2008, Sierpień11 - 7
- 2008, Lipiec7 - 12
- 2008, Czerwiec10 - 20
- 2008, Maj7 - 2
- 2008, Kwiecień2 - 0
- 2007, Sierpień8 - 4
- 2007, Czerwiec1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Dalsze wycieczki po klopoty
Dystans całkowity: | 26474.77 km (w terenie 5193.78 km; 19.62%) |
Czas w ruchu: | 1700:09 |
Średnia prędkość: | 15.57 km/h |
Maksymalna prędkość: | 41.70 km/h |
Suma kalorii: | 56985 kcal |
Liczba aktywności: | 613 |
Średnio na aktywność: | 43.19 km i 2h 46m |
Więcej statystyk |
- DST 46.80km
- Teren 23.30km
- Czas 03:17
- VAVG 14.25km/h
- VMAX 25.30km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Kryptonim - Zielony Ogień!
Sobota, 21 września 2013 · dodano: 22.09.2013 | Komentarze 4
Dzisiejsza wycieczka miała na celu zdobycie multaka założonego parę lat temu przez Meteora. Trudna skrzynka, do tej pory tylko dwie ekipy znalazły. Miałam okazję się przekonać, dlaczego ileś osób postanowiło wrócić później. To rzeczywiście multak na pół dnia. Wiele zadań do wykonania plus reaktywacja jednego etapu, pech że najważniejszego. Przy okazji serwis finału i zabranie paru geokretów, które leżały tam od zbyt dawna ;)Zanim dojechaliśmy na miejsce, jeszcze mała rundka po okolicy, no i oczywiście krzaki, jeżyny i emocje. Emocje to głównie strach przed... ale od początku. Zupełnie zapomniałam o pewnej skrzynce, którą miałam nieznalezioną. Byłam przy zakładaniu, ale to się nie liczy. Meteor został przy drodze a ja w las, bo stare dojście było trochę zajęte przez ścinkę. O! Ścieżka! To sobie pójdę... ojej, na tej ścieżce są ślady. Jakby raciczki? No nic, pewnie dzik przebiegł kiedyś. Ale im bliżej skrzynki tym więcej ścieżek i tym więcej raciczek. Nawet legowiska się znalazły. Oj niedobrze. Ale chrumkania nie słyszałam. Jakoś dotarłam do rzeczki i idąc wzdłuż niej doszłam pod pniak. Tylko pniaka nie było. Została kupka próchna na ziemi. Ale skrzynka była! Z wrażenia zapomniałam włożyć ją do worka. A to wszystko dlatego, że Meteor na odchodnym kazał mi wymienić worek, jeśli będzie zniszczony. Nie było zniszczonego worka, bo go nie było wcale i mi się w związku z tym nie przypomniało. No i potem znów przez krzaki do drogi(kilkaset metrów). Dzików nie spotkałam, ale trochę strachu się najadłam. I kanapki z serem. :)
Za to Kryptonim Zielony Ogień to była fajna zabawa, Meteor robił za skrybę, a ja próbowałam odcyfrować o co chodzi z tymi literkami i czasami zupełnie nie mogłam zgadnąć. Ale w końcu się udawało. Przy okazji trafialiśmy na grzybiarzy, w różnych dziwnych miejscach, na przykład pomiędzy zasiekami (była jakaś dziura to wszedłem, a teraz nie umiem wyjść). Raz za szybko wyrwałam do przodu i mi Meteor zniknął, ale go odnalazłam. Wyszło łatwiej niż z finałem ;) Przy finale ścinka, ale skrzynka cała i zdrowa. Trochę się zeszło, bo spore odcinki trzeba był przejść na piechotę. No i do domu, szarówka, nie wiadomo kiedy zrobiło się ciemno. Krótszy dzień, jesień idzie. Mało kilometrów, ale dużo terenu i wróciłam bardzo zmęczona. Ledwo wtargałam rower na trzecie piętro.
A i byłabym zapomniała, pod Kryptonimem znalazłam jeszcze inną skrzynkę, przy jeziorku. Też byłam przy zakładaniu, ale wieki temu. Co do innych skrzynek w okolicy, niestety zegar z budzeniem się ptaków nadal nie został odnowiony, więc pozostałe dwa quizy nie zostaną reaktywowane, albo raczej trzeba pomyśleć, jak je reaktywować w innej formie.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 108.40km
- Teren 8.00km
- Czas 06:00
- VAVG 18.07km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Kolorowy trabant, warszawa w kwiatki i rowerzysta bez głowy
Sobota, 14 września 2013 · dodano: 14.09.2013 | Komentarze 7
Kluska z babcią i wujkiem pojechali dziś do zoo, a my korzystając z wolnego czasu i niepewnej pogody pomknęliśmy na naszych rumakach do Skierniewic. Trochę na skróty główną szosą, ale po jakimś czasie mieliśmy dość i skręciliśmy do Suchej Żyrardowskiej, potem do Jesionki, Rawki i jesteśmy na miejscu. Tomi wymyślił, że podjedziemy po skrzynkę w Mokrej (na granicy z Mokrą Lewą) i tam spotkaliśmy kupę konia na peronie. To zapowiadało dzień pełen wrażeń. Wcześniej jeszcze mała rozwałka pod Tesco, bo promocja na klipsiaki.Jakoś dobrnęliśmy do Skierniewic a tam impreza, raz na rok zamykają główną ulicę miasta, bo święto roślin czy coś. Na szczęście nie było nam po drodze, bo celem był garnizon. Ale nie dojechaliśmy, bo przypomniało nam się, że w remontowanym parku jest moja skrzynka, która przecież w każdej chwili może zostać sprzątnięta. Przejechaliśmy obok budki z ochroną myśląc, że jest pusta, a tam ochroniarz jednak był. Wyjechaliśmy z drugiej strony po zabraniu skrzynki i jeszcze raz kółeczko. Tym razem udało się dojechać do garnizonu. Ta Tomi zreaktywował dwie skrzynki, co trwało dłuższą chwilę i polecieliśmy sprawdzić, czy jest moja skrzynka w Willi Pułkownikowskiej, bo ktoś ostatnio nie znalazł. A tam... natknęliśmy się na geokeszerów. Ale spotkanie! Oczywiście znów dłuższy postój, wymiana geokretów, łupienie own keszy, zdjęcia pamiątkowe. Dyskusja i pytanie, czy jest skrzynka w karcerze, bo nie mogli znaleźć. No to podjechaliśmy sprawdzić, czy jest. Skrzynka była, telefon do nich, że mogą szukać i lecimy na cmentarz Strzelba po geocoina. Był! Same sukcesy dzisiaj.
Potem polecieliśmy do skrzynki w cegielni, trochę się naszukaliśmy, ale w końcu to ja wytypowałam dobrą miejscówkę. Potem zwiedzanie okolicy i Tomi znalazł folie do musli w wielkich belach. On się zachwycił, mnie niekoniecznie przypadły do gustu. Znów rozwałka, a tu robi się późno. Pomknęliśmy jeszcze do jednej skrzynki Tomiego (ostatni kawałek po strasznym piachu) i dalej do Rawy. Stamtąd przez Jeruzal do domu. Po drodze minął nas kolorowy trabant. Aż przeciierałam oczy ze zdumienia. Niedługo potem przejechała warszawa w kwiatki. Co my piliśmy?
Wreszcie podjeżdżamy do "skrótu Stepy", mówię do Tomiego żeby się nie rozpędzał,bo może mostka już nie ma (ostatnio groził zawaleniem). Powiedziałam to w złą godzinę, rzeczywiście mostka nie było. Szlag. Musimy objechać przez park. No trudno. Jedziemy... a z naprzeciwka nadjeżdża trójka rowerzystów. Tylko środkowy nie ma głowy! Zaraz, tam w ogóle nie ma rowerzysty! Po tych wszystkich emocjach z całego dnia nawet bardzo się nie zdziwiłam ;) W końcu okazało się, że to była dwójka rowerzystów, tylko jeden z nich jechał z trzecim rowerem w ręce obok.
Uff. Dojeżdżamy na miejsce, dzwoni telefon, Wallson chce numer do Werrony. No nie, akurat jak mi się komórek rozładowuje. Jakoś go zbywam i dobijam do domu, gdzie Tomi już się niepokoi, gdzie znikłam (zatrzymałam się, by odebrac telefon). Wchodzę do domu, a tu nie ma mojego dziecka! Gdzie są wszyscy! trochę się zdenerwowałam, bo była 20.30. Przyszli w trójkę pół minuty później. O jak dobrze. Okazuje się, że planowo, tylko nikt mi nie powiedział, kiedy wrócą.
Chyba sobie melisy zaparzę na uspokojenie ;)
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty, >100
- DST 72.97km
- Teren 0.20km
- Czas 03:24
- VAVG 21.46km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wycieczka do Arkadii
Poniedziałek, 9 września 2013 · dodano: 09.09.2013 | Komentarze 7
Dziś pedałowało się naprawdę lekko. Jak nigdy wiatr wiał albo w plecy, albo lekko z boku. tylko krótki odcinek mieliśmy bocznym mordewindem, bo Tomi jakoś ponawigował nie tam gdzie trzeba i musieliśmy zrobić pętelkę. Wracaliśmy przy słabym wietrze z Arkadii przez Miedniewice, trochę padało, ale szybko przeszło. Uciekliśmy chmurze. W Miedniewicach zaczął wiać mocniejszy wiatr, ale podczas jazdy nie przeszkadzał, bo zmienił kierunek w ciągu dnia na bardziej korzystny z naszego punktu widzenia.Po jeżdżeniu po górach jazda po płaskim jest taka lekka! Oczywiście musieliśmy się zatrzymać na mały popas w Miedniewicach, w końcu to sanktuarium Świętej Rodziny przy posiłku ;)
A po Nieborowie i Arkadii pieszo, rowerki odpoczywały w krzakach :)
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 66.41km
- Teren 19.00km
- Czas 03:56
- VAVG 16.88km/h
- VMAX 31.20km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Jak te dwa łosie po sajgonkach
Sobota, 7 września 2013 · dodano: 07.09.2013 | Komentarze 3
Celem trasy było dojechanie do Grodziska i pokręcenie się po okolicy. Odwiedziliśmy kilka miłych miejsc pt. krzaki ze starymi samochodami, krzaki z żabami i ptakami (no i pokaźny trawniczek oraz kanie), krzaki z kładką, krzaki z ruiną perfumerii, krzaki z rowem przeciwczołgowym (dla odmiany te ostatnie bez skrzynki) i piaskownica na wydemce ze skrzynką. I jeszcze zajefajne przedszkole z pajacykami. A ja cały czas głodna. Co prawda mieliśmy placki z jabłkami, ale chyba ostatnio jestem jakas niedożarta, bo mi było mało. I tu dochodzimy do historii z łosiami.Pół drogi mędziłam Meteorowi, że jestem głodna i zjadłabym jakąś chińszczyznę, najlepiej sajgonki z takiego super pysznego baru pod naszym domem. Żeby nie latać tam i nazad - miałam podjechać do baru, złożyć zamówienie i podjechać do domu zostawić rower i potem na spokojnie odebrać żarcie (dostawa 2zł, a bar blisko, to co będę się wygłupiać i płacić). Zatem gdy podjechaliśmy do budynku z barem, ja skręciłam doń a Meteor prosto pojechał przez skrzyżowanie i do bloku. Zostawiłam rower przed barem i zajęłam się zamawianiem. Trochę czekałam, bo jakieś duże zamówienie było i wszyscy byli zajęci. W końcu zamówiłam i podjechałam pod dom. Wniosłam rower na trzecie piętro i zdziwko. Jak to nie ma Meteora? To gdzie do cholery jest? Ostatni raz widziałam go 200m od bloku! Gdzie on pojechał? Nic mi nie mówił... wtem dzwoni komórka. Rzucam się do sakwy, odbieram, a tu się okazuje, że Meteor zapomniał o moich sajgonkach i opcji z barem, nie zapamiętał gdzie mnie ostatni raz widział i pojechał po trasie mnie szukać, czy nie miałam jakiegoś wypadku i tak dalej. Jeny, ale się bidol nadenerwował. Ja na szczęście krócej, bo tylko tyle ile grzebałam w sakwie.
Jak te dwa łosie, na prostej drodze się zgubimy ;)
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 63.98km
- Teren 9.00km
- Czas 03:55
- VAVG 16.34km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Nocny rower po kilka keszy
Sobota, 3 sierpnia 2013 · dodano: 04.08.2013 | Komentarze 7
Miała być krótka wycieczka wieczorna pod Grodzisk i z powrotem, ale Tomi wymyślił powrót przez Milanówek w odwrotnym kierunku co dom i jeszcze małe kółko pod Błoniem. Oczywiście po to, by kilka skrzynek znaleźć. Po drodze w kółko grille i wesela, no co za ludzie, nic tylko by pili i śpiewali. A jak śpiewa statystyczny Polak, to wszyscy wiemy, nie to samo co Hiszpan czy Rosjanin, oj nie ;)Wcześniej zwiedzaliśmy pieszo fabryke Stella i Tomi awansował na derechtora ;)
Apdejt, zupełnie mi wyleciało z głowy, że chciał mnie rozjechać pirat drogowy, kombajn! Mnie! ;)
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty, nocnyrower
- DST 40.45km
- Teren 5.25km
- Czas 02:20
- VAVG 17.34km/h
- VMAX 30.00km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Nocny rower reaktywacyjny
Niedziela, 21 lipca 2013 · dodano: 22.07.2013 | Komentarze 2
Akcja reaktywacja skrzynki w Sokulach (tych Sokulach, co w nich Ranczo kręcą, dwór znaczy się). Przeprawa przez A2 i stop! Tam jest opuszczona chatka! I ma obok stawik. Okazało się, że stawik jest nie tylko za chatką, ale i przed i obok. Nie mieliśmy woderów, to się nie dało zwiedzać. A potem do skrzynki w Guzowie, ktorą w efekcie złupił tylko Meteor, ja nie byłabym w stanie wejść na podest. No, może jeszcze bym wlazła, ale zleźć to już na pewno nie, a prawie po ciemku tym bardziej. Kiedyś utknęłam na czubku drzewa i naprawdę wiele mnie kosztowało, by samemu zejść. Od tamtej pory umiem ocenić, z czego nie zejdę. Oj trzeba wreszcie kupić tę drabinkę sznurową. Powrót przez Oryszew, żeby mniej gnać z tirami i dokręcenie kilkuset metrów do 40 :)Piękna wycieczka w świetle księżyca.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 56.88km
- Teren 5.50km
- Czas 03:11
- VAVG 17.87km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wycieczka ze świetlikami
Niedziela, 7 lipca 2013 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 6
Lipcowe świetliki to coś niesamowitego co pamiętam z kolonii w dzieciństwie. Bajka po prostu. Tym bardziej gdy uda mi się je zobaczyć teraz, jako starej kobyle, jest mi bardzo przyjemnie, choć za samymi latami dziecięctwa nie tęsknię. Za mało miałam wolności. I za mało kasy ;)Wycieczka z gatunku Nocny Rower - bo nadal za ciepło dla mnie za dnia. Wyjazd wieczorem po 19tej, powrót przed 1 rano. Spontan to nie robiliśmy dłuższej trasy. Może i lepiej, bo po dłuższej przerwie muszę się rozjeździć na nowo.
Przy okazji złupiłam 4 skrzynki i prawie piątą (gdzie ja mam zdjęcie tej tablicy z hasłem, no!)
Z innych atrakcji, na wiadukcie nad CMK Tomi wyjmuje aparat. Wtem klapka się otwiera i wypada bateria. Na tory prawie. Echo coś tam odpowiadało, ale nie pamiętam, co. W oddali jakiś wóz reperacyjny (na tym torze kawałek dalej była przerwa, chyba coś grubszego), więc nie mógł łazić po torach jak chciał. Ale w końcu mu pingnęło, że z drugiej strony też da się podjechać. No i znalazł baterię :)
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 84.05km
- Teren 11.00km
- Czas 04:37
- VAVG 18.21km/h
- VMAX 34.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Krótka wycieczka do Podkowy Leśnej
Środa, 12 czerwca 2013 · dodano: 12.06.2013 | Komentarze 1
Ostatnio powstał nowy keszyk w okolicy, to postanowiliśmy zwiedzić ponownie. Do Nadarzyna rzut beretem, więc udaliśmy się i tam. To miało być blisko i krótko, odpuściliśmy część zaplanowanej trasy i na skróty pojechaliśmy przez Izdebno Kościelne (ostatnio wycieczka bez przejazdu przez a2 się nie liczy, 2x się udało). No i zeszło się ponad 80km, nie dziwota, że padła bakteria w telefonie i na endomondo mam tylko 2/3 trasy. Później dorysuję. Na wertepie bardzo mokro, za to rzeczka Mrówka bardzo malownicza :) Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 68.35km
- Teren 13.00km
- Czas 03:47
- VAVG 18.07km/h
- VMAX 33.00km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Keszowanie z mrówkami
Niedziela, 9 czerwca 2013 · dodano: 09.06.2013 | Komentarze 1
Dziś obudzono mnie o nieludzkiej porze, bo popołudniem zapowiadali w ICM burze i zlewy. O 8:15 udało się wystartować spod domu. Dziecko, babcia i wujek jeszcze spali. Po 9 dotarlam do pierwszej skrzynki związanej z pszczołami. Pszczół nie było, mrówki tak. Wszędzie! Nie można było chwili stanąć gdziekolwiek w lesie, już człowieka obłaziły. Okolica skrzynki Formica geocache, jasna sprawa. Byłąm tu kilka razy, ale takiego nagromadzenia mrów w życiu nie widziałam. Co tam las, nawet na zwykłej drodze było zatrzęsienie. W końcu Tomi serwisował skrzynkę sam a ja uciekłam do altanki pół kilometra dalej. Siedzę sobie i patrzę, a tam pod dachem ślimaczej. Ale wlazł. No i sobie żuję żelki. Podjeżdża Meteor, patrzy na ślimaczka i mi tłumaczy, że to jest małe gniazdo os. Wychylam się, patrzę od spodu... Jeny one tam są! Zbite jak sardynki, ale się ruszają! Szybko wyleciałam z altanki i dalej w drogę.Żeby nie było, zawsze muszą być jakieś trupy, więc jechaliśmy do mogiły. Ale najpierw zahaczyliśmy o grodzisko, które po ostatnich deszczach nawet miało znów fosę wypełnioną wodą. Malizna, pewnie strażnica jakaś tu była, albo niewielka osada. Ale mało kto o niej wie. No i potem mogiła i szukanie skrzynki z giepsem. A gieps pływał. Trza było się rozglądać po okolicy (zresztą przy grodzisku też zmarnowałam przez niego trochę czasu).
Pogoda wyglądała milusio, nic nie zapowiadało zlewy, więc na pierwszym biegu, wycieczkowo, zaczęliśmy pomalutku wracać, bez pośpiechu.
W okolicach Puszczy Mariańskiej spotkaliśmy przejazd rowerowy z okazji Święta Cyklicznego. Jechali od strony Mszczonowa, ale może byli z innej miejscowości, ciężko orzec. A trzeba było spytać. Ale jechaliśmy w przeciwnym kierunku. Mam nadzieję, że zlewa ich nie dorwała. Wyskoczyła nagle od południa, jak już byliśmy w domu :)
Po drodze do Żyrka spotkaliśmy nowy krzyż, ale taki, że nie idzie opisać. Jak wrzucę fotki, sami zobaczycie. Tak zwana wizja artystyczna. Wiem tyle, że artysta nazywa się Stanisław Głowacki. Chyba będziemy do niego pielgrzymować od czasu do czasu, zwłaszcza ze znajomymi (na przykład tymi z Łodzi) ;)
Było za ciepło, aże mi się dłonie odparzyły i mimo komarów i much musiałam sobie je schłodzić w rzeczce. Pomogło.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 85.34km
- Teren 8.50km
- Czas 04:33
- VAVG 18.76km/h
- VMAX 34.00km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Mazowiecki standardzik, który zakończył się rowerowaniem podwodnym
Sobota, 8 czerwca 2013 · dodano: 08.06.2013 | Komentarze 7
Wyruszyliśmy późnawo, ale tuż po śniadaniu. W ferworze przedpokojowym nie zabrałam picia, ale na szczęście Tomi zabrał wody na zapas. I kanapki. I czekoladki. Ale i tak po drodze kupiłam sobie loda, w Izdebnie Kościelnym, w sklepie z kapliczką. Trochę mi przygrzało. Potem się przyzwyczaiłam, zresztą było coraz więcej chmur, a więc i cienia. Co nie przeszkodziło mi się spalić, tak to jest jak się człowiek nie nasmaruje kremem z filtrem.Dzień okazał się być okołourbeksowy. Najpierw cegielnia (skrzynka) i łażenie po krzakach, potem małe odstępswto, bo skrzynka wiaduktowa z okazji drewnianego kościółka w Żókowie, wreszcie jakiś opuszczony zakład produkcyjny, potem Brwinów, park i znów jakieś opuszczone domostwa. Kręciliśmy się w okolicy Wukadki, Podkowa Leśna, Milanówek i te de. Bardzo przyjemnie. Wracaliśmy omijając Grodzisk i krążąc między chmurami.
Trochę zaczęło padać przy mojej skrzynce cmentarnej, ale potem przestała. Prawdziwa zlewa dotknęła nas na finiszu, kilka ładnych kilometrów przed Międzyborowem. Ale jaka! Normalnie sikawka strażacka, bałam się że za chwilę zarobię wiadrem w głowę. Na szczęście zabrałam ze sobą nowy nabytek - pelerynę rowerową. Zdążyłam założyć w odpowiednim momencie i po zlewie miałam tylko mokre nogi od kolan w dół i trochę twarz. A poza tym suchuteńko. Sprzedawca nie kłamał z odpornością na wodę. A zarazem wcale mi nie było gorąco, nadmiar ciepła ulatywał spodem. Po raz pierwszy od dawna zamarzył mi się błotnik na przednie koło i ochrona na zębatkę :)http://www.endomondo.com/workouts/200658006
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty