Info
Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48819.95 kilometrów w tym 8106.56 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Wrzesień2 - 5
- 2024, Sierpień2 - 5
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec1 - 0
- 2024, Maj3 - 5
- 2024, Marzec3 - 6
- 2024, Luty1 - 0
- 2024, Styczeń1 - 3
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Sierpień3 - 0
- 2023, Lipiec1 - 0
- 2023, Czerwiec1 - 0
- 2023, Maj4 - 0
- 2023, Kwiecień6 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2023, Luty2 - 0
- 2023, Styczeń6 - 1
- 2022, Grudzień3 - 2
- 2022, Listopad7 - 10
- 2022, Październik16 - 2
- 2022, Wrzesień7 - 3
- 2022, Sierpień14 - 10
- 2022, Lipiec13 - 17
- 2022, Czerwiec16 - 7
- 2022, Maj14 - 0
- 2022, Kwiecień9 - 5
- 2022, Marzec13 - 11
- 2022, Luty9 - 3
- 2022, Styczeń12 - 4
- 2021, Grudzień7 - 0
- 2021, Listopad16 - 0
- 2021, Październik23 - 21
- 2021, Wrzesień15 - 16
- 2021, Sierpień16 - 13
- 2021, Lipiec20 - 6
- 2021, Czerwiec21 - 14
- 2021, Maj19 - 21
- 2021, Kwiecień19 - 10
- 2021, Marzec16 - 29
- 2021, Luty4 - 1
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Grudzień6 - 12
- 2020, Listopad9 - 24
- 2020, Październik14 - 18
- 2020, Wrzesień13 - 26
- 2020, Sierpień15 - 35
- 2020, Lipiec23 - 18
- 2020, Czerwiec18 - 16
- 2020, Maj17 - 28
- 2020, Kwiecień22 - 101
- 2020, Marzec27 - 52
- 2020, Luty20 - 27
- 2020, Styczeń22 - 7
- 2019, Grudzień18 - 23
- 2019, Listopad21 - 33
- 2019, Październik28 - 26
- 2019, Wrzesień20 - 34
- 2019, Sierpień10 - 35
- 2019, Lipiec17 - 32
- 2019, Czerwiec8 - 3
- 2019, Maj10 - 17
- 2019, Kwiecień12 - 27
- 2019, Marzec5 - 29
- 2019, Styczeń1 - 4
- 2018, Grudzień1 - 7
- 2018, Październik14 - 29
- 2018, Wrzesień30 - 52
- 2018, Sierpień12 - 14
- 2018, Lipiec14 - 56
- 2018, Czerwiec24 - 24
- 2018, Maj30 - 66
- 2018, Kwiecień31 - 98
- 2018, Marzec23 - 57
- 2018, Luty27 - 56
- 2018, Styczeń18 - 36
- 2017, Grudzień26 - 62
- 2017, Listopad15 - 30
- 2017, Październik31 - 60
- 2017, Wrzesień30 - 89
- 2017, Sierpień18 - 64
- 2017, Lipiec15 - 36
- 2017, Czerwiec26 - 80
- 2017, Maj29 - 112
- 2017, Kwiecień21 - 47
- 2017, Marzec28 - 98
- 2017, Luty24 - 31
- 2017, Styczeń14 - 40
- 2016, Grudzień22 - 92
- 2016, Listopad19 - 64
- 2016, Październik24 - 55
- 2016, Wrzesień27 - 68
- 2016, Sierpień18 - 63
- 2016, Lipiec17 - 58
- 2016, Czerwiec8 - 22
- 2016, Maj24 - 82
- 2016, Kwiecień18 - 42
- 2016, Marzec20 - 66
- 2016, Luty5 - 3
- 2016, Styczeń8 - 26
- 2015, Grudzień8 - 45
- 2015, Listopad15 - 41
- 2015, Październik15 - 71
- 2015, Wrzesień15 - 67
- 2015, Sierpień11 - 41
- 2015, Lipiec15 - 72
- 2015, Czerwiec12 - 67
- 2015, Maj19 - 154
- 2015, Kwiecień9 - 37
- 2015, Marzec9 - 67
- 2015, Luty5 - 28
- 2015, Styczeń3 - 27
- 2014, Grudzień6 - 80
- 2014, Listopad15 - 50
- 2014, Październik19 - 193
- 2014, Wrzesień23 - 87
- 2014, Sierpień28 - 17
- 2014, Lipiec32 - 81
- 2014, Czerwiec30 - 77
- 2014, Maj32 - 140
- 2014, Kwiecień31 - 123
- 2014, Marzec31 - 214
- 2014, Luty28 - 296
- 2014, Styczeń31 - 234
- 2013, Grudzień8 - 53
- 2013, Listopad8 - 114
- 2013, Październik12 - 81
- 2013, Wrzesień11 - 40
- 2013, Sierpień17 - 53
- 2013, Lipiec5 - 11
- 2013, Czerwiec6 - 19
- 2013, Maj11 - 45
- 2013, Kwiecień2 - 4
- 2013, Marzec3 - 30
- 2013, Luty2 - 24
- 2012, Kwiecień3 - 15
- 2012, Marzec1 - 5
- 2011, Listopad6 - 31
- 2011, Październik11 - 24
- 2011, Wrzesień13 - 43
- 2011, Sierpień7 - 3
- 2011, Lipiec12 - 22
- 2011, Czerwiec10 - 8
- 2011, Maj7 - 23
- 2011, Kwiecień12 - 27
- 2011, Marzec4 - 7
- 2010, Listopad3 - 20
- 2010, Październik11 - 32
- 2010, Wrzesień9 - 10
- 2010, Sierpień15 - 58
- 2010, Lipiec16 - 27
- 2010, Czerwiec10 - 41
- 2010, Maj13 - 56
- 2010, Kwiecień9 - 39
- 2010, Luty1 - 4
- 2009, Grudzień2 - 9
- 2009, Listopad10 - 31
- 2009, Październik13 - 68
- 2009, Wrzesień13 - 50
- 2009, Sierpień14 - 42
- 2009, Lipiec14 - 53
- 2009, Czerwiec5 - 32
- 2009, Maj9 - 49
- 2009, Kwiecień12 - 47
- 2009, Marzec2 - 10
- 2009, Luty1 - 8
- 2008, Grudzień1 - 10
- 2008, Listopad1 - 5
- 2008, Październik5 - 4
- 2008, Wrzesień3 - 4
- 2008, Sierpień11 - 7
- 2008, Lipiec7 - 12
- 2008, Czerwiec10 - 20
- 2008, Maj7 - 2
- 2008, Kwiecień2 - 0
- 2007, Sierpień8 - 4
- 2007, Czerwiec1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Dalsze wycieczki po klopoty
Dystans całkowity: | 26474.77 km (w terenie 5193.78 km; 19.62%) |
Czas w ruchu: | 1700:09 |
Średnia prędkość: | 15.57 km/h |
Maksymalna prędkość: | 41.70 km/h |
Suma kalorii: | 56985 kcal |
Liczba aktywności: | 613 |
Średnio na aktywność: | 43.19 km i 2h 46m |
Więcej statystyk |
- DST 78.95km
- Teren 11.00km
- Czas 04:43
- VAVG 16.74km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Kierunek: Tesco w Skierniewicach
Wtorek, 22 października 2013 · dodano: 22.10.2013 | Komentarze 6
Niektórzy jeżdżą do supermarketu samochodem, my 30 parę kilometrów pojechaliśmy rowerami. W końcu mamy blisko. ;)Pojechaliśmy tym razem opłotkami, przez Radziwiłłów na przykład. A tam tabuny rowerków. Co jakiś czas mikrorozwałki i do miasta. W Tesco trochę zabawiłam, bo a to papier do drukarki, a to pudełka na kesze, a to ręczniki papierowe dla mamy Meteora. Ja balowałam w sklepie, a Meteor rozwalony na ławeczce w pobliskim skwerze zażywał kąpieli słonecznych i zażerał się kanapkami. Ja dożarłam później w pośpiechu, bo dzień krótki. Potem do centrum na skrzynki i tu dłużej zabawiliśmy pod dworcem. Meteor focił tabliczki na murach i odkrył jedną nową tablicę, jeszcze nieodsłoniętą. Rok 1920, pomoc braci Węgrów. Trochę było widać zza czerwonej tkaniny. Wreszcie wylądowaliśmy na poligonie przy torach, bo skrzynka. A na koniec przy stawie, bo tez skrzynka. Z keszowaniem koniec, wracamy do domu.
Po drodze wpadliśmy na kirkut z moją skrzynką (serwis), a tu się logbook skończył. Dobrze, że Meteor miał jakiś zapasowy i dorzuciłam. Wreszcie do dooomuuu. Nie bardzo mi się chciało, bo jednak taka pogoda rozleniwia, ale dojechaliśmy z mniejszą liczbą postojów niż w drodze do.
Wszystkie zdjęcia w albumie z wycieczkami, poniżej wybór.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 46.93km
- Teren 11.30km
- Czas 02:51
- VAVG 16.47km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Forma padła na pyszczek
Niedziela, 20 października 2013 · dodano: 20.10.2013 | Komentarze 11
Nie wiem co się ze mną dzieje ostatnio, ale przejechanie więcej niż 30km w ciągu dnia sprawia, że padam po powrocie. Może mi się kryzys przesunął i powinnam jechać dalej licząc na to, że sam minie... ale sama nie mam ochoty na dłuższe wycieczki. 10-20 jest w sam raz, 30 ujdzie, 40-50 już wracam zmęczona. Albo Tomi za szybko jeździ i ja próbując mu dotrzymać kroku się wykańczam, albo pedałuję na złych przerzutkach, albo już sama nie wiem.Wycieczka obfita w jedzenie i rozwałki, nie mogę narzekać. I pociągi na esełce się trafiły, i salami do kanapek, serek, kawa z mlekiem waniliowym i herbata. Odrobina czekolady i herbatniki. W kadrach prócz tego obowiązkowy cyklogrobbing, grzybki i tory. Jako bonus używana stodoła.
Wszystkie zdjęcia w tym albumie, poniżej wybór.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 81.59km
- Teren 20.80km
- Czas 04:29
- VAVG 18.20km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Jesiennie do Arkadii i Nieborowa
Wtorek, 15 października 2013 · dodano: 15.10.2013 | Komentarze 5
Wycieczka zaplanowana już we wrześniu. Koniecznie chciałam pofocić oba parki złota jesienią. Czułam, że tu musi być cudownie i faktycznie było. Choć w drugiej połowie dnia nieco spsuła się pogoda i nie było już tak słonecznie.Zaczęliśmy tradycyjnie od pokonania obwodnicy Żyrardowa i autostrady A2. Potem trochę serwisówkami (grzybek dla Wariaga rósł przy jednej z nich) i wizyta w już_nie_zalanym domku. Moglismy zwiedzić od środka i doszlismy do wniosku, że nie za bardzo da się w nim ukryć skrzynkę. Za to da się w sąsiednim. Kiedyś. Na progu już_nie_zalanej chałupki zjedlismy po kanapiorku i wypiliśmy trochę herbaty. I siu przez Bolimów do parków. Najpierw do Arkadii, pospisywać literki do bonusa i znaleźć parę skrzynek, których nie udało się poprzednim razem. W międzyczasie jedna z nich zniknęła, ale udało się obliczyć kordy finałowe. Ale to dopiero w Nieborowie, gdzie znaleźliśmy kolejne brakujące skrzynki.
I tak zleciał dzień. Same rozwałki prawie, ale tu przynajmniej nastukało się rozsądny dystans. W drodze powrotnej podskoczyliśmy po skrzynkę Werrony, którą Tomi miał znalezioną, a ja jeszcze nie. Znałam to miejsce, bo kiedyś tu szukaliśmy śladów leśniczówki, ale się nam nie udało. A potem to już do domuuuuu. Na kolację :)
W ostatniej chwili przed zmrokiem zauważyłam mglę na polach. Trochę kiepsko wyszła, ale musiałam ją sfocić dla potomności ;)
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 36.94km
- Teren 7.50km
- Czas 02:04
- VAVG 17.87km/h
- VMAX 29.10km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Improwizowana wycieczka do Puszczy Mariańskiej
Poniedziałek, 14 października 2013 · dodano: 14.10.2013 | Komentarze 6
W ostatniej chwili dnia wczorajszego Meteor odkrył, że nie możemy dziś pojechać do parku w Arkadii, bo w październiku w poniedziałki jest nieczynny, a darmowy dzień jest we wtorek. Dłuższą wycieczkę zaplanowaliśmy więc na jutro, a dziś tylko podskoczyliśmy do pana Mariana na peronie, czyli do miejsca pierwszej pocztówki od dupy strony (to znaczy ja podskoczyłam i w lesie napotkałam jakichś panów Waldków czy Mietków, jeden pan robił kupę a drugi zbierał grzyby, brrr), a także do przejazdu na zadupiu #1. Czyli mojej nowej skrzynki, którą montowałam naprędce po nocy. Meteor swoje skrzynki montował rano, przez co wyjechaliśmy po jego przerwie kawowej a nie przed. Zwłaszcza że rano jeszcze był z Kluską w piaskownicy i w sklepie.I dlatego dystans nieduży, ale byłby jeszcze mniejszy, gdyby nie to, że początkowo jechaliśmy przez las i później opłotki zygzakowe na północ od szosy do Skierniewic. Rozwałek tego dnia było chyba więcej niż jazdy, więc jechało się przyjemnie i bez pośpiechu. Dopiero na ostatniej prostej Meteor pognał do przodu. Mogłam go gonić, ale za późno się zorientowałam i odpuściłam. I dalej sobie jechałam swoim wycieczkowym tempem w stylu 17-18km/h :)
Zamiast grzybka meszek :)
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 68.07km
- Teren 12.00km
- Czas 04:13
- VAVG 16.14km/h
- VMAX 36.40km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Pół dnia w mordę... windem.
Sobota, 12 października 2013 · dodano: 13.10.2013 | Komentarze 5
Najpierw Meteor obudził mnie o świcie (czyli przed 12) i przyniósł kapuczinko. Potem jeszcze obudził mnie płatkami na mleku i kazał wstawać. Za piątym razem nie wytrzymał i mnie posadził na łóżku siłą. I to nie była siła argumentu ;)Zaspana, zaziewana, ubrana w co bądź i z zapasowym swetrem w sakwie wyruszyłam per pedales w kierunku Mszczonowa. Nie pamiętam co było po drodze, bo spałam. Obudziłam się na jakimś zadupiu przed przejazdem, bo jechał pociąg. Ledwo zdążyłam wyciągnąć aparat, ale i tak zdjęcie wyszło rozmazane. A mnie się zrobiło zimno. Doszliśmy do upatrzonej przez Meteora miejscówki na nową skrzynkę i zrobiliśmy pierwszą rozwałkę, a ja pod polar założyłam sweter. Minął nas pociąg z esełki, drugi w tak krókim czasie, jupi! Ten udało mi się sfocić porządnie. A przy okazji kupę liści i innego zielska.
Dalej rowery po nieczynnych torach do mostu nad cmk. Tam mi znowu pouciekały pociągi. Coś tam sfociłam, ale nie jestem zadowolona. Potem chyba znów usnęłam, bo nic nie pamiętam. Aż do resztek młyna w krzakach, gdzie szukaliśmy kesza, a znaleźliśmy strych pełen skarbów! Zabawki z mego dzieciństwa, niektórymi (takimi samymi) się bawiłam. Jeśli nie w domu to w świetlicy albo zerówce. Były też takie, których nie znałam, np. piękna lodziarka. Prócz tego były zeszyty pani Eligii, która wtedy chodziła do podstawówki. Język rosyjski, język polski, cuda! I berecik z antenką pana Mariana ;)
Trochę potem znów mi się przysnęło, aż tu nagle znów rozwałka, przy moim keszu między wiaduktem a mostkiem, obok nasypu. Tu nawet było mniej zimno, ale już siedziałam w tunice, swetrze, polarze i kurtce. Strasznie dziś byłam ciepłolubna, chyba za wolno kręciłam pedałami... potem pojechaliśmy szukać źródeł Jeziorki znalezionych przez Rubeusa, ale na nas napadły kanie przy drodze. Skrzynka znaleziona i kolejne oddziały kań. Ledwo im uciekliśmy, ale kilka zabraliśmy ze sobą. Tu trafiliśmy też na osobliwy gatunek grzyba, prawdziwka wiaderkowego. Imponujących rozmiarów!
Tu już naprawdę chciałam wracać, ale Meteor zawlókł mnie jeszcze pod kościół w Lutkówce, bo skrzynka gc. Na jakiś ślub trafiliśmy, ale jeszcze nie było pary młodej, a ksiądz rozgrzewał się pacierzami i podśpiewywaniem. Brzmiało to... no... wiadomo. Pan pokaszlywał, więc podejrzewam, że był czymś rozgrzany na zdrowie ;)
Nareszcie wracamy! Przez wiadukt Popiela, o którym zapomniałam, że jest "mój", czyli że jest tam ukryta moja skrzynka. No i z wiatrem (nareszcie) do domu! Na obiad!!!
A i niestety została uszkodzona wyrzutnia rakiety przy skrzyżowaniu Gierkówki i 50tki. Chyba ktoś za ciężki na nią wlazł i się rakieta złamała :(
Wszystkie moje zdjęcia tutaj
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 17.84km
- Teren 10.00km
- Czas 01:25
- VAVG 12.59km/h
- VMAX 24.80km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wycieczka ucieczka
Piątek, 11 października 2013 · dodano: 11.10.2013 | Komentarze 8
Mało brakowało a zamiast tej wycieczki byłaby inna. Miałam w planach dwa kesze niespodzianki dla Meteora, które po cichu po kryjomu przygotowywałam w środku nocy, żeby o niczym się nie dowiedział, a on mi tu po spacerze z Kluską proponuje wspólne rowerowanie we trójkę. Bałam się powtórki z rozrywki, bo to była pora kluskowego snu. Ale w końcu doszliśmy do wspólnego wniosku, że Klu jest nieco zmordowana i dobrze jej zrobi dłuższy sen w domu. Spakowałam się i wyszłam (czyli uciekłam z domu), a w tym czasie Meteor uśpił Klu. Całkiem prędko, to znaczy w pół godziny mniej więcej. A ja w tym czasie już zdążyłam dwie skrzynki zamontować i po bagnie polatać. Ale mocno nie zmoczyłam nóg. Tylko ociupinkę. A on mi przysyła smsa, żebym się nie ważyła wracać przez 2-3 godziny. Przecież jestem pół godziny od domu! Co robić?Rozłożyłam sobie kurtkę i trochę poleżałam, bo akurat siedziałam nad tunelem na obwodnicy, na przejściu dla zwierzątek. Bardzo przyjemne, piknikowe miejsce. Ale zaszło słońce i zaczęłam marznąć. To pojechałam poszlajać się po lesie. I poodkrywałam różne ciekawe rzeczy. Na przykład rów w ziemi, częściowo zasypany gruzem. Za szeroki na okop, diabli wiedzą co, może wyrobisko. W każdym razie bardzo malowniczy. Zwiedziłam tam i z powrotem i pojechałam dalej. Skręciłam w jakieś krzaki (ja zawsze skręcam w jakieś krzaki) i dojechałam do innego rowu. Także malowniczy i prawie bez śmieci. Przeciwpożarowy tak sądzę, bo na skraju lasu. Skręciłam i wzdłuż rowu pojechałam dalej. Rów się skończył, droga nie i tak dojechałam do szosy na Skierniewice. Przebiłam się na drugą stronę i pojechałam prosto lazurowym szlakiem. A tam krzyż, całkiem stary, ale już bez Jezuska. Uciekł albo co. Przy okazji namierzyłam fajną kryjówkę na kesza. Może kiedyś. Za dużo quizów ostatnio w Żyrku, trzeba dorobić tradycyjnych ;)
No dobra, ale ciągle daleko mi do trzech godzin. Pojechałam prosto do końca a tam... tory. I to już w remoncie, więc nie mogłam się pzrebić. Skręciłam w lewo i pojechałam do znanego mi mostka na rzeczce. Takie miki miki. A tu koparka i rozpierducha. Na szczęście dało się przejść dołem. Stary mostek w połowie (a raczej jeden, bo most składał się z dwóch małych). Drugi jeszcze stoi, ale pan z budowy powiedział, że później też wyleci. Szkoda, taka ładna nitowana konstrukcja. Ale ma swoje lata, wiadomo.
Dalej znów w las, a tu bieda z czasem. Co robić? Spojrzałam na giepsa, a tu blisko jest jedyna tradycyjna skrzynka, której nie mam znalezionej. Trochę na terenie podmokłym, ale ostatnio mało padało, to na pewno już wyschło! Ja nie dam rady? Podprowadziłam kawałek rower, by go dobrze skitrać i dalej poszłam pieszo. Jakiś kilometr trzeba było przejśc. E tam, szybko pójdzie...
Po stu metrach podmokłych krzaków trochę zwątpiłam. Jakoś wolno mi idzie. Trza iść szybciej. Po 300m krzaków zwątpiłam po raz drugi. Ale co, wracać się i objeżdżać? I pchać się nie wiadomo przez co od boku? Eee, no dobra idę dalej. Jakoś w połowie trasy zwątpiłam po raz trzeci, bo do szlamu wpadła mi lewa stopa. Po kostkę. Błeh. Chwila namysłu i taki charakterystyczny błysk w głowie. Chyba mi się włączyła funkcja przetrwania. I poszłam dalej. Po raz czwarty zwątpiłam 90m od skrzynki. Bo doszłam do zalanej łąki, której nie można było obejść. Kesz był nią otoczony. Szlag. Trochę się pokręciłam po okolicy, część była wygnieciona, chyba przez jakieś zwierzęta. Dopiero potem w domu odkryłam, że jakiś czas temu bawił Jaculo i zrezygnował właśnie w tym miejscu. Ja nie zrezygnowałam. Odkryłam, ze jak się chodzi po niewygniecionej trawie, to się człowiek mniej zapada.
Oba buty zamoczyłam po kostki kilkanaście metrów od skrzynki, ale wtedy było mi już wszystko jedno.
Pojemnik leżał na wierzchu, wywleczony zapewne przez jakiegoś zwierza. Jestem z siebie dumna, bo w tym roku jestem jedyną osobą, która zdołała tu dotrzeć. :)
Powrót był trudniejszy, bo nie zapamiętałam swojej trasy i szłam na oko, więc pomoczyłam nogi jeszcze bardziej. Ale jakoś przeszłam mokry odcinek i nieco suchszym doszłam do roweru. I ciągnąc go do drogi nabiłam sobie śliwkę na kolanie. To znaczy odkryłam to dopiero w domu, kto by się przejmował na miejscu.
Stamtąd szybka droga drogą terenową wzdłuż torów. Przy obwodnicy odradziłam jednej pani pchanie się lasem samochodem. A potem już do domku, tylko mały postój pod Lidlem na zakupy. I pozamiatane. Wyszło czasowo ponad 3 godziny, na bagnach spędziłam za dużo czasu :)
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 39.40km
- Teren 10.00km
- Czas 02:32
- VAVG 15.55km/h
- VMAX 29.10km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wycieczka do miejsca pierwszej pocztówki
Środa, 9 października 2013 · dodano: 09.10.2013 | Komentarze 9
Tomi zwany Meteorem prowadzi blog. Ale zanim jeszcze go prowadził, wysyłał mejlem pocztówki i to miejsce było na pierwszej z nich. Budynek niszczał i niszczał, i gdy wydawało się, że jego dni są policzone... zajęła go hurtowania i pomalowała w jakieś straszne kolory. I teraz jest tu stacja przeładunkowa węgla. I nie można już robić rozwałek pod stacyjką. Ale w pobliżu znalazłam bocznicę, na końcu której da się zrobić piknik. Na miejscu spotkałam bardzo hipotetycznego "Pana Mariana", który czekał na pociąg do domu. Po spisaniu ze słupa ważnych informacji do skrzynki z Panem Marianem w tle rozwaliłam się na miejscu zupełnie, zeżarłam wszystkie kanapki i popiłam herbatą z termosu. To nie to co pikniki z Tomim, ale zawsze.Potem wykonałam pracę nr 2, czyli zadanie zmierzenia kordów paru miejsc. Po drodze piękne widoki, słońce, ciepełko, upał prawie. Po pokręceniu się po mazowieckich polach i łąkach udałam się do domu, bo zgłodniałam ;)
Zdjęcie grzybków dla Wariaga wykonałam w zastępstwie Tomiego.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 46.45km
- Teren 10.80km
- Czas 02:48
- VAVG 16.59km/h
- VMAX 28.60km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa do kaniowego zakątka
Środa, 2 października 2013 · dodano: 02.10.2013 | Komentarze 8
Krótka, bo kaniowy zakątek okazał się być około 20 km od domu. Meteor zebrał kanie dwa dni wcześniej, ale te nierozwinięte zostawił i dziś przyjechaliśmy po resztę. Nawet jedna czy dwie zostały, będzie pretekst by znów zwiedzić te krzaki. Kanie rosły sobie w młodniku, zastanawiałam się jak przypadkiem Meteor się przez nie przedzierał. Sprawa wyjaśniła się dzisiaj, otóż szukał miejscówek na skrzynki do kolejnej tury serii S-Ł wzdłuż torów. I tędy mu było po drodze.Zanim dojechaliśmy do grzybów, zrobiliśmy sobie obowiązkową rozwałkę przy kościółku w Puszczy Mariańskiej. Potem jeszcze kilka przejazdów na zadupiu (tam gdzie psy dupami szczekają, zawracają wrony i śrubokręty rosną) oraz resztka stacji, a raczej przystanku na esełce. No i wreszcie kaniowy zakątek. Tam rozwałka właściwa, czyli kanapki, kawa i herbata. Ale najpierw jeszcze skoczyliśmy obejrzeć jeden mostek nad wyschniętym strumykiem, a tam reper! Prawie wypadł z mostka, po raz pierwszy zobaczyłam, jak są mocowane. Jeszcze dobrze nie rozłożyliśmy się z rozwałką, a nadjechał pociąg towarowy. :)
Wracając do domu spotkaliśmy przemiłą babcię rowerzystkę z ogromnym pakunkiem chrustu na rowerze. A dalej zatrzymał mnie krzyż, głównie z powodu żółtego płotka, który pięknie korespondował z odcieniem liści wokół. I dzięki temu, że Meteor jeszcze zaczął łazić po lesie w poszukiwaniu zaznaczonej na mapie kapliczki - znalazł okop. A raczej masę okopów. Kapliczki nie było, być może się rozpadła, albo była źle zaznaczona. Potem podjechaliśmy do bardziej obciążonej linii kolejowej, czyli Warszawa-Óć. Ten odcinek już wyremontowany, ciężko przenieść rowery. Na szczęście Meteor dojrzał obok przepust, w którym były kładki dla zwierzątek. Padłam ;) Rowerem i człowiekiem też dało się go pokonać, co też uczyniliśmy.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 50.17km
- Teren 4.50km
- Czas 02:45
- VAVG 18.24km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Pięćdziesiąt kilometrów, które mnie pokonało
Niedziela, 29 września 2013 · dodano: 29.09.2013 | Komentarze 10
Dystans zupełnie malutki, ale jako żem wczoraj kaszlała jak gruźlik, a dziś byłam osłabiona po nocnym zwalczeniu przeziębienia, to każdy kilometr można liczyć podwójnie. Rano było nie bardzo, jakaś mgła, ale na szczęście wyruszyliśmy po 12 tej. Przynajmniej się wyspałam. Najpierw dojechaliśmy do PGRu, gdzie miał być multak, ale zginął. Ktoś ukradł skrzynkę i wszystkie etapy :( Na dodatek zmarzły mi paluchy i w rękawiczkach nie chciały się rozgrzać. Na pocieszenie wyszło słońce i od razu zrobiło się śliczniej i cieplej. I w ten sposób w jednym miejscu zrobiliśmy dwie rozwałki z kawą, ciastem, herbatą i kanapkami.Potem podjechaliśmy pod moją skrzynkę na Szwedzkich Górach czyli grodzisku wczesnośredniowiecznym. I tam oczywiście znów rozwałka, kąpiele słoneczne, kopanie dołków łopatkami i inne takie przyjemności.
Na koniec dnia jeszcze park podworski bez dworu ani stawu niestety, ale za to z wielkim krzaczodrzewem. I do domu. Powinien być lajcik, ale po powrocie padłam na pyszczek i udawałam, że śpię schowana w poduchach pod kołderką. Dopiero wołanie na obiad mnie zerwało z łóżka ;)
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 31.46km
- Teren 6.25km
- Czas 02:07
- VAVG 14.86km/h
- VMAX 25.80km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Córeczka mamusi
Wtorek, 24 września 2013 · dodano: 24.09.2013 | Komentarze 3
Kluska dziś pokazała na wycieczce co to znaczy siła charakteru mamusi. Wycieczka jak zwykle, w foteliku, trochę dalej bo do Radziejowic, wszystko pięknie... tylko Kluska nie chciała z tego parku wracać do domu. Ryk przez pół drogi, dobrze że zabraliśmy przyczepkę, trochę tłumiła dźwięki Zasnęła w końcu tak jak krzyczała, z zaciśniętymi pięściami. Tak wkurzonego i złego dziecka dawno nie widziałam, no ale musieliśmy wrócić do domu. Po kim odziedziczyła tę cechę? Po mamusi. Czarno widzę bunt dwulatka, jeśli ona już teraz wykręca takie numery. Coś idzie nie po jej myśli - wpada w taki gniew, że tylko chować się i uciekać.Na szczęście sen pomógł, wróciliśmy już po zmroku, dziecko do wanny i spać. Była w całkiem dobrym humorze, tylko z jedzeniem mleka były pewne problemy, ale babci jakoś udało się małą przekonać do współpracy i okazało się, że dziecko głodne jak wilk, tylko wcześniej były ważniejsze rzeczy do roboty niż jedzenie ;)
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty