Info

Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Marzec2 - 1
- 2024, Wrzesień2 - 5
- 2024, Sierpień2 - 5
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec1 - 0
- 2024, Maj3 - 5
- 2024, Marzec3 - 6
- 2024, Luty1 - 0
- 2024, Styczeń1 - 3
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Sierpień3 - 0
- 2023, Lipiec1 - 0
- 2023, Czerwiec1 - 0
- 2023, Maj4 - 0
- 2023, Kwiecień6 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2023, Luty2 - 0
- 2023, Styczeń6 - 1
- 2022, Grudzień3 - 2
- 2022, Listopad7 - 10
- 2022, Październik16 - 2
- 2022, Wrzesień7 - 3
- 2022, Sierpień14 - 10
- 2022, Lipiec13 - 17
- 2022, Czerwiec16 - 7
- 2022, Maj14 - 0
- 2022, Kwiecień9 - 5
- 2022, Marzec13 - 11
- 2022, Luty9 - 3
- 2022, Styczeń12 - 4
- 2021, Grudzień7 - 0
- 2021, Listopad16 - 0
- 2021, Październik23 - 21
- 2021, Wrzesień15 - 16
- 2021, Sierpień16 - 13
- 2021, Lipiec20 - 6
- 2021, Czerwiec21 - 14
- 2021, Maj19 - 21
- 2021, Kwiecień19 - 10
- 2021, Marzec16 - 29
- 2021, Luty4 - 1
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Grudzień6 - 12
- 2020, Listopad9 - 24
- 2020, Październik14 - 18
- 2020, Wrzesień13 - 26
- 2020, Sierpień15 - 35
- 2020, Lipiec23 - 18
- 2020, Czerwiec18 - 16
- 2020, Maj17 - 28
- 2020, Kwiecień22 - 101
- 2020, Marzec27 - 52
- 2020, Luty20 - 27
- 2020, Styczeń22 - 7
- 2019, Grudzień18 - 23
- 2019, Listopad21 - 33
- 2019, Październik28 - 26
- 2019, Wrzesień20 - 34
- 2019, Sierpień10 - 35
- 2019, Lipiec17 - 32
- 2019, Czerwiec8 - 3
- 2019, Maj10 - 17
- 2019, Kwiecień12 - 27
- 2019, Marzec5 - 29
- 2019, Styczeń1 - 4
- 2018, Grudzień1 - 7
- 2018, Październik14 - 29
- 2018, Wrzesień30 - 52
- 2018, Sierpień12 - 14
- 2018, Lipiec14 - 56
- 2018, Czerwiec24 - 24
- 2018, Maj30 - 66
- 2018, Kwiecień31 - 98
- 2018, Marzec23 - 57
- 2018, Luty27 - 56
- 2018, Styczeń18 - 36
- 2017, Grudzień26 - 62
- 2017, Listopad15 - 30
- 2017, Październik31 - 60
- 2017, Wrzesień30 - 89
- 2017, Sierpień18 - 64
- 2017, Lipiec15 - 36
- 2017, Czerwiec26 - 80
- 2017, Maj29 - 112
- 2017, Kwiecień21 - 47
- 2017, Marzec28 - 98
- 2017, Luty24 - 31
- 2017, Styczeń14 - 40
- 2016, Grudzień22 - 92
- 2016, Listopad19 - 64
- 2016, Październik24 - 55
- 2016, Wrzesień27 - 68
- 2016, Sierpień18 - 63
- 2016, Lipiec17 - 58
- 2016, Czerwiec8 - 22
- 2016, Maj24 - 82
- 2016, Kwiecień18 - 42
- 2016, Marzec20 - 66
- 2016, Luty5 - 3
- 2016, Styczeń8 - 26
- 2015, Grudzień8 - 45
- 2015, Listopad15 - 41
- 2015, Październik15 - 71
- 2015, Wrzesień15 - 67
- 2015, Sierpień11 - 41
- 2015, Lipiec15 - 72
- 2015, Czerwiec12 - 67
- 2015, Maj19 - 154
- 2015, Kwiecień9 - 37
- 2015, Marzec9 - 67
- 2015, Luty5 - 28
- 2015, Styczeń3 - 27
- 2014, Grudzień6 - 80
- 2014, Listopad15 - 50
- 2014, Październik19 - 193
- 2014, Wrzesień23 - 87
- 2014, Sierpień28 - 17
- 2014, Lipiec32 - 81
- 2014, Czerwiec30 - 77
- 2014, Maj32 - 140
- 2014, Kwiecień31 - 123
- 2014, Marzec31 - 214
- 2014, Luty28 - 296
- 2014, Styczeń31 - 234
- 2013, Grudzień8 - 53
- 2013, Listopad8 - 114
- 2013, Październik12 - 81
- 2013, Wrzesień11 - 40
- 2013, Sierpień17 - 53
- 2013, Lipiec5 - 11
- 2013, Czerwiec6 - 19
- 2013, Maj11 - 45
- 2013, Kwiecień2 - 4
- 2013, Marzec3 - 30
- 2013, Luty2 - 24
- 2012, Kwiecień3 - 15
- 2012, Marzec1 - 5
- 2011, Listopad6 - 31
- 2011, Październik11 - 24
- 2011, Wrzesień13 - 43
- 2011, Sierpień7 - 3
- 2011, Lipiec12 - 22
- 2011, Czerwiec10 - 8
- 2011, Maj7 - 23
- 2011, Kwiecień12 - 27
- 2011, Marzec4 - 7
- 2010, Listopad3 - 20
- 2010, Październik11 - 32
- 2010, Wrzesień9 - 10
- 2010, Sierpień15 - 58
- 2010, Lipiec16 - 27
- 2010, Czerwiec10 - 41
- 2010, Maj13 - 56
- 2010, Kwiecień9 - 39
- 2010, Luty1 - 4
- 2009, Grudzień2 - 9
- 2009, Listopad10 - 31
- 2009, Październik13 - 68
- 2009, Wrzesień13 - 50
- 2009, Sierpień14 - 42
- 2009, Lipiec14 - 53
- 2009, Czerwiec5 - 32
- 2009, Maj9 - 49
- 2009, Kwiecień12 - 47
- 2009, Marzec2 - 10
- 2009, Luty1 - 8
- 2008, Grudzień1 - 10
- 2008, Listopad1 - 5
- 2008, Październik5 - 4
- 2008, Wrzesień3 - 4
- 2008, Sierpień11 - 7
- 2008, Lipiec7 - 12
- 2008, Czerwiec10 - 20
- 2008, Maj7 - 2
- 2008, Kwiecień2 - 0
- 2007, Sierpień8 - 4
- 2007, Czerwiec1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Zupełnie dalekie wyprawy
Dystans całkowity: | 9630.83 km (w terenie 1381.48 km; 14.34%) |
Czas w ruchu: | 629:53 |
Średnia prędkość: | 15.08 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.20 km/h |
Suma kalorii: | 27101 kcal |
Liczba aktywności: | 166 |
Średnio na aktywność: | 58.02 km i 3h 53m |
Więcej statystyk |
- DST 46.67km
- Czas 02:32
- VAVG 18.42km/h
- VMAX 47.40km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa do Alzacji - Longinada 2011 - dzień 5
Środa, 13 lipca 2011 · dodano: 19.07.2011 | Komentarze 4
Rhinau - Friesenheim - Neunkirsch - Witternheim - Hilsenheim - Muttersholtz - Ehnwihr - Rathsamhausen - Selestat - Kintzheim - Haut Koenigsbourg - St. Hyppolyte - Rorschwihr - Bergheim - Ribeauville - RiquewihrPoczątek dnia polegał na suszeniu namiotów oraz kurtek (co tam zmokło wieczorem dnia poprzedniego) i jechaniu dość płaskim terenem. Jeszzce dobrze nie wyjechaliśmy z Rhinau, a już sobie zrobiliśmy postój na francuskie rogaliki. Z oryginalną wymową mam spory problem, nie chcąc zacharczec uciekłam ze sklepu i Tomi musiał zamówić sam. Poszło mu całkiem nieźle. Napchani rogalikami pojechaliśmy dalej i po drodze spotkaliśmy spory bunkier
oraz ławeczkę Napoleona z drugiej serii, postawionej z okazji ślubu Napoleona III (siostrzeńca Napoleona I).
Następnie przekroczyliśmy rzeczkę L'lll - nie pytajcie jak to się wymawia, bo nie wiem ;)
I tak bezstresowo dotarliśmy aż do miasteczka Selestat, gdzie podczas zwiedzania odkryłam miękką oponę w tylnym kole. Powietrze schodziło wolno, więc Tomi tylko je podpompował ,dokończyliśmy zwiedzanie i pół godziny przed zbiórką podjechaliśmy nad dworzec, by w spokoju mógł wymienić mi dętkę.
Pogoda psuła się z minuty na minutę. To przeważyło i podjęłam decyzję podjechania pod zamek busem. To spowodowało szereg nieporozumień, na górze było masakrycznie zimno, wiało, a czekaliśmy na grupę rowerową. Część poszła zwiedzać zamek, ja z Jolą poszłyśmy zwiedzać kawiarnię i wc :) Niestety nie wzięłam z samochodu telefonu i nie mogliśmy się z Tomim skontaktować, koniec końców ja zostałam bez pieniędzy i możliwości zwiedzania zamku, a on wlazł do zamku Koenigsbourg beze mnie. Na szczęście spotkałam Pawła po drodze, który pożyczył mi na bilet. Wchodząc do zamku spotkaliśmy Asię, której przekazaliśmy wiadomość dla Tomiego, że jestem już na zamku. Tomi wrócił się i zwiedzaliśmy zamek już razem w trójkę (tam i nazad, gruntownie). Zjeżdżałam już razem z grupą, było łatwo, choć ślisko po deszczu.
Tego dnia mocno lało (mimo słonecznego poranka, dzięki czemu szczęśliwie wszystko wysuszyliśmy), koniec końców dzień zakończyliśmy na nieplanowanym tego dnia (tylko później) tradycyjnym alzackim obiedzie (mało komu smakowało cokolwiek poza deserem). Ja zjadłam parówkę i półtora ziemniaka, oraz jakąś dziwną przystawkę z jajkiem w formie kawałka torcika (ale nie była na słodko). Z kuchni regionalnych nadal wolę włoską pizzę i sporą część chińszczyzny.
Za to pod koniec żarełka obok restauracji przeszła "parada" na Bastylię, bo jak się okazało trafiliśmy na rocznicę jej zburzenia (oficjalne święto dzień później, ale Bastylię zburzono czy podpalono w nocy). Wszędzie trwały imprezy a my szukaliśmy miejsca noclegowego. Udało się chyba tuż po północy na jakimś parkingu przy stawie z rybami i górskiej rzeczce. Ta noc okazała się najchłodniejsza. Pomimo puchowego śpiworka - zmarzło mi wszystko.
Kategoria Zupełnie dalekie wyprawy, Longinada 2011
- DST 77.48km
- Teren 0.50km
- Czas 04:30
- VAVG 17.22km/h
- VMAX 44.10km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa do Alzacji - Longinada 2011 - dzień 4
Wtorek, 12 lipca 2011 · dodano: 19.07.2011 | Komentarze 3
fort Mutzig - Dangolsheim - Bergbieten - Soultz (Canal de la Bruche / la Bruche) - Ergersheim - Hengenbieten - Archenheim - Wolfisheim - Eckbolsheim - Strasbourg (Canal du Rhone au Rhin) - Eschau - Kraft - Boofzheim - RhinauPoranek był cudowny dzięki czemu fajnie zwiedzało się fort (mieliśmy fajną przewodniczkę, która po raz pierwszy prowadziła wycieczkę po angielsku)
przejeżdżało przez pobliskie miasteczko (w którym się zgubiliśmy z Meteorem i tak pojechaliśmy inną trasą niż grupa, za to przez malownicze winnice), potem zrobiło się za gorąco i kompletnie przegrzana dojechałam do Strasburga.
Nawet oranżada z Aldiego nie pomagała, tuż przed wjazdem do centrum prawie zasłabłam. Podjechaliśmy pod most i zastosowaliśmy chłodzenie zewnętrzne za pomocą całkiem czystej rzeki. Po kolana w zimnej wodzie spędziłam 10 minut, co mnie orzeźwiło na tyle że nie bałam się jeździć. W całkiem przyzwoitej kondycji spędziłam resztę dnia, zwłaszcza że w końcu przyszły chmury i zrobiło się chłodniej.
Jestem pod urokiem miasta przyjaznego rowerom, nigdzie jad dotąd dnie jeździło mi się tak przyjemni. Piesi się nie oburzali, kierowcy przepuszczali, nic nikomu nie przeszkadzało a wszelkie wpadki wybaczano z uśmiechem. Mam nadzieję, że doczekam czasów, gdy będzie tak w Polsze :) Poniżej fotka stojaka rowerowego przed uniwersytetem.
Wieczorem wzdłuż kanału pojechaliśmy na kemping i dopiero po drodze złapała nas burza z obfitym deszczem. Po upalnym dniu prawie nam to nie przeszkadzało, dopóki w mokrych krzakach po ciemku nie trzeba było szukać skrzynki. Ale ją znaleźliśmy, więc nie było problemu. Dopiero na kempingu zmarzłam, siedziałam w busie ciamkając zupkę chińską a Tomi rozkładał namiot. Niestety nadmuchiwanie mat w deszczu w namiocie nie było prostą sprawą, poza tym ulewa trwała całą noc i nie dawała spać. ale i tak dzień uważam za udany, zwłaszcza etap strasburgski i obserwowanie rowerów, które były WSZĘDZIE!
Kategoria Zupełnie dalekie wyprawy, Longinada 2011
- DST 50.57km
- Teren 0.20km
- Czas 03:34
- VAVG 14.18km/h
- VMAX 44.60km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa do Alzacji - Longinada 2011 - dzień 3
Poniedziałek, 11 lipca 2011 · dodano: 19.07.2011 | Komentarze 0
rower: La Petite Pierre - Oberhof - Buchelberg - Phalsbourg - Lutzenbourg - Hofmuhl - Plan Incline (pochylnia) - Sparrsbrod - Haselbourg - Hellert - la Hoube - Col de Valsberg (652) - Obersteigen - Steigenbach - Wolfsthal - Wangenbourg - Gensbourg -bus: Oberhaslach - Niederhaslach - Heiligenberg - Gresswiller - fort Mutzig
Ten wspi powinien mieć ikonkę serduszka, odwiedziliśmy bowiem z Tomim grotę zakochanych, by zrobić sobie najgłupsze zdjęcie pod słońcem. No dobra, tak naprawdę to pojechaliśmy po skrzynkę tuż przy grocie ;)
Trochę się nam zeszło, zwłaszcza że chciałam mieć też zdjęcie z mostkiem i grupę dogoniliśmy kilka km dalej, w startegicznym miejscu czyli pod supermarketem Aldi - naszą mekką żywieniową. Tam nabyliśmy pyszną oranżadę w butelce i nasmarowaliśmy się kremem z filtrem, bo zapowiadała się lampa przez cały dzień (nie narzekaliśmy po zlewie z zeszłego dnia).
Potem od Phalsburga jechaliśmy wzdłuż kanału (i chyba nieistniejącej kolejki wąskotorowej sądząc po starej lokomotywce na brzegu). Mijaliśmy piękny wiadukt kolejowy i małą śluzę... atrakcją dnia miała być większa śluza, o przewyższeniu kilkudziesięciu metrów, gdzie statki transportowane są w specjalnej betonowej wannie po stromej pochylni!
Postój turystyczny (część osób poszła zwiedzać, my wybraliśmy piknik pod sosnami czy świerkami). I w drogę... Tu się z Tomim odłączyliśmy (tzwz. trudniejsza trasa alternatywna) po jedną skrzynkę i dobrze, bo na trasie spotkaliśmy kapliczkę wykutą w skale, kopiec rzymski sprzed Chrystusa, tartak i cmentarz wojenny.
Na horyzoncie widzieliśmy coś czego z początku nie mogliśmy zinterpretować. Zamek to czy kościół? Tam jechała reszta wycieczki :)
Zbiórka na przełęczy, obiad (w moim przypadku spagetti) i sympatyczny zjazd. Pod koniec dnia odpuściłam, bo mnie te "zjazdy" pod górkę nieco nadwyrężyły i ostatni wieczorno nocny kawałek przejechałam busem. To, że zjazd zaczynał się parę km po tym jak wsiadłam do budsa, nie miało znaczenia. Chciałam dać odpocząć kolanom. Dobrze zrobiłam, bo miałam siłę pedałować następnego dnia. Okazało się, że miejsce noclegowe było tuż pod jedną ze skrzynek GC, pod fortem Mutzig. Co prawda mikrus, ale zawsze coś :)
A reszta fotek w Alzacji.
Kategoria Zupełnie dalekie wyprawy, Longinada 2011
- DST 81.36km
- Teren 6.00km
- Czas 05:02
- VAVG 16.16km/h
- VMAX 51.10km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa do Alzacji - Longinada 2011 - dzień 2
Niedziela, 10 lipca 2011 · dodano: 19.07.2011 | Komentarze 0
rower: krzaki nad potokiem - (NIEMCY/FRANCJA) - Climbach - Lembach - Chateau de Fleckenstein - Niedersteinbach - Obersteinbach - Wineckerthal - Jaegerthal - Niederbronn - Oberbronn - Zinswiller - Offwiller - Rothbach - Ingwiller - Sparbach - La Petite PierreO poranku było sucho i ciepło, okazało się że spaliśmy na skraju granic w malowniczym miejscu, aż żal było je opuszczać (wieczór był trudny o tyle, że w żwirowe podłoże było trudno wbijac szpilki od namiotów).
Dzień rozpoczęty niezbyt łatwym odcinkiem terenowym pod górkę, na szczęście niedługim. Podczas gdy grupa odpoczywała po podjeździe, my z Tomim pojechaliśmy szybko po skrzynkę przy ławce Napoleona (nie pierwszego, tylko któregoś tam, przez całą wyprawę trafiliśmy na kilkanaście podobnych, kamienne miejsca odpoczynku dla strudzonych wędrowców stawiano na pocz. XIX wieku, na kilku była data odrestaurowania z lat '90 XXw). Skrzynka znaleziona, fotki pamiątkowe i chyc z powrotem do grupy.
Po drodze sympatyczne miasteczka
Pierwszy ważny punkt wycieczki to obiekt, do którego nie zdążyliśmy dojechać dzień wcześniej (to pewnie wina przemysłowej ilości chińszczyzny zjedzonej w Karlsruhe) czyli ZAMEK FLECKENSTEIN! Akurat trafiliśmy na wesele księżniczki Matyldy, w związku z czym było mnóstwo gości i dużo się działo. Ale udało się na chwilę miód i wino wypić przy stole, a potem szybko dalej...
Niestety pogoda się popsuła. Na moment przestało siąpić pod ruiną kuźni (a właściwie małej manufaktury metalurgicznej), gdzie znaleźliśmy skrzynkę i podmieniliśmy pojemnik na większy, bo poprzedni nieco zeżarły myszy. Potem pojechaliśmy na obiad do miejscowości Niederbronn (zbiórka na pięknym małym dworcu). mieliśmy fart, bo podczas pory obiadowej wypogodziło się, niestety tuż po obiedzie zaczęło konkretnie lać.
Tego dnia byłam cały czas mokra lub lekko podsuszona (większe ulewy przeczekiwaliśmy pod drzewami lub w kruchcie kościoła albo pod daszkiem zamkniętej stacji benzynowej). Ale w sumie dobrze, bo w upale nie dałabym rady przejechać tych podjazdów, zwłaszcza ostatni (pod La Petite Pierre, 122m przewyższenia na odcinku niecałych 4km) dał mi w kość, ale przynajmniej było mi ciepło. Na koniec dnia wylądowaliśmy na kempingu z jeziorkiem otoczonym płotem, chroniącym daniele (czy inne jeleniowate). Tam przebrałam się w suche ciuchy i nawet przestałam szczękać zębami. :)
Więcej w albumie Alzacja
Kategoria Zupełnie dalekie wyprawy, Longinada 2011
- DST 56.05km
- Teren 7.00km
- Czas 03:33
- VAVG 15.79km/h
- VMAX 30.50km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa do Alzacji - Longinada 2011 - dzień 1
Sobota, 9 lipca 2011 · dodano: 19.07.2011 | Komentarze 1
Pociągiem (przesiadki): Żyrardów >>> Warszawa >>> Berlin >>> Halle (Saale) >>> Kassel-Wilhemshohe >>> Frankfurt nad Menem >>> Mannheim >>> KarlsruhePodróż pociągiem (w nocy i przedpołudniem) dostarczała wielu wrażeń i przesiadek. Z pewnym niedowierzaniem odkrywaliśmy punktualność co do minuty oraz brak tzw. "bydła" wieczornego palącego papierosy, rozlewającego piwo i jadącego oczywiście bez biletu. Najbardziej spodobał mi się dworzec we Frankfurcie, głównie za mnogość pociągów na peronach oraz pięknej nitowanej konstrukcji zadaszenia :)
Więcej w podróży kolejowej.
rowerem: (NIEMCY) Karlsruhe - Morsch - prom na Renie - Berg - Neulautenburg - Scheibenhardt - (NIEMCY/FRANCJA) - Scheibenhard - Wissembourg - Weiler - (FRANCJA/NIEMCY) - St. Germanshof - krzaki nad potokiem
Dzień rowerowy rozpoczęliśmy wyładowywaniem gratów z busika, montowaniem przednich kół i sakw. Tak się tym zmęczyliśmy, że musieliśmy odpocząć i wycieczkę zaczęliśmy od przerwy na tradycyjny niemiecki obiad czyli chińszczyzny na wynos (makaron z warzywami na ciepło, pychunia). Ruszyliśmy ok.15 i jadąc przez przedmieścia i lasy podmiejskie (w międzyczasie postój na kanapki) dojechaliśmy do rzeki, przez którą przeprawiliśmy się promem (akurat ten odcinek rzeki był całkowicie po niemieckiej stronie, niewidzialną granicę z Francją przekroczyliśmy później). Trochę popadywało, ale przestało. Po francuskiej stronie przejechaliśmy wzdłuż granicy do Wissenbourga i tam zastał nas wieczór. Miejsce noclegowe znaleźliśmy po niemieckiej stronie, ale tuż przy granicy z Francją, praktycznie już w górach :)
Więcej a albumie Alzacja
Znaleźliśmy też kilka skrzynek o ciekawym maskowaniu :)
Kategoria Zupełnie dalekie wyprawy, Longinada 2011
- DST 10.68km
- Teren 1.00km
- Czas 00:45
- VAVG 14.24km/h
- VMAX 21.40km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Zawieźć rowery na Białołękę
Czwartek, 7 lipca 2011 · dodano: 07.07.2011 | Komentarze 5
Bo jedziemy daleko i trzeba było przetransportować rowery do Longina, pojadą "zagranico" a my pociagiem przez Berlin a potem jeszcze tylko 4 przesiadki i już jesteśmy w Karlsruhe czy coś ;) Kawałek po Żyrardowie do wpłatomatu i dworzec, potem przesiadka na Zachodniej na Wolę i siup do Toruńskiej (po drodze na Gdańskiej dosiadł się Tomi z rowerem odebranym z serwisu) i trochę pojeździliśmy po Białołęce. Udało się złupić jedną skrzynką a drugiej nie znaleźć. U Longina dostaliśmy herbatę, ciasteczka owsiane i rosół (ja, bo Tomi nie lubi) :)
Powrót już autobusami (1 przesiadka do busu), przesiadka do metra, przesiadka do wahadłowego, przesiadka do osobowego do Żyrardowa. Przed północą dotarliśmy :)
- DST 54.93km
- Teren 22.50km
- Czas 03:36
- VAVG 15.26km/h
- VMAX 28.90km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Linia Łomotowa zwana Linią Poziomkową - dzień trzeci
Poniedziałek, 20 czerwca 2011 · dodano: 22.06.2011 | Komentarze 1
Rano tradycyjnie zaczął padać deszcz, ale skończył tuż przed pobudką. Kawa i pchanie roweru do pierwszego bunkra. Wydawało się, że najgorsze mamy za sobą, ale niestety nie. Wiatr przywiał z zachodu ulewę. Na szczęście, gdy zaczęło padać, właśnie podchodziliśmy do jednego z bunkrów i udało się przeczekać. Tomi tylko wrócił się po kurtkę i lodówkę z wiktuałami do kanapek. Niestety po porannych deszczach trawy na miedzach były bardzo mokre. Skitraliśmy rowery w jednym z bunkrów i dalej poruszaliśmy się na piechotę. Targać rowery przez mokre miedze i pola to byłoby samobójstwo. Po dłuższej pieszej wycieczce wróciliśmy do rowerów i po krótkim pikniku i planowaniu drugiej połowy dnia - udaliśmy się po dwie ostatnie skrzynki w Podbielu. Po drodze znów złapał nas deszcz, ale szybko przestało padać. Ponieważ było jeszcze dość wcześnie, postanowiliśmy wracając do Małkinii zahaczyć jeszcze o jedną skrzynkę w Słodach. Bunkrów tam więcej, ale jednego pilnowały krowy, drugiego pilnowały inne krowy, jeszcze inny był daleko na posesji... a inny w polu. Na szczęście nasz był w miarę dostępny. Byliśmy drugimi znalazcami od 2009 roku. Po prostu jedna skrzynka daleko od innych i nikomu się nie chciało jechać kilku km samochodem. A nam się chciało, bo byliśmy rowerami. :)No, ale przez tę skrzynkę musieliśmy gnać co sił w nogach, by zdążyć na pociąg. Niby był jeszcze rezerwowy,ale wtedy wrócilibyśmy do Żyrardowa bardzo późno. A tak byliśmy przez 23 pomimo czekania godzinę na osobowy na Wschodniej.
W sumie przez trzy dni znaleźliśmy 54 skrzynki (w tym 1 own cache Nickiela z ekipy białostockiej).
Zdjęcia na picasie
Kategoria Zupełnie dalekie wyprawy
- DST 40.65km
- Teren 18.15km
- Czas 02:55
- VAVG 13.94km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Linia Łomotowa zwana Linią Poziomkową - dzień drugi
Niedziela, 19 czerwca 2011 · dodano: 22.06.2011 | Komentarze 0
Dzień drugi wyprawy rozpoczęliśmy kawą zagotowaną na epigazie, bo jeszcze padał deszcz. Na szczęście szybko przestał i mogliśmy w miarę swobodnie się przemieszczać. Znów mało na rowerze, bo zwyczajnie się nie dało. Podjeżdżaliśmy tylko krótkie odcinki tam, gdzie były drogi. Jakiekolwiek kilometry zawdzięczamy przemieszczeniu się z Prosienicy do Podbiela. Wieczór straszył nas chmurą deszczową, która jednak przeszła bokiem. Dzień spędziliśmy na odnalezieniu w terenie kilkudziesięciu bunkrów, jednego cmentarza i założeniu skrzynki w rowe przeciwczołgowym (skrzynka Tomiego). Najprzyjemniejszy dzień wyprawy zważywszy w miarę stabilną pogodę i tempo znajdowania skrzynek.Zdjęcia na picasie
Kategoria Zupełnie dalekie wyprawy
- DST 36.11km
- Teren 8.00km
- Czas 02:45
- VAVG 13.13km/h
- VMAX 28.00km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
Linia Łomotowa zwana Linią Poziomkową - dzień pierwszy
Sobota, 18 czerwca 2011 · dodano: 22.06.2011 | Komentarze 0
Dzień pierwszy wyprawy na odcinek Linii Mołotowa w rejonie Prosienicy i Podbiela w połowie upłynął na dojeździe do Małkinii pociągiem (z przesiadką W Warszawie z wschodniej na wileńską). Potem już grzecznie, rowerowo. Rozglądaliśmy się za sklepem, ale jak to się później okazało, centrum Małkinii było w przeciwnym kierunku. Czyli w kierunku południowo - wschodnim. A my na północ bardziej. Droga wiodła głównie asfaltami, dopiero pod samą Prosienicą zamieniła się w leśne, masakrycznie zapiaszczone dróżki. Ciężko się jechało, czasem się pchało. Także końcówka dnia to głównie popołudnie pieszego rowerzysty. Ale że przyjechaliśmy głównie na zwiedzanie bunkrów i szukanie w nich skrzynek - nie zakładaliśmy dużych dystansów. I tak w efekcie wyszło więcej niż zakładaliśmy. Spotkaliśmy też geokeszerów z Białegostoku, Nickiela i Zbyszatych, którzy przypadkiem też wybrali się na keszowanie w okolicy. Tyle, że zaczęli dużo wcześniej i skończyli w nocy. A my pomalutku, bez pośpiechu, w końcu mieliśmy dużo więcej czasu. W środku dnia dopadła nas niestety burza, co nieco spowolniło poszukiwania. Ale przynajmniej nażarliśmy się poziomek, zwanych dalej Sowieckimi Poziomkami Bojowymi. ;)Kolację i nocleg zapewniła nam polanka pod jednym z bunkrów, przy tym samym przy którym spotkaliśmy ekipę białostocką i zarazem pierwszym, który znaleźliśmy (skrzynka druga, pierwsza była na cmentarzu).
Zdjęcia na picasie
Kategoria Zupełnie dalekie wyprawy
- DST 64.78km
- Teren 19.50km
- Czas 04:05
- VAVG 15.86km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
84 - Wielka Wyprawa Łódzka - dzień czwarty
Poniedziałek, 1 listopada 2010 · dodano: 01.11.2010 | Komentarze 3
i zarazem pierwsza wycieczka w listopadzie. Z Rudy na wschód ale od południa do Koluszek i tam w ostatniej chwili do pociągu. Tu poszło gładko. Kategoria Zupełnie dalekie wyprawy