Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48827.11 kilometrów w tym 8108.16 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Inne linki

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lavinka.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Zupełnie dalekie wyprawy

Dystans całkowity:9630.83 km (w terenie 1381.48 km; 14.34%)
Czas w ruchu:629:53
Średnia prędkość:15.08 km/h
Maksymalna prędkość:56.20 km/h
Suma kalorii:27101 kcal
Liczba aktywności:166
Średnio na aktywność:58.02 km i 3h 53m
Więcej statystyk
  • DST 91.34km
  • Teren 16.00km
  • Czas 05:49
  • VAVG 15.70km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Sprzęt Dziuniek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Babie Lato nad Narwią I

Sobota, 19 września 2009 · dodano: 21.09.2009 | Komentarze 4

Czyli mój drugi wyjazd z SKBP. Wyjazd łikędowy.



Trasa:
Białystok - Choroszcz, Kościół i Pałacyk (tu założylimy z Tomkiem kesza, jak się okazało drugiego w parku) - Złotoria - Siekierki - Tykocin - Kiermusy - Nieciece - Targonie Wielkie - Łaś Toczyłowo - Rudniki - Strękowa Góra (Tu był Pomnik Śledzika)

- Góra Strękowa (Tu miał być kesz,ale go nie znaleźliśmy) - Wizna - Niwkowo (Chyba tu przyczepił się do nas pies, biegł nawet 28km/h) - Bronowo (Tu nabieraliśmy wodę od gospodarza,który niechcący przejechał samochodem tomkowe przednie koło,po prowizorycznym nacentrowaniu ToMi pojechał dalej)- punkt widokowy z keszem i łąki nad Narwią. Zobaczyliśmy je dopiero rano, bo na punkt widokowy dotarliśmy grubo po zmroku po piachu.
Nocowaliśmy kilometr dalej, bo przy punkcie nie było drewna na ognisko.

Na liczniku Dziuńka, który ponoć nieco zawyża - 3493

  • DST 76.59km
  • Teren 20.00km
  • Czas 04:49
  • VAVG 15.90km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Sprzęt Dziuniek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ekspedycja do Góry Grabarki cz.II

Niedziela, 13 września 2009 · dodano: 13.09.2009 | Komentarze 4

Trasę wrzucę później, bo padam z nóg.


Apdejt: Trasa wycieczki nazanej roboczo"Rowery zza Buga 2"

Wojtkowice Dady - Wojtkowice Glinna - Kobyla - Głęboczek - Granne - Osnówka - Arbasy Duże - Wierzchuca Nagórna - Putkowice Nadolne - Minczewo - Drohiczyn - Zajęczniki - Klekotowo - Ogrodniki - Wólka Nadbużna - Turna Mała - Anusin - Kudelicze - Homoty - Pawłowicze - Oksiutycze - Szumiłówka - Grabarka - kesz: OP11E9 - Wakułowicze - Sycze >>> Siedlce >>> Warszawa

Tyle że z pięknego miejsca po którym rano przegalopowały krowy pojechaliśmy do Drohiczyna a stamtąd do góry Grabarki. Z przygodami ;)



Drohiczyn (guma nr 1 tego dnia)


Guma nr 3 (drugiej nie mam sfoconej)


Góra Grabarka





Na liczniku 3381km

  • DST 67.81km
  • Teren 4.00km
  • Czas 04:13
  • VAVG 16.08km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Sprzęt Dziuniek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ekspedycja do Góry Grabarki cz.I

Sobota, 12 września 2009 · dodano: 13.09.2009 | Komentarze 0

Trasę wrzucę później, bo pamiętam tylko że jedliśmy Pizzę w Ciechanowcu ;)

Apdejt: Trasa wycieczki nazwanej roboczo "Rowery zza Buga 1"

Warszawa Włochy >>> Warszawa Wschodnia - Warszawa Wileńska >>> Małkinia Górna - Małkinia Mała - Boreczek - Rytele Święckie - Rytele-Wszołki - Rytele Suche - Rytele Oleczny - Wólka Rytelska - Nur - Kamionka Nadbużna - Kossaki - Murawskie Nadbużne - Myślibory - Ślepowrony - Zaszków - Kozarze - Ciechanowiec - Tworkowice - Wojtkowice Stare - Wojtkowice Dady (tu ToMi założył kesza: OP1F80)

No dobra, jechaliśmy pociągiem do Małkinii w 9 osób (skbp) a stamtąd rowerami w kierunku Bugu.



No i dotarliśmy wreszcie do tego Ciechanowca, gdzie jest fajny skansen z wiatrakiem.

Nocowaliśmy na brzegu Nurca u ujścia rzeczki na P czyli Pełchówki, nie mylić z Pchełkówką ;)



Na liczniku 3304

  • DST 23.70km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:10
  • VAVG 10.94km/h
  • Sprzęt Dziuniek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa w Beskid Niski - dzień dziewiąty

Piątek, 7 sierpnia 2009 · dodano: 08.08.2009 | Komentarze 2

Tego dnia wyjechaliśmy o świtaniu z bazy, żegnało nas tylko pochrapywanie uczestników Śpiewanek Turystycznych, które to miały zacząć się tego dnia właśnie. A my do Krakowa ;)

Przebiliwszy się przez błotnistą ścieżkę(około kilometra przez pół godziny) dotarliśmy do dworca w Muszynie i po kawie Tomiego wsiedliśmy do pociągu, który jechał do Tarnowa. Tam przesiedliśmy się w pociąg do Krakowa i spóźnieni tylko pół godziny wylądowaliśmy przed galerią Krakowską. Wywaliłam gały na drugą stronę, pamiętam okolicą dworca jeszcze sprzed czasów galerii. Teraz plac przed dworcem jest śliczny, wcześniej był kiepski parking pekaesowo taksówkowy z kloszardami w tle.

W Krakowie przetestowałam system bikeone. System rowerkowania miejskiego. To znaczy nie pojechałam z braku czasu, ale rowerek przymierzyłam. ;)


W Krakowie zabawiliśmy trochę i ciut. Potwornie upalnie i gorąco, masakrycznie wręcz... Chłodziliśmy się na nadwiślańskich bulwarach. Objechaliśmy starówkę, planty i z grubsza Kazimierz. Tam jest za dużo ludzi. Przyjadę poza sezonem ;)

Pociąg z Krakowa do Warszawy wlókł się niemiłosiernie. Poza tym w połowie trasy dosiadło się zabawowe podstarzałe towarzystwo. Przebijali się przez zatyczki do uszu. Masakra. Ale jakoś dojechaliśmy. ToMi w ostatniej chwili przesiadał się na Zachodniej do pociągu do Żyrardowa. Ja pognałam do Centralnego by przesiąść się do metra i wreszcie paść na poduchy z łabędzim puchem w domku i zapaść w sen głęboki.

Koniec ;)

Licznik: 3103

  • DST 61.59km
  • Teren 6.00km
  • Czas 04:23
  • VAVG 14.05km/h
  • Sprzęt Dziuniek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa w Beskid Niski - dzień ósmy

Czwartek, 6 sierpnia 2009 · dodano: 08.08.2009 | Komentarze 6

Tego dnia ścigaliśmy się z ulewami. Było znów sporo zabytków na trasie, chwilami bałam się,że znów wyjdzie słońce,ale nie. Z dwojga złego: upał czy zlewa, jednak wolę zlewę pod warunkiem wszak,ze krótką i mało. Tego dnia nie było lekko. Jedną zlewę przeczekaliśmy w bramie do cerkwi robiąc przy okazji przerwę kanapkową. Druga zlewa złapała nas na podjeździe w środku lasu. Przeczekaliśmy pod drzewem i parasolem. Nic nie zapowiadało kolejnej.
Spokojnie od zabytku do zabytku dotarliśmy do Krynicy(morderczym podjazdem i szybkaśnnym zjazdem) a tam.... Tour de Pologne! Kto by pomyślał! Przyjechaliśmy akurat w momencie gdy kibice szykowali się do przejazdu kolarzy. Trafiło się nam być we właściwym miejscu o właściwej porze. Wrażenia świetne, choć chyba na jednego rowerzystę przypadał jeden samochód z 4 rowerami na dachu ;)
Niestety z powodu wyścigu ciężko było przejechać przez Krynicę, wąski chodnik, kilka razy w 99% zastawiony balonami. Wstawię zdjęcia z przeciskania się jak Tomi podeśle. Masakra.
Przez to przeciskanie znów złapaliśmy małe opóźnienie. Tomi kupił bilety na pociąg poranny dnia następnego a tu nad Krynicę nadciągnęła czarna chmura. Chciałam przeczekać na dworcu,ale Tomi postanowił że jej uciekniemy. I tak wyszło na moje, bo przejechaliśmy może ze 300m, szczęście że napatoczył się daszek, gdzie dało radę zlewę przeczekać. Tylko nogi miałam ciutkę mokre.
Jak zaczęło mniej padać ruzyliśmy na południe do Muszyny trasą szybkiego w miarę ruchu. Po drodze mijały nas samochody z rowerkami po zakończonym etapie wyścigu i autokary. Te były najgorsze. Ale dałam radę się nie wywalić, choć było ślisko i z górki.
Do Muszyny dotarliśmy w pół godziny, po drodze zwiedzają najstarszą cerkiew na Podkarpaciu. Choć w zasadzie województwo to już było małopolskie.
Nietestety najgorsze było przed nami. Droga do bazy namiotowej(łódzkiej, pewnie dlatego) prowadziła przez błotnistą ścieżkę pod górę.
Znowu się zabłociłam po sufit, tak też mój rower.

Baza całkowicie pod błotem. Byliśmy w Błockiem, nie w Złockiem ;)

Zdjęcie bazy (c) wujek Tomi


Dokładna trasa: Regetów Wyżnay - Skwirtne - Kwiatoń - Uście Gorlickie - Czarna - Śnietnica - Izby - Tylicz - Krynica - Powroźnik - Muszyna - Muszyna - Złockie

  • DST 42.34km
  • Teren 0.10km
  • Czas 02:40
  • VAVG 15.88km/h
  • Sprzęt Dziuniek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa w Beskid Niski - dzień siódmy

Środa, 5 sierpnia 2009 · dodano: 08.08.2009 | Komentarze 1

Bekid Niski nazywany jest czasem Górami Deszczowymi. Niewątpliwie jest to kraina deszczowców. Poranek przywitał nas burzą i silnymi opadami deszczu toteż nie śpieszyliśmy się ze śniadaniem. Potanowiliśmy zanocować jeszcze raz w Regetowie. Zostawiliśmy część klamotów w namiocie i z lżejszymi rowerkami pojechaliśmy do sklepów po żarcie a po drodze zwiedziliśmy okoliczne cerkwie i pijalnię wód w uzdrowisku w Wysowej(a ja toaletę między innymi w celu porządnego umycia nóg zakończonego sukcesem-w Regetowie było na to za zimno i za ślisko). Pijalnia wód urocza, takoż nowa jak i stara z restauracją.
Wracając nabyliśmy jaja i mleko od krowy. Zapowiadał się gastrofazowy dzień. Nażarlimy się po sufit co kto chciał. Ja zrobiłam jajka sadzone i ziemniaczki pieczone na masełki z ziołami(wcześniej trzeba je ugotować). A na deser Tomi zrobił glut z ksielu owocowego, bananów i jagód ( i pewnie jeszcze czegoś, nie pamiętam). Nie mogłam się ruszać i spałam jak zabita.
A nasze apartemą wyglądało tak:


Po powrocie do bazy okazało się że jest tłum, chodziarze górscy z plecakami młodociani dość nawiedzili bazę w ilościach pzremysłowych. Ale nic to przynajmniej pod wiatą było cieplej, gdy padał deszcz :)

Rano odwiedziliśmy Jacka, miejscowego sympatycznego ludzika, co sobie buduje dom z rozsypanego starego spichlerza. Bale, stare. Chcę tam być w przyszłym roku, chatka może już będzie gotowa :)

Dokładna trasa:
Regetów Wyżnay - Skwirtne - Kwiatoń - Uście Gorlickie - Hańczowa - Wysowa Zdrój - Blechnarka - Wysowa Zdrój - Hańczowa - Skwirtne - Regetów Wyżny

Licznik:3019

  • DST 54.15km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:14
  • VAVG 12.79km/h
  • Sprzęt Dziuniek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa w Beskid Niski - dzień szósty

Wtorek, 4 sierpnia 2009 · dodano: 08.08.2009 | Komentarze 4

Dziś miało być lepiej. Dużo chmur, dużo zabytków do odwiedzenia, nocleg w ulubionej bazie Tomiego, w Regetowie(zwanym Regietowem). W historii dzień ten zapisał się jako cerkiewno-awaryjny. Początkowo nic nie zapowiadało nieszczęścia. Długie śniadanie i małe opóźnienie na starcie(trza się było znów przez krzaki przebić do drogi).
Pierwszy raz dętka strzeliła po zwiedzeniu cmentarza. Cmentarza na którym pochowano m.in. Josifa z Bazin(mam zdjęcie, jak zgram to zapodam). Chyba coś zbezcześciliśmy, bo od tego momentu było ciągle nie-tak. Wymiana dętki poszła sprawnie.


Pognaliśmy do cerkwi... i tuż po jej zwiedzeniu dętka poszła drugi raz. Okazało się,że to nie wina dętki ale przetartej opony. A najbliższy serwis może za 100km. Nie da rady, trzeba improwizować. Wymiana dętki po raz drugi i zaklejenie opony taśmą. Prowizorka wieczna? Niekoniecznie.
Byliśmy sporo w plecy z czasem, więc skróciliśmy trasę i pognaliśmy terenowym skrótem. Po kolejnej przeprawie przez rzeczkę okazało się,że mój bagażnik obciera o oponę. Trochę go odgięłam i pojechałam dalej, ale kilkaset metrów dalej okazało się,ze znów obciera. Coś jest nie tak. Po dokładnych oględzinach okazało się,że bagażnik z jednej strony po prostu się odkręcił. Śrubka zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Na szczęście w bagażniku była jakaś zapasowa. Z niemałym trudem doprowadziliśmy bagażnik do stanu używalności i pojechaliśmy dalej. Było już późne popołudnie, gdy pod koniec gruntówki dętka Tomiego strzeliła po raz trzeci. Skończyły się dętki, trzeba było załatać. Na załatanej dętce nie przejechał Tomi zbyt długo. Byliśmy 5km przed
regetowem gdy dętka po prostu wybuchła. Opona przetarła się w kolejnym miejscu. Tym razem sprawa była poważna a nasza wyprawa wisiała na włosku. Nie wiem dlaczego,ale z pół godzinę wcześniej odmówiłam zdrowaśkę w intencji. Czasem tak robię, jak jest pod górkę. Okazało się,że moment wybuchu dętki był idealny. Bo to było tuż za ośrodkiem, który wypożyczał rowery. Co prawda nie mieli zapasowych opon i początkowo nie chcieli nawet pokazać rowerów, ale gdy Tomi łatał dętkę podjechał właściciel ośrodka i świat stał się piękniejszy. Udało się kupić prawie_nową oponę z nieużywanego prawie, acz mocno starego rowerka. Mogliśmy jechać dalej i dokończyć wyprawę. Ale do Regetowa jechaliśmy zupełnie po ciemku, na dodatek na horyzoncie majaczyła burza. Do bazy dotarliśmy tuż przed 22. Tomi rozbił namiot, zjedliśmy też małe-co-nie-co i poszliśmy spać. Chyba wtedy przewiało mi nerki, bo od tej pory często ganiałam do kibelka. Ale nie za często.
Było fajne ognisko, niestety blip nie doszedł. Zdjęcia zapodam jak zgram.

A baza w Regetowie wygląda tak:


Dokładna trasa: Ropianka - Olchowiec - Polany - Krempna - Kotań - Świątkowa Mała - Świątkowa Wielka - Nieznajowa - Czarna - Jasionka - Krywa - Gładyszów - Smerekowiec - Regetów Wyżny

Na liczniku:2977.

  • DST 61.88km
  • Teren 7.50km
  • Czas 05:01
  • VAVG 12.33km/h
  • Sprzęt Dziuniek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa w Beskid Niski - dzień czwarty

Niedziela, 2 sierpnia 2009 · dodano: 08.08.2009 | Komentarze 0

Niedziela. Dzień festynów i wyjazdów za-miasto. A my na rowerach rozpuszczamy się z wywieszonym ozorem w upale. Z gorąca prawie nic nie pamiętam, no może poza tym że drzemałam na jakimś boisku sportowym. Ale to wszystko było nic, największe atrakcje szykowały się na wieczór. Planowaliśmy nocować w chatce lub pod chatką Elektryków w Polanach Surowicznych.... niestety sporą część trasy rozjeździły samochody terenowe i motocykle... kilka z nich minęło nas po drodze.... błoto miejscami po pas, a w najpłytszych miejscach po kostki. A my z rowerami i sakwami. Kilka razy utknęłam. Na szczęście Tomi jakoś przeniósł mi rower na kilku najtrudniejszych odcinkach a ja zdołałam się wydostać z błotnej pułapki. Podobno byłam dzielna ;)
W chatce na końcu błota i 8 przeprawach przez strumień(w sumie dobrze, błoto zeszło z sandałów) spotkaliśmy sporo ludzi, na szczęście większość w namiotach dzięki czemu trafił się nam pokoik na strychu :)
Zjedliśmy też kolację w ludzkich warunkach, zmywaliśmy przy latarce i tylko raz wpadłam do "kanalizacji" po myciu zębów.

Dokładna trasa:Siemiuszowa - Tyrawa Solna - Mrzygłód - Trepcza - Srogów Dolny - Jurowce - Strachocina - Bażanówka - Długie - Zarszyn - Odrzechowa - Pastwiska - Rudawka Rymanowska - Puławy Dolne - Wernejówka - Polany Surowiczne

Licznik 2876km

  • DST 53.56km
  • Teren 11.00km
  • Czas 04:10
  • VAVG 12.85km/h
  • Sprzęt Dziuniek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa w Beskid Niski - dzień trzeci

Sobota, 1 sierpnia 2009 · dodano: 08.08.2009 | Komentarze 3

Ciągle jedziemy po Pogórzach, na zmianę Przemyskim i Dynowskim. Ten dzień jest jeszcze gorętszy od poprzendniego, mimo że wiele razy przeprawiamy się przez San i to na wiele sposobów. 2 x promem, raz łódką (2 rowery na stojąco, nas dwoje i pan przeprawiacz) a także zardzewiałymi mostkami-kładkami. Na niektórych bujało i skrzypiało inne tylko skrzypiały ;) Ziejemy, tak gorąco....

Po drodze cerkwie i chaty. Piękne widoki.
Cerkiew na górce w Uluczu

Był też mały schron/bunkier po drodze,ale mały, wręcz nieistotny statystycznie :)

Nocleg u babci na łące, bo wszelkie cywilizowane miejsca namiotowe zajęte przez imprezową młodzież. Strasznie zimna noc.

Dokładna trasa(za Tomim): pole biwakowe Niezapominajka (Tomi ciągle ją nazywał Stokrotka) - Dąbrówka Starzeńska - Nozdrzec - Wara - Jabłonica Ruska - Temeszów - Witryłów - Ulucz - Dobra Szlachecka - Hłomcza - Mrzygłód - Tyrawa Solna - Siemuszowa

Licznik:2814km

  • DST 49.40km
  • Teren 12.50km
  • Czas 03:39
  • VAVG 13.53km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Sprzęt Dziuniek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa w Beskid Niski - dzień drugi

Piątek, 31 lipca 2009 · dodano: 08.08.2009 | Komentarze 0

Tym razem rowerowanie na całego. Nadal jest gorąco. Na śniadanie kaszka z musli na wodzie zamiast mleka. Potem łażenie po forcie Prałkowce i omijanie turystów. Zdążyliśmy spakowaćnamiot i sakwy zanim dotarli do naszej jadalni i sypialni(dwa bardzo duże pomieszczenia z widokiem na las).
Gwoździem programu miał być zamek w Krasiczynie i wiszący most. Okazał się nim jednak bardzo długi i stromy podjazd w przeraźliwym słońcu. Zastosowałam metodę: 50 metrów do przodu i odpoczynek 30s-1 minuta(czytaj:łapanie oddechu i powstrzymywanie pikawy serca, o dziwo kolana radziły sobie znakomicie, tylko płuca miałam za małe ;) ).I tak ze 2 kilometry. Przeżyłam, znaczy można jechać dalej. Zjazd z górki był o tyle fajny,że nie chcąc przekroczyć 45km/h spowodowałam mały korek. Droga wiła się i kręciła, jechałam za szybko by dać się wyprzedzić ciężarówce z tyłu i nie wpaść w krzaki na poboczu.To jechałam 40 i 4 a za mną dwie ciężarówki i sznur samochodów osobowych :)
W ogóle musiałam ciekawie wyglądać na tym podjeździe, bo co róż jakaś ciężarówka na mnie trąbiła z naprzeciwka.Widać nieczęsto widują dziewczyny w chustkach na głowie i kolorowych turystycznych wdziankach, do tego na rowerze z sakwami ;)
Trasa od cerkwi do cerkwi, wieczorem jeszcze zahaczyliśmy o most na Sanie i zmoczyliśmy przegrzane nóżki.
Dokładnie (za Tomim): fort Prałkowce - Krasiczyn - Korytniki - Krzywcza - Babice - Bachów - Iskań - Tarnawka - Pątkowa Ruska - pole biwakowe Niezapominajka

Cerkiew w Piątkowej:


Na liczniku 2761