Info
Ten blog rowerowy prowadzi lavinka z miasteczka Żyrardów. Mam przejechane 48819.95 kilometrów w tym 8106.56 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.04 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Wrzesień2 - 5
- 2024, Sierpień2 - 5
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec1 - 0
- 2024, Maj3 - 5
- 2024, Marzec3 - 6
- 2024, Luty1 - 0
- 2024, Styczeń1 - 3
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Sierpień3 - 0
- 2023, Lipiec1 - 0
- 2023, Czerwiec1 - 0
- 2023, Maj4 - 0
- 2023, Kwiecień6 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2023, Luty2 - 0
- 2023, Styczeń6 - 1
- 2022, Grudzień3 - 2
- 2022, Listopad7 - 10
- 2022, Październik16 - 2
- 2022, Wrzesień7 - 3
- 2022, Sierpień14 - 10
- 2022, Lipiec13 - 17
- 2022, Czerwiec16 - 7
- 2022, Maj14 - 0
- 2022, Kwiecień9 - 5
- 2022, Marzec13 - 11
- 2022, Luty9 - 3
- 2022, Styczeń12 - 4
- 2021, Grudzień7 - 0
- 2021, Listopad16 - 0
- 2021, Październik23 - 21
- 2021, Wrzesień15 - 16
- 2021, Sierpień16 - 13
- 2021, Lipiec20 - 6
- 2021, Czerwiec21 - 14
- 2021, Maj19 - 21
- 2021, Kwiecień19 - 10
- 2021, Marzec16 - 29
- 2021, Luty4 - 1
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Grudzień6 - 12
- 2020, Listopad9 - 24
- 2020, Październik14 - 18
- 2020, Wrzesień13 - 26
- 2020, Sierpień15 - 35
- 2020, Lipiec23 - 18
- 2020, Czerwiec18 - 16
- 2020, Maj17 - 28
- 2020, Kwiecień22 - 101
- 2020, Marzec27 - 52
- 2020, Luty20 - 27
- 2020, Styczeń22 - 7
- 2019, Grudzień18 - 23
- 2019, Listopad21 - 33
- 2019, Październik28 - 26
- 2019, Wrzesień20 - 34
- 2019, Sierpień10 - 35
- 2019, Lipiec17 - 32
- 2019, Czerwiec8 - 3
- 2019, Maj10 - 17
- 2019, Kwiecień12 - 27
- 2019, Marzec5 - 29
- 2019, Styczeń1 - 4
- 2018, Grudzień1 - 7
- 2018, Październik14 - 29
- 2018, Wrzesień30 - 52
- 2018, Sierpień12 - 14
- 2018, Lipiec14 - 56
- 2018, Czerwiec24 - 24
- 2018, Maj30 - 66
- 2018, Kwiecień31 - 98
- 2018, Marzec23 - 57
- 2018, Luty27 - 56
- 2018, Styczeń18 - 36
- 2017, Grudzień26 - 62
- 2017, Listopad15 - 30
- 2017, Październik31 - 60
- 2017, Wrzesień30 - 89
- 2017, Sierpień18 - 64
- 2017, Lipiec15 - 36
- 2017, Czerwiec26 - 80
- 2017, Maj29 - 112
- 2017, Kwiecień21 - 47
- 2017, Marzec28 - 98
- 2017, Luty24 - 31
- 2017, Styczeń14 - 40
- 2016, Grudzień22 - 92
- 2016, Listopad19 - 64
- 2016, Październik24 - 55
- 2016, Wrzesień27 - 68
- 2016, Sierpień18 - 63
- 2016, Lipiec17 - 58
- 2016, Czerwiec8 - 22
- 2016, Maj24 - 82
- 2016, Kwiecień18 - 42
- 2016, Marzec20 - 66
- 2016, Luty5 - 3
- 2016, Styczeń8 - 26
- 2015, Grudzień8 - 45
- 2015, Listopad15 - 41
- 2015, Październik15 - 71
- 2015, Wrzesień15 - 67
- 2015, Sierpień11 - 41
- 2015, Lipiec15 - 72
- 2015, Czerwiec12 - 67
- 2015, Maj19 - 154
- 2015, Kwiecień9 - 37
- 2015, Marzec9 - 67
- 2015, Luty5 - 28
- 2015, Styczeń3 - 27
- 2014, Grudzień6 - 80
- 2014, Listopad15 - 50
- 2014, Październik19 - 193
- 2014, Wrzesień23 - 87
- 2014, Sierpień28 - 17
- 2014, Lipiec32 - 81
- 2014, Czerwiec30 - 77
- 2014, Maj32 - 140
- 2014, Kwiecień31 - 123
- 2014, Marzec31 - 214
- 2014, Luty28 - 296
- 2014, Styczeń31 - 234
- 2013, Grudzień8 - 53
- 2013, Listopad8 - 114
- 2013, Październik12 - 81
- 2013, Wrzesień11 - 40
- 2013, Sierpień17 - 53
- 2013, Lipiec5 - 11
- 2013, Czerwiec6 - 19
- 2013, Maj11 - 45
- 2013, Kwiecień2 - 4
- 2013, Marzec3 - 30
- 2013, Luty2 - 24
- 2012, Kwiecień3 - 15
- 2012, Marzec1 - 5
- 2011, Listopad6 - 31
- 2011, Październik11 - 24
- 2011, Wrzesień13 - 43
- 2011, Sierpień7 - 3
- 2011, Lipiec12 - 22
- 2011, Czerwiec10 - 8
- 2011, Maj7 - 23
- 2011, Kwiecień12 - 27
- 2011, Marzec4 - 7
- 2010, Listopad3 - 20
- 2010, Październik11 - 32
- 2010, Wrzesień9 - 10
- 2010, Sierpień15 - 58
- 2010, Lipiec16 - 27
- 2010, Czerwiec10 - 41
- 2010, Maj13 - 56
- 2010, Kwiecień9 - 39
- 2010, Luty1 - 4
- 2009, Grudzień2 - 9
- 2009, Listopad10 - 31
- 2009, Październik13 - 68
- 2009, Wrzesień13 - 50
- 2009, Sierpień14 - 42
- 2009, Lipiec14 - 53
- 2009, Czerwiec5 - 32
- 2009, Maj9 - 49
- 2009, Kwiecień12 - 47
- 2009, Marzec2 - 10
- 2009, Luty1 - 8
- 2008, Grudzień1 - 10
- 2008, Listopad1 - 5
- 2008, Październik5 - 4
- 2008, Wrzesień3 - 4
- 2008, Sierpień11 - 7
- 2008, Lipiec7 - 12
- 2008, Czerwiec10 - 20
- 2008, Maj7 - 2
- 2008, Kwiecień2 - 0
- 2007, Sierpień8 - 4
- 2007, Czerwiec1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Dalsze wycieczki po klopoty
Dystans całkowity: | 26474.77 km (w terenie 5193.78 km; 19.62%) |
Czas w ruchu: | 1700:09 |
Średnia prędkość: | 15.57 km/h |
Maksymalna prędkość: | 41.70 km/h |
Suma kalorii: | 56985 kcal |
Liczba aktywności: | 613 |
Średnio na aktywność: | 43.19 km i 2h 46m |
Więcej statystyk |
- DST 52.87km
- Teren 8.50km
- Czas 02:53
- VAVG 18.34km/h
- VMAX 37.00km/h
- Kalorie 1157kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
166/365 Tylko nie na esełkę!
Poniedziałek, 16 czerwca 2014 · dodano: 16.06.2014 | Komentarze 4
Udało się wygospodarować wolny poniedziałek po pracowitym weekendzie. Dokłądniej pół poniedziałku, bo babcia się musiała pakować na wyjazd i pierwsze pół dnia Tomi spędził z Kluską na placu zabaw. Omal mu nie zwiała przez most trasą rowerową do lasu. Pieszo też się da, a co.Wycieczka odbyła się w kierunku białej kapliczki za Mszczonowem. Przy okazji chciałam zajrzeć do jednego gospodarstwa po sąsiedzku zobaczyć indiańskie tipi, ale utknęłam w pół drogi. Byznes po polsku, czyli jak zrobić atrakcję okolicy, by nikt przypadkiem się o niej nie dowiedział. Odbiłam się od bramy w połowie drogi. Nie było widać kompletnie nic. Coś czuję, że szybko zbankrutują. Albo to jest przykrywka dla prania mafijnej kasy ;)
Trasa przez Wręczę i tamtejszą żwirownię oraz objeżdżanie Mszczonowa od południa. Powrót kawałek inaczej, żeby mieć lepszy asfalt i potem dookoła przez Międzyborów, żeby było ciut dłużej. Niezły dystans jak na małość czasu i przede wszystkim małość prowiantu.
W drodze powrotnej zauważyłam plantację pseudoakacji. "Jaki kraj, takie akacje" - cytat z Meteora.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 76.55km
- Teren 43.00km
- Czas 05:15
- VAVG 14.58km/h
- Kalorie 1676kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
159/365 Ale upał!
Niedziela, 8 czerwca 2014 · dodano: 08.06.2014 | Komentarze 6
Zgłaszam protest! Miało być chłodniej! To znaczy nastawiałam się, że jednak będzie mniej upalnie. A było juz o 10.30, jak wyruszaliśmy spod domu. Mogliśmy wcześniej, ale się grzebałam. I jeszcze zapomniałam najważniejszej rzeczy, pojemnika na wymianę do jednej skrzynki na trasie, którą chciałam przeserwisować. No trudno.Jechaliśmy w zasadzie od rozwałki do rozwałki, które trwały niemal tyle samo co jazda. Terenu wyszło ponad 50%, bo się kryliśmy w lasach przed słońcem. Najmilej wspominam rozwałkę pod jarem rzeczki Rokita, gdzie było dużo chłodniej niż wszędzie indziej. Tylko niestety trzeba było jechać dalej. Następne rozwałki były krótsze i niestety w cieplejszych cieniach, a to już nie to samo.
Chłodniej zrobiło się dopiero ok.19, a właściwie po 20. Przynajmniej powrót był przyjemny.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 75.91km
- Teren 17.70km
- Czas 04:42
- VAVG 16.15km/h
- Kalorie 1660kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
153/365 Esełka
Niedziela, 1 czerwca 2014 · dodano: 01.06.2014 | Komentarze 5
Kolejna w tym roku wycieczka na esełkę. Okolica coraz bardziej zarośnięta jeżynami i pokrzywami, ale jeszcze da radę się przedzierać. Rany są, kolce z palców trzeba było wyciągać pęsetą, ale nie było tragicznie. Choć ze zmęczenia brakło mi apetytu i Tomi wręcz mnie namawiał na kanapki. Jak wczoraj dokończyłam imieninową czekoladę od Huanna, tak dzisiaj żyłam nową mleczną. Kanapki mi nie szły.Podjechaliśmy do skrzynki Pierwsza na Mazowszu, czyli do granicy z województwem łódzkim. A potem głównie na wschód. Po drodze do granicy jeszcze jakiś cmentarzyk i inna skrzynka geocache z serwisu geocaching.com, ale bez znaczenia strategicznego. Głównym celem był serwis okolicznych skrzynek i parę reaktywacji. Udało się 2/3. Ostatnia skrzynka, pod obwodnicą Mszczonowa, została odłożona na potem. Raczej zmienię ją w multaka, okoliczna młodzież za bardzo demoluje pierwotną okolicę ukrycia. Perełką dnia okazał się być malutki drewniany dworek pod Mszczonowem. W pobliżu wsi, nie ma za bardzo jak skrzynki założyć, bo wszędzie czyjeś oczy patrzą. Ale sam w sobie śliczny i dobrze utrzymany. Znajduje się on w miejscowości Badowo-Mściska. Niestety gugielstrit tam nie dotarł.
Powrót przez Radziejowice, chwilka w parku i do domu ciutkę naokoło przez Międzyborów, ale za to z dala od dużego ruchu u schyłku weekendu. Wjeżdżając do Żyrardowa minęliśmy brata Tomiego, który akuratrowerem wracał do Warszawy. Ja go zauważyłam i mu odmachałam, Tomi jechał pod słońce i chyba nie zwrócił uwagi.
Przez cały dzień mocno wiało, głównie z północy, dopiero pod koniec dnia to odczuliśmy.
Album esełkowy tutaj.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 83.23km
- Teren 17.70km
- Czas 05:22
- VAVG 15.51km/h
- VMAX 28.00km/h
- Kalorie 1821kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
152/365 Garnizon Skierniewice
Sobota, 31 maja 2014 · dodano: 31.05.2014 | Komentarze 12
Pojechaliśmy przeserwisować nasze skrzynki w garnizonie w Skierniewicach. Sporo budynków jest nadal dostępnych do "zwiedzania". Po drodze zahaczyliśmy o cmentarz z czasów I wojny (oj się go naszukaliśmy, bo zarósł zielenią, a na przeciwko wyrósł płot i to nas zmyliło), a później podjechaliśmy do ceglanego kościółka za Radziwiłłowem. Meteor zawsze nawigował dookoła, bo był przy nim tysiąc razy, a ja sobie o nim przypominałam jadąc pociągiem do Łodzi. Znów mi nie dał na spokojnie wszystkiego obejrzeć, chyba będę musiała tu przyjechac bez niego. Mam tu interes skrzynkowy ;)Mieliśmy zaległą rozwałkę, ale mnie znów popędzał, więc w efekcie na spokojnie usiadłam dopiero pod S-Łką. Meteor sprawdzał, czy jego skrzynka jest na słupie (nie było), a ja mogłam zeżreć kanapkę i nieco odetchnąć. A mieliśmy już na liczniku >20km. No a potem myk do parku w Skierniewicach, który cały czas jest w remoncie. I chyba jeszcze trochę po będzie. Koparki zamiast pracować bawiły się w berka po alejkach. Serio! :)
No a potem garnizon, szlajanie się to tu to tam, wreszcie kompletna rozwałka. Tu się rozleniwiłam na sto dwa. A może nawet sto dwadzieścia dwa. Meteor czołgał się po tunelach, a ja leżałam w trawie i grzałam na słońcu, lub chłodziłam w cieniu przy schodkach. A potem od rozwałki do rozwałki. Po drodze spotkaliśmy ekipę geokeszerów z okolicy.
Czas wracać do domu. Jeszcze tylko obejrzenie paru naszych skrzynek w okolicy, wyrzucanie śmieci i inne takie zabieg serwisowe i potem powrót przez kirkut, bo tu trzeba było skrzynkę naprawić (ktoś ją celowo zniszczył). Wracaliśmy nieco inną trasą, dookoła przez Kamion i most, którego już nie ma. A potem lekkim łukiem przez Sokule, żeby nie pruć cały czas główną szosą.
Bardzo mi się podobała ta wycieczka, jakieś 50% czasu przeleżałam. No może 40%. ;)
Fotki dodane do albumu Mazowsze Wiosna 2014. Jeszcze trochę i będzie lato :)
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 85.87km
- Teren 12.50km
- Czas 04:58
- VAVG 17.29km/h
- VMAX 32.00km/h
- Kalorie 1880kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
139/365
Niedziela, 18 maja 2014 · dodano: 18.05.2014 | Komentarze 11
Pogoda z rana była jakaś taka pochmurna, nie chciało mi się wstawać, ale Meteor jakoś mnie zmobilizował. Ruszyliśmy dopiero po 11 i dobrze, bo za chwilę wyszło słońce i zrobiło się dużo przyjemniej. A im bliżej wieczora tym cieplej i tym więcej słońca. Na szczęście na dnie sakwy Meteor znalazł krem z filtrem i dzięki temu uniknęliśmy poparzeń.Trasa wyszła piłkarska, bo przez gole i bramki. Aż do bazy wojskowej (rakietowej) w Teresinie. W końcu nikt tam już niczego nie pilnuje i można spokojnie zwiedzać. Niestety miejsca wyrzutni zarosły już na tyle, że teraz nie ma jak tam się przebić przez krzal. A bunkry zamurowane. To przeszliśmy się po jednostce.
Powrót wśród pól pod Sochaczewem, rzepak pomału przestaje kwitnąć. Co do zbóż, pierwsze kłosy to chyba pszenica, a drugie to chyba żyto. Albo ichnie mieszanki. Co do kwiatków na poprzednich zdjęciach, to pytać Meteora ;)
Zaczynamy od pola jaskrów i innych żółtków.
Na uwagę zasługują również wazony na kapliczce, zrobione z łusek pocisków.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 100.49km
- Teren 5.50km
- Czas 05:59
- VAVG 16.79km/h
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
131/365 Setka na siłę
Sobota, 10 maja 2014 · dodano: 11.05.2014 | Komentarze 5
Miało być dużo mniej, bo miałam wracać pociągiem. Ale pogoda popołudniu zrobiłą się tak śliczna, że żal mi było jej marnować na siedzenie w domu półtorej godziny dłużej. I w końcu wróciłam z nim do domu. Wyszła prawie setka, więc dokręciliśmy po osiedlu kółko dla okrąglejszego wyniku. Wycieczka na kesze, ale i krajoznawcza. Przez Izdebno Kościelne z drewnianym kościółkiem. Dalej serwis mojej skrzynki przy dworze w Chlebni. Okazało się, że wycięto krzal wokół drzewa z keszem i dlatego keszerzy znaleźli ją rozgrabioną. Pojemnik jakoś przeżył. Dorzuciłam nowy logbook z ołówkiem, Tomi wspomógł naklejkami i jakoś tam jest.Potem kierunek na Milanówek, do kultowej stalowe kładki z drewnianymi pochylniami. Ileś razy byłam w okolicy, jakoś nigdy nie miałam potrzeby przejeżdżania nią, częściej korzystałam z wiaduktu przy dworcu. Za kładką natknęliśmy się na grupkę rowerzystów. Większość z nich była w wieku naszych rodziców lub nieco młodszym. I nagle okazało się, że była w niej żona mego pracodawcy jak i on sam. Tylko ona mnie poznała i zawołała. Od słowa do słowa, przejechaliśmy się z nimi jeszcze kawałek po Milanówku obniżając średnią wieku uczestników nieco ;) A potem ruszyliśmy w swoją stronę. Czyli do Podkowy Leśnej, a stamtąd do Komorowa i dalej na Parzniew i Pruszków.
Keszy co niemiara, w obydwu serwisach, na dodatek większość fajnych i ciekawych. Przez moment się zachmurzyło i symbolicznie pokropiło, ale nie zraziło mnie to do dalszej jazdy. W końcu mam polar ;) No i bardzo dobrze, powrót łukiem od północy, bo chcieliśmy jeszcze obejrzeć skup złomu z czołgami jak i parę pomników wojennych. Przypadkiem były tam skrzynki, ale co z tego? No i udało mi się sfocić się z kominem na północ od Domaniewa, dzięki czemu mogę zaliczyć jeden Virtual z zamierzchłych czasów.
Wszystkie zdjęcia w wiosennym albumie mazowieckim, a poniżej przegląd co ciekawszych.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty, >100
- DST 24.70km
- Teren 1.00km
- Czas 01:49
- VAVG 13.60km/h
- Kalorie 543kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
125/365 Z Kluską i Meteorem spotkać babcię EL.
Niedziela, 4 maja 2014 · dodano: 05.05.2014 | Komentarze 12
Wyprawa była ambitna. Szykowaliśmy się na nią od tygodnia, ale mieliśmy problemy natury organizacyjnej. Pogoda też nie chciała współpracować. W końcu padło na ostatni dzień majówki. Prognozy pomyślne. Rano słońce, potem ziąb, ale bez deszczu. Zimna się nie boimy, to jedziemy. Plan był taki, że najpierw jedziemy pociągiem do Ursusa i stamtąd do mieszkania wujka we Włochach, na drugie śniadanie i drzemkę. A przy okazji ja na bagażniku wiozę składany wózek, który tam zostawimy (wszystko przez to, że Klusię nie umie samo zasnąć, tylko trzeba jej puścić bajkę). Po drodze złupiliśmy jeszcze jedną skrzynkę geocache.Na miejscu okazało się, że do butelki nie zamontowaliśmy antykolkowej wkładki i niemal cała jej zawartość wylała się na suche ubrania na zmianę. No szlag. Na szczęście dobra pogoda, to podsuszyło się je na balkonie. Na szczęście najwięcej wilgoci przejęła sama torba. Dobra dobra, a tu trzeba spać. A guzik, Klusce spać się nie chciało. W końcu zdrzemnęła się na 10 minut i obudziła zaraz po tym, jak ją przełożyłam do łóżka. Niebyło co ją usypiać drugi raz. Daliśmy jej obiad, sami z nią podjedliśmy tortellini i postanowiliśmy jechac dalej. Po drodze parę skrzynek, nawet minęliśmy paru geokeszerów, ale nie chcieli się przyznać, że szukają skrzynki. To podjęliśmy ją po chwili, gdy oni sobie poszli. Dojechaliśmy na umówione spotkanie na Polu Mokotowskim lekko spóźnieni.
Przy okazji babcia EL się zgubiła po drodze z metra do parku, bo parki wg niej były wszędzie i nie wiedziała, do którego iść. Ale ją w końcu namierzyliśmy. Klusię zaakceptowało babcię od razu (widziały się drugi raz w życiu Kluski, a pierwszy od 21miesięcy). Po pół godzinie zrobiło się zimniej i postanowiliśmy się zbierać, zwłaszcza że czekała nas reaktywacja skrzynki Meteora na Powiślu. No to w drogę. Mieliśmy 1 godzinę 20 minut. W sumie sporo, ale jak się policzy skok do tęczy na pl. Zbawiciela (nareszcie udało mi się ją sfocić niespaloną), potem dłuższy postój przy Schodach Odeskich, bo najpierw Meteor pogłębiał dziuplę, a potem Kluska ciągała nas po schodach 2x tam i z powrotem, i byłoby jeszcze ze 3x, gdybyśmy jej nie wcisnęli na fotelik i nie odjechali, a jeszcze potem okazało się, że kasy na górze na Powiślu są zamknięte, a biletomat nie działa. Na szczęście działał drugi, na peronie, ale przez to nadłożyliśmy drogi po schodach.
Ale to nie koniec.
Wsiadamy do pociągu, jedziemy, postanawiam w okolicy dworca zachodniego przewinąć Kluskę. Jestem w trakcie, a tu się okazuje, że zmieniamy pociąg, bo nasz się ponoć zepsuł i mamy się przesiąść do podstawionego na tym samym peronie. No szlag! Wyskoczyliśmy z pociągu, ja z Kluską pod pachą, z zużytą pieluchą w drugiej ręce (udało się zutylizować w koszu na peronie), Meteor poleciał z rowerem szukać przedziału (druga jednostka była zmodernizowana, więc tam trudniej o miejsce dla roweru), a potem jeszcze po mój rower, bo ja pilnowałam Kluski.
No i ta cała akcja spowodowała, że spokojne dziecko się rozbudziło i zaczęło szaleć po pociągu i zwiedzać wszystko prócz toalety. Trochę nas przeczołgała i upiornie zmęczona usnęła nam tuż przed domem, można powiedzieć na ostatnim okrążeniu (ja w tym czasie pakowałam swój na półpiętro w klatce schodowej).
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 54.61km
- Teren 7.50km
- Czas 03:02
- VAVG 18.00km/h
- VMAX 30.00km/h
- Kalorie 1195kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
110/365 Wycieczka sklerotyczna i podwodna
Niedziela, 20 kwietnia 2014 · dodano: 20.04.2014 | Komentarze 6
Trochę się zakręciłam przy wychodzeniu z domu i zapomniałam najważniejszego. Telefonu do łapania kordów i szukania skrzynek (gps). Kiedy się połapałam, byliśmy już w lesie w drodze do Sokuli. Powrót do domu i edycja trasy, lecimy tylko do jednego multaka. Popołudniu miało zacząć padać. Telefon w garści, mach na szosę do Puszczy Mariańskiej i dalej w bok do esełki. Tam szukam multaka Meteora, który założył w zeszłym roku, ale że byłam przy szukaniu miejscówek, to zostawiłam go sobie na później. Finał w miejscu dość dyskusyjnym, jeszcze donbrze nie wlazłam, a już nabiłam sobie siniaka na kolanie. Wychodząc doprawiłam łokciem i obtarłam rękę. Chyba dam tej skrzynce gwiazdkę, czyli rekomendację za niezapomniane wspomnienia ;)Chmury zaczęły się zbierać, a tu jeszcze jedną moją skrzynkę przełożyć. Nowa kryjówka pocięta, postanowiłam zaczekać do końca maja, za bardzo okolicę porządkują. Poza tym właśnie okazało się, że Meteor zapomniał spakować chleba. Rychło w czas, przeca się wracaliśmy, mogłam zabrać, gdybym wiedziała że nie wziął. Więc jechaliśmy na herbatnikach z dżemem i czekoladzie. W sumie i tak nie było czasu jeść.
Lecimy do chałupki w krzakach, zakładam nową skrzynkę w transparentnej stodole. Czasu mało, ale jeszcze trzeba obejrzeć ruinkę czegoś co m przypominało remizę, a Meterowi wielkie obory. I dalej dworek w Lisowoli, który zwiedziliśmy od piwnic aż po strych. Mało znamy okolicę, a tu takie skarby. Na dodatek dojazd nowymi asfaltami. Meteor chowa kolejny pojemnik dla geokeszerów. Wracamy prędko, bo zaczyna kropić. Zlewa dopada nas z 10 kilometrów przed domem, na trasie ze Skierniewic do Żyrka. Jest bardzo ciepło, nie zakładam kurtki tylko postanawiam zmoknąć. W Żyrardowie po przejściu przez tory rozdzielamy się. Wybieram wariant powrotny przez dworzec i rynek, Meteor przez osiedle Żeromskiego i park. Przyjeżdżamy pod dom niemal w tej samej chwili, ale ja kilkanaście sekund wcześniej. Od razu mówiłam, że moja trasa jest szybsza ;)
Fotki wrzuciłam do Mazowsza, bo choć wycieczka zahaczyła o esełkę, to prawie nie mam z niej zdjęć, jeno lokomotywę. Reszta esełkowych wyszła nijaka, a fotki ze mną ma u siebie Meteor.
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 45.01km
- Teren 16.50km
- Czas 03:25
- VAVG 13.17km/h
- VMAX 29.00km/h
- Kalorie 990kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
109/365
Sobota, 19 kwietnia 2014 · dodano: 19.04.2014 | Komentarze 3
Dzisiejsza wycieczka bez Meteora, rozminęły się nam cele. Ja miałam sprawę do załatwienia w Łomiankach i zaległy serwis skrzynek w tej okolicy. On chciał podskoczyć na esełkę albo do Kamipnosu, ale do Kampinosu nie bardzo chciał teraz, bo zapowiadali deszcze wieczorem. Rzeczywiście popołudniem zaczęło się chmurzyć, ale z dużej chmury mały deszcz, bo nic nie kapało.Po drodze na Wiśląną przejechałam przez Park Młociński, żeby mi serwis nie wisiał nad głową. Tu wyrzuciłam mokry logbook, tu dałam nowy worek i fanty i jakoś zeszło. Podjechałam do siedziby sklepu z kaskami (wymiana kasku Kluski na inny kolor) i wtedy dowiedziałam się od właściciela, że owszem, ale magazyn jest przy innej ulicy. Chwila konsternacji i wyszło, że on szybciej do mnie dojedzie samochodem niż ja go znajdę rowerem. No i sobie czekam, aż tu nagle kolarski peleton na kilkadziesiąt osób. Raczej nie wyścigi, bo bez ogona, pewnie trening lokalnego klubu sportowego. Prócz tego minęło mnie drugie tyle rowerzystów wycieczkowych z dziećmi. W końcu kask udało się wymienić, a ja pomknęłam do Oszona zakupić drugie śniadanie bo mi trochę głodno się zrobiło.
Jak już tylko udało mi się wyjechać z parkingu supermarketu we właściwym kierunku, pomknęłam do Lasu Młocińskiego i tam fotnęłam znajomą mogiłkę na szlaku. Potem myk myk do znajomego drogowskazu, który nieco zarósł krzaczorami i... poszukiwania jednej z dwóchmogiłek czas zacząć. Pierwsza była łatwa, z drugą gorzej, bo szlak krzyży nieco zarósł i ginął w lesie. Sprawę ułatwiły nowe drogowskazy, które odnalazłam w zasadzie wtedy, gdy już ich nie potrzebowałam. To znaczy poznałam miejsce, w którym byliśmy z Meteorem kilka lat temu. Nowy szlak do mogiłki trudniejszej jest chyba szlakiem dla satanistów ;)
Ukryłam skrzynkę mogiłkową, złapałam kordy i wio wracamy do mogiłki łatwiejszej. Tu ukrywam hasło i zaraz potem uciekam, bo przyjeżdzają obcy ludzie na rowerach. A ja aspołeczna jestem. No to myk, lecę tym razem szukac skrzynki cmentarnej. Przyszło mi do głowy, by pojechać asfaltem dookoła cmentarza, bo już miałam dość piachu. Nie przyszło mi do głowy, że wszyscy kierowcy wpadną na ten sam pomysł. Serio na Wielkanoc odwiedza się groby? Nie miałam pojęcia. Tłum jak w listopadzie. Tylko tym razem nie ma obostrzeń i można samochodem pod furtę. Szkoda, że nie pod grób, bo też by się chętni znaleźli. Taka piękna pogoda a Ci zamiast na spacer czy wycieczkę rowerową - wożą dupy blachosmrodami. A potem jęki będą, że znów utyli i że to wina genów i złej przemiany materii. Taa, jasne.
W końcu dotarłam pod skrzynkę, znalazłam i się zorientowałam, że chyba zostawiłam coś pod poprzednią mogiłką. No to nawrót, tym razem skrótem przez piach. Na szczęście w połowie drogi przypomniałam sobie, że niczego nie zostawiłam, tylko schowałam do innej kieszeni. No to jazda z powrotem, do wrót Kampinosu i mini zagłębia skrzynkowego. A tam wyszło tak, że gieps giepsem, ale i tak spoilaki trzeba via net odpalać. Odwykłam od samotnego keszowania. No i tak od kesza do kesza, błądząc po bliskim Kampinosie. Uroczyska, stawiki, pomniki, mogiłki.
Trochę się zmęczyłam, za gorąco było w ciągu dnia. Wróciłam "na skróty" czyli dookoła przez resztki hałd na tyłach huty do metra Młociny, potem podjechałam do metra Wawrzyszew i tam mi metro uciekło. Ale za 3 minuty przyjechało następne i zawiozło mnie na dworzec. A tam już prosto do domku.
Z innych wydarzeń, w drodze metrem porannym spotkałam uroczą staruszkę, której pomogłam wysiąść. Wespół z Pradziadkiem pomogliśmy, bo opierała się też o niego. Staruszka chwaliła się, że ma już prawie 90 lat! Jeny, chciałabym tak wyglądać mając 70 ;)
Bonus: Shrek ogromnej wielkości napotkany w Łomiankach :)
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty
- DST 103.13km
- Teren 12.00km
- Czas 05:41
- VAVG 18.15km/h
- VMAX 32.00km/h
- Kalorie 2257kcal
- Sprzęt Pradziadek
- Aktywność Jazda na rowerze
102 kilometry plus 1 na 102/365
Sobota, 12 kwietnia 2014 · dodano: 13.04.2014 | Komentarze 6
Meteor uparcie twierdził, że to będzie krótka wycieczka, najwyżej 80km. Aż musiałam mu narysować trasę na google mapsach, żeby mu udowodnić, że będzie ponad 90, a z tym dodatkowym keszem po drodze na pewno setka. Uwierzył mi dopiero w drodze powrotnej ;)Stała Tomiego plus 20km. Powoli zaczyna być jak u Longina. Taki lajcik, z górki, 80km. W realu wychodzi 3/4 trasy podjazdów i ponad 100km. Tak i tu. Trochę zwiedzaliśmy po drodze i przez to wyszło więcej. A bo tu chałupka w krzakach, a to opuszczona willa, a to most stalowy na Jeziorce, a to rundka dookoła czworaków z kamerką.
Pierwsza część wycieczki była niemal idealna, pogoda super, sakwy pełne jedzenia, rozwałka na suchej trawie wśród zdziczałych mirabelek. Niestety coś chyba zaczęło pylić, albo dzień wcześniej się przeziębiłam, to zaczęłam kichać. I nakichałam sobie do kawy, rozlewając ją między innymi na bidon Meteora. Co on się ze mną ma ;)
No i było pod wiatr. Ale na szczęście często lekko boczny, poza tym trochę osłaniał nas las tu i tam. Pogoda spsuła się przy cegielni. Słońce zaszło już wcześniej, przed zwiedzaniem ruin ośrodka medycyny naturalnej (a moim zdaniem siedziby jakiejś sekty). Zdjęcia z nosorożcami właśnie stamtąd. :)
Po drodze pogawędziłam sobie z długowołosymi krowami.
Cegielnia za to była z częściowo użytkowanym kominem, na dodatek tuż przy drodze i nie wszędzie dało się wejść bez wzbudzania sensacji u okolicznych amatorów wędkarstwa. No nic. Najważniejszy budynek pieca zwiedzony.
Powrót częściowo z wiatrem, częściowo z bocznym, bo wykręcił na południowy. Im bliżej domu, tym więcej słońca. Chyba po prostu wjechaliśmy w rejon złej pogody. Po drodze jeszcze kilka mikrorozwałek kanapkowych, żeby nie jechać o suchym pysku, bo to bardzo niezdrowe jest :)
Zaczynam od nowego pomnika z Chełmońskim, a kończę na reprodukcji jego obrazu na szkole.
Wszystkie fotki w albumie wycieczkowym po Mazowszu
Kategoria Dalsze wycieczki po klopoty, >100